Hej!
Ostatnio spoooooro czytam o ćwiczeniach. Co prawda w internecie, ale bardzo mnie wciągnęło. I co? Wyszło, że moje cardio robię ŹLE! Zdecydowanie za wysoki tętno, co za tym idzie pracuję na kondycję i mięśnie nóg, zamiast tracić tk.tłuszczową. Pewnie coś tej tkanki znika, ale znikoma jego część. Obliczyłam swoje tętno maksymalne, a następnie obliczyłam 60-70% tętna (prawidłowe do spalania tk.tłuszczowej) i uzyskałam tętno w przedziale 130-140. Co robiłam źle? Moje tętno utrzymywało się w granicy 150, czasem kapkę więcej. No nic. Będę musiała zmniejszyć obciążenie w pedałach i troszkę zwolnić.
Wczoraj zrobiłam cardio, ale tętno tak jak pisałam w granicach 150. TRUDNO. Od dzisiaj pilnujemy tętna
Tak więc wczoraj godzina na rowerku, przedwczoraj 30min trening siłowy i 30min cardio, dzisiaj 40min spaceru po małe zakupy i odebrać tacie paczkę a wieczorem po pracy coś wymyślę jeszcze, ale sztangi dzisiaj nie ruszę, rower też raczej odpadnie, bo w nogach takie zakwasy, że HO HO. Zatem dzisiaj stawiam na brzuch . Jakoś nie lubię ćwiczyć mięśni brzucha. Robię to na siłę, ale trzeba! Co z tego, że nogi będą wyćwiczone, jak na brzuszku oponka? Jak wszystko to wszystko, nie ma zmiłuj .
Miałam 1,5 tygodnia przerwy od ćwiczeń i znów zaczęłam ze zdwojoną mocą. Lubię takie powery po przystankach .
Waga kilka dni stoi w miejscu, ale obstawiam, że to moje nogi . Bolą, czuję każdy mięsień. Także noł problem, jedziemy dalej, czekamy na spadeczki, ale niestety 65kg do końca lutego stało się nierealne. W tydzień 3kg nie zrzucę . Ale w dwa tygodnie? Kto wie, okaże się!
Uciekam wypić kawuche, zjeść obiad i ruszam do pracy. Buziaki!
EDIT: Poćwiczone! Taki trening, jakiego chyba nigdy nie miałam. Domowa siłownia, a co za tym idzie:
1) 20 min. brzuch
2) 15 min. dupsko + uda (sztanga 15kg)
3) 40 min. rower
4) chwila na rozciągnięcie