Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1938
Komentarzy: 13
Założony: 21 października 2012
Ostatni wpis: 7 maja 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
mooonshine

kobieta, 41 lat, Olsztyn

160 cm, 67.70 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

27 października 2012 , Skomentuj

Hello
Pierwszy tydzień zmagań z nadprogramowymi centymetrami za mną. Uważam, że poszło mi całkiem nieźle, choć nie bez wpadek. Przez pierwsze dni miałam problem z powstrzymaniem się od jedzenia po 20 i z zaśnięciem. Pewnie trochę z głodu, ze zmęczenia ćwiczeniami, ale też dlatego, że mąż pracował w tym tygodniu w nocy W środę poszłam z kolegą na piwo i to też na pewno nie pomogło zrzucić zbędnego balastu. Ale poza tym dzielnie pedałowałam i zrobiłam trochę brzuszków i pompek. Jestem rozkręcona ćwiczeniowo i do podjadania też już tak nie ciągnie, więc będzie coraz lepiej.

Małe podsumowanie ćwiczeń na rowerku:
czas - 130 min
dystans - 83,16 km
spalone kalorie - 2338,3 ;)

Jeśli chodzi o dzisiejsze mierzenie...trochę mnie zaskoczyły wyniki. Nie wiem, dlaczego tak wyszło. Pomyślałam, że może nie będę wpisywać, dopóki nie osiągnę jakichś spektakularnych rezultatów. Sądzę jednak, że fajnie będzie sobie później porównać, jak się to wszystko zmieniało (lub nie) z tygodnia na tydzień.

No to po kolei:
biust - 88cm
talia - 75cm
brzuch - bez zmian - 91cm
biodra - 92cm
uda - 59,5cm
łydka - bez zmian - 35cm

Cieszę się baaardzo, że udało mi się zrzucić trochę z obwodu. Zastanawia mnie ten biust i brzuch, ale wczoraj przyszła @, więc może dlatego tak to wygląda. Nie jest to dla mnie, bynajmniej, powód do załamania i zaprzestania walki.
3mcie kciukasy i niech moc będzie z nami

21 października 2012 , Komentarze (3)

Dzień dobry :)
Nie będę tu pewnie jedyną osobą, która napisze "mam dosyć" - dosyć swojego wyglądu, diety, wyrzeczeń...mam po dziurki w nosie ciągłego myślenia o tym, co mogę zjeść, a czego mi nie wolno, czy mogę wypić dzisiaj piwo, lampkę wina, czy raczej kubeł wody. Bleh! Dwa lata kombinowania, tracenia centymetrów i odzyskiwania ich z nawiązką, wystarczą. Celowo piszę o centymetrach, nie o wadze, bo uważam, że gubienie kilogramów to bzdura. Oczywiście ma to sens w jakimś stopniu, ale prawidłowe BMI to, w moim przypadku, rozpiętość 13 kilogramów, więc nie na tym chcę się skupić. Oczywiście mój obecny wygląd to tylko i wyłącznie moja wina, no może troszeczkę genów, ale tylko troszeczkę...Do rzeczy. Któryś już raz zaczynam walkę o piękny wygląd, ale tym razem mam zamiar zrobić to inaczej. Mądrzej? Chyba tak.

1. Przede wszystkim koniec z ograniczaniem kalorii. Niby zawsze wiedziałam, jak to się skończy, ale gdzieś tam w głębi sobie głupio tłumaczyłam, że mnie to nie dotyczy. Dobry żart :P

2. Poza tym koniec ze wszystkimi produktami typu fit, light, 0% itd. Odtłuszczone i "nacukrzone" śmieci, po których jeszcze bardziej chce się jeść.

3. No i najważniejsze - regularne ćwiczenia. Idealny sposób na poprawę sylwetki i humoru :)

Nie wyznaczam sobie konkretnej daty jako celu, bo to zawsze kończy się fiaskiem. Do świąt grzecznie dietetycznie, a potem hulaj dusza, piekła nie ma. O nie! Chcę zmienić swoje nawyki na dobre.
W piątek mężulek kupił mi rowerek i wczoraj już zaliczyłam pierwszy trening. Na razie spokojnie, żeby się rozkręcić 20 minut, plus 30 brzuszków i 20 pompek (na razie babskie).

A w centymetrach na razie wyglądam tak:
biust - 87cm...mógłby nie spadać ;)
talia - 76cm
brzuch - 91cm
biodra - 94cm
uda - 60cm
łydki - 35cm
Chciałabym wstawić zdjęcie, ale (znów) zgubiłam ładowarkę do baterii i od jakiegoś czasu aparat leży zdechły :P

No dobra, wystarczy pisania. Śniadanko zjedzone, kawka wypita, więc czas na kolejną porcję ćwiczeń. 3majcie kciuki ;)