Ostatnio dodane zdjęcia

Ulubione

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 4987
Komentarzy: 58
Założony: 18 grudnia 2012
Ostatni wpis: 17 listopada 2015

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Wertam

kobieta, 31 lat, Arkadia

176 cm, 95.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

17 listopada 2015 , Komentarze (4)

Wooow ! Widzicie, jak ładnie się trzymam? Mam już 30 dzień diety, 30 dzień bez słodyczy! Jestem mega z siebie dumna :) Wytrwałam 3 imprezy rodzinne z pysznym tortem, jabłecznikiem, sernikiem, michałkami, moimi best cukierkami truskawkowo-śmietankowymi. Do tego dostałaam od dziadków 3 czekolady (w tym milkę z karmelem!) I wiecie co? Nie zjadłam! Czekolady oddałam mamie, żeby zostawiła w pracy :D Cukierki rozdałam moim chrześniakom, a resztę zjadł brat :D Jestem z siebie totalnie dumna, takie pyszności, a ja nie zgrzeszyłam :) 

Ale w sumie jedyne efekty widzę po twarzy i może w strefie ramiona-plecy. Brzuch tylko minimalnie mniejszy, dupcia nie ruszyła. Porządne ważenie oraz pomiary 30 listopada lub 50 dnia diety czyli 7 grudnia :) 

Jedyne, z czym u mnie jest tragicznie, to ćwiczenia. Nie ćwiczę :( Muszę to zmienić! Miałam iść na siłownię, ale nie wyszło ;/ Gdybym ćwiczyła to jestem pewna, że byłoby jakieś 3 kg na minusie... a tu? W sumie nie wiem. Może i jest:P Przekonam się za półtora tygodnia. 

Odezwę się po moim idealnym dniu. Mam nadzieję, że to będzie jutro :) 

Buźka : *

3 listopada 2015 , Komentarze (4)

To już 16 dni odkąd jestem na diecie i nie jem słodyczy. Jak ten czas zasuwa :D Nie pisałam sporo, ale to nie znaczy, że odpuściłam :)  Nadal nie jem słodyczy, fast-foodu i zbyt kalorycznych produktów. Piję dużo wody i zamiast zwykłej herbaty z cukrem (którą uwielbiam!)  jest zielona herbata oczywiście bez cukru :) Jeszcze tylko wyeliminować ksylitol z kawy i będzie idealnie! 

Nie ważyłam się 31, tak jak planowałam. Jestem przed okresem, do tego przeziębienie mnie dopadło. Stwierdziłam, że zrobię to po okresie no i jak zobaczę takie pierwsze efekty mojej diety :) 

Na tydzień musiałam odpuścić z ćwiczeniami. Jak tylko choroba minie, biorę się ostro :)

Czy są jakieś efekty? Jasne, że są! Na razie mini, ale mam nadzieję, że będą coraz większe i bardziej widoczne :) Teraz jest to przede wszystkim mniejsze zmęczenie i brak uczucia napuchniętego ciała. Co do wagi, pewnie coś spadło. Ale dowiem się za jakieś 2 tygodnie :D Szczerze, to ja się boję ważyć. Boję się, że nie będzie tyle, ile oczekuję.. że nie schudłam wystarczająco 'dużo, aby dało mi to kopa. Bo wiecie, im większa waga, tym mniej miałam ochoty na odchudzanie i popadałam w ciąg (o ironio!). Liczę na to, że jak wejdę na wagę, będzie poniżej 90 (waga na pasku jest sprzed wakacji, a całe wakacje nie jadłam słodyczy i miałam w miarę ogarniętą dietę). Dlatego wolę poczekać jeszcze poczekać i zobaczyć lepsze efekty :) 

Jestem w trakcie przygotowywania sobie konkretnego planu ćwiczeń. Na razie było to na zasadzie: to co mi się chciało+ orbi. Teraz chcę i cardio i siłowe i wspomagacze typu dywanówki. Mam kumpla, który się tym zajmuje, więc pomoże mi w ułożeniu odpowiedniego dla mnie planu. 

