Jestem słabą psychicznie szmatą
.
Ostatnio dodane zdjęcia
Znajomi (133)
O mnie
Archiwum
Informacje o pamiętniku:
Odwiedzin: | 59869 |
Komentarzy: | 1655 |
Założony: | 3 maja 2012 |
Ostatni wpis: | 10 sierpnia 2015 |
kobieta, 32 lat, Łódź
174 cm, 76.50 kg więcej o mnie
Postępy w odchudzaniu
Dziesięć kilo mniej, tylko jakoś cieszy mniej niż zawsze...
Tak jakoś ostatnio mi się wkręciło >klik<
Nie wiedziałam, że można tak bardzo coś kochać i nienawidzić jednocześnie...
Rano 87,8kg po zjedzeniu 550kcal i potem wpieprzaniu i rzyganiu x2 waga 87,1kg.
Ktoś mi może to racjonalnie wytłumaczyć? To jest pojebane...
Nie jem waga stoi, wpieprzam i rzygam spada.
I jak mam przestać? No cholera jak...
Napisałam taką długą łądną notkę i się cała skasowała =(
Zapowiadało się dzisiaj średnio, miałam być z trójką jakiś nieznanych mi studnetów, prawdopodobnie z drugiego roku. Jednak miałam nadzieję, że będą to mili ludzie i się bez problemy dogadamy, ja raczej należę do komunikatywnych osób =) Jak się jednak okazało nie pojawił się nikt oprócz mnie. Na początku myślał, że się zanudzę, sama, nie ma z kim porozmawiać. Jedynym pocieszeniem była znajoma pielęgniarka, która ostatnio była bardzo miła.
Jednak na samym początku dostałam opieprz od innej pielęgniarki, że nie wiem, że w szafce leżą dwa rodzaje worków- duże i małe i wzięłam nie ten xD POtem się okazała być bardzo w porządku. Dzięki niej mogłam pobrać krew- pierwszy raz na pacjencie, tak to tylko raz na koledze, ale jak to stwierdziła kiedyś trzeba się nauczyć a że pacjent był "znieczulony" alkoholem, to nie stanowiło to dla niego większej różnicy kto mu pobiera krew, od razu nauczyłam się też jak pobiera się kapilarą i to wszystko pakuje.
Robiłam EKG całkiem fajnemu, młodemu chłopakowi xD I wykłóciłam się, że umiem je zrobić, co potwierdziłam odpowiadając na pytania pielęgniarki. A i chłopak był miły, troszke sobie porozmawialiśmy między kolejnymi badaniami =P miał podejrzenie połamania żeber. Namierzyłam się ciśnienia na sprzęcie sprzed wielu lat, lekarz miał jakiegoś bzika na tym punkcie, każdemu kazał mierzyć i na leżąco i na stojąco. Ale przynajmniej się wyćwiczyłam =)
Tradycyjnie powoziłam pacjentów na RTG, USG i TC; przy czym był miły pan technik i mogłam "pobawić się" przyciskami i pedałami od tomografu. Powyciągałam troche wenflonów, wróć usuwałam drogi dożylne xD taa musi ładnie wyglądać w dzienniczku praktyk, zmieniałam kroplówki. Wiozłam pacjenta na OIOM, tym razem nie transportowałam zwłok tak jak ostatnio.
Nie było żadnego złamania otwartego, ale może jeszcze się doczekam. Była dziewczyna z wypadku ale w zasadzie nic jej nie było. Kilku pacjentów pod wpływem, jeden z podejrzeniem udaru, którego syn zagadywał mnie co chwile xD I jeden mega przystojny ratownik =P Ale co mnie dziwi dużo też ratowniczek a mówią, że kobiety do karetki to cudem mogą się dostać, coś dużo tych cudów.
Poza tym puścili mnie dużo wcześniej, powinnam być do 7.00 i bym została, gdyby nie to, że pacjencji są max do 1 a potem się nic nie robi, a sama bym się tam zanudziła, więc nie protestowałam jak dostałam tę propozycję. Na koniec jeszcze mnie salowa wychwaliła, ze pracowita, miła, uprzejma i że chce się czegoś nauczyć xD No i jak mam nie kochać tego szpitala xD?
A jak Wam mija piątkowy wieczór?
Wczorajszą noc na SOR-ze muszę zaliczyć do bardziej udanych. Działo się więcej, ale też musiałam zostać z kolegą całą noc tzn do 5.30 a jak teraz mogę spać to jakoś mi się nie chce, pewnie energia odpłynie jutro na kolokwium xD. W ogóle utwierdziłam się w przekonaniu, ze nie widzę się w pracy gdzie indziej niż w służbie zdrowia. Mimo, że jest totalny burdel, to jednak coś masakrycznie przyciąga. Nie wiem może kontakt z pacjentami? Widziałam dzisiaj kobietę z wylewem do mózgu, jeździliśmy z nią na badania, prawie widziałam jej intubację, potem byliśmy przy decyzji lekarzy czy ją operować, zawiezieniu jej na blok a na końcu odstawieniu zwłok do kostnicy. Nie zrobiło to na mnie większego wrażenia, przynajmniej tak mi się wydaje.
