Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Kiedy uwolnię się od myślenia., że muszę robic to czy tamto, że posiadam takie czy inne przeznaczenie i zacznę po prostu być, żyjąc wyłącznie chwilą, znajdę większe szczęście i większą wolność niż ta, którą znałam do tej pory i pozwolę sobie zanużyć sie w życiu i doznać go tak, jak ono powinno być doznane. Taki jest mój cel-BYĆ!

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 9470
Komentarzy: 166
Założony: 18 marca 2012
Ostatni wpis: 5 lutego 2016

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
calcjum

kobieta, 71 lat, Lisów

158 cm, 73.00 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

5 lutego 2016 , Komentarze (4)

Pewnie z większości uczestniczek wpisy hmm nie tylko moje ale w pewnej granicy wieku są , że tak powiem opowieści cioci-kloci Jeśli my mamy te -dziesiąt lat to czemu  mamy takie problemy ..a mamy ..czyli co?! nie byłyśmy "grzeczne" A TERAZ PRBóJEMY coś przekazywać? heheh Wiem , że w każdym momencie można coś kliknąć , jednak nie wierzę w korzystanie z doświadczeń starszych.Moje synowe po moich wskazówkach..Pozwoli Mama ,ze my same doświadczymy co i jak.  I podjęłam decyzję martwię sie o swoje zdrowie,bo nie podejrzewam ,że ktoś sie mną zajmie, gdybym potrzebowała pomocy i nawet nie chcę .  Od dzieciństwa jestem samodzielna i kierowałam sie swoimi myślami. Kochaaam niezależność  .Jeśli przyszłość ma być inna to"pójdę szukać swoje niebo" Jeśli ktoś wie o co mi chodzi zrozumie.

dzisiaj napiszę wam zwrotki co mówił do mnie mnie syn a ja to ubrałam w słowa

Kocham Cię Tato kochany

Życie bez Ciebie się toczy

chciałbym Tatusiu kochany

 codziennie patrzeć w twe oczy

By miłość w twych oczach zobaczyć

Że kochasz mnie tak ogromnie

Cokolwiek by sie stało

Przybędziesz zawsze do mnie

Tat0:

Kochany mój syneczku

tak bardzo tęsknię za tobą

Cokolwiek się będzie działo

Zawsze pozostań sobą

Tata Ci zawsze pomoże

Byś mógł odnaleźć siebie

Dopomóż synkowi Boże

By poczuł sie jak w niebie

Niewiele mu pomóc mogę

Bo  jestem malutkim człowiekiem

Co nic nie znaczę wobec nieba

Zrozumiesz mój sygnał  na trwogę

Miej go Boże w opiece

By znalzł swoją drogę

Ja ze swojej strony

zawsze wnukowi pomogę

20 stycznia 2016 , Komentarze (3)

Babcia, Dziadek już w rozterce,

Którym z wnucząt, dać swe serce.

Mamy jedno, wnucząt tyle

delikatnych jak motyle


Każde z nich ,bez wytchnienia

Myśli o marzeń spełnieniach.

Czy to Babcia , czy to Dziadek

Wierzą , ze to nie przypadek


Że to Oni, je spełniają

To co mają , to rozdają

Bo kochają swe wnuczęta

Tak codziennie , nie od święta


Babciu, Dziadku miłość wasza

Każdy mrok wnukom rozprasza

Bo niesiecie w sobie spokój

Co wypełnia cały pokój


Przy Was ,smutki są tak małe

Miłość zdolna skruszyć skałę

A najbardziej się rozczulam

Kiedy wnuki me przytulam


Wtedy słyszę ich serduszka

co mi szepczą wprost do uszka

Słyszeć to ,co za gratka!

Kocham Babcię ,,no i Dziadka!!

Wszystkim Witalijkom co są Babciami..Trzymajmy się!







