Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

przerażona zdjęciem w kostiumie

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 14706
Komentarzy: 238
Założony: 23 maja 2012
Ostatni wpis: 19 stycznia 2016

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
ciezkacukierniczka

kobieta, 40 lat, Warszawa

168 cm, 86.00 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

1 sierpnia 2014 , Komentarze (5)

Dostaliśmy zaproszenie na wesele na połowę września. Mam więc cel. Nie okłamujmy się, Ani Rubik to ja z siebie nie zrobię w tak krótkim czasie ale spróbuje zblizyc się do pełnej 8 z przodu. Odstawiał słodycze- strasznie mi z tym cięzko. Nawet podjadanie owoców nie zastępuje mi pysznych ciasteczek, lodów, czekolady, cukiereczków mniam. Chyba zainwestuję w chrom. Może coś pomoże.

Wczoraj wrócili podopieczni. Powiem tak- chcę odzyskać swoje sterylne mieszkanie. W pndz po pracy zakasałam rękawy i momo skwaru jaki panuje u mnie w mieszkaniu (ostatnie piętro) zabrałam sie za odgruzowanie. Zaczełam od komnaty dzieci, skończyłam na lazience, nie zapominając o przetarciu balkonu. Skończyłam po24. I tak po uporządkowaniu środowiska bytowania, trwalam w tym stanie do wczoraj. Rano, przed pracą napawałam się jeszcze spokojem i porządkiem który mam. Nie pamiętam kiedy ostatnio mieszkanie było w takim stanie. Chyba przed urodzeniem Pierworodnego, bo po tym incydencie, wszedzie warlały się pieluchy, smoczki, butelki itp. Dzieciaki z Moim M wróciły około 14tej. Byłam jeszcze w pracy ale w domu czekala na nich nasza niania (mój M był na 16tą umówiony na spotkanie a ja nie dalabym rady dotrzec wcześniej z pracy). Podobno wystarczylo 10 min aby dom wyglądał jak po przejściu tornada. Ledwo otworzyłam drzwi, które były zastawione stertą zabawek. Podloga w płatkach, dywan zalany wodą, Młoda oblepiona czekoladowymi kulkami, ubrania wszędzie. Na dodatek jeszcze pełno toreb z wałówka czekających na moje zainteresowanie. Masakra. Nie wiedziałam w co wlożyc rece. Co zrobiłam, przytuliłam dzieciaki i zaczęlam sie z nimi bawić. Cała reszta spadła na dalszy plan. "Porzadki" zakończyłam około 23:00. Dziś rano znów było tak samo.

30 lipca 2014 , Komentarze (6)

Dziś ostatni samotny wieczór. Spadkobiercy wracają dopiero jutro. 

W pracy pracofwicie. Nowy Szef, daje ostro w kość ale się nie daje. Stanęłam dziś na szklaną. Nie myliłam się, przybyło mnie na urlopie. Jest 86.

Zrobiłam też dziś zdjecia dla ewentualnego porównania. Masakra. Nie byłam na coś takiego gotowa. Kiedyś zobaczycie, jak nabiorę odwagi.

28 lipca 2014 , Komentarze (2)

Już wróciłam. Sądząc po spudnicy- większa.

Urlop udany. mimo wykonanej pracy na działce na Mazurach (układanie paneli, oblistwowanie okien, zieleń), szczerze powiem że wypoczęłam. Dzieciaki miały luz, sporo się nauczyły, spędziliśmy razem sporo fajnych chwil. Pierworodny przełamał lęk przed wodą. Młoda nauczyła się sama jeść (rok i 3miesiące). gdyby ktoś mi powiedział że dziecko w tak młodym wieku może tak ładnie jeśc widelcem- nie uwieżyłabym. Dzieciaki zacisnęly więzi bratersko-siostrzeńskie. nawet udało mi sie nie warczeć na mojego M. Wszystkim wyszedł na dobre ten wyjazd.

Dostałam nawet niespodzianke od Mojego M. W związku z tym, że do czwartku ma jeszcze wolne, zabrał dzieciaki i pojechał do tesciówki. Wracają dopiero w środę. Myślalam że odpocznę, odgruzuję mieszkanie, wyskoczę na zakupy, spotkam się z kumpelą a tu kiszka.

Dziś siedzę w pracy i odgrzebuję się po urlopie, jutro zebranie do 18:00. W środę po poludniu, stwory już wracają. No to narobiłam

15 lipca 2014 , Komentarze (1)

Udało się. Mam tydzień urlopu. mam nadzieję że odpocznę trohę psychicznie.

