Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

chyba lepsze samopoczucie mnie sklonilo do odchudzania

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1073010
Komentarzy: 36991
Założony: 17 kwietnia 2012
Ostatni wpis: 24 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
aska1277

kobieta, 41 lat, Toruń

153 cm, 65.30 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

2 marca 2016 , Komentarze (8)

Jak to jest z tym zaufaniem?! Zaufanie dotyczy partnera, zaufanie pojawia się w pracy, zaufanie do dzieci,zaufanie do pani w sklepie...zaufanie do lekarza... I jak to bywa z tym zaufaniem?! 

Pierwsze pod lupę weźmy zaufanie do partnera...To chyba najdłuższa myśl do rozwinięcia. Co sprawia,że Nasze zaufanie znika? Lub co sprawia,że to zaufanie jest? Ufamy, bo? Ufamy bo partner Nas nie zawiódł, nie oszukał, nie przyłapałyśmy Go na kłamstwie. Ufamy bo nie dał Nam powodu, abyśmy nie ufały, prawda?  Prawda...A co sprawia,że nagle tracimy zaufanie? Wystarczy chwila, aby to zaufanie zawieźć.. Czasami gdy partner chowa się z telefonem, prowadzi dziwne rozmowy...Lub gdy nagle wraca o innych porach do domu niż zwykle...To wzbudza u kobiety lęk...i wtedy zaczyna się przeszukiwanie telefonu, połączenia, smsmy...Sprawdzamy fejsa... wszystko co jest możliwe...i właśnie takie przeszukiwanie, kontrolowanie nazywa się brakiem zaufania, utrata zaufania...Coraz częściej słyszę od koleżanek...dziś znowu pisał z jakąś, a to innym razem,że nagle zaczął dłużej pracować. A co ja na ten temat myślę? Ja ufam swojemu partnerowi...jestem zdania,że co ma być to będzie. Kiedyś byłemu mężowi owszem sprawdzałam telefon...ale obecnemu partnerowi nie zamierzam...raz nie dostarcza mi powodów dla których bym to miała zrobić, a dwa...ufam. 

A jak bywa z zaufaniem do współpracowników? U mnie w pracy jest tak,że kiedyś było super jeden drugiemu pomagał...a teraz jakby mogli to jeden drugiemu by wbił szpilę w plecy...Zaufanie do dzieci? Ufamy dopóki Nas nie zawiodą, dopóki nie wpadną w tarapaty...Zaufanie do lekarzy...Czy mamy zaufanie do lekarzy? Chyba tak skoro do Nich chodzimy...Ufamy,że przepisując leki, Nam nie zaszkodzi, bo przecież szkoli się w tym zakresie itp.

Taka oto refleksja mnie dopadła o zaufaniu...A jak to jest u Was?

1 marca 2016 , Komentarze (8)

Tak i oto nowy dzionek prawie dobiega końca. Jak samopoczucie?! Hmmm kiepskie, dziewczynki dalej chore, Pan M troszkę lepiej ale bez szału…a ja? Ja nie jest dobrze…dopadł mnie kaszel, apetyt też jakby zmalał…Obecnie czekamy dalej na wyniki czy młoda ma ksztusiec…bo jeszcze brakuje jakiegoś odczynnika… To chore ,że musiałam płacić 100 zł za pobranie krwi na to badanie :( a za tydzień mamy iść na prześwietlenie. Oby nic nie wykazało…Bo ja już opadam z sił… Mało tego teraz i młoda nie ma apetytu…skubnie coś ale to na siłę. Żal mi dziecka bo już nie wiem jak Jej pomóc. Dziś powiedzmy,że jakoś nockę przetrwała i przespała,ale też często się budziła. Chodzi markotna,płacząca… serce mi pęka. Najgorsze dla matki jest to gdy dziecku nie może ulżyć w cierpieniu…Jedyne lub aż co mogę zrobić…to przytulić dziecko… 

29 lutego 2016 , Komentarze (10)

Tak jak w tytule....na szybko i krótko... Dzis byliśmy na kontroli i dziewczynki dalej chore...Mojej z zapalenia krtani i zapalenia tchawicy zeszło na oskrzela :( za tydzień jak się podkuruje to na prześwietlenie idziemy. Pan M też dalej chory.... a ja dalej biegam wokół Nich... Duszę się jak diabli ale nie mam jak iść do lekarza... Może samo przejdzie... :( podleczę się tym co mam.

Opadam już z siły dziś spałam tylko dwie godziny...młoda zasnęła przed 4tą, bo tak się dusiła i temperatura doszła do tego...a ja jak tylko zaraz po Niej zasnęłam to musiałam wstawać... bo trzeba było jechać rejestrować dzieci do lekarza...i tak oto zaczynamy nowy tydzień...Dzisiejszy dzień masakryczny jakiś...