15 stycznia 2016 , Komentarze (1)

Kochane Witalijki

Dzisiaj przeglądałam stertę fotek,z moich „młodych” czasów, czasów moich rodziców,nawet czasów moich już bardzo dorosłych synów....

Doznałam jakiego olśnienia...zamartwiam się tyloma rzeczami całkiem niepotrzebnie .Wszystko ma swój czas. Jak ja mogę porównywać te wszystkie „czasy” Przecież to matrix. Czasy moich rodziców to coś innego niż moje,a czasy synów to zupełnie inna bajka, już nie wspomnę o wnukach.

Jedno jest pewne!- tylko serdeczny ludzki kontakt potrafi ukoić samotność i niepokój czasów w których żyjemy,Nie dajemy rady,dochodzi do tragedii, nie mamy komu powiedzieć o swoich problemach..Ludzie potrzebują się nawzajem, ciepła nie technologii.

Przypominam sobie czasy,kiedy kanapka ze smalcem i ogórkiem kiszonym zapewniała nam wspaniały wieczór z rozmowami, tańcami,i „spowiedziami do przyjaciela” .Nikt potrzebujący nie pozostał bez pomocy. Kiedy to było?....

HMMM....sto lat temu, tak to odczuwam. Kiedyś aby się spotkać wystarczyło słowo: o której? Dzieci albo kładło się spać albo przybywali z rodzicami i tu np. ja usypiałam je bajkami swojej twórczości by rodzice mogli oddać się swoim zwierzeniom, niepokojom..by to omówić coś poradzić, załatwić..dziś ..synowie dzwonią do mnie by zdać relacje co i jak , resztą nie będą martwić Mamusi,,bo co ona tak daleko może pomóc .Smutno mi z tego powodu, bo może mogłabym im pomóc..ale mówią to nie te czasy. Kuźwa, bo się wnerwiłam a jakie czasy! Wartości przez wieki są takie same. Wystarczy tylko się nad tym zastanowić. Czytałam gdzieś 2 lata temu/szkoda że tak późno? „Toksyczni ludzie”...wtedy dowiedziałam się o energetycznych wampirach..takich co krew wypiją i dziurki nie zrobią. Miałam przez tyle lat „niby przyjaciółki” ciągle było coś nie tak..ja się starałam..a tu ciągle coś..Po przeczytaniu tej książki dowiedziałam się co jest nie tak. Odkąd zerwałam z nimi , poczułam wielką ulgę .Dziś po tak długiej „niby” przyjaźni nawet mi ich nie brakuje a nawet o nich nie myślę. Dopiero po tej książce to zrozumiałam..lepiej późno nic wcale. Ale czasu straconego dla nich szkoda. Buziaki

9 stycznia 2016 , Komentarze (3)

Najważniejsze słowo w świecie

Pewnie miłość mi powiecie

Ja was z błędu wyprowadzę

„Dojrzeć „wagę „ na swej wadze


Moja waga wciąż się boi

Ciągle w jednym miejscu stoi

Wiedząc o tym jak się czuję

Wciąż mi „error” pokazuje


Pewnie ją naprawa czeka

czując to, to już z daleka

Pokazuje więc od rana

„Ma bateria wyczerpana”


Pomyślałam więc ze złością

Stój se w kącie ,lśnij czystością

Dosyć stresów przez cię miałam

Choć tak bardzo się starałam


Teraz w ukochanego oczy patrzę

Jego się miłością raczę

Według niego, jak puch ważę

A jak długo? Się okaże!