W czw mam poznać nowego Szefa a raczej Szefową. Mam nadzieję że szybko znajdą kogoś na moje miejsce.

15 lipca 2014 , Komentarze (4)

Szklana znów zawiodła. Staję dziś na nią, pewna siebie i.... niespodzianka. Waga nadal bez zmian. Mam już dość tych 85kg. Poza tym że nie ćwiczę- co robię źle? W końcu nie grzeszę zbytnio, nie przejadam się, zrezygnowałam z bułek, słodyczy, wcinam owoce, warzywa- no może nie zjadam gotowanego ale co tam. Wcinam twarożek. Szlak.

Nie wiem czy juz pisałam, ale z uwagi na obecną sytuację w pracy- mój urlop został odwołany. Dziś będe dzwoniła jeszcze do nowego Szefa i negocjowała żeby dał mi przynajmiej tydzień. Pierworodny już nastawiony na spanie w namiocie i pływanie w jeziorze. Mój M też, nastawiony na robotę na działce. Mam nadzieję że mi się uda. podobno ma być piękna pogoda a ja potrzebuję trochę się polenić. Wezmę dla dzieciaków basenik i będziemy się chłodzić.

dziś ma wpaść mój stary szef. Mam dla niego prezent. Kupiłam mu piękne ostrogi- lubi jazdę konną więc pewnie mu się przydadzą. Kupiłam je wczoraj. Podjechałam do CH Promenada, żeby je ladnie zapakować a tu klops. Nigdzie nie ma takiego stoiska. Co za kicha. Obeszłam wszystko i nic. W kwiaciarni pani chciała mi dać różowe pudełko. przed wyjściem, wpadłam do Smyka. Kupiłam Młodej piękny czerwony płaszczyk na jesień. Do tego dokupię berecik i będzie piękna. Pierworodnemu kupiłam większe majtasy- rośnie jak szalony. oczywiście sobie nic. Nie wchodziłam nawet do żadnego ze sklepów. Z założenia wiem że nic nie znajdę. Poza z takim wyglądem, nie będzie to super wyglądało.

13 lipca 2014 , Komentarze (2)

W pt atmosfera była napięta. Wiedziałam co się stanie tylko nie wiedziałam w jakiej formie to zostanie zrobione. Mój Szef odszed z firmy. Strasznie mi z tego powodu smutno. Pracowaliśmy razem 6 lat i podobnie jak ja był 8 lat w firmie. Znaliśmy swoje problemy domowe, wiedziałam że mogę się go poradzić. Traktowałam go jak ojca, mimo że był o rok młodszy od Mojego M. Rozumieliśmy się bez słów. A tera już go nie ma. Spakował się w jedną torebkę i wyszedł z biura. Masakra. No cóż, z odejściem Szefa, kończy się beztroski okres w mojej pracy. Wcześniej pracowałam na jego nazwisko, dziś zaczynam pracować na swoje. Nie zostawił mnie z niczym. Wiadomo, jak przyjdzie nowy, zmieni sobie współpracownika ale jakoś się tym nie martwię. W pt dostałam dwie propozycje. Pierwsza to praca na stanowisku kierowniczym. Oznacza to długie siedzenie w pracy, ciągły stres, odpowiedzialność za około 60 osób ale jest to praca na miejscu. Druga propozycja to praca w terenie. Coś w rodzaju trenera. Niestety praca ciągle w trasie bez obietnic spędzenia kazdej nocy . Jedyny plus- stabilność pracy i brak bezpośredniej odpowiedzialności. Płaca taka sama, do tego w obydwu przypadkach auto służbowe. Nie wiej jeszcze co wybiorę. Może doradzicie? Wiecie jaka jest moja sytuacja w domu. Dwoje dzieci i niechętny do niczego mąż. Wsparcia nie będzie. Na obecnym stanowisku, pozostaję jeszcze około 3 miesięcy. Teraz najgorszy tydzień przede mną, później dwa tyg urlopu- o ile go dostanę. 

Jeślu chidzi o mój głos- już jest całkiem dobrze. jestem słyszalna dla innych i nawet za dużo nie skrzeczę. Byłam w sob u lekarza. Antybiotyk zostawił, dodał jeszcze dwa leki wziewne (w mordę za100zł obydwa) i jest lepiej. Mogę spać na tyle na ile pozwolą mi na to dzieci. A z dziećmi, waidomo- różnie bywa. 

