Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Wciąż dążąca do ideału...

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 15360
Komentarzy: 124
Założony: 7 czerwca 2012
Ostatni wpis: 9 listopada 2016

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
whitechocolate92

kobieta, 32 lat, Gdynia

163 cm, 70.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

19 lutego 2014 , Komentarze (2)

Waga na dziś 56,1 kg. Jest łasnie :) patrząc z perspektywy tego, że 2 dni temu wróciłam z domu, z którego zawsze przywoże minimum 2 kg do przodu jestem bardzo zadowolona. 
A teraz zamiast pisać licencjat piję herbatkę i uzupełniam wpisy na blogu, taaak przecież wszystko jest ważniejsze od tego :)
Podjęłam nowe wyzwanie z Mel B - 30 dni brzuch i pupa. Dzisiaj 3 dzień, zobaczymy czy tym razem mi się uda, narazie jestem na początku więc wolę nie zapeszać.
Dzisiaj miałam bardzo smaczny obiad i poprawiłam go deserem :) 
Serniczek na zimno z galaretki i serka PRZEPIS KLIK 

a na obiad powtórka z wczoraj czyli burgery z tuńczyka ale z innymi dodatkami 

Na dzisiaj tyle dousłyszenia jutro ! 

18 lutego 2014 , Skomentuj

Hej !
Muszę się czymś pochwalić :) Mam tyle motywacji, że jakoś przeczuwam, że tym razem się uda :) Te wakacje będą moje ! Aż sama się śmieję pisząc to :) Muszę wkońcu walczyć o siebie i być wkońcu szczęśliwa sama ze sobą a nie wiecznie narzekająca i zwalająca wszystko na swoją nieszczęsną wagę. Może nie jestem jakimś gigantem, ale kilka kilo mniej i będzie extra :)
Dzisiaj przygotowałam pyszny deser ale jutro się nim pochwalę, a dzisiaj mój obiadzik. Taki pyszny, że aż wrzucę Wam przepis i zdjęcie. Burgery z tuńczyka.

 

13 lutego 2014 , Komentarze (4)

Cześć :) 
Muszę się pochwalić ogromnym sukcesem, jestem w rodzinnym domu, a waga leci w dół a nie w góre, ho ho ho co to się porobiło. W sumie nie dziwię się bo sama przygotowuję sobie posiłki a domownicy jedzą co innego i o dziwo nie protestują :)
O ile dieta ma się wspaniale, to moje plany "naukowe" póki co raczkują. Nie mogę zabrać się za pisanie pracy bo wszystko mnie rozprasza, wiem każda wymówka jest dobra. Zamiast tego leże w swoim łóżeczku i nadrabiam zaległe odcinki czasu honoru :) Jezu kocham ten serial !
Trzecia sprawa to walentynki. Od 21 lat spędzane samotnie, ale jakoś się tym nie przejmuję tym bardziej, że zauważyłam nową modę na hejtowanie walentynek i tak ma być ! :) 
Pochwale się Wam moim wczorajszym obiadem, może ktoś skorzysta z pomysłu, a przepis znajdziecie na moim "świeżym" blogu : http://not-boring-diet.blogspot.com , taka mała reklama :) ale zapraszam serdecznie :)




Dzisiaj jadę na spotkanie z moimi psiapsiółami z liceum, na pewno wpadnie kilka piwek, trzymajcie tylko kciuki żeby nie skończyło się to jakimś nocnym fast foodem !

Buziaki kochane i pamiętajmy wiosna tuż tuż !!!

30 stycznia 2014 , Skomentuj

Cześć !
Dzisiaj wróćiłam do rodzinnego domu. Tak jak myślałam, szafki pełne słodyczy, polski, tłusty obiad i ciągle pytająca mama na co jeszcze mam ochotę :) Znacie to?
Nie robię z tego tragedii, nie dajmy się zwariować, ale jutro postaram bardziej się pilnować. Nie chcę po raz n-ty wracać na studia i zaczynać od zera. 
Bilans na dziś wygląda tak:
ś: bardzo wczesne więc malutkie: kawa z mlekiem, 1 chrupki chlebek z powidłami
II ś: kupiona kanapka z grahamką i pastą z soczewicy, jakimś twarożkiem, ogórkiem i szpinkiem
o: i tu się zaczęło :D szczawiowa z grzankami, jajkiem + devolay z serem i pieczarkami, fasolka szparagowa z masłem i bułką
słodycze:
* 4 michałki
* garść paluszków
* pół pączka
wieczorem lampka czerwonego wina

Nie jest najgorzej, ale jutro postaram się już nie sięgnąć po te michałki i paluszki 



28 stycznia 2014 , Komentarze (4)

Hej dziewczyny i chłopaki :) 

Dzięki Bogu jestem już po sesji i mam czas na słodkie lenistwo, no własnie mam nadzieję że umiarkowane. W czwartek jadę do domu na jakiś tydzień i boję się, że ta wizyta jak zwykle skończy się tym samym- obżarstwem. Chciałabym ten czas spędzić jak najbardziej aktywnie ustaliłam już z siostrą że będziemy odwiedzać basen, a ja oczywiście nie zaprzestanę ćwiczeń z Mel b. Wczoraj stuknął 12 dzień i muszę powiedzieć, że chyba (?) widzę minimalne zmiany, ale być może to tylko moja podświadomość :) Motywacje mam ogromną i muszę to wykorzystać! 
Ahh i jeszcze wspomnę, że od 2 tygodni nie jem mięsa, w ogóle mi go nie brakuje, ale jak pojade do domu to pewnie mamusia uszczęśliwi mnie jakimś mięsem, tym bardziej że jedziemy na rodzinny obiad, a co może się znaleźć na takim polskim stole? schabowy, zrazy, kurczak. I będzie po moim wegetarianiźmie 
A to mój wczorajszy obiadzik, taki pyszny a tylko 300 kalorii. Dieta nie musi być wyrzeczeniem ! :)

Miłógo dnia kochani !!!