Trwam dalej dzielnie, ciekawe tylko jak długo ?! Trzymajcie kciuki...;)

Ps. mało tego net Nam siadł... tzn modem :( chwilowo z telefonu ale tragicznie się pisze dlatego tak krótko...

Pozdrawiam wszystkich i spokojnego wieczoru....

26 lutego 2016 , Komentarze (13)

Brawo Ja .. bo jak inaczej można powiedzieć...Od rana szpital dalej trwa...Pan M dostał znowu gorączki...dziewczynki kaszlą, leżą w łóżku...a ja? A gdzie w tym ja? Otóż ja.zrobiłam moim chorym śniadanie, posprzątałam dom, zamiotłam, umyłam podłogi. Później wzięłam się za obiad...zraziki...następnie, zrobiłam pranie, w miedzy czasie  pojechałam na zakupy. Po zakupach pojechałam na cmentarz, później do domku... Rozwiesiłam pranie...Narobiłam się,co? Nooo a co najbardziej istotne... wszystko robiłam cierpiąc z bólu... bólu zęba... robiłam wszystko jakbym w transie była... Chciałam poczekać do poniedziałku i iść do dentysty...ale zwyczajnie nie dałam rady... Wsiadłam więc w samochód i pojechałam do dentysty ... tam nasiedziałam się prawie 3 godziny zanim się ze mną rozprawili...No i koniec koncem...zatruli mi ząb...a za 2 tygodnie czeka mnie wyrwanie 8-mki...Wiecie co jak wyszłam z gabinetu płakałam jak bóbr, tak mnie bolało... Jadąc do domu, jechałam i ryczałam ... ale na szczęście jakoś dałam radę dojechać,cała i zdrowa. Teraz już ból trochę przechodzi... I liczę na to że uda mi się zjeść kanapkę... bo Od rana nic nie jadłam :( Cały czas biegam wokół moich chorych....BRAWO JA.... silna babka ze mnie?

25 lutego 2016 , Komentarze (10)

Dziś wróciliśmy do domku...fajnie ale co z tego cała trójka chora... Dziewczynki i Pan M... Tylko ja jakoś się trzymam....jeszcze jakoś się trzymam...

Dziewczynki nadrabiają zaległości w szkole, Pan M śpi, wygrzewa gorączkę...a ja w kuchni siedzę z kompem, piszę i rozmyślam. 

Jeżeli chodzi o zachowanie młodej dnia dzisiejszego, jest ok. Nawet przy odrabianiu lekcji bardzo nie marudzi. Nie krzyczy,że ktoś ma za Nią zrobić...to już jakiś krok do przodu. Oby takich dni było coraz więcej. Ale nie chwalny dnia przed zachodem :) 

Tymczasem  spokojnego popołudnia :)

24 lutego 2016 , Komentarze (6)

Nie spodziewałam się takiego odzewu...  tylu porad, rad...przykrych jak i miłych słów...Tak przyznałam się do błędów wychowawczych, które chcę naprawić. Chcę i naprawiam...Dzisiejszy dzień upłynął Nam w miłej i spokojnej atmosferze. No może poza bolącym mnie strasznie zębem...coś mi się wydaje,że czeka mnie dentysta...Przeczytałam wszystkie rady i porady i wiele z nich stosuję lub stosowałam. Mianowicie odnośnie systemu kar i nagród, stosowałam i swego czasu przynosiło to efekty, jednak odeszłam od tej metody. Z czasem przestało działać,a i ja troszkę zaniedbałam systematyczność. Tablica cały czas wisi, kto wie,może i wrócę do tego systemu. Jeśli chodzi o ignorowanie krzyku, płaczu dziecka to... od jakiegoś czasu uczę się tego... Nie jest łatwe odwracać głowę gdy dziecko płacze, krzyczy. Nosi mnie jak diabli,wiadomo nie raz i mnie bardzo poniesie...ale coraz więcej jest takich dni, kiedy zaczynam panować nad tym. Dziś przez chwilę była taka sytuacja,że młoda coś chciała, a ja odp że nie... no i zaczęła krzyczeć, więc wyszłam z pokoju.... A Ona dalej krzyczała,aż w pewnej chwili cisza...i woła "mamusiu przepraszam". Podeszłam przytuliłam i zapytałam czy watro było krzyczeć? Odp mi,że nie bo teraz boli jeszcze bardziej Ją gardło...

