Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

"Jeśli jest coś, co chcesz zrobić, nie ma żadnego powodu, dla którego to miałoby Ci się nie udać.? Amy Dodson Uczę się cierpliwości i wytrwałości ;) Otwarta, przyjazna, uparta kochająca góry! ;)

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 12933
Komentarzy: 447
Założony: 19 grudnia 2012
Ostatni wpis: 20 maja 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
sasetkaa1

kobieta, 35 lat, Szczecin

173 cm, 66.20 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

24 grudnia 2012 , Skomentuj

Tak więc zaczęły się u mnie święta -.- 4 kawałki ciacha w jeden dzień, do tego brak możliwości ćwiczeń, bo ciągle albo sprzątanie, albo gotowanie... ale ono się tak na mnie patrzyło, no jednym słowem wymiękłam
Ale ogółem dzień miły, rozpoczęłam od śniadanka z mamą. A w menu chlebek razowy, serek wiejski, ser zółty, ogórek, papryka i por. Do tego zielona herbatka i mandarynki

Potem jak to przed świętami jeszcze troszku ogarnięcia i pomoc w kuchni. W ogóle 3 razy pod rząd wchodzić po schodach na 3 piętro, ba wyżej, bo do piwnicy latałam. Tak się zmachałam... moja kondycja ..., biegając na bieżni tak się nie zmęczę. Więc to były w sumie jakieś moje ćwiczenia i do tego jedyne w tym dniu

Dzisiaj już mamusinego żarełka - obiadku - nie odmówiłam


Kolacja bardzo podobna do śniadania była: 3 kromeczki razowego z jajkiem, papryką, porem i serem żółtym. Całkiem nie dawno pochłonęłam jabłko... i co więcej w sumie nic. Ale mama mówi bym sobie nie żałowała, bo jak będę sobie żałować to na pewno nie schudnę - a mamusi słowa są złote. W końcu trochę przeżyła
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Ubrałam dzisiaj w końcu choinkę
Kocham to robić, sprawia mi to wielką frajdę
Obecnie czekam aż pierniczek dojdzie w piekarniku, więc piszę sobie w tym czasie notkę w pamietniczku. Wklejam tak na rozbawienie mojego słodkiego pupila, nie mogłam nie zrobić jej zdjęcia. Leżała tak słodko smyrając się łapką po uszku, do tego przy podusi, którą moja mama kupiła za parę zł na jakiejś wyprzedaży z myślą o mnie -.- (niestety leży tak bezużyteczna-tzn jak widać służy psiakowi- od 1,5 roku)


A z okazji świąt życzę Wam wszystkim mnóstwa prezenciorów, bogatego gwiazdora i magicznej, rodzinnej, ciepłej i radosnej atmosfery no i smacznego! Nie odmawiajcie sobie niczego, ale zachowujcie umiar - oto krok do sukcesu
CIAO

23 grudnia 2012 , Komentarze (4)

Dzisiaj mój czwarty dzień... ciężko mi było cholernie... po pierwsze poranna zmiana w pracy. Śniadanie w biegu - 3 kromeczki z serkiem fittella i dżemem truskawkowym oraz herbata. Potem Mikołajkowy cukieras czekoladowy  Obiad również w biegu - gotowe danie w mikrofali (kurczak po meksykańsku).

Ponieważ rozpoczęłam popołudniu "urlop" więc wybrałam się do rodzinnego domku - w końcu święta W pociągu w ciągu 3h wciągnęłam całą paczkę "Bake roolsów" - wspaniała kolacja, czyż nie prawdaż... Ale za to po wejściu do domku, powitaniu mamy i zaproszeniu do kuchni na kolacyjkę,  powiedziałam grzecznie "nie, dziękuję" CZAICIE!! ODMÓWIŁAM mamusinego jedzonka!!!!!!!!!!!! ale sorka o 22 jeść - stanowcze NIE. Dodatkowo dzisiaj już zaczęło się pichcenie w kuchni na święta... myślałam, że jęzor mi do du*y ucieknie tak ładnie pachnie!!!! Apetycznie wygląda!! Ale pomimo tego jeszcze nic nie zjadłam, czekam na święta, na pełen stół i mnóstwo kcal, którym się pewnie nie będę mogła oprzeć  które wiem, że będą dla moich zmagań tragedią. Moją zmorą jest fakt, że uwielbiam jeść i w ogóle gotować boję się...
tym bardziej, że dzisiaj było już tyle pokus... No ale w końcu święta są tylko dwa razy w roku więc... wszystko dla ludzi, tylko z umiarem!!!!!!