Lecę dalej się kurować, odezwę się pod koniec tygodnia, bo na razie nie będzie się u mnie działo nic ciekawego :) 

24 października 2015 , Komentarze (9)

Dopiero zaczynałam, a już mam za sobą szósty dzień bez słodyczy i ze zdrową dietą! Jeszcze tylko nadać mojemu jadłospisowi sens i będzie idealnie :) Tak czy siak, już jestem z siebie dumna. Od listopada będę dodawać tu fotki moich pysznych dań, a szczególnie niesamowicie smacznych koktajli :P 

Zanim zacznę moje dzisiejsze ćwiczenia (a zamierzam dać sobie wycisk!) to podzielę się czymś z wami. A mianowicie... nie mówiłam wam jeszcze o moim konkretnym celu. To on:

To jestem ja. A raczej byłam... jakieś 20 kg temu. Na tym zdjęciu ważyłam jakieś 70 kg. Czułam się niesamowicie! Nie miałam boków, tyłek jakiś też taki mniejszy :) I nogi... nie były otłuszczone. To mój największy cel! Wyglądać tak. A może i jeszcze lepiej :) 

Lecę ćwiczyć. Na dziś planuję: 

- Rozgrzewka (w tym step) 20 minut +

- Dywanówki (mel b na ramiona, unoszenia i wymachy nóg) łącznie 20 minut +

- Przysiady, brzuszki (na ławeczce) +

- Hula hoop 20 minut +

- Orbitrek 30 minut +

Edit: Zaliczone :) 

Wypita woda: ok. 3 litry

Mam czas.. mówiłam wam, że kiedyś potrafiłam ćwiczyć do 2 w nocy? Tak było w zeszłym roku. Miałam totalnego fioła na punkcie ćwiczeń, ale fakt faktem, dzięki temu byłam całkiem szczupła! :) Teraz zamierzam ćwiczyć mniej (w tedy nawet 4 godziny dziennie), ale mieć też o wiele lepszą dietę! (w tedy nie zwracałam na to uwagi).

Dołączyłam do wyzwania Nie dajmy się jesieni! 2/1800 minut Zachęcam, dołączcie i dajcie czadu! :) 

Za tydzień pierwsze ważenie.. jestem bardzo ciekawa :) 

23 października 2015 , Komentarze (6)

Jak ten czas szybko leci.. dopiero zaczęłam, a tu już 5 dzień diety, 5 dzień bez słodyczy! Dziś trochę przegięłam z węglowodanami (ziemniaki), ale kalorycznie się trzymałam. Do tego piję zdecydowanie więcej wody (dzięki apce, która mi o tym przypomina :)) 

Brakuje tylko jednego... ćwiczenia! Obiecałam coś sobie. I chcę się tego trzymać. Ćwiczenia 5 razy w tygodniu po 1 godzinie. Wolne w środy i niedziele. 

Jak będę ćwiczyć? Mam do dyspozycji orbitrek, rowerek, sztangi (może się skuszę, choć nie próbowałam :P ), hula hoop (kiedyś potrafiłam kręcić 2 godziny z malutką przerwą, teraz po 5 minutach boli ;/ ), ławkę do brzuszków, skakankę. Poza domem duże podwórko do biegania, rolki i ukochany rower. Tyle możliwości, z których nie korzystam! Jakieś pół roku temu kupiłam sobie porządne buty do biegania... chyba was nie zdziwi jeśli wam powiem, że biegałam od tamtego czasu aż RAZ ? Tragedia.. Póki nie ma śniegu i ogromnych kałuż, powinnam biegać. Może uda mi się to jutro ogarnąć.

Idę spać, jutro nowy dzień, jeszcze lepsza dieta i wieczorne ćwiczenia :) 

22 października 2015 , Komentarze (3)

Cześć! Miałam wczoraj dodać wpis, ale znów dałam ciała :) 

Czwarty dzień diety, gdzie:

- jem 5-6 posiłków dziennie

- dzień witam ciepłą wodą z cytryną

- nie jem słodyczy, fast-food, słonych przekąsek (czyli wszelkich używek)

- jem porządne śniadanie (gdzie wcześniej mój pierwszy posiłek był około 12-13 (przy wstawaniu o 8-9)

- nie objadam się 

- ostatni posiłek jem na 2-3 godziny przed spaniem i jest to danie białkowo-tłuszczowe z ewentualną niewielką ilością warzyw

Nie jest źle, byłoby lepiej gdybym zamiast zwykłej herbaty piła czerwoną/zieloną/czystek (kocham zwykłą herbatę i min. 1 dziennie nie odpuszczę :)) 

Dziś na śniadanie spora porcja warzyw z patelni (uwielbiam, mogłabym jeść codziennie na każdy posiłek) 

Na II śniadanie będzie koktajl (coś ze szpinakiem, jabłkiem itp) Później, się zobaczy. Wspomnę o tym w wieczornym wpisie (który na pewno będzie :)) 

20 października 2015 , Komentarze (3)

Cześć!

Miałam pisać codziennie, ale wczoraj nie miałam czasu :) Co nie oznacza oczywiście, że wczoraj nie było diety! :)

Tym oto sposobem, dziś mam drugi dzień bez słodyczy! Wierzcie mi, to ogromny sukces! Przez to, że brakuje mi ogromu kalorii ze słodyczy, mam problem z regularnością posiłków, a także z ich ilością. Jem 3 główne posiłki + ok. 4 przekąski. Postanowiłam na razie uporać się ze "stratą" słodyczy w moim menu, jak sobie z tym poradzę, to wprowadzę nowe zasady. 

