Pamiętnik odchudzania użytkownika:
ggeisha

kobieta, 53 lat, Kraków

162 cm, 73.20 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

4 kwietnia 2024 , Komentarze (13)

Chciałyście o hojach, to macie osobny wpis. Hoje to moja ostatnia obsesja. Niektóre z nich kocham, inne mnie wkurzają, ale nie oddam za nic w świecie. Kilka hoi niestety zabiłam. Jest parę odmian, których kompletnie nie umiem. Niby normalne, proste, a mi umierają. Na przykład IR-26 i wszystkie wersje eskimo. Ile bym nie miała podejść do nich - to wszystkie nieudane. Zabiłam też aldrichii Christmas Island. W sumie nie wiem czemu. Rosła sobie szczęśliwie i nagle pyk - i po roślinie.

Zdjęcia kwiatków są z intetnetu. Listki są z mojej kolekcji. 

Aha, wszystkie moje hoje rosną w hydroponice. Niektóre przekładane są z ziemi do hydro, ale większość od początku w hydro - albo z sadzonki, albo kupiona już w tej postaci.

No ale pora na przegląd. Kolejność w porządku stania na półkach (i parapecie)

1. W tej doniczce mam dwie odmiany hoi pubicalyx. Zwykła pubicalyx i pubicalyx splash (dla nieobeznanych "splash" to te drobne białe plamki. 

To znaczy, zwykła pubicalyx też ma plamki, ale splash ma więcej.

Zdjęcie kwiatków pubicalyx z netu:

2. Hoja Lauterbachii. Fajna odmiana. Ma mesiaste listki, takie jak fiołki afrykańskie, tylko posturę inną. W miarę nowy nabytek.

i jej kwiatki:

3. W kolejnej doniczce mam dwie odmiany. Najbardziej popularną hoję carnosa - moja wersja kwitnąca na biało (tzn. Ta mi jeszcze nie kwitła, to znaczy ta gałązka, bo tą hoję mam od stu lat i mi kwitła, a potem dałam sadzonkę teściom, rozrosła się u nich, potem wróciła do mnie - poszła do pracy, a to, co rośnie mi tu, to jedna gałązka, którą sobie odcięłam i ukorzeniłam.). I jest tu jeszcze hoja australis (ta z lewej,z bardziej okrągłymi listkami.

a tu kwiatki carnosa:

i australis:

4. Nowiutki nabytek, chyba się polubimy. Hojka imperialis. Błyszczące niezbyt duże listki. Trochę jak fikus.

i jej kwiatki (wow!) - duże

5. Eliptica. Zrobiłam jej kuku, bo myślałam, że miała uschniętego wąsa i obcięłam. A on był żywy. I teraz ona strzeliła focha i nie rośnie. To znaczy żyje, ale nie raczy nic nowego wypuścić.

i kwiatuszki eliptiki:

6. W tej doniczce mam dwa gatunki hoi. Po prawej na dole to hoja Macgillivrayii Mount Tozer.

Ta wyżej, ze splashem to hoja epc 997. Obie lubię.

i ich kwiatki kolejno:

7. A tu jest hoja, której nie lubię. Wkurza mnie, bo ma liście wielkości dłoni, sztywne, ciężkie, wywraca mi się. I chyba jej te liście pojaśniały, więc zabrałam z parapetu do półcienia. Dostałem ją w gratisie od kogoś, no to rośnie. Koleżanka zwie się hoja surigaoensis.

jak raczy kiedyś zakwitnąć, to ma takie kwiaty:

8. Tu doniczka moich maluszków. Mam tu: hoję krohniana (chyba splash, ale już nie pamiętam) - ta z spiczastymi listkami, hoję mathilda - okrągłe listki i była jeszcze curtisii, ale nie wiem, czy nie padła (listki w kształcie takich jakby kropli). Wszystkie są drobne, listki nie większe niż dwuzłotówki.