Wczoraj ponownie wykonałam zestaw ćwiczeń "callanetics". Poszło mi troszkę lepiej niż za pierwszym razem i dzisiaj odczuwałam tego efekty - zakwasy na pośladach czyli coś tam zaczęło pracować Dodatkowo zrobiłam sobie w końcu zdjęcia mojej sylwetki, by mieć "w razie czego" porównanie. Niestety zapomniało mi się jeszcze o tylnej części, ale to dorobię na dniach 


A to moja "wspaniała pupcia z wielorybim brzuchem i nogami koczkodana"   Nienawidzę! I o nie właśnie walczę! By zgubić! i znowu założyć moje spodnie, które obecnie do połowy ud wciągam ...jak można się tak zapuścić w ciągu 5 miesięcy?!?!?!?!?

22 grudnia 2012 , Komentarze (1)

Kolejny dzień za mną... a po nim widzę już jakieś postępy Nie odczuwam już chęci podjadania, tego głodu, który mnie prześladował na okrągło, o każdej porze dnia i nocy!
Na śniadanko zjadłam sobie omleta z 2 jajek z połową szkl. jogurtu naturalnego, połową pomidorka i jednym plasterkiem sera żółtego. Oczywiście nie zabrakło herbatki  Ku mojemu zdziwieniu najadłam się tą porcją do syta!!!




Na obiadek z racji tego, że dzisiaj byłam w pracy, musiałam sobie coś szybko zrobić. A ponieważ nie za bardzo mam tak warunki to w domku ugotowałam sobie woreczek ryżu, dokupiłam pulpety w sosie pomidorowym i voila . Coś na ząb było, nie do końca zdrowe, ale zawsze coś. A co najpiękniejsze w tym wszystkim- ZJADŁAM TYLKO 1/3 całości tej porcji, porcji która jeszcze całkiem nie dawno nadal mnie nie syciła! Czułam kiedyś skończyć! Jestem z siebie dumna!

Na kolację zaserwowałam sobie szklaneczkę koktajlu truskawkowego. Ponad to do tej pory siorpię jeszcze wodę mineralną. Staram się choć litr dziennie pić, ale przy takiej pogodzie ciężko mi idzie...

Ponad to spróbowałam wczoraj tych ćwiczeń "calanetics". Podsumowując - dają popalić czułam każdy cm ciała! Tak więc pierwsza godzinka już za mną, zaraz będzie kolejna i lulu, bo jutro ostatni dzień pracy i w końcu upragnione wolne!!!

20 grudnia 2012 , Komentarze (1)

Dzisiaj drugi dzień moich zmagań  Śniadanie 3 kromeczki chleba razowego z serkiem fitella i pomidorkiem i do tego ciepłe kakao (kocham kakao)

Nie wiem czy gdziekolwiek wspominałam o tym, że chodzę na siłownię? Jeśli nie to w takim wypadku teraz to napiszę. Chodzę sobie do jednej z pobliskich siłowni już od roku, z tym, że czasem mam więcej czasu i chęci, a czasem opanowuje mnie totalny "niechcemisienicyzm" W wakacje (od połowy w sumie już czerwca) jednak ze względu na pracę praktycznie całkowicie sobie ją odpuściłam...Jak się na niej pojawiłam 3-4 razy w miesiącu to było święto... do tego doszły grille, imprezy itd i się narobiło ze mną to co narobiło Dlatego trzeba to zwalczyć i od nowa wszystko zacząć, co właśnie od paru dni robię

Tak więc pobiegłam sobie na siłownię, gdzie spędziłam 45 minut na bieżni  a następnie troszkę na orbitreku  Potem obiadek w domku - dobrze, że z wczoraj moi został, bo totalnie nie miałam czasu i chęci na zrobienie czegokolwiek 
Wieczór spędziłam sobie z kumpelą w kinie na filmie "bogowie ulicy" - ogółem dupy nie urywa, ale najgorszy tez nie jest  Niestety przez to pozwoliłam sobie na shake "owoce leśne". Musiałam spróbować nowy smak...  To tylko coś ok. 210kcal... 

