Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Jestem absolwentką szkoły muzycznej i wybieram się na studia muzyczne. Moimi zainteresowaniami są: muzyka klasyczna, robótki ręczne, i takie baristyczne rzeczy jak drinki czy kawa :) Co mnie skłoniło do odchudzania? Właściwie można powiedzieć, że całe życie się odchudzam. Jest to nieodłączna część mojego życia :P Ostatnio przypomniałam sobie jak w podstawówce narysowałam w Paincie obrazek z grubą kobietą która nie mieści się w bluzkę, dlatego ta jej nie zakrywa brzucha, i w obcisłych spodniach. Na bluzce, albo gdzieś z boku tego obrazka napisałam wtedy: 41kg...

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 10931
Komentarzy: 167
Założony: 22 stycznia 2013
Ostatni wpis: 16 września 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
sosenka93

kobieta, 31 lat, Kraków

160 cm, 57.40 kg więcej o mnie

Postanowienie wakacyjne: 50 KG 50 KG 50 KG 50 KG 50 KG 50 KG 50 KG 50 KG 50 KG !!!!!!!!!!!

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Historia wagi

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

7 sierpnia 2014 , Komentarze (3)

Kurczą się te dni do celu, tak Wam powiem.

Muszę się przyznać, że popuściłam sobie cugli. Przedwczoraj ten dzień u siostry cały, a wczoraj w sumie jadłam głównie orzechy (brazylijskie i pistacje) i tak samo gołąbki, też się jakoś nie nażerałam, no ale rewelacja to też nei jest. Aha, no i Arek mnie namówił na lody. Tzn. żeby nie było na niego, długo namawiać mnie nie musiał :D

No i wczoraj w ogóle nie ćwiczyłam. Mea culpa, mea culpa. Tylko widzicie, naprawdę naprawdę mam komplikacje rodzinne. Moja mama wczoraj się wyprowadziła z domu, dobrze, że Arek był ze mną, bo miałam takiego doła, że szkoda gadać. Dzisiaj jestem dumna, że wstałam razem z nim 5:30 i go zawiozłam na autobus i zrobiłam śniadanie i zapakowałam coś do jedzenia do pracy :)

Kocham go. To takie cudowne uczucie to wiedzieć. Teraz na pewno powiedziałabym mu "tak". Bo ostatnio mi się oświadczył. I jego rodzice mnie zapraszają na 15, więc moi nie mogą przyjechać, bo nie są już małżeństwem (oprócz na papierze - jak to mówi mama), ale myślę, że chociaż mama przyjedzie. I wtedy im to powiemy. 

Oto wczorajszy dzień:

Śniadanie: owsianka (JUHUUUUUUUU!!! tyle razy o niej marzyłam!!!; jogurt naturalny, woda, płatki owsiane, pestki z dyni)

Przekąska: orzechy brazylijskie, pistacje, lody

Obiad: 2 gołąbki

Przekąska: trochę malin, borówek, 2 śliwki

Nie wygląda to źle, ale tych orzechów to sporo zjadłam, przez cały dzień czułam się przejedzona trochę, a to jak wiadomo niedobry znak. 

Postaram się, żeby dzisiaj było LEPSZE. 

Zaczynam od ćwiczeń :)

Papa, lachony :) Powodzenia i trzymajcie za mnie kciuki! 

:* 

PS właśnie mi przyszło do głowy, może tej diety SB bym sobie wyznaczyła za cel 100 dni? Muszę nad tym pomyśleć, bo tak numeruję, numeruję, a teoretycznie to jest dieta na całe życie. 

5 sierpnia 2014 , Komentarze (1)

Dzisiejszy dzień to porażka, ale nie taka wielka. Mimo, że miałam wpadki (jedną większą, drugą mniejszą), to nie zjadłam wcale tak super dużo. Chociaż ta większa wpadka miała miejsce wieczorem. Poza tym nie ćwiczyłam za dużo niestety, tylko 25 min rano, takiego ogólnego interwałowego treningu. Chyba Mel B z Chodakowską mi się trochę przejadły, muszę przyznać. 

Moja sytuacja rodzinna staje się coraz bardziej skomplikowana, stąd też obniżenie morali i lotów... Jestem zdołowana wszystkim co się wokół mnie dzieje i tym, że nie ma jakiś piorunujących efektów tego co robię, a nigdy w kierunku odchudzania nie robiłam więcej. 