Aaaaa tak w ogóle trzeba mieć odwagę

By faceta mieć za „wagę”, bo oni mają różne punkty odniesienia i niesienie, czasami nawet 50gram stanowi problem nie do uniesienia..hii Pozdrawiam

7 stycznia 2016 , Komentarze (3)

Wracam do Was , moje drogie Witalijki..tęsknota wzięła "górę", pomimo braku czasu,zaglądam do Waszych pamiętników, jednak na wpisy ciągle brakuje. Obiecałam sobie w 2016 dam radę chociaż co jakiś czas podzielić się wiadomościami. Obecnie "zainstalowałam " się we Wrocławiu. Pracuję u starszej pani 87 letniej,zajmuje się całym mieszkaniem /150m kw./ zakupami, gotowaniem ..no po prostu wszystkim. Wiele czasu dla mnie nie pozostaje.Wprawdzie 3 razy w tygodniu mam 4 godz "wychodnego" to wtedy pędzę rowerkiem/teraz śnieg to pieszo/ do parku wodnego i oddaje się wszelakim zabiegom zdrowotno-rekreacyjnym.I to są najfajniejsze moje chwile. Babcia jest dość sprawną osobą ,jednak wymaga całodobowej opiekunki/jej syn i córka /mieszkają dość daleko od niej, choć w tym samym mieście.Podoba mi się to , że sama prowadzę ten dom i nikt mi nie zrzędzi...hee. Wręcz przeciwnie Dzieci Babci dbają o nią i od razu o mnie. Pracuję miesiąc , potem zmieniam się z drugą opiekunką i tak już trwa cały rok. W wolnym miesiącu albo jadę do siebie do domu , lub do synów i wnuków nad morze. Najbardziej nie lubię tych podróży,walizek ,pkp etc. Ale póki zdrowie takie-siakie,będę to robić. Trochę z powodów,że mnie "nosi" ale nie ukrywam, że też z powodów finansowych. Tak troszkę napisałam Wam co u mnie. Następne wpisy będą weselsze....Wagowo miałam różne huśtawki , ważyłam nawet chwilę 67kg ale znów ważę 73 jest super! Pozdrawiam serdecznie.

23 sierpnia 2014 , Komentarze (5)

Witam Was moje Witalijki..dopiero co wróciłam z Bize.../czort jak to sie pisze?ale Francja. Byłam tam z 5-dniową wizytą u hmmm ..państwa , gdzie mam się opiekować 80-letnią panią. Warunki super , blisko morza, fajny domek, Pani starsza a i owszem, ale po powrocie do domu , zwatpiłam... Ludzie płacą niezłe kwoty, aby mieć opiekę nad swoim bliskim z głowy..wszyscy zapracowani, hmmm ale wyjeżdżają na 2-3 tygodnie do Australii, mają czas..tylko ta mama lub tata stoja na przeszkodzie..a może trzeba jak w starożytnej Grecji tak zepchnąc ze skały starych i niepotrzebnych....Ale ok, to nie moja sprawa tak do końca, ja tak nie zrobiłam, ale cóż, ludzie są tak "barwni"a do mnie nie należy ocena.Korzystam przy okazji z mozliwości zwiedzenia tylu fajnych miejsc w Europie. Jako , ze jestem mało asertywna biorę zlecenia do  wszystkich "moich pań po 80-tce" wszak docieram sie powoli do tej grupy/ czas tak leci/. Dziewczynki korzystajcie z wszelkich rozrywek jak możecie, ja dzis juz z wielu nie mogę / zdrowie/, ale i tak ciesze sie ,że mam co wspominać.. Jestem babcią., zrozumiałam , czym jest starość, a przecież człowiek boi sie jej najbardziej.Została ona źle wymyslona. Starość jest bez wątpienia, karą za narodziny. Cieszymy sie młodością..a tu bęc, tak szybko sie od niej oddalamy.Akurat z tym faktem trudno mi sie pogodzić..raptem moje ciało odmawia mi posłuszeństwa , cos tam boli, coś mi odmawia posłuszeństwa, czasami mam dość.Jednak nic z tym juz nie zrobię, ble, ble , że zdrowe zywienie, ćwiczenia itp, cos poprawia..a i owszem  ale i tak zmierzamy tam gdzie zmierzamy/?/ Przynajmniej moge sobie powspominać , że młodość wziełam "pełną parą" i wiem , ze byłam kiedys fajna młoda laska!!!!hehehe Wnuczeta oglądając moje zdjęcia z młoedości zawsze pytaja :-to ty babciu?? ale jaja . Niestety kazdego to czeka co by tylko nie zrobil- jedyna sprawiedliwość na tym świecie. Kocham Was Laseczki do usłyszenia!