kwiatuszki krohniana:

kwiatuszki mathilde:

i kwiatki curtisii (o ilenona w ogóle tam jeszcze jest)

9. Hojka parviflora splash. Na razie maleństwo. 

kwiatki:

10. I znowu 2w1 - hoja parasitica: black margin i lhao

i kwiatki parasitica

11. I moja faworytka. Kocham, uwielbiam i przenosiłam z ziemi do hydro bez żadnego problemu. Hoja calystophylla

12. Kolejne maleństwo: hoja rotundiflora square

i może tak kwitnąć:

13. Hoja multflora. Kwitnie na okrągło. Jeszcze jej kwiatki nie przekwikną, a już wypuszcza nową szypułkę. To najbardziej kwitnąca i niezniszczalna z hoi. Natomiast listki ma cienkie.

14. I znowu dwie hoje w jednej doniczce: hoja rosita i hoja obscura. W słońcu obie lubią się wybarwiać na czerwono. Nie mam słońca, więc będą zielone.

a kwitną tak: rosita:

I obscura:

15. To ta nowa, najnowsza. Duże sztywne liście. Hoja potsii chiang mai 

a kwitnąć może tak:

16. Macrophylla albomarginata. Choruję jeszcze na macrophylla pot of gold. Świetnie by się razem prezentowały. No ale na razie mam tę.

a kwitnąć może tak

16 i ostatnia z kolekcji hoja latifolia. Właściwie to dwa osobne liście. Większy ma ponad 20 cm długości. Nie chcą wypuszczać nic  nowego. Poczekam.

i jej kwiatki

i tyle mam hoi.

Zrobię jeszcze wpis o innych moich roślinkach. Mam filodendrony, monstery (w tym pociętą na plasterki variegatę), skrzydłokwiaty i inne cuda. Ale to materiał na inny wpis.

4 kwietnia 2024 , Komentarze (9)

Mam tak ze sportem, a teraz znowu z malowaniem. Nie mogę, jak normalny człowiek leżeć na kanapie i chlać piwsko, cierpieć na bezsenność i łykać tabletki. Nie. Muszę kłaść się spać o 2:30, podczas gdy budzik nastawiony jest na 7:00. Oczywiście, że spałabym jak kamień, ale szkoda mi czasu na sen. Wczoraj zabrałam się za nepalskie dzieciaki, bo od dawna chciałam je namalować. Mam jeszcze dużo w kolejce. Dzisiaj przed pracą miałam czas, po bieganiu (no, "bieganiu" - ostatnio to są marszobiegi, bo nie mam już tyle siły - starość i niewyspanie), ale wzięłam się za przesadzanie roślin. Pocięłam na sadzonki moją monsterę minimę, a raczej maksimę, bo kolejny raz wybiła pod sufit, mam z niej 5 sadzonek, które zamierzam ukorzenić w keramzycie, bo chcę ją w hydroponice. Macierzysta roślinka, prawie 1,5 metrowa poszła do salonu, ale zmieniłam jej ziemię.

Hoję potsii chiang mai - niedawny nabytek, wsadziłam do gruzu, ale namordowałam się z nią okrutnie, bo wrosła w keramzyt, ale tak, że korzenie z keramzytem tworzyły jeden zbity głaz. W dodatku musiałam jej zainstalować podpórkę i miernik wilgoci. Cały dom w syfie. No i przez to mam przestój w malowaniu. 

Mam w planie ogarnąć malowanie chmur i wiosennych kwiatów (magnolie?). Ale to już w weekend.

A to te moje nepalskie dzieci. Gryzie mnie ta perspektywa, ale tak było w oryginale.

1 kwietnia 2024 , Komentarze (6)

Dzisiaj pierwszy raz od bardzo dawna nie biegałam ani nie ćwiczyłam. Miałam w planie trening obwodowy, ale mi się poprzestawiało w mózgu od tej zmiany czasu i jakoś nie zrobiłam nic.