To mądra dziewczynka i często Jej to mówię...A jaką frajdę sprawia Jej czesanie mnie... Jak tylko wychodzę z łazienki i widzi turban na głowie, pyta...mamusiu mogę Cię uczesać? Nie powiem, bo i mi sprawia to frajdę. I wiecie co? Chyba czas najwyższy, aby znowu pobawić się w domowe SPA.  Ile to dziewczynki miały radochy....a i ja sama się przyznam,że było miło. Malowały, masowały :) 

Wiecie co ...tak sobie właśnie teraz uświadamiam,że wszystko zaczęło się w chwili rozwodu. Tak sama tego chciałam,i nie żałuję. Wiem,że muszę nauczyć się z tym żyć...Nauczyć się żyć na nowo. to już 6 lat od rozwodu minie...i dopiero teraz widzę,że to już przeszłość,że mam obok siebie wspaniałych ludzi. Mam WSPANIAŁE DZIECKO ... A wiecie jaki list Moje dziecko napisało do Zajączka Wielkanocnego? " Kochany zajączku poproszę o dwie rzeczy 1. o lalkę bobas z akcesoriami. 2 . aby mama się tak mocno nie denerwowała :) 

takim akcentem kończę ten wpis, Dobrej nocki Wszystkim

23 lutego 2016 , Komentarze (12)

Czy jedynym sposobem aby Moje dziecko wróciło do równowagi jest zakończenie kontaktów z Moimi rodzicami, a dziadkami Mojej córki?! Może powinnam ograniczyć Im widzenia do minimum? Może to jest jakiś punkt zaczepienia... na te Moje problemy? Wiele osób mi napisało,żebym nie reagowała na krzyki dziecka...Tak... jak jestem u siebie w domu, to brzydko mówiąc zlewam te krzyki... Dziecko krzyczy w niebo głosy...a ja jestem nieugięta...ale inaczej jest gdy jesteśmy tu u Moich rodziców... głownie jesteśmy tu gdy Pan M jest w trasie,a Moje dziecko jest chore...i muszę drugą do szkoły zaprowadzać...dlatego wtedy żeby jedna się wykurowała to nocujemy u Nich...bo samej w domu Jej nie zostawię,żeby drugą zawieźć do szkoły 15 km....Czuję się zaplątana w sieci...której nie umiem rozplątać...Czuję, jakby nie było wyjścia z tej sytuacji...Może faktycznie zbiorę się w sobie i ograniczę młodej kontakty?

23 lutego 2016 , Komentarze (73)

Żałuję, teraz to wiem...A czego zapytacie żałuję? Tego,że pozwoliłam na rozpieszczenie Mojego dziecka...a i sama Je rozpieściłam do granic możliwości... Jak to możliwe!? Otóż możliwe, teraz to widzę..Po rozwodzie chciałam dziecku zapewnić wszystko, aby nie odczuło braku ojca...i co? No i doczekałam się...Pracowałam wręcz brałam nadgodziny aby związać koniec z końcem bo tatuś do dnia dzisiejszego nie płaci alimentów. I co? No i mam za swoje... Moje dziecko,rządzi wszystkimi jak tylko może...Tak...Dostaje wszystko,żeby tylko załagodzić krzyki...Przyjazdy do Moich rodziców kończą się zawsze tak samo... Gdy jesteśmy tylko na chwilkę to jest ok...ale gdy mamy zostać na noc, tak jak dziś...to masakra... Moje życie zamieniło się od pewnego czasu w koszmar. Tak w koszmar...Jestem od Maja na zwolnieniu poniekąd aby być z dzieckiem...bo tak mówiła Pani psycholog... wspólne przebywanie zwiąże Nasze więzi...mówiła...a tym czasem co? Z każdym dniem jest coraz gorzej... Nie liczy sie z tym co ja mówię...musi byc tak jak Ona chce. A ja już rozkładam ręce. Nie wiem , nie umiem wychować dziecka, nie da się cofnąć czasu...Mało tego, Jej chorobliwa zazdrość... To już przechodzi ludzkie pojęcie...Gdy przyjeżdża do moich rodziców Moja chrześniaczka to nawet nie pozwala się bawić swoimi zabawkami, jest zazdrosna ,że np kupiłam małej jogurt lub coś innego ( a kupuję zawsze wszystkim równo) uważa,że to nie jest moja rola żeby małej cos kupować. Do tego dochodzi zazdrość o córkę mojego partnera...Tu dopiero jest wesoło... :( jednego dnia wydziera się,że nie może dotykać Jej zabawek a na drugi dzień daje Jej te zabawki na zawsze... Rozmowy nic nie dają...wizyty u psychologa też widzę szału nie robią...Planuję zwolnić się z pracy...ale czy to coś da?! Często w tv pokazuję Jej że są dzieci na świecie,które nie mają nic... a o kawałek bułki by się dały pokroić :( a Moje dziecko ma wszystko.. Nie chodzi głodna, chodzi czystko i ładnie ubrana,urodziny imieniny święta ----dostaje prezenty na każdą okazję...i tak mam  za swoje...Gdy tylko jest chora biegam po lekarzach kupuję leki, chodzę w rozwalających się butach, aby dziecko miało...a Moje dziecko co? Nic sobie z tego nie robi...dziewięcioletnie dziecko Ci powie...Ty musisz mi kupic leki to Twój obowiązek...Zbieram efekty kilku lat wychowania...rozpieszczania...pozwalania na co dusza zapragnie, aby dziecko nie odczuło,że jest gorsze?! Do czego to doprowadziło? Do tego,że sobie z tym już nie radzę...Najchętniej bym ze sobą skończyła...Tak... Coraz częściej myślę o najgorszym. Smutne? Ale prawdziwe...Gotuje się we mnie tak,że głowa mała... Nikt tego nie zrozumie kto nie był w takiej sytuacjii...Nie, nie żałuję,że mam dziecko, bo dziecko to DAR od boga...ale żałuję błędów wychowawczych...których nie cofnę....