6 lipca 2014 , Komentarze (3)

gdzie kolwiek jestes, bądż zawsze soba

bo najfajniejszą w życiu osobą

To jestes Ty w każdym calu

Kto w to zwątpi to jego sprawa

Dla mnie zaczyna  sie super zabawa

6 lipca 2014 , Skomentuj

Moje kochane wierne czytelniczki.Nie pisałam dzienniczka, bo mogłabym byc nieżetelna w swoich odczuciach.Najpierw pochwalę  się gdzie mnie oczy poniosły:WLKBryt, Niemcy,Francja...to i tak dużo zważywszy, że pracowałam I nawet wiem ze praca uszlachetnia icd.nastąpi

10 czerwca 2014 , Komentarze (7)

Bardzo sie cieszę, że mogę do Was wrócić moje Witalijki. Wszystkie Was serdecznie pozdrawiam. Jak ochłonę z dalekich podróży to napewno coś napiszę.Wasza Baśka

7 grudnia 2012 , Komentarze (5)

Tłumaczenie i rozmawianie to nie to samo. Rozmawiać z dziećmi trzeba, nawet z zupełnie malutkimi. Już do niemowlęcia dobrze jest mówić, śpiewać – żeby uczyło się kontaktu z drugim człowiekiem i oswajało z mową. Ogromnie ważne jest, by rozmawiać z dziećmi o życiu, o otaczającym świecie. W przypadku dwu-, trzylatków będzie to ciągłe odpowiadanie na pytania w rodzaju: dlaczego pada śnieg, dlaczego świeci słońce, dlaczego ludzie nie potrafią latać… Takich rozmów nigdy nie jest za wiele. Chodzi o to, by pobudzać ciekawość dziecka, pozwolić mu poznawać świat, nie tylko świat materialny, ale także świat wartości i przekonań. Te rozmowy są dobre i pożyteczne.<?xml:namespace prefix = o ns = "urn:schemas-microsoft-com:office:office" />

A co złego jest w tłumaczeniu? 

Co innego objaśniać dziecku świat, a co innego tłumaczyć się przed nim ze swoich poleceń, zakazów czy nakazów. Dzisiejsi rodzice próbują wszystko małemu dziecku wytłumaczyć, nie licząc się z jego możliwościami percepcyjnymi. Zasypują je argumentami, których ono nie pojmuje, i dlatego wpada w złość. Jego “nie” jest wyrazem sprzeciwu wobec tego niezrozumiałego potoku słów.

Co więc ma zrobić mama, jeśli chce zabrać z piaskownicy dziecko, które wcale nie ma na to ochoty?

Można to rozegrać inaczej. Wcześniej uprzedzić dziecko, że niedługo trzeba będzie iść, i w odpowiedniej chwili oznajmić: – No to składamy zabawki i idziemy. Dziecko z początku będzie protestowało, ale potem się podporządkuje i uspokoi.

Dzieci muszą mieć jasno określone granice: to wolno, a tego nie, teraz robimy to, a potem tamto itd. W prostych sprawach porządkowych nie powinno się z nimi dyskutować, wystarczy polecenie. Moja znajoma od dwudziestu lat prowadzi prywatne przedszkole i widzi niekorzystną zmianę. Dzisiejsze dzieci mają nawyk kwestionowania nawet najprostszych poleceń, choćby tego, że mają umyć ręce przed obiadem czy włożyć kurtkę przed wyjściem na spacer. Jej zdaniem trzeba umieć odróżnić “dlaczego?” wynikające z ciekawości świata od takiego “dlaczego?”, które prowokuje niekończące się pasmo wyjaśnień, przez co zwyczajne czynności ogromnie się komplikują i nie ma już czasu na nic innego.