Każdy ranek rozpoczynam ciepłą wodą ze sporą ilością cytryny. Działa to zbawiennie na moje jelita :) Piję szklankę czystka i 2 szklanki zielonej herbaty dziennie. Resztę płynów stanowi woda. 

Wczoraj i dzisiaj na śniadanie płatki owsiane z mlekiem 2 % + wiórki kokosowe/ migdały. Bez dodatku cukru, oczywiście. Na drugie śniadanie jest przeważnie koktajl. Wczoraj z jabłka, połowy pomarańczy i jarmużu, dziś z pomarańczy, 4 winogron, pół awokado + nasiona chia(maczane w odrobinie mleka) i jagody goji.  Coś pysznego! Obiad z wczoraj to krupnik z kaszy gryczanej i porcja warzyw, dziś makaron ryżowy z chińszczyzną i piersią kurczaka w gyrosie. Kolacje jajecznica z mozzarellą, omlet ze szpinakiem. Moimi jeszcze nie do końca kontrolowanymi przekąskami są owoce.

Na jutro na śniadanie mam już zaplanowany pudding z chia. Mmmm :) 

Do ważenia 11 dni. Chciałabym się miło zaskoczyć, wchodząc na wagę:) 

Dziś wpis na szybko, abyście chociaż wiedziały, że się nie poddałam i podjęłam się 'walki' o lepszą mnie :) Na jutro planuję dłuższy, ciekawszy wpis :) 

Do jutra, trzymajcie za mnie kciuki! :) 

18 października 2015 , Komentarze (8)

Tak na serio, mam już wszystko przygotowane. I dietę, i plan ćwiczeń, a nawet obowiązki domowe, aby coś robić a nie siedzieć tylko przed komp :)

W moim planie raczej nie będzie dla was nic zaskakującego, jedynie mogę zaskoczyć siebie, bo pierwszy raz będę stosować dietę z prawdziwego zdarzenia. Mówiłam już, że kiedyś do moich ulubionych diet należały m.in kopenhaska i głodówka? No, to przez nie mój metabolizm płacze i szlocha, nawet po tylu latach od zakończenia tych katujących diet, odczuwam ich skutki. Na szczęście to już przeszłość. Ważne, co jest tu i teraz.

A tu i teraz będzie tradycyjne 5 posiłków dziennie. Bardzo znaczne ograniczenie węglowodanów, na których moja dotychczasowa dieta się opierała. Teraz moim limitem będzie 160 g dziennie. Dodatkowo, zwiększenie ilości spożycia białka do 130 g. A tłuszcz coś między 75-80 g. To wychodzi ok. 1900 kcal na dobę. Do tego ćwiczenia, 2 razy w tygodniu poranne- rozgrzewka + 40 min biegu/orbi (oczywiście nie na czczo), 3 razy w tygodniu wieczorne (dywanówki, hula, siłowe, bieg/orbi). 

Pierwsze pomiary już 31 października. Mam nadzieję, że się nie przestraszę mojej wagi (jeszcze bardziej). 

Każdego dnia będę tutaj, jak na spowiedzi, pisać wam wszystko: co dziś zjadłam, czy wykonałam plan ćwiczeń w 100 %. Muszę też coś ruszyć w kierunku zwiększenia motywacji.

Jutro wieczorem się odezwę i zdam relację z dnia pierwszego! Czy ktoś startuje ze mną? :) 

17 października 2015 , Komentarze (4)

Hej wam w ten piękny wieczór! 

Po wczorajszym powrocie na Vitalię czuję się zobowiązana do  chudnięcia :P To przecież dzięki temu, że 8 lat temu założyłam tu konto i prowadziłam pamiętnik, udało mi się schudnąć 10 kg! To były niesamowite czasy, cudowne- szczupłe historie. Opowiedzieć wam jak się w tedy czułam? Niesamowicie! Pewność siebie, chęć do wychodzenia z domu, te uczucie kontroli nad sobą. Nie rozumiem, jak mogłam to wszystko zaprzepaścić... chyba nigdy sobie tego nie wybaczę. 

Pamiętam też, jak ważąc 70 kg narzekałam, że jestem gruba. Nie mogłam na siebie patrzeć, wstydziłam się swojego ciała. Teraz, patrząc na zdjęcia z tamtego okresu widzę, że ważąc nawet 75 kg byłam całkiem niezła. No cóż, tak było 20 kg temu. Chcecie zobaczyć, 75 kg mnie? 

 Pomijając wystający brzuch i kiepską pozę, nie było tak źle. No w sumie na tym zdjęciu jest zdecydowanie lepiej niż teraz.

