Ostatnio dodane zdjęcia

Ulubione

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Zwariowana, spontaniczna, śmiejąca się...i wiecznie zakompleksiona, płacząca na widok wałeczków, płacząca w sklepowych przymierzalniach i mająca serdecznie dość tych zbędnych kilogramów, których uzbierało się dość sporo!!

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 7718
Komentarzy: 92
Założony: 29 stycznia 2013
Ostatni wpis: 14 czerwca 2017

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Guziczek87

kobieta, 37 lat, Zielona Góra

170 cm, 55.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

7 stycznia 2014 , Komentarze (2)

RTG klatki piersiowej odebrane - wszystko w normie. USG jamy brzusznej zrobione - również bez większych zmian, jest mały kamyk w nerce ale ma 3mm i lekarz powiedział, że jak wypiję więcej piwa na raz to go pewnie wysikam więc nie ma się czym przejmować. Dziś byłam na EKG i też wydaje się być w normie - wydaje się bo nie mam opisu a do kardiologa idę dopiero 9.01. 

Przede mną jeszcze wizyta u kardiologa, anestezjologa i gastroskopia. Gatro miałam robić prywatnie w szpitalu gdzie będę miała operację - żeby było szybciej..ale mam termin u mnie w mieście na 13.01 bezpłatnie i moja pani dr powiedziała, że nie ma sensu płacić bo nawet jeśli coś mi tam wyjdzie np. jakieś wrzody czy coś to czy będzie to 9.01 czy 13.01 to i tak operację trzeba będzie przełożyć bo nie starczy do 16.01 czasu żeby to wyleczyć...a że większość badań i konsultacji odbyłam prywatnie i mój skromy budżet ucierpiał na tym ogromnie postanowiłam posłuchać rady i nie płacić za to badanie - zwłaszcza, że to nie są (przynajmniej dla mnie) małe pieniądze bo takie badanie od 150 do 220 zł plus dojazd jakieś 50 zł, a oczywiście cena samego badania jest znana dopiero w trakcie jego wykonywania (bo zależy czy wszystko jest tam ok czy trzeba np. pobierać wycinki itp.).

Zatem plan jest taki, że 13.01 będę już po wszelkich możliwych badaniach i mam nadzieję, że zgodnie z planem 16.01 będę mogła zameldować się na oddziale.

Im bliżej tej daty tym bardziej mieszane mam uczucia. Z jednej strony strasznie się cieszę, że to tak szybko poszło i że to już! Z drugiej cholernie się boję... decyzję już podjęłam i nie mam co do niej wątpliwości... ale to moja pierwsza w życiu operacja i boję się samego pobytu w szpitalu, cewnikowania, wenflonów i oczywiście przeogromnie boję się narkozy (a raczej tego, że się z niej nie obudzę)... ale postanowiłam skupić swoją uwagę na plusach i myślę o tym jaka będę piękna jak już schudnę w końcu!!

Trzymajcie za mnie kciuki! ;*

2 stycznia 2014 , Komentarze (6)

Dzięki temu, że miałam ze sobą wszystkie badania i było one ok endo wypisał mi zaświadczenie o braku przeciwwskazań....nie ma lekko kazał jednak zrobić jeszcze jedno badanie krwi na poziom kortyzolu i zadzwonić - byłam prywatnie i powiedziałam, że nie stać mnie na kolejną wizytę w związku z czym wypisał to zaświadczenie już na tej wizycie kazał jednak zaraz po odebraniu wyników zadzwonić i jakby coś było nie tak poinformuje on szpital o nieważności wcześniej wystawionego zaświadczenia. Dobrze, że tak się udało - oczywiście jutro biegnę od razu do laboratorium zrobić badanie krwi i w poniedziałek zaraz po odebraniu wyników zadzwonię do lekarza i zdam mu relację - wszystko zgodnie z umową. 

Jutro lecę odebrać RTG klatki piersiowej, które robiłam w poniedziałek. A po południu idę zrobić USG jamy brzusznej. Później zostanie mi jeszcze 7.01 EKG i 9.01 gastroskopia, wizyta u anestezjologa i po południu wizyta u kardiologa. I mam nadzieje, że to już będzie wszystko.

Oby tylko wszystkie wyniki były w porządku.

1 stycznia 2014 , Komentarze (4)

No to zaskoczenie nieziemskie...30.12 miałam wizytę kontrolną u chirurga, w tym dniu miałam również dowiedzieć się kiedy dokładnie będę miała operację....jakież było moje zdziwienie kiedy lekarz powiedziała, że będzie to już 16.01. Teraz biegam jak szalona po lekarzach...niestety teraz już nie mam wyjścia i wszystko co się da załatwiam prywatnie inaczej nie dałabym rady nawet do przyszłego roku a co dopiero mówić o 16.01. 

Tak więc grafik mam napięty i mam tylko nadzieję, że wszystkie badania wyjdą pozytywnie i będę mogła mieć zabieg w wyznaczonym terminie...