W wielu sprawach rodzice muszą po prostu decydować za dziecko. Nie trzeba się tego bać. Inaczej dochodzi do takich absurdów, jak z pewnym trzylatkiem, którego rodzice pytali mnie, jak mają go przekonać do mycia zębów. W takich sprawach nie chodzi o kolejne dobre argumenty, raczej już potrzebna jest odrobina pomysłowości.

Z czym jeszcze rodzice mają kłopot?

Wiele niepotrzebnych spięć bierze się stąd, że dorośli nie zdają sobie sprawy z psychicznej odrębności dwu-, trzylatka. Nie wiedzą na przykład, że ma on inną percepcję czasu. Rodzice pewnego dwuipółlatka zapowiedzieli mu, że za parę miesięcy całą rodzinę czeka wspaniała podróż do egzotycznego kraju. Potem dziecko ciągle się dopytywało, kiedy to będzie, codziennie, co godzinę, nie mogli już tego wytrzymać. Małe dziecko żyje chwilą, tu i teraz. Dorośli często niepotrzebnie wyrywają je z teraźniejszości.

Być może zarówno tłumaczenie dziecku, jak i wtajemniczanie go w odległe plany bierze się z przekonania, że należy mu się partnerskie traktowanie?

Ależ to absurd uważać, że dziecko dwu-, trzy-, pięcioletnie jest partnerem. Do czego? Do życia tak, ale nie do współdecydowania. Oczywiście należy mu się szacunek, trzeba go wysłuchać, trzeba pamiętać, że nie jest naszą własnością; nie wolno go łamać ani stosować wobec niego przemocy. Jestem jednak za tym, by w wychowaniu dziecka kierować się przede wszystkim zdrowym rozsądkiem. Takie niby-partnerskie rozmawianie świadczy też o przecenianiu roli racjonalności, rozumu w wychowaniu. Zresztą paradoksalnie jest często podszyte przymusem (“Już my go przekonamy, żeby zrobił to, o co nam chodzi”).

Jeśli chodzi o ramy dopuszczalnego zachowania, dziecko bardzo potrzebuje jasności. Nie musi natomiast rozumieć wszystkich powodów naszych poleceń, nakazów i zakazów. Ba, czuje się pewniej, jeśli w tej dziedzinie wszystko toczy się naturalnym trybem – tak po prostu jest i już.

Czy to dotyczy także dzieci w wieku szkolnym?

Nawet w przypadku siedmio-, ośmiolatka jest cały szereg spraw, w których rodzice sami podejmują decyzje i nie muszą ich uzasadniać. W wielu domach punktem zapalnym jest odrabianie lekcji. Kiedy dziecko idzie do szkoły, to właśnie na rodzicach spoczywa obowiązek wdrożenia go do tej czynności. Trzeba wyznaczyć stałą, niezbyt późną porę odrabiania lekcji, porozmawiać o tym z dzieckiem na początku roku, a potem trzymać się tego, żeby wytworzył się pewien codzienny rytuał. Ale nie ma potrzeby, by cokolwiek tu uzasadniać. Za przesadną argumentacją kryje się często niepewność samych rodziców.

Co innego ze starszymi dziećmi. W rozmowie z dziesięciolatkiem argumenty są potrzebne. Ale podkreślam, że chodzi o rozmowy, a nie prawienie kazań. Dzieci mają nam tyle ciekawych rzeczy do powiedzenia! Nie sposób przecenić wagi słuchania w rozmowach z nastolatkami, które tak często są przez nas pouczane, strofowane. Dziecko mówi na przykład: “Wiecie, że w mojej klasie wszyscy już próbowali narkotyków”. Rodzice wpadają najczęściej w panikę i wygłaszają kazanie, zamiast zacząć od pytania: “A co ty o tym sądzisz?”. I dziecko zostaje samo ze swoimi myślami i uczuciami. Nie daliśmy mu szansy, żeby je wyraziło i uporządkowało, a sobie – żeby dowiedzieć się czegoś o własnym dziecku.

