Hej dziewczynki
Tak, wiem ... długo się nie odzywałam. 2 tygodnie byłam w Polsce a przed wyjazdem miałam dosłownie tydzień na wariackich papierach
Jak wiecie obawiałam się tego wyjazdu, nie wiedziałam jak rodzina zareaguje na nową mnie - a przede wszystkim , czy nie będzie tak, że wyjadę z Polski załamana, bo nikt nic nie zauważy.
Jak wielkie było moje zdziwienie, gdy mój teść nie poznał mnie na lotnisku i do dnia wyjazdu ciągle prawił mi komplementy i żartował, żebym coś zjadła, bo upadnę
Moja mama i siostra nie mogły się nadziwić mojej zmianie. Gorzej oczywiście poszło z teściową i bratową Marcina. Przy przywitaniu obydwie obejrzały mnie od stóp do głów i ... teściowa powiedziała z przekąsem (do innych, bo do mnie ani słowa na ten temat) ALE SIĘ WYLASZCZYŁA a bratowa stwierdziła, że z pewnością zapodałam sobie tasiemca.
Taaak ... tasiemca to chyba ona ma na mózgu
Ja nigdy nie twierdziłam, że odchudzanie się jest łatwe, proste i przyjemne. Wiem, że one próbowały już wiele razy zrzucić zbędne kilogramy i nie udawało im się, ale czy to jest powód do podcinania skrzydeł tym, którym się udało???
Tak bardzo trudno było wydusić z siebie słowo pochwały, śmieszne to jest dla mnie. Dobrze, że nie wpadły na pomysł, że biorę narkotyki i dlatego chudnę - coś takiego już przeczytałam kiedyś w pamiętniku u którejś z Was.
Po urlopie przytyłam 3kg, cóż, spodziewałam się tego. Nie żałuję.
Generalnie urlop zaliczam do bardzo udanych. Odwiedziłam wiele bliskich mojemu sercu osób, byłam w miejscach, do których tęsknię zawsze całym rokiem, poznałam nowe osoby z rodziny Marcina.
Odpoczęłam fizycznie i psychicznie, nie myślałam cały czas o odchudzaniu o liczeniu kalorii o ćwiczeniach. Odetchnęłam, nabrałam sił do dalszej walki i oto jestem znowu w Irlandii, znowu na Vitalii.
Od dziś powrót do zdrowej diety i przez cały październik codzienne randki z Jillian
Na moje imieniny (w wigilię) daję sobie sama prezent w postaci 7ki z przodu.
Wieczorkiem nadrobię Wasze pamiętniki, bo ciekawa jestem, jak Wam idzie.
Buziaki