W każdym razie:

Rano: treningi na brzuch i całe ciało (trenerek różnych :P)

Śniadanie: łosoś faszerowany grzybami

II śniadanie: serek ze szczypiorkiem

przekąska: kawałek ciasta (czekoladowo-owocowego)

Obiadokolacja: (godzina... 21??...): 2 gołąbki

Tak wyglądał mój dzisiejszy dzień. Przyznaję, mogłabym poćwiczyć, ale naprawdę jestem zdruzgotana tym wszystkim, po prostu krótko mówiąc moi rodzice się rozstają, i nie jest to spokojne rozstanie, o nie.

Bądźcie wytrwalsze jutro niż ja dzisiaj.

Od jutra przechodzę na II fazę diety South Beach. Będę się starać też nie ustawać z ćwiczeniami, ale przyznam, że będzie naprawdę, naprawdę ciężko. 

Pa :*

4 sierpnia 2014 , Komentarze (2)

Dobry wieczór moi Drodzy :)

Nie zaliczam tego dnia do jakichś cudownych, ale źle też nie było. Tylko jakoś tak strasznie ciężko... W ogóle szczerze powiedziawszy jakiś dziwny miałam nastrój dzisiaj, z Arkiem się posprzeczałam, a potem nie wiedziałam nawet dokładnie o co mi chodziło tak do końca, raz mi jest smutno, raz wesoło... Pewnie hormony mi buzują i tyle w tym temacie. 

Rano: Mel B Trening całego ciała

Przekąska: 7 borówek, 3 śliwki

Śniadanie: kawałek mozarelli, mały plasterek masła ze szczypiorkiem (myślałam, że to jakiś serek i zjadłam z rozpędu...), pół pomidora, 2 małe ogórki, kilka małych listków sałaty (z naszego warzywnika)

Przekąska: garść migdałów, kilka śliwek? (już nie pamiętam)

Obiad: krem z kalafiora z ziołami, średnia porcja fasolki szparagowej

Przekąska: 2 garście pestek dyni, kilka śliwek

Kolacja: 2 cukierki (michaszki...), wellness waniliowy z kawą i kakaem

Wieczór: Chodakowska Skalpel

Niby to wszystko wygląda nieźle, ale jakaś taka jestem pełna... Czasami przez wodę ma się takie wrażenie, ale jest to w każdym razie dołujące. Poza tym te owoce dzisiaj... Nie powinnam w I fazie owoców w ogóle jeść. Ale stwierdziłam, że strasznie mnie ciągnie do czegoś spoza diety, więc jeśli już mam coś wsunąć, to niech to będzie owoc. 

Poza tym miałam nadzieję, że mi łatwiej ten Skalpel pójdzie. A szczerze mówiąc przypomniałam sobie, że sama Chodakowska na swoim fanpage'u na facebooku mówiła o tym, że czasami podczas jej treningów się mdleje, bo w pewnym momencie dziwnie się poczułam. Poczułam tak jakby mrowienie na całej twarzy, uszy mi się zatkały i jakoś tak zakręciło w głowie troszeczkę... To chyba naprawdę jakiś nieciekawy moment cyklu. 

Poza tym zaczynam coraz bardziej niecierpliwie wyczekiwać efektów. Najbardziej boję się tego, że waga mi teraz stanie na tych 57. Chociaż to jest całkiem możliwe, bo ta waga jest taką przejściową dla mnie zawsze. Jak jestem poniżej niej, jest super, jak powyżej to bardzo kiepsko. Tylko niby wymiary mam dobre, a naprawdę nie widzę, żeby te uda mi się wyszczuplały... Ja naprawdę nie chcę ich mieć jakichś super muskularnych, tylko smukłe!

