Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Z Vitalią przygodę zaczęłam rok temu i od tamtego czasu zdążyłam najpierw zgubić 5 kg, potem przytyć 7 (ciąża) i zgubić już (łącznie z wagą ciążową) ok 12 kg :) Jestem dumna z tego, ale to nadal kropla w morzu więc walczę dalej! Bez wsparcia vitalijek tak dobrze by mi nie szło! Jestem mamą 3 letniej córci i 3 mieś. synka, mam super męża i rodzinkę i dla nich (chociaż przede wszystkim dla siebie) chcę wyglądać szczupło i po prostu ładnie!

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 23266
Komentarzy: 549
Założony: 7 lutego 2012
Ostatni wpis: 8 sierpnia 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
midikaa

kobieta, 46 lat, Warszawa

158 cm, 69.00 kg więcej o mnie

Postanowienie wakacyjne: będę fit! :)

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

20 lutego 2013 , Komentarze (2)

Okazuje się,że mogę bez problemu hulać, wczoraj kręciłam w talii i na biodrach - jak schodzę niżej to trochę boli dolna część brzucha po cc, ale nie jest źle. Tylko,że muszę sie nauczyć kręcić w drugą stronę jak kręcę na biodrach bo mi kółko często spada ;) W   talii kręcę w prawo i w lewo bez problemu, ale na biodrach tylko w lewo mi dobrze wychodzi :)

A czy Was, hulające nie bolą plecy jak długo kręcicie? Bo mi sie niestety włacza nerwoból i tak się zastanawiam,że może ja jeszcze za bardzo spięta i przejęta jestem tym kręceniem i dlatego te nerwobóle...

Na wadze dziś było 64,8 ale wiem,że to efekt jelitówki i jeszcze może mi trochę przybyć chociaż oczywiście będę walczyć, zeby spadało!

19 lutego 2013 , Komentarze (3)

złapałam od córci jelitówkę. W nocy wymioty a od rana biegunka. Jestem o wodzie i kleiku ryżowym (na wodzie) ale i tak zaraz to ucieka ze mnie. No i efekt taki,że się czuję lekka jak motylek :) (żeby jeszcze tyłek nie bolał!)

 

Wczoraj zabrałam sie za hulanie i odnalazłam w tym wielką frajdę. Na dodatek od nd są teściowie żeby mi trochę pomóc przy dzieciakach jak mała chora więc teściowa pomykała na rowerku a ja na hula i było jak w prywatnej sali ćwiczeń :)

synek zaczął marudzić -mam nadzieję,że  jego nie dopadnie jelitówka :(

18 lutego 2013 , Komentarze (3)

Witajcie kochane!

stanęłam dziś na wadze w przeświadczeniu,ze po weekendzie będzie znacznie więcej i... 66.3! to prawda,że to tylko 0,1 ubytku ale ubytek!!! to pewnie przez weekendowe nerwy, ale co mi tam, ważne że spadła!!!!

Dzis spróbuję pohulać... może brzuch nie będzie bolał jak będe to robić np 2x w tygodniu?

17 lutego 2013 , Komentarze (6)

odwiedziny rodzinki dzisiaj były i co usłyszałam od mojego taty? ze schudłam! HA! normalnie super! Szkoda tylko,ze ja się nie czuję jakaś odchudzona teraz, do tego wypadłam z ćwiczeń przez 2 dni - wczoraj mi się nie chciało a dziś córcia mi się rozchorowała i nie miałam głowy.

15 lutego 2013 , Skomentuj

hejka

wczoraj wieczorem pedałowałam maluuusio bo synek nie dał, dziś dopiero zacznę piedałować pierwszy raz tego dnia a potem wybieramy się na spacerek. Pogoda i błotko nie zachęcają co prawda, ale trzeba się dotlenić.

Dzisiaj czuję się jakaś pełna, na I śniadanie zjadłam musli z mlekiem owsianym, na II kabanoska i jogurcik kozi + słodka herbatka (skończył mi się syrop więc posłodziłam cukrem). Na obiad to, co wczoraj czyli ziemniaczki (nie będę się katować nie jedząc ich - czasem zmieniam na ryż lub kaszę czy ciemny makaron) i karkóweczka duszona z cebulką (pycha) i garstka kiszonej kapusty (nie za dużo żeby małemu nie poszkodzić). Marzy mi się gotowanie jakichś wynalazków i zbieram przepisy tylko z chęciami i czasem nieco gorzej.