20 grudnia 2013 , Komentarze (2)

Szkoda, że tu nikt nie zagląda. Ale cóż, może kiedyś się komuś te moje wypociny przydadzą. 

Psychologa zaliczyłam pomyślnie. Teraz robię resztę badań, mianowicie: konsultację kardiologiczną, endokrynologiczną, gastroskopię, usg jamy brzusznej, rtg klatki piersiowej, grupę krwi no i szczepionki na WZW. 

Dziś przyjęłam pierwszą dawkę na WZW - masakra 60zł!! Udało mi się też zapisać na gastroskopię na 13.01 - cholernie się boję, ale i cieszę się, że udało się zapisać na NFZ bo jakbym miała wszystkie te badania robić na kasę portfelową to chyba szybko bym zbankrutowała.

Dokładny termin operacji będę znała 30.12 - na chwilę obecną powiedziano mi, że będzie to koniec stycznie/ początek lutego jeśli uda się do tego czasu zrobić wszystkie badania. No pewnie byłoby szybciej gdyby nie to, że nie miałam szczepień na WZW - teraz muszę czekać minimum 6 tygodni yhh.

Czytam fora i pociesza mnie jak wpisują się ludzie 3 dni po operacji pisząc, że wracają już do siebie, że całkiem dobrze się już czują. Boję się tej operacji straszliwie, ale dziś w nocy miałam kolejny atak kołatania serca i duszności - po prostu się obudziłam i nie mogłam oddychać, coś jakby potężny stres albo przestrach, ciśnienie od razu skoczyło do niebotycznych wartości...yhh mam nadzieję, że jak schudnę to się pozbędę tych dolegliwości bo uwierzcie są straszne...człowiek jest ogłupiały, wystraszony, nie wie co się z nim dzieje, ja dziś byłam pewna, że to zawał, że za chwilę umrę.


12 grudnia 2013 , Komentarze (1)

 Badanie psychologiczne - to było dość dziwne przeżycie. Miała wizytę wyznaczoną na 8, do szpitala przyjechałam dosłownie w ostatniej chwili bo lekko źle obliczyłam czas dojazdu i za późno wyjechałam z ZG...ale to w sumie dobrze bo nie miałam już czasu się stresować. Pani psycholog ogólnie sprawia pozytywne wrażenie - młoda, miła, uśmiechnięta. Badanie ja podzieliłam je na 2 etapy:
1. Wywiad ogólny - pani kazała coś o sobie powiedzieć; w sensie nie musisz układać opowiadań bo sama zadaje pytania typu dlaczego się zdecydowałaś na operację, na co chorujesz, kim jesteś, czym się zajmujesz, co robisz w wolnym czasie, jak się relaksujesz, co lubisz itp.
2. Testy i kwestionariusze czysto psychologiczne
 Ta część była masakryczna Zaczęło się od tego, że pani psych. dała mi czystą kartkę i kazała narysować człowieka :| (TYLKO NIE LUDZIKA!) Nabazgroliłam coś. A ta do mnie z pytaniami jakiej płci jest ten człowiek, co lubi, co czuje, kto należy do jego rodziny, jakie są jego cechy charakteru, kim jest, czego się boi, o czym marzy, co mówią o nim jego znajomi czy tam sąsiedzi, jakie ma wady itp. Dobra narysowałam coś co najbardziej przypominało faceta więc tak też powiedziałam więc za chwile dostałam drugą karteluche i kazała mi narysować człowieka płci przeciwnej. I dokładnie ta sama batalia...kto to co to ile ma lat co mysli czuje robi....masakra! Kolejny test był testem opowiadania historii do rysunku. Pani dała mi po kolei 4 rysunki no i o każdym musiałam opowiedzieć co widzę, co mogło się stać, co może się stać za chwile, co czują osoby na rysunku, co myślą itp. Po tych 2 testach byłam nawet zadowolona z przebiegu wydawało mi się, że jest ok. Następnie dostałam kupę kartek i zostałam odprowadzona do takiej jakby świetlicy na oddziale chirurgii i tam miałam wypełnić kolejne testy tym razem już takie powiedzmy wyboru i wrócić do gabinetu (nie wiem czy ta wycieczka była punktem badawczym czy tylko pani stwierdziła, że tak będzie lepiej z racji ilości pytań i potrzebnego na to czasu - wypełniałam to chyba z godzinę może chwile dłużej). Tak jak mówiłam dostałam stos kartek w tym 3 kartki to był test "niedokończonych zdań" - były tam początki zdań do których musiałam dopisać zakończenie i były zdania typu gdybym mogła cofnąc czas to, gdybym mogła znowu być dzieckiem to, najżywsze wspomnienie z dzieciństwa to, najlepiej pracuję.., moja mama to...- takie ogólnie praktycznie z każdej dziedziny życia. A na koniec test składający się z 566 meeeega głupich pytań!! Test wyboru prawda/fałsz. Pytania dziwne. Począwszy od takich wydających się spoko typu" Czytam często informacje techniczne (P/F?) czy Bardzo rzadko boli mnie głowa (P/F?) po takie typu słyszę głosy gdy jestem sam, boję się, że inni słyszą moje głosy, wpadam w niekontrolowane stany euforii, podobają mi się cudze ubrania do takiego stopnia, że kradnę je ze sznurka na pranie, kradłam w dzieciństwie itp. Test ogólnie na maxa ryjący beret! 