Chociaż chyba to jest właśnie ta pułapka, że dużo kobiet podobno nie chce ćwiczyć treningów siłowych, bo właśnie uważa tak jak ja, a treningi cardio nie spalają za dużo kalorii a nawet w dłuższej perspektywie mogą sprawiać odkładanie tłuszczu. Oczywiście nie chcę nikogo straszyć, poczytajcie same, ja się tak do końca nie znam. Piszę to co zrozumiałam z artykułów i mogłam coś źle załapać, jak macie jakieś źródła wiedzy w tym temacie, piszcie! Ja czytałam o tym na stronie

Dodaj komentarz

4 sierpnia 2014 , Komentarze (1)

Cześć motylki! :)

Podzielę się radosną nowiną: ważę 57!!!!!! :D W ciągu 10-ciu dni South Beach schudłam 2 kg. Niech będzie :P

Bilans dnia wczorajszego:

Śniadanie: jajecznica z grzybami i cebulką, plasterek szynki, kilka kawałków papryki

Przekąska: 2 kawałki czekolady Lindt

Obiad: fasolka szparagowa, 1/4 piersi kurczaka w folii

Kolacja: resztka fasolki, kilka plasterków sera mozarella

Przekąska: 4 śliwki

45 min. intensywnego basenu

Jeśli chodzi o tą końcówkę dnia, to przyznaję, że trochę mało ćwiczeń, ale na tym basenie naprawdę starałam się pływać ile wlezie. Powiem Wam, że jestem bardzo dumna z siebie, bo kiedyś to przepływałam 3 długości basenu i zdechłpies xD A teraz mam tak wyćwiczone nogi, że szkoda gadać! Niby mnie bolą, ale zaraz przestają! To naprawdę dla mnie osiągnięcie :)

No, a te śliwki... Stwierdziłam, że wynagrodzę sobie czymś to, że nie mogę zjeść knedli z nimi :P Więc przynajmniej zjadłam same śliwki. Maja przynajmniej niski indeks glikemiczny ^^

Dobra, ja spadam ćwiczyć Mel b. 

Sukcesów, moi Kochani, SUKCESÓW!! Życzę Wam i sobie :)

:*

3 sierpnia 2014 , Skomentuj

Witam! 

Gdybyście śledzili dokładnie daty i dni mojej diety south beach, to byście się zdziwili, bo dzisiaj powinien być dzień 11. Jednak stało się coś strasznego! Jak przyjechałam do Arka, okazało się, że jego mama zrobiła na nasze przybycie pyszny barszcz, pyszne knedle ze śliwkami i pysznego sernika. 

Bardzo chciałabym powiedzieć, że się oparłam, ale niestety... ULEGŁAM. Szczególnie, że jego mama zrobiła to wszystko specjalnie na nasze uroczyste przybycie. Nie mogłam jej odmówić. Nie miałam serca i sumienia. 

 No i tak upłynął piątek. Chociaż ćwiczenia zrobione, rano Mel B Cardio i ABS, wieczorem Chodakowska Turbo spalanie i ABS.

Natomiast w sobotę było już lepiej. Zresztą Arek też postanowił przejść na moją dietę (chociaż szczerze mówiąc nie wierzę za bardzo w ten jego zapał mimo wszystko) więc było mi dużo łatwiej. 

Tak więc sobota, czyli wczoraj wyglądała jak następuje:

Rano: Mel B cardio + ABS

Śniadanie: 2 jajka sadzone, 2 plasterki szynki, kilka plasterków papryki, ogórka, pomidora

Obiad: dorsz pieczony w folii z ziołami i cytryną, kilka małych buraczków z zalewy, trochę pomidorów i ogórków pokrojonych w kostkę

Przekąska: 2 kawałki czekolady Lindt z chilli (i cukrem, ale Arek się uparł)

Kolacja: pasta z sera białego, ogórka, pomidora, rzodkiewki z dodatkiem chilli (Arek się uparł), plasterek szynki

Chodakowska trening dla Detocell Academy (dobry, bo krótki) + ABS

Bilans dzisiejszego dnia pod koniec dzisiejszego dnia :D Ale już mogę powiedzieć, że nie zrobiłam niestety Mel B porannej, no bo jak to tak w niedzielę :P Gdybyśmy jeszcze szli wieczorem do kościoła, to OK. Ale idziemy na 11 no to tak łyso trochę. 