20 stycznia 2014 , Skomentuj

Znowu to samo... nie wiem czemu, nie wiem dlaczego i nie wiem po co to robię? Zawsze po tym czuję się okropnie... już 2 raz w tym tygodniu obżarłam się jak nienormalna.
Dzisiaj wstałam zjadłam normalne śniadanie, po czym za 2 godziny zjadłam chyba pół bochenka chleba z serem i dżemem po czym już najedzona do granic możliwości poszłam i kupiłam 300 g milkę, tak i zżarłam ją jednym ciągiem. Nie wiem jak to możlwe wpakować tyle w siebie ale jestem okropna, nie wiem jak mogę to dla siebie robić, nie wiem.

9 stycznia 2014 , Skomentuj

9.01.2013

Cześć! Jeszcze nie miałam okazji powiedzieć Wam, że jednym z moich postanowień noworocznych jest wykonanie 30 dni z Mel B. 
Codziennie przez 30 dni, muszę wykonać trening brzucha i pupy.
Może to nie dużo, ale punkt widzenia zależy od punktu siedzenia ;) 
a dla mnie 30 dni ciągłęgo teningu to jet prawdziwe wyzwanie, mam nadzieję, że wytrwam, a przede wszystkim nabiorę większej chęci do ćwiczeń ;)
Dzisiaj był 4 dzień mojego wyzwania także narazie jestem na pocżątku, ale 
DAM RADĘ !
nie ma to tamto :)

Jeżeli chodzi o dietę to też nie najgorzej. Może troszkę mało rozmaicie, ale jakoś nie byłó jakiejś weny na gotowanie :)
Zrobiłam za to pyszne frytki z selera i kotlety z kaszy gryczanej, obiad pierwsza klasa, pycha po prostu :)

19 grudnia 2013 , Skomentuj

Cześć!

Dzisiaj chciałabym opowiedzieć moją wagową historię ;) tak każdy mentalny "grubasek" chyba taką historię posiada ;)

Wartobyłoby zacząć od początku ;) Już jako dziecko byłam "pączusiem". Określenia typu Kasia grubasia, były dla mnie codziennością, ale jednak zawsze podświadomie zadawałam sobie pytanie "jakby to byłó być normalną, szczupłą osobą". Pamiętam jak w 6 klasie podstatówki postanowiłam wziąć się za siebie i założyłam pudełeczko z zapiskami co jem, ile waże i o moich postępach. Zaczęłam wteydy nawet biegać, ale jak się domyślacie nic nie skutkowało. Dlaczego? Dlatego że byłam dzieciakiem, a moja wiedza na temat żywienia była zerowa. Wtedy uważałam że chleb jest zrowy i nie tuczący tak samo jak np. kakao typu nesquik czy herbatniki, aha i paluchy pszenne z serem zapomniałabym :) Dzisiaj się z tego śmieję, chociaż chyba nie ma z czego ;) 

W gimnazjum też próbowałam schudnąć ale nigdy mi to nie wychodziło, dopiero jak w liceum zamieszkałam sama potrafiłam wziąć się za siebie naprawdę, bo kupowałam tylko to co mogłam jeść, nie miałam w pobliżu słodyczy i nie musiałam patrzeć jak domownicy jedzą pysznego schabowego z ziemniakami a ja muszę zadowolić się innymi dietetycznymi rzeczami. I tak od września do lutego schudłam z 67 kg do 53 kg, czyli równo 14 kg. Największym motywatorem była studniówka, chciałam wyglądać na niej zjawiskowo, i tak się czułam  :) Mimo tego, że nie żałuję tamtego czasu to muszę się wam przyznać że tamta dieta to była istna głodówka, a ja byłam tak zawzięta, że w ciągu tego czasu zdarzyło się może 2, 3 razy zjeść więcej niż normalnie! Nie zmienia to faktu że własnie wtedy czułam się jak milion dolarów, stałam się pewniejsza siebie, częściej się uśmiechałam i nie bałam się tak świata. Po studniówce zaczęłam ostro myśleć o maturze i co...? zaczęłam wpadać w żywieniowe huśtawki. Kompulsy, to słowo, wróg każdego kto ciągle zmaga się z kilogramami i z próbą akceptacji siebie. Potrafiłam, (w sumie to potrafię), 2 dni być na diecie, po czym wpadam w szał i zaczynam jeść aż do takiego momentu gdzie ból brzucha nie pozwala mi wstać z łóżka, czuję się wtedy fatalnie i jeszcze bardziej nienawidzę siebie. I takim sposobem z 53 kg, na I roku studiów dobiłam do 62 kg. W tym roku zaczęłam odchudzać się racjonalniej. Zdrowe, urozmaicone posiłki, o regularnych porach do tego umiarkowany ruch. Dzisiaj ważę ok 56 kg ( z porywami do 55 lub 58 ;) ) ale waga jest dość stabilna. 

Kompulsy są nadal, ale po nich potrafię wziąć się w garść i iść dalej. Jestem wiecznie na diecie, ale tak już chyba musi być. A być może ta moja wieczna dieta to po prostu zdrowy styl życia? ;) 




2013 ok. 56 kg


Moim obecnym celem jest przede wszystkim dojście do wagi 53 kg oraz jej utrzymanie. Najważniejsze jednak dla mnie to normalne podejście do kwestii odżywiania, brak kompulsów oraz zbilansowana zdrowa dieta :)