14 lutego 2013 , Komentarze (5)

Dziś pełna zapału czekam aż synek w końcu zaśnie i pędzę pedałować :) Wieczorem zaliczyłam rowerek więc póki co mój plan jakoś udaje mi się realizować. I co z tego dobrego? ano to,że jak dziś sobie kontrolnie stanęłam na wagę to zobaczyłam 66.4! w końcu nie 66.7!!!! Aj jakie to cudowne uczucie!!! Zważę się pod koniec miesiąca bo to chyba najlepiej pokazuje jak się można zmienić w trakcie miesiąca (oby nadal utrzymała mi się tendencja spadkowa), poza tym poprzedni pomiar też robiłam pod koniec stycznia. Co prawda miałam zamiar robić pomiary co tydzień, ale już wiem po jednej próbie,że jak nie widzę dobrych rezultatów to mi entuzjazm opada a tak - po miesiącu jest większa szansa na jakąś zmianę.

Dzień pochmurny a ja mam w planie dalsze prace nad księżniczkową suknią dla córci bo jutro bal w przedszkolu.

Miłego dnia!!!

13 lutego 2013 , Komentarze (4)

Witajcie!

Wczoraj grzecznie wieczorem pedałowałam więc mam powody do dumy. Dziś mam zamiar wsiąść na niego (jak mi syn da) nawet i za chwilę żeby troszkę jednak popracować nad sobą i rano. Na I śniadanie było musli na mleku owsianym (takie masło maślane hehe) a teraz 2 małe kromeczki razowego chlebka z dżemem truskawkowym bo to przecież Popielec dzisiaj, nie?

No i te hektolitry wody... :)

 

No i dopadłam rowerek koło 10 chyba a teraz znów pewnie wskoczę na chwilę :)

Możecie mi podrzucić jakiś dobry przepis na smaczną rybkę?  Lubię limandę żółtopłetwą, ale to ryba która ukrywa się na dnie więc jak ją potraktowałam parowarem to zajeżdżało mi bagienkiem (mimo,że ona w morzu żyje). W panierce nie zrobię z wiadomych przyczyn, w cieście tez nie chcę to jak ją zrobić? HEELP!

Dzisiaj mnie wzięło na pisanie coś :) Spojrzałam na statystyki swoich pomiarów i wiecie... zaczęłam tu pisać, bywać i się odchudzać na początku lutego 2012. Pierwszy pomiar wpisałam 8 lutego, a już na początku kwietnia wiedziałam,że jestem w ciąży i zarzuciłam dietę. W ciąży jadłam tonami prawie czekoladę - i przytyłam do końca jakieś 7 kg. Od tamtego roku - nie biorąc pod uwagę samej ciąży i tych dodaktowych kg w jej trakcie - schudłam równiutko 8 kg w zasadzie bez jakiegoś mega wysiłku. To chyba nie jest źle, co? Ale nadal daleko mi do idealnej sywletki - ba daleko mi do takiej sobie sylwetki. Schudłam znacząco w udach i to mój ogromny sukces bo myslałam,ze to ta część ciała, która pozostanie niewzruszona na diety i ćwiczenia. Ale wciąż nie mogę pozbyć sie tłuszczu w okolicach żołądka a na brzuchu zrobił mi się po tej ciąży niepokojąco zwisający fałd - no masakrycznie to wygląda. Zastanawiam się czy go kiedyś zgubię... Idealnie zasłania mi ranę po cięciu ale już wolałabym ją mieć widoczną ;) Wiecie, nie mam odwagi wkleić swoich zdjęć w bieliźnie, żeby mieć potem jakieś porównanie. Boję się sama siebie :) Miałam kiedyś w tel i wykasowałam a teraz żałuję...  A może powinnam to zrobić i Wam się pokazać dla większej motywacji i jakiegoś kopa w dupencję? Przemyślę to ;)

ok, zaliczyłam 10 min rowerka i nogi bolą więc więcej póki co nie będzie (do wieczora). Myślicie,że jak sobie podzielę trening na rowerku na 3 tury po 10 min to będzie ok i da taki sam efekt jak jazda 30 min non stop? Póki co nie wytrwam nawet pewnie 15 min a jak sobie podzielę na mniejsze "porcje" i będę regularnie jeździć 3 x dziennie to wydaje mi się,że będzie mi łatwiej :) Co Wy na to?