Na co jeszcze zwracać uwagę, żebyśmy lepiej się rozumieli z naszymi dziećmi?

Ważny jest klimat domu: czy się rozmawia, czy są wspólne posiłki, czy w domu panuje atmosfera sprzyjająca dialogowi. Jeżeli rodzice omawiają przy stole różne sprawy związane z domem, z pracą, bieżącymi wydarzeniami, jeśli przy tym umieją się nawzajem słuchać i dzielić swoimi przemyśleniami, to dziecko też się tego uczy. A kiedy zawsze włączony jest telewizor, przed którym ojciec zasiada z gazetą, wtedy dziecko też będzie mniej skore do opowiadania o sobie.

Spodobał mi się pomysł, zaczerpnięty z jednego z poradników, by o poleceniach przypominać jednym słowem. To pozwala uniknąć ostrych zwrotów, które czasem cisną się nam na usta, gdy staramy się coś od dziecka wyegzekwować.

Roczne dziecko, które szarpie rodziców za włosy, nie wie, że to boli, robi to z czystej ciekawości. Wielu rodzicom nawet wtedy trudno jest powiedzieć “nie”. Boją się, że w ten sposób wyrządzą mu psychiczną krzywdę. A właśnie to najprostsze słowo, wypowiedziane zdecydowanym tonem, bez złości, jest tu jak najbardziej na miejscu. W innej sytuacji można wydać polecenie w formie rozkazu, ale żartobliwym tonem, np. “Marsz umyć ręce”. Taki niby wojskowy styl sprawdza się jednak tylko wtedy, gdy poza tym dużo się z dzieckiem rozmawia.

Kiedy przedszkolak skarży się: “Jaś mnie pobił, nienawidzę go!”, nie zamykajmy mu ust mówiąc: “No to nie baw się z Jasiem”. To bardzo ważne, by dziecko mogło nam opowiedzieć, co i jak przeżywa, i by samo szukało rozwiązań. My tymczasem zbyt szybko zmierzamy do konkluzji, próbujemy uporządkować jego świat, nie dając mu szansy, by spróbowało zrobić to samo.

Ale jak rozmawiać o uczuciach z małymi dziećmi, które jeszcze po prostu słabo mówią?

Dobrze, by rodzice niemowlęcia nauczyli się odczytywać mowę jego ciała i rozumieć jego płacz. Ten płacz z początku nas przeraża, ale po jakimś czasie rozróżniamy już jego rodzaje, wiemy, kiedy maluch płacze z głodu, kiedy ze zmęczenia, a kiedy po prostu domaga się naszej obecności. To pierwszy dialog z dzieckiem. Dwulatek nawiązuje go po swojemu – śmieje się, wdrapuje na kolana albo płacze, tupie, rzuca się na ziemię.

Kiedy dziecko już swobodnie mówi, warto je zachęcać, żeby nawet w złości starało się wyartykułować, o co mu chodzi, a nie tylko krzyczało i rzucało przedmiotami. Jeśli na przykład sześciolatek reaguje na nasze polecenie krzykiem protestu, możemy powiedzieć: “Widzę, że jesteś wściekły – powiedz, dlaczego”. W ten sposób pokazujemy dzieciom, że po pierwsze, nad emocjami można zapanować, a po drugie, że komunikowanie ich w akceptowany sposób po prostu ułatwia życie. No i wreszcie sami mówmy im, co czujemy, dzieci bowiem od nas właśnie uczą się poruszania w skomplikowanym świecie emocji i uczuć. Pozdrawiam