Jedzenia świątecznego też nie jadłam. Bo nie miałam. I dobrze. Jutro sobie coś dobrego ugotuję.

A to mój bociuś akwarelowy z własnego zdjęcia:

30 marca 2024 , Komentarze (16)

Niby jest, ale ciężko z dostępem do niego. No nic, muszę się dostawać inaczej niż dotychczas. 

Wieści z frontu - koleżanki były na policji i podobno "na luzie". Nasza córcia jeszcze nie była, bo się nie dodzwonili. Pewnie pisemnie nas wezwą. 

Ale jest gorsza sprawa. Młodszy kolega ze szkoły prześladuje moją córkę. Wypisuje na nią farbą obraźliwe napisy na chodnikach i murach. Ona wie, że to on, ale za rękę go nie złapała. Jest jej przykro, ale nie chce, żeby to gdzieś zgłaszać, bo mówi, że nie ma 100% pewności, że to on. Ja bym jednak zgłosiła, niech zrobią śledztwo i ktokolwiek to wypisuje, niech płaci za usuwanie tego i przeprosi córkę. Może się dwa razy zastanowi, czy warto tak robić.

Ostatnio wszyscy zachwyceni filmem "Biedne istoty". Wyciągnęłam moją córkę (starszą!) do spółki z jej przyjaciółką, bo ona nie chciała na to iść po przeczytaniu opisu. Ale poszła z nami. No i ten... wyszłyśmy wszystkie trzy zniesmaczone. Nie, nie podobało mi się. Zrozumiałam przekaz, żeby nie było, ale film był obrzydliwy. Nie poszłabym drugi raz, gdybym mogła cofnąć czas.

A to mój najnowszy obraz. Akryl 70×50, więc spory.

  Aha, sprzedałam kurczaki. To pierwszy sprzedany mój obraz. Nawet nie sądziłam, że tak dobrze można sprzedać coś formatu A4. 

Nie chwaliłam się nim jeszcze? To ten:

26 marca 2024 , Komentarze (23)

Sprawa wygląda tak: na spotkaniu z dyrektorem był mąż, bo ja nie mogłam w tym czasie. Dyrektor przeprosił za swoje zachowanie (do dziewczynki - tej od schizofrenii) osobiście zadzwonił i ją przeprosił. Ale sprawa z Ukraińcami to wierzchołek góry lodowej. Moja córka i jej przyjaciółka, oraz dwie inne dziewczynki kolegują się z chłopcami z innej szkoły i teraz clue programu: rodzice tych chłopców (lub jednego z nich, już nie wiem) to przestępcy. Tam wchodzą w grę narkotyki, prostytucja itp. Jeśli chodzi o tych chłopców, to największym ich przestępstwem jest grafitti, ale w gruncie rzeczy oni szukają miejsc, gdzie można robić legalnie. Narkotykami się brzydzą. A jeśli chodzi o stosunki koleżeńskie z dziewczynkami, to zachowują się OK. Jakiś gówniarz ze szkoły mojej córki wypisywał na mieście obrażające ją napisy. Pokazywała mi to. Ona to olała, ale jeden z tych kolegów stanął w jej obronie i powiedział remu gówniarzowi, żeby się ogarnął. Odprowadzają dziewczynki na autobus, żeby bezpiecznie dotarły do domu. Nie zachowują się źle. Ale są pod obserwacją ze względu na rodziców. Ponieważ sprawa tamtego incydentu była zgłoszona na policję, mamy się z córką zjawić na przesłuchanie. To, co ona opowiada, po prostu mnie szokuje. Nie ma nic wspólnego z żadnymi przestępstwami, ale wie bardzo dużo. O różnych praktykach np. dotyczących kibiców, o tym kto w szkole ćpa, no mnóstwo rzeczy wie. Nie mogę zakazać jej znajomości z tymi chłopcami. Zresztą nawet chyba nie chcę. Mimo wszystko dobrze jest mieć taką "ochronę", ale wytłumaczyliśmy jej, żeby nie ufała kolegom na 100% i nie spoufalała się z nimi za bardzo. Chyba do niej dotarło. Stresuje się przed wizytą na policji. Mąż wymusił na dyrektorze żeby zorganizować w szkole jeszcze jedno spotkanie z rodzicami, dziećmi i pedagogiem, żeby wytłumaczyli dziewczynkom, że mają wsparcie i nikt je o nic nie oskarża. Myślę, że to dobry pomysł.