Po zapisaniu wszystkiego odniosłam te testy do gabinetu i pani powiedziałam,że wyniki w poniedziałek. Po tym ostatnim teście mam tak mieszane uczucia, że szok.


Aha zapomniałam dodać jeszcze, że przy teście opowiadania o rysunkach jest ogółem 5 rysunków - 4 jakieś konkretne z ludźmi i sytuacjami a 5. to czysta kartka...

10 grudnia 2013 , Komentarze (1)

Już jakoś pogodziłam się z myślą o tym, że jestem osobą bezrobotną. Porozmawiałam z narzeczonym i uspokoił mnie, że damy sobie jakoś radę do czasu mojego zabiegu i żebym teraz zajęła się sobą, swoim zdrowiem i marzeniem. Boże dziękuję, że zesłałeś mi tak cudownego mężczyznę! Nie wiem jak dałabym radę bez niego.

W czwartek byłam w Głogowie na rozmowie w sprawie zabiegu. Okazało się, że muszę przejść kwalifikację psychologiczną - bez tego nie ma o czym mówić. Okazało się jednak, że jeden z lekarzy zajmujący się tymi zabiegami jest z Zielonej Góry. Dzięki temu będę mogła odbywać wszystkie konsultację przed i po operacji u siebie w mieście - wizja kilometrów i długich godzin jazdy pociągiem pomału rozpływa się jak mgła ;)). 

Lekarz powiedział również, że w szpitalu jest pani psycholog prowadząca kwalifikacje i właśnie do niej mam się zgłosić na badanie. Od razu zadzwoniłam aby się umówić - niestety jak byłam w szpitalu to pani psycholog akurat nie było, inaczej pewnie załatwiłabym to szybciej. Pani przez telefon bardzo miła od razu dała mi termin (11.12 godzina 8 - więc już jutro brrrr). Powiedziała jednak - co mnie lekko wystraszyło - że kwalifikacja będzie trwała około 3 godzin, będzie bardzo szczegółowa i będą to i testy i rozmowy. Kurcze nie wiem czego się spodziewać - nigdy nie byłam u psychologa :/ Boje się bo zależy mi na tej operacji.

Ale myślę sobie, że już tyle wiem o tych operacjach, jak przebiegają, jakie są skutki jakie mogą być powikłania czy zagrożenia....a trochę ich jest... i wydaje mi się, że jeśli mimo wszystko jestem zdecydowana to chyba dam radę z tym psychologiem.

Ale strach jest - jak przed egzaminem lub rozmową kwalifikacyjną o pracę :P:P

Jutro dam znać jak mi poszło. Trzymajcie kciuki.Buziaki ;*

4 grudnia 2013 , Komentarze (3)

Życie to jednak kręta droga pod górkę.

Operacja wyznaczona na 30 stycznia w Olsztynie. Mieszkam w Zielonej Górze więc to niezły kawałek... Ale pomyślałam DAM RADĘ!! Chcąc się oswoić z cała problematyką związaną z operacjami przegrzebałam chyba cały internet... I o to tadamam!! Na jednym z for internetowych wyczytałam, że tuż obok Zielonej Góry...a Głogowie jest szpital, w którym też robią te operacje!!  Ucieszyłam się przeogromnie i jeszcze tego samego dnia tam zadzwoniłam.

Podchodzą do tematu profesjonalniej niż w Wejherowie - gdzie byłam na kwalifikacji i odesłano mnie do Olsztyna. No i ordynator kazał mi przyjechać w czwartek na 11. Więc jadę. 

Mam cudowną panią doktor rodzinną więc od razu powiedziała, że nie ma problemu ona mi pomoże we wszystkim i da L4 na czwartek mimo, że dopiero miałam na 3 ostatnie dni listopada. Pomyślałam, że to chyba nie będzie większy problem....ot nie wiedziałam, że aż taaaaaaak bardzo się pomylę!!

Chcąc być lojalna wobec pracodawcy powiedziałam mu, że jestem chora i szykuję się do operacji, która ma być po nowym roku. Powiedziałam, że jutro muszę wziąć w związku z tym wolne itp. itd. I wiecie co?! Trzeba być w życiu egoistą, kłamcą, sukowatą postacią z filmu grozy, kanciarzem i szują!! Szczerość nie popłaca. Po 8 poinformowałam pracodawcę o tym