Od zawsze miałam problem z bardzo krągłymi udami. Teraz doszedł do tego jeszcze problem z wielkim cycem :), dwoma potężnymi boczkami, wystającym brzuchem i grubymi mułami (niestety to nie mięśnie). 

Naprawdę muszę coś z tym zrobić. Do otwarcia gabinetu mam jakieś 3 miesiące. Jak już pisałam, nie chce sobie narzucać ile konkretnie do tego czasu schudnę. W tej chwili dla mnie najważniejsze jest to, aby zacząć działać. Co do ważenia, chce to robić nie częściej jak co miesiąc. Tym oto sposobem mój następny pomiar wypada 31 października.

Ok, więc zaczynam! Będę teraz ćwiczyć, dziewczyny. A w następnym poście podzielę się z wami moim przepisem na sukces- a przynajmniej mam taką nadzieję. 

16 października 2015 , Komentarze (11)

Aż wstyd się przyznać, ale jestem dietetykiem. Grubym (sic!) dietetykiem! 

Co z tego, jak moja wiedza o żywieniu człowieka jest bardzo duża? Co z tego, jak nie potrafię tego wprowadzić u siebie? Wiecie, jest mi wstyd przed każdym komu mówię jakie studia skończyłam i kim bardzo chcę być w przyszłości (właściwie to już jestem). Jestem pewna co taki ktoś sobie myśli: "Dietetyk? Chyba jakieś żarty. Zanim zacznie dawać ludziom dobre rady niech najpierw zacznie od siebie!". No cóż, taka prawda. W przyszłym roku chcę otworzyć swój  gabinet. Chcę m.in pomagać ludziom pozbyć się nadmiaru kg. I co, ktoś taki do mnie przyjdzie, spojrzy na mnie i od razu będzie chciał wyjść, bo skoro sama nie potrafię się ogarnąć, to jak mam pomóc jemu? Jest mi strasznie wstyd. Idąc na studia byłam niesamowicie szczęśliwa. Dlaczego? Myślałam, że w końcu moja dieta będzie stabilna, pozbędę się kompulsów i wiecznych diet głodówek (aby zdążyć do sylwestra, wakacji itd.). Niestety nie wiem dlaczego, ale przez 3 lata studiów przytyłam 20 kg! Znam przyczynę. Siedzenie całymi dniami przed komputerem + słodycze! 

Ze słodyczami u mnie jest tak, jak obiecam sobie, że nie będę ich jeść to mnie do nich nie ciągnie Jak tylko przyjdzie okazja, gdy postanawiam np. zjeść malutki kawałek tortu urodzinowego, robi się tragedia. wracam do starych nawyków i tyje tyje tyje. 

W tym roku miałam już 2 miesiące bez słodyczy. Czułam się naprawdę świetnie! Ale przyszły moje urodziny, pozwoliłam sobie na jeden malutki kawałeczek tortu. To był ogromny błąd, bo później już jakoś poleciało.. 

Dobra, koniec rycia bani :) Nie chcę się już dołować. 

Jak wspominałam w styczniu będę otwierać gabinet. Nie chcę myślenia, że "koniecznie schudnąć przynajmniej 15 kg!"  Bo nie chcę wywoływać u siebie presji i niepotrzebnego stresu, bo "co jak nie zdążę?".  Ile schudnę, tyle schudnę. Ważne jest, aby w końcu zacząć coś ze sobą robić! 

Myśl przewodnia mojej diety: Wszystko z umiarem! 

Mam zaplanowany trening, mam też już ułożoną dietę. Każdego dnia będę tu pisać, jak na spowiedzi :) Nie przewiduję porażki! 

20 października 2014 , Komentarze (6)

 Czekolada, ciastka, chipsy. Dzień w dzień... A tymczasem coraz bardziej się w sobie zamykam, nie chcę wychodzić w domu bo czuje się ogromna i mam wrażenie, że wszyscy, którzy mnie widzą myślą o mnie najgorsze. 

Jestem świadoma tego, że jest ze mną coraz gorzej. W czasie studiów przytyłam 20! kg Chcę w końcu z tym wygrać! 

Pamiętam, jak mówiłam: nigdy w życiu nie doprowadzę się do 80kg! To byłaby totalna porażka i przesada!

Tak, tak było. No i jest. W zeszłym roku wbiła mi na wagę 8 z przodu i nie chce zejść. A w tym? 9! mój największy koszmar! 

Wiem co mam robić, wiem jak się odżywiać, co ćwiczyć. 'Jedyne' czego mi brak to motywacji i czystej energii, żeby mi się chciało ruszyć tyłek! 

Wracam na Vitalię po długiej nieobecności. Mam nadzieję, że pomoże mi wrócić na dobre tory i schudnąć, tak jak 8 lat temu!