Wyhaczyłam dzisiaj też u kogoś w pamiętniczku ćwiczenia "callanetics". Podobno są bardzo dobre i dla każdego. Zatem przekonam się na samej sobie co i jak, z czym

Kolację z powodu shake'a również dzisiaj odpuszczam zaraz zabieram się za te ćwiczonka o których wyżej pisałam.
CIAO!




20 grudnia 2012 , Komentarze (3)

Mój pierwszy dzień zmagań rozpoczęłam od pożywnego śniadania . Zaserwowałam sobie 2 kromki razowego chlebka (uwielbiam ) z serkiem wiejskim, pomidorkiem, szczypiorkiem i odrobiną soli i pieprzu.Do tego jeszcze na koniec energetyczny banan, hehehe. Wszystko zapijane było ciepłą herbatką, oczywiście bez cukru (od paru lat nie słodzę) Od zawsze mama mi powtarzała, że śniadanie to podstawowy posiłek, który ma mi dać energię na resztę dnia. Do tego przy takiej pogodzie jaka panuje obecnie należy coś ciepłego na żołądek "wrzucić".

Ponieważ bardzo lubię robić zdjęcia, postaram się mój pamiętnik w miarę chęci i możliwości nimi "dekorować".

A oto moje śniadanko:

Wg kalkulatora miało ono około 361 kcal. Z reguły nie sprawdzam kcal, ale tu orientacyjnie zobaczyłam co i jak

Kolejną część dnia spędziłam na wykonywaniu moich codziennych zajęć. Nie obyło się oczywiście bez pomiarów. Przyznaję szczerze, że nigdy takowych nie robiłam, poza obwodem bioder, gdy kupowałam spodnie na allegro Ale podobno po cm szybciej widać rezultaty, więc na to liczę

Wg mojej miarki, którą mam z castoramy mam w :
- biodra- 113 cm (moja pięta Achillesa, odwieczny kompleks)
- udo - 66 cm
- łydka - 37 cm
- talia - 75 cm
- brzuch - 83 cm
- piersi - 91 cm
- biceps - 28 cm

Na obiad zrobiłam coś szybkiego. Była to gotowana pierś z kurczaka z fasolką szparagową, ryżem, cebulą, czosnkiem, oregano, solą pieprzem, odrobiną curry i papryki ostrej mielonej. Wszystko zalane jogurtem naturalnym  Do popicia standardowo woda mineralna niegazowana.

Całość - pychotka!!!!! A jakie syte!!! Z racji tego, że zrobiłam to z połowy piersi, połowy fasolki szparagowej mrożonej i jednego woreczka ryżu - wyszło tego na dwa obiadki. Ale spokojnie  nie zmarnuje się. Będzie na jutro 

A oto mój obiadek:


Nie do końca jestem wzorowa... pierwszy dzień dążenia do celu, a ja nie potrafiłam odmówić alkoholu no ale co zrobić skoro były to urodzinki koleżanki, zapowiedziane już z miesięcznym wyprzedzeniem. Bilard... no aż się prosi o coś do picia.. ale i tak jestem z siebie dumna wypiłam tylko 3 whiskacze z colą i powiedziałam stop w końcu ulubione spodnie czekają na mnie

Z w/w powodu odmówiłam sobie dzisiaj kolacji. To jako "rekompensata" za te driny

Ogółem dzień uważam za dobry, choć nie najlepszy. Ale mam nadzieję, że jutro będzie pozytywniej i tego sobie bardzo, bardzo życzę!!


19 grudnia 2012 , Komentarze (3)

W końcu postanowiłam zawitać na te stronkę, by założyć swój pamiętnik. Podobno dobrze jest mieć miejsce gdzie można wylać swoje trudy, wysiłki, wszystko to co mnie będzie trapić bądź cieszyć. Dodatkowo będę mogła się tym dzielić i być może otrzymam jakieś wsparcie.

Mam nadzieję, że osiągnę zamierzony cel

Nie chcę być na jakiejś diecie, mam w planie ograniczyć na początku swoje dzienne racje żywieniowe, by troszkę skurczyć żołądek. Wyrzucić całkowicie podjadanie oraz powiedzieć precz słodyczom!  


Oby się udało. Chcę znowu założyć moje ulubione spodnie! I poczuć się "pewniejszą" siebie