12 lutego 2013 , Komentarze (1)

Po 2 dniach folgowania sobie z jedzeniem staram się wrócić na właściwe tory. Oczywiście nie zjadłam nic, co by mogło poszkodzić małemu, ale jakoś miałam ostatnio wielkie zachcianki na coś słodkiego, słonego -na cokolwiek byleby ruszać żuchwą... Dziś staram się nad sobą panowac i jakoś mi to wychodzi bo póki co nic nie podjadłam między posiłkami. Wczoraj rowerek też zaliczyłam, pomału, po trochę, będę coraz dłużej jeździć, tak, jak przed ciążą. Najwazniejsze to się nie zrazić, że za ciężko, że zakwasy czy cokolwiek innego. Mąż mi dopinguje leżąc na kanapie. Wczoraj miałam kryzys z pokarmem bo pomimo,że na macierzyńskim to wciąż jakieś telefony z pracy i sie denerwuję. Dziś już lepiej, mały cycoch właśnie śpi najedzony a ja? a ja nie chudnę od karmienia :( jak inne to robią? nie mam pojęcia!!! Jedno jest pewne - trochę się oczyszczę bo piję ok 4,5 l wody dziennie żeby mieć czym karmić. Jakby mi ktoś kiedyś powiedział,że wypiję tyle w ciągu jednego dnia to bym mu postukała w czoło... :)

Zrobiliśmy dziś sobie też z synkiem szybki spacerek (szybki w sensie tempa bo chodziłam z godzinę). Świeciło piękne słonko i aż żal było siedzieć w domu!

 

11 lutego 2013 , Komentarze (3)

Cześć :)

Melduję,że wczoraj w końcu przeprosiłam się z rowerkiem :) Nie pedałowałam za długo za prawda bo po pierwszym razie nie chciałam się nabawić zakwasów, ale pierwsze koty za płoty. Za to dopadłam moich ulubionych ciastek, które nie mają nic mleka i wstyd się przyznać, ale zjadłam sporo. To taki głupi bunt, że waga do tej pory nie drgnęła (a teraz, wiadomo, pójdzie w górę), ale już się naprawiam i będę grzeczna.

Córcia  w przedszkolu więc mogę nadrobić zaległości domowe ;) Prasowanie to też spalanie kalorii więc się biorę za to ćwiczenie.

Miłego poniedziałku i całego tygodnia!

7 lutego 2013 , Komentarze (1)

od tygodnia jakoś moja waga z uporem maniaka pozakuje 66,7 i nie chce zmienić cyferki na mniejszą :( Ale to pewnie jej próba mobilizowania mnie do jazdy na rowerku, z którym póki co jeszcze się nie przeprosiłam po ciąży).

Z Waszych wpisów się dowiedziałam,ze dziś tłusty czwartek :) jakoś mnie nigdy za bardzo nie ciągnęło to pączków to i teraz nie mam z tym większego problemu. Mąż kui po drodze dla siebie i córci i na zdrowie.

ostatnio mam jakieś stresujące dni i problemy z pokarmem w związku z tym. Nie cierpię tego uczucia jak wiem,ze tak mało mleczka a mój młody ssak chce jeść, chociaż wydaje mi się, że on tak bardzo nie narzeka i jeśli się nie naje to po prostu szybciej robi się głodny... jak teraz na przykład - już mnie woła ;)

nie szalejcie z pączusiami dzisiaj! ;)

 

Kupiłam małej skakankę i przy okazji rozpakowałam swoją i zaczęłysmy skakać - ciężko! totalny brak kondycji a na dodatek boli mnie biust jak podskakuję bo jest za duży i za ciężki ;) ale mała ma frajdę i ja w sumie też. A synek w kołysce przyglądał się nam jak kosmitkom ;)