Ważyłam się na Arka wadze, i werdykt brzmi: 57,1. Jest to wynik lekko mówiąc średni, spodziewałam się lepszego, no ale trudno. Dopiero tydzień z kawałkiem się odchudzam, a ćwiczę jeszcze krócej. Więc NIECH I TAK BĘDZIE. Ale zadowolona nie jestem -.-

Trzymajcie kciuki, muszę się postarać, żeby było coraz mniej wpadek. W ogóle tej czekolady nie powinnam jeść! Ale NIECH BĘDZIE XD

Pa, chudaski moje :*

1 sierpnia 2014 , Komentarze (1)

Sierpień rozpoczęty

Bardzo dobrze rozpoczęty, bo Mel B Cardio + ABS to nie przelewki :D 

Dzisiaj jadę na weekend do chłopaka, ale jestem pewna, że dietę mi się uda utrzymać, bo sobie biorę i kupuję produkty do niej. Może będzie to trochę dziwaczne, ale postanowienie, to postanowienie! Co prawda trochę się martwię, bo mama Arka jak zwykle będzie mówiła: "o, popatrz, Madzia to się odchudza, ma silną wolę..." i sratatata, "... a ty to nic nie robisz ze sobą! Gruby jesteś, tylko brzuch Ci rośnie!". 

No, niby ma rację, ale wcale nie chcę się czuć jak bohaterka wieczoru. To po pierwsze, po drugie zaczęłam się odchudzać trochę dlatego, że mi się nudziło w domu... xD A po trzecie Arek pracuje i przynajmniej pilnuje się z jedzeniem. Zresztą jak ja schudnę, to nie ma bata! Jego też zagonię do treningu (tzn, że bat jest - JA xD).

Jedziemy o 11, a jeszcze ma przyjść do mnie dziewczyna na lekcję skrzypiec o 10:15, więc będę już kończyć. 

Owocnego początku sierpnia!

Pa, chudziaki! :*

31 lipca 2014 , Skomentuj

Powiem Wam, że nie mogę się powstrzymać i teraz chyba codziennie przez ok 2h szukam w internecie motywacji, opisów diet, produktów, o Chodakowskiej... Jestem tak nakręcona jak chyba nigdy. Cieszę się, że wreszcie jestem nakręcona na ĆWICZENIA. A nie tylko na dietę, jak to było jak chudłam ostatnimi dwa razy do 54. 

Boję się tylko, że mi uda nie zeszczupleją, tylko się umięśnią. No ale dobra, tak jak mówiłam, zobaczymy co będzie po tym miesiącu.

Jutro sierpień! Zabierzmy się za niego ;)

Do biegu, gotowi... STAAAAART!!!!!!!!!!!!

PS po patrzeniu na te wszystkie zdjęcia, stwierdziłam, że zaniedbuję brzuch. Dlatego postanowiłam oprócz cardio i którejś Chodakowskiej robić 2 razy dziennie ABS z Mel. Na razie ;) 

31 lipca 2014 , Komentarze (2)

Hej! Dzisiaj był dobry dzień :) Przynajmniej pod względem diety, bo moja sytuacja rodzinna nadal daje o sobie znać. Ale tak to jest, że czasami coś nam przeszkadza w diecie, prawda? I czasami myślimy sobie tak: a, skoro jestem taka biedna i poszkodowana, należy mi się spokój przynajmniej od diety i ćwiczeń...

Ale niestety! Nikt tego nie zrobi za nas. Kto schudnie za nas? Kto wypoci i wyskacze te wszystkie pączki, drożdżówki, frytki, kotlety i tym podobne? 

Chociaż tak naprawdę zaczyna mnie trochę ogarniać zwątpienie. Dlatego, że mam obawy, że jestem zbyt krępej budowy, żeby mieć naprawdę smukłą sylwetkę. Mam wrażenie, że nigdy nie będę miała bardzo szczupłych ud, mogę tylko je umięśnić... A wszystkie moje marzenia o wysmukłym ciele legną w gruzach, bo nigdy nie będę chuda i wysoka. Fakt, że powinnam zaakceptować siebie taką jaką jestem, ale tak naprawdę marzę, żeby wyglądać inaczej! Żeby mieć nogi do nieba, a nie takie krótkie jak mam... 

No, ale dość narzekania! Dopiero 3 dzień ćwiczę z Ewką, więc nie ma co oczekiwać na razie. Pożyjemy, zobaczymy.