23 lutego 2016 , Komentarze (10)

Kolejny dzionek...wtorek...Tydzień rozpoczęty hmmm od wizyt u lekarzy... Jedna ma zapalenie oskrzeli, a druga... właśnie czekam na wyniki w kierunku ksztuśca  :(   Jednym słowem szpital w domu...Znowu musiałam przyjechać do rodziców, żeby nie jeździć z obiema a samych w domu Ich zostawić nie mogę. Dlatego nocujemy u rodziców. dziewczynki leżą w łóżeczkach...a ja...ja łapie Ich choroby... kaszel i mnie dopadł. Samopoczucie powiedzmy że jest ok. Wiadomo choroba nie była brana pod uwagę...no ale w taka paskudna pogoda i w szkole panuje ksztusiec i zapalenie oskrzeli...Dobrze,że mogę liczyć na rodziców, bo Pan M w trasie i jestem zdana na siebie... tzn. gdybym nie musiała jeździć do miasta na badania to bym była u siebie...ale jeżdżenie z chorymi dziećmi to niezbyt dobry pomysł.

Przez te choróbska nie jestem w stanie myśleć o przygotowaniach do komunii.... :( zupełnie wszystko mi wywietrzało z głowy..Ale za radą jednej z dziewczyn założę zeszyt i wszystko będę w nim notowała...i będę miała jasny obraz wszystkiego..

20 lutego 2016 , Komentarze (18)

O rany....właśnie sobie uświadomiłam,że za 3 m-ce Moje dziecko ma Komunię. Rozpoczęłam planowanie...jak tylko weszłam na neta i zobaczyłam co ludzie kupują i jak dekorują sale, mieszkania....to aż ciary mnie przeszły...baloniki, girlandy,plakaty....ile tego wszystkiego jest...tylko za kasę się trzymać. Ja rozumiem,że to bardzo ważny dzień...ale w obecnych czasach to chyba ludziom się coś poprzewracało w głowach, bo komunia nie wygląda jak komunia tylko jak wesele...Jak to się wszystko zmienia...

Wczoraj rozglądałam się za szatkami, butami...wybór przeogromny....i ceny też...Przeraża mnie to...Cała uroczystość odbędzie się u Moich rodziców...Myślałam na początku aby zrobić u Nas... Pan M jest jak najbardziej za...ale ja nie chcę aby moi byli teście wiedzieli gdzie obecnie mieszkam...zresztą na komunii pierwszy raz zobaczą Pana M...Mojego obecnego partnera...Obrobią Nam dupę, ale tym się nie przejmuję...No i Ich córcia, która jest matką chrzestną Mojej córki...Już widzę jak będą zdawali relacje mojemu byłemu mężowi...Jednak tego dnia mi nikt nie zepsuje...Ojciec wypiął się na córkę i mam nadzieję,że do kościoła nie przyjdzie...to byłby szczyt...tym bardziej,że dziecka nie widział jakieś 6 lat...i wcale nie dążył do kontaktów...

Chciałabym aby ten dzień był dopięty na ostatni guzik... dlatego już dziś zrobiłam całą rozpiskę, co kupić i kiedy...jest tego sporo...martwi mnie też trochę kwestia finansowa...ale myślę, że będzie dobrze...

Oczywiście jeśli macie jakieś rady i porady będę wdzięczna. Pewnie nie jedna z Was ma już za sobą i chętnie pomoże... 

Miłego popołudnia    :D:)