Więc dzieje się dużo.

A z bardziej radosnych spraw -wygrałam konkurs na okładkę KwARTalnika artystycznego pracą "harmonia hałasu". Jestem zaskoczona (nie bardzo podobała mi się ta praca!i zszokowana. To pierwsza w życiu abstrakcja, jaką zmalowałam. 

23 marca 2024 , Komentarze (7)

Taka sytuacja:

Moja córka ma kolegów z osiedla (nie z jej szkoły). Jeden z tych kolegów szedł sobie w środę i napadła go grupka starszych chłopców (ukraińców, co nie jest bez znaczenia), ze szkoły mojej córki. Zaczęli go wyzywać. W czwartek moja córka, jej przyjaciółka, ci koledzy z osiedla i jeszcze kilka dzieci spotkali się i natknęli na tę grupkę starszych chłopców. Ten wyzywany chłopiec podszedł do nich i chciał wyjaśnić sytuację. Prosił, żeby temci go przeprosili. Wszystko to nagrywała jedna z dziewczyn. Moja córka z przyjaciółką stały dalej i przyglądały się temu. Tamci starsi zaczęli prowokować tego chłopca i chcieli konfrontacji. W pewnej chwili jeden z nich ściągnął kurtkę i zegarek ewidentnie szykując się do walki. Młodszy wyciągnął gaz (nie użył go), a tamci polecieli do szkoły do dyrekcji, żeby dyrektor zadzwonił na policję, że im chłopak grozi gazem i prawdopodobnie (tak wynika z dalszych poczynań) pojechali śpiewką, że to ze względu na to, że są z Ukrainy.

Nie wiem, co oni nagadali dyrekcji. Dzieci się rozeszły, a na następny dzień w szole rozpętało się piekło. Dyrektor wzywał pojedynczo dzieci, które były świadkami tego wydarzenia. W obecności dyrektorki i pedagożki przesłuchiwali kolejne dzieci, w tym moją córkę. Nie byłoby w tym nic dziwnego, ale dyrektor wydzierał się na dzieci, zastraszał je, przyjaciółce córki powiedział, że ma schizofrenię, no zapytała, czemu ją wezwał (naprawdę nie miała pojęcia o co chodzi). Moja córka opowiadała przebieg zdarzenia, w pewnym momencie pomyliło jej się kto tam był (dyrektor to zapisywał) i powiedziała, że przeprasza, ale jest zestresowana. A dyrektor wyjechał na nią z mordą, że "co? stresujesz się? to dopiero początek! Jeszcze sobie nie wyobrażasz, co cię czeka!". Dziewczynki kolejno wychodziły z gabinetu rozpłakane. Na co usłyszały od nauczycielki, że muszą być winne, skoro płaczą. 

No - a w poniedziałek zostali wezwani rodzice do szkoły. Teraz już nie wiem, czy za to, ci spotkało moje dziecko dyrektor nie powinien odpowiedzieć. Z tego co wiem, rodzice jej przyjaciółki (tej od schizofrenii) też są mega wkurwieni i będą się domagać, żeby dyrektor przeprosił ich córkę. Moja się dosłownie trzęsła do końca dnia. Czy to jest normalne traktowanie dzieci?! Żeby chociaż miała cokolwiek z tym wspólnego! Ale nie. Z Ukrainką z klasy długo się przyjaźniła. Masza nocowała u nas wielokrotnie. A, jeszcze jedno. Dyrektor wezwał tę Maszę (jej nie było podczas tego zdarzenia, ale zna tych starszych chłopaków) i próbował manipulować nią, żeby powiedziała kolegom z klasy coś tam. Ona powiedziała mojej córce w tajemnicy, że kazał jej kłamać przed kolegami. I jeszcze jedno, zabrał jednej dziewczynce telefon i kazał przesłać ten filmik, pod groźbą, że będzie jej przeglądał telefon. Czy on ma takie prawo?! No chyba nie. 