Oto dzisiejszy dzień:

Mel B cardio

Śniadanie: warzywa z jajkiem duszone na patelni (po 1: było to śniadanie o 11 xD, po 2. miał być omlet, ale stwierdziłam, że jak niby mam go zdjąć czy przewrócić, jak jest bez tłuszczu?? no i wymieszałam wszystko i nawet dobre było! cukinia, pomidor, papryka, cebulka i do tego dwa jajka z łyżką jogurtu nat.; doprawić do smaku)

Przekąska: kawałek gorzkiej czekolady z cynamonem, odrobiną olejku migdałowego (dla zapachu... dla zapachu...) i nieprażonym siemieniem lnianym (stwierdziłam, że sobie pozwolę)

Obiad: pulpety na parze (mięso mielone uduszone z pomidorem, cebulką i łyżką koncentratu pomidorowego na patelni, potem zmieszałam z ok pół szklanki bułki tartej - też stwierdziłam, że sobie pozwolę... - i ugotowałam na parze - Thermomix :P), dwa małe ogórki

Trening dla Detocell Academy, Chodakowska

Przekąska: garść migdałów

Jeśli chodzi o picie: na pewno litr wypiłam, tylko mało dzisiaj było wody. Jakoś tak same herbaty dzisiaj piłam :P

Wiecie, dochodzę do wniosku, że tym razem wytrzymam na diecie South Beach, może nawet długi, długi czas. Dlatego, że druga faza trwa długo, a trzecia to właściwie odżywianie na całe życie. Trzeba wreszcie skończyć z tym wszechobecnym tłuszczochem! I zacząć odżywiać się zdrowo. 

Życzę Wam sukcesów. 

Pa pa :*

30 lipca 2014 , Skomentuj

Zawaliłam. Ale znowu mam usprawiedliwienie...

Chyba dość już tych usprawiedliwień, co? Muszę się kopnąć w pośladki i panować nad sobą. 

Poprzednim razem pisałam o  kłopotach "osobistych" (czy tam rodzinnych, jak kto woli). Dzisiaj w zrobieniu porannego cardio z Mel "przeszkodził" mi powrót mojej mamy do domu. W sumie pół dnia odkąd wstałam po prostu przesiedziałyśmy na tarasie prawie nic nie mówiąc. Potem jeszcze moja siostra gadała z mamą i ta ostatnia zdecydowała się zostać. Chociaż ma zapuchnięte oczy od płaczu.

Nieważne. To jest blog o diecie, a nie o moich problemach. Chciałam tylko napomnkąć i koniec.

Śniadanie: takie jak wczoraj

Obiad: zupa pieczarkowa, warzywa na patelni

Przekąska: borówki

Nie jest to  jakaś rewelacja, bo do tych warzyw dodałam sporo tłuszczu. A borówki tak jadłam i jadłam, bo byłam zdołowana całą tą sytuacją... Nie wiem ile w końcu ich zjadłam, bo zrywałam prosto z krzaka. 

Postanowiłam, że więcej dzisiaj nie zjem. Ewentualnie jakiegoś ogórka, czy coś. 

Tyle.

Pa :*

29 lipca 2014 , Komentarze (1)

Znowu piszę zwięźle, bo muszę jeszcze zrobić Ewkę :)

Rano: Mel Cardio

Śniadanie: kawałek papryki, rzodkiewka, kawałek sera feta, dwa plastry salami

Przekąska: 3 śliwki (pozwoliłam sobie, mają niski indeks glikemiczny)

Obiad: krem z brokułów 

Kolacja??: wieeeelkie lody

No i tak, wszystko byłoby dobrze gdyby nie te lody. Jednak znów mam na to usprawiedliwienie: doznałam dzisiaj głębokiego szoku osobistego, a dokładniej moja mama jak na razie opuściła mojego tatę. Stwierdziłam, że z tej okazji mogę sobie pozwolić na lody melonowo-ananasowo-cytrynowe z ananasem, melonem, jakimś syropem i bitą śmietaną... Szczególnie, że mój chłopak stawiał. 

No i tyle, moje chudaski. Smutny to był dzień dla mnie, i wcale mi się tak ta Ewka nie uśmiecha z tym jej skalpelem, moge śmiało powiedzieć nawet, że będzie to dla mnie mordęga, bo mnie po wczorajszym cholernie bolą nogi.

Ale będę przerywać trochę i może jakoś dotrwam.

Trzymam kciuki za Was a wy trzymajcie za mnie.

Pa :*