Masakra dziwnie nie mieć juz tych swoich naście lat, tylko dwadzieścia. W ogóle przez to, że niejako początek urodzin spędziłam w szpitalu ale w sumie i dlatego, że zdala od rodziny i znajomych z którymi zawsze świętowałąm te urodziny są jakieś inne. Poza tym dostaję masę życzeń na fb od ludzi z którymi kontakt mogę zaliczyć do przeszłości, co jest dość zaskakujące.
Niestety nie obyło się dzisiaj bez wc.
Dobra a teraz czas ogarnąć co nie co tej biochemii xD bo mimo iż przedmiot i tak mam już zaliczony, bo ostatnie koło poszła mi ardzo dobrze, to fajnie by było mieć choć kilka punktów.
Wczoraj nie tknęłam nic prócz wody i kawy a waga stoi w miejscu,
chudnę tylko jak wymiotuje a tego już nie mam zamairu robić.
Ta waga jest popierdzielona, dobrze, że nie ma więcej
Poza tym przyjaciel mnie opieprzyłam i czas się ogarnąć.
Muszę teraz "ustabilizować" wagę i zacząć chudnąć normalnie.
Byłam wczoraj w parku, kawałek drogi ode mnie ale było warto, jest ślicznie.
Chodziłam po nim z 3h, stawki, park i las w jednym no i do tego Lunapark,
place zabaw,boisko do gry w kosza, siatkę, stół do pinponga i wiele innych.
Śniadanie: 2xjajko + kawa z mlekiem {180kcal}
Obiad: 1x schab smażony na teflonie, serek wiejski lekki, pół ogórka {255kcal}
kawa z mlekiem {30kcal}
Razem: 465kcal
30min biegania
Wstałam, wypiłam kawę, pojechałam z kolegą załatwić praktyki z CPR-u.
Wróciłam i czułam się słabo, jestem już tym wyczerpana.
Postanowiłam zjeść, pomyślałam kilka dni na 500kcal nie zaszkodzi.
Ale jak zaczniesz jeść to nie będziesz mogła skończyć...
Wpieprzanie, kibel, wpieprzanie, kibel; nawet nie liczę już ile razy.
Nie miałąm siły nawet zwymiotować wszystkiego, wiem to obrzydliwe.
Rano waga pokazała 0,3kg więcej przez zjedzone wczoraj 300kcal?
Okazało się, że chyba jednak przez okres.
Teraz waga pokazała mniej niż rano, nie wiem nawet jakim cudem.
Nie mam już siły, każdy dzień wygląda podobnie.
A i byłam dzisiaj w kinie, spędziłam troche czasu z koleżanką,
miałam chociaż 3h od wc, bo od jedzenia i tak nie.
edit.
Waga rano o 1,3kg mniej. WTF?
Właśnie teoretycznie jestem na 12-godzinnym dyżurze na SOR-ze.
Muszę przyznać, że do złudzenia przypomina to miejsce mój pokój xD
Liczyłam, że będzie coś się działo a tu lipa, nic ciekawego.
Żadnego złamania otwartego, no ale trudno i babka nas puściła po 4h.
Z jednej strony fajnie no ale z drugiej niedosyt, nie tak sobie to wyobrażałam.
No ale chociaż widziałam człowieka z żółtaczką, dziewczynę z rozciętym kolanem,
panię z Alzheimerem, dziewczynę, która uciekła z psychiatryka.
Jak tak teraz na to patrze to nawet nie było tak źle =)
Powoziłam kilku pacjentów na USG, RTG czy tomografię.
Uczyliśmy się robić EKG, no i w sumie na tyle, na pewno już następnym razem
będę się czuła swobodniej, bo dzisiaj był lekki stres, ale moje koleżanki biły mnie na głowę xD.
W przeciągu trzech-czterech dni wydałam na jedznie coś koło 80zł.
Wszystko wylądowało w kiblu lub śmietniku, pozbyłam się dzisiaj prawie pełnego słoika nutelli, pełnej paczki paluszków, chipsów, biszkoptów. Wszytskiego jedzenie do którego mam dostęp.
Wymiotowałam dziś krwią, tak przestraszyłam się.
Znacie dobrego psychologa w Łodzi od zaburzeń odżywiania?
I nie ma to jak cudowne zrządzenie losy, akurat wpieprzałam przy odcinku "Plotkary", w którym Blair jest pokazana jako bulimiczka, zaczynając ten serial nie miałam pojęcia, że jets tam taki wątek.
Uskuteczniam sztukę delektowania się jedzeniem "w drugą stronę".
Swoją drogą zauważyłam, że skurczył mi się żołądek, już nie potrafie tak jak kiedyś.
W związku z czym została duża nadwyżka, oby się nie przydała...
Rano było 89,9kg teraz 89,5kg