Jak byłam mała uważalam, że piątek 13 i ogólnie 13 może przynieść coś równie pechowego, jak i niesamowitego. Na szczęście dziś mam balans i wszystko jest jak z każdym innym dniem. Poszłam na siłownie, sama zrobiłam sobie trening i jestem bardzo zadowolona z niego trwał 1,5-2h. Czułam, że z moim ciałem coś się dzieje, zachodzą zmiany i nie stoję w miejscu. Naprawdę przyjemne uczucie. Później prysznic, powrót, obiad. Dzień niczym z wakacji. Pięknie zaliczona siłownia i posiłki zgodnie z planem. Może mniej we mnie entuzjazmu niż zwykle, ale świadomość, że idę do przodu wywołuje u mnie uśmiech na twarzy.
Obliczyłam dziś swoje BMI jestem na etapie 'nadwaga/pulchna'. Wiem, że patrząc ogólnie na wyniki BMI moje nie jest jakoś zadowalające, ale od momentu kiedy tu jestem zeszłam z 'otyłości' na 'nadwagę'. I szczerzę tak jest. Nie czuję się gruba, widzę się tak przeciętnie, ale za chudą się nie uważam. Mam świadomość mojej wagi i wyglądu. Czekam, aż brzuch mi zejdzie to wtedy będzie przecudownie.