No i takie mam atrakcje... 

A z nowych prac powstały te dwie:

19 marca 2024 , Komentarze (5)

Mniej maluję, mniej biegam. Nadrobię w wakacje. A póki co takue prace:

a teraz w planie tematyka wiosenno-wielkanocna.

10 marca 2024 , Komentarze (3)

Kilka nowych prac.

Pierwsza to była fajna akwarela, ale na samym końcu malowania na niebieściutkie niebo kapnęły mi dwie krople ciemnej farby. Usunęłam je wilgotnym pędzelkiem, ale wytarła się farba tła. No to napuściłam na nowo - i wylazła łata. Próbując więc zrobić z tego chmurę papier zaczął schodzić (to nie był dobrej jakości papier :( ). Więc wycięłam połowę pracy. W zasadzie tak wygląda fajnie i ciekawie. Zastanawiam się nad celowym wycinaniem. No dobra. Oto efekt.

Dwie następne to goździki. Na Dzień Kobiet.

Pastele:

i akwarele

A ostatnia praca z zakresu "tradycje wielkanocne" to pucheroki malowane akwarelami na... 

No właśnie. Nowy blok do akwareli. Oklejony, szkic zrobiony. Pomoczyłam i całość mi zaczęła falować. Sprawdzam - nie no, okej, 300 g, bawełna... no to namalowałam. I po odklejeniu okazało się, że to taka karteczka zabezpieczająca blok. 🤦‍♀️

A pucheroki to sobie wygooglujcie. Ciekawe.

Poza tym, jako że zaczęły się zajęcia, więc jest mniej czasu, a poza tym od jakiegoś czasu czułam, że tego potrzebuję, zmodyfikowałam swoje treningi. Teraz biegać będę 3-4 razy w tygodniu. We wtorki, czwartki i niedziele, jak mi się będzie chciało, to też w soboty, ale bez presji. Za to wprowadzam treningi ogólnorozwojowe - w poniedziałki, środy i soboty. Piątki są wolne. Oczywiście codziennie prócz weekendów chodze do pracy i z powrotem na nogach (ok.7,5 km)  Możliwe, ze czasem zamienię to na rower, ale niechętnie. Nie mam dobrej trasy , ścieżek rowerowych, a po ulicach jeździć nie będę.

Już po dwóch treningach czuję większą siłę i ruchomość ciała. No, zakwasy być musiały, ale to mi nie przeszkadza.

4 marca 2024 , Komentarze (3)

1. 

2.

3.

Ta ostatnia malowana w pracy. Jak mi stygnie próbka, to mam czas i postanowiłam go wykorzystać. Więc jedno pudełeczko z akwarelami poszło do pracy. I pędzle.

A poza tym zapisałam się na Garmin Ultra Race około 13 km na początku maja. Niby sporo czasu, ale kondycja po zimie słaba. Oczywiście przebędę ten dystans bez problemu, ale trzeba się zmieścić w limicie, a to w końcu góry. 

1 marca 2024 , Komentarze (14)

Powyżej "oprawiona" moja akwarela - apką (niestety płatną w wersjo pro, ale fajne ramki można sobie dopasować i tło). Malowana na podstawie zdjęcia Wojtka Kaczówki (za zgodą autora). Poniżej surowa, bez ramki. Format duży - (35×54) cm². Wbrew pozorom dużo łatwiej, szybciej i przyjemniej mi się to malowało niż Monę.

I jeszcze inna ramka i otoczenie.