Wczorajszy dzień był dość pracowity mimo sennej pogody. Nie mogłam pozbierać się po pt. Rano ogarnęłam spadkobierców i poleciałam do lekarza. przy okazaji zrobiłam zakupy i do domu- robić obiad. Na szczęście dzieciaki miały śpiączkę, więc mogłam spokojnie wszystko porobić. oczywiście Mój M, nie tknął nawet palcem. Wylegiwał sie całą sobotę na kanapie- w końcu sobota jest!!! Dzień minął jak z procy. Dziś było ciekawiej. Pierworodny obudził sie o 5 rano (w końcu wyspał się w sobotę). Młoda pospała do 7:30 ale jakoś było mi to  już wszystko jedno, skoro nie spałam od 5. Karmienie, ubieranie, ogarnianie. Oczywiście jak na wzorową rodzinę przystało, śniadanie zjadłam sama z dziećmi a Mój M zjadł dopiero o 10:00- w końcu niedziela jest, można powyleiwać sie trochę. Po porannej ostrej wymianie zdań, uprosiłam go żeby poszedł z dzieciakami na spacer. Stwierdził ze nie ogarnie ich sam. Nie ustąpiłam. Dał radę. Głupia jestem bo zamiast położyć się i pospać w tym czasie, zabrałam sie za porządkowanie szafy, gotowanie makaronu. Dobrze że obiad miałam zrobiony. jak już usiadłam na kanapie- przyszli. Znów afera. I tak do wieczora. Na szczęście dzieciaki szybko poszły spać wiec mam czas dla siebie.., 

Niestety błogość nie trwała długo. Młoda ma kaszel a w jej przypadku oznacza to nocne wymioty.Właśnie skończyłam sprzatać jej łóżeczko i ogarniać ją samą. 

Do jutra...

11 lipca 2014 , Komentarze (5)

Dziś rano straciłam głos. Niestety musiałam iść do pracy, bo dziś ważą się moje losy w firmie. Mam dwie drogi awansu i czekam na rozstrzygnięcie, które nastąpi w samo południe. 3majcie więc kciuki. Odezwę się później

10 lipca 2014 , Komentarze (5)

Byłam, zostałam zbadana baaa- nawet postawiono diagnozę. Mam zapalenie oskrzeli. Dostałam antybiotyk i coś wziewnego. Pomaga. Spałam prawie cala noc. Mam Szefa więc napisze później

9 lipca 2014 , Komentarze (2)

Myślałam że temat nieprzespanych nocy nie powróci już do mnie. Dzieciaki odchowane, spią jak zabite więc co może mnie wyciągnąć z błogiego odpoczynku? Ano jest taka mała wielka rzecz która nie daje mi spokojnie ułożyć się na poduszcze. Tym czymś jest okropny, duszący, niezmordowany KASZEL!!!! Czatuje na mnie już w łazience gdy szykuję się do snu. Włazi za mna do sypialni i wciska się pomiędzy mnie a Mjego M, jak natarczywe dziecko, potrzebujące pilnie kontaktu z rodzicami. jest jak kochanka, która niedopuszcza cię do spania z mężem, i skutecznie go separuje. Gdy tylko kładę sie do łóżka, wskakuje na mnie i dusi, dusi z całej siły zaciskając moje gardło i miażdżąc moje płuca. Może jest zazdrosny o miejsce, albo o wygodniejszą poduszkę?- nie pytam żeby nie narazić sie bardziej. Wstaję więc ostatkiem oddechu, z trudem powstrzymując wymioty i odchodzę zrezygnowana spać na kanapie w salonie. Jednak to mu nie wystarcza. Chce mnie dalej upokorzyć, doprowadzić do ostateczności. Bronię sie przed nim tarczą z farmaceutyków ale on jest przebiegły. Nie odpuszcza. Czeka chwilę ogłuszny żeby zaatakować ze zdwojoną siłą. jeśli sam nei daje rady, wysyła wsparcie w postaci koleżanki flegmy. Dobijają moje zwłoki siedzące na kanapie. Nie daja spać, stosując wyrafinowane tortury. Tylko czemu mnie tak nienawidzą? Noc mija, z nadejściem dnia prześladowcy odpuszczają. Niestty nie całkowicie. W dzień, skutecznie przypominają o swoim istnieniu. Dziś ruszam na pomoc do jednego z medyków. Może powstrzyma te potwory i uratuje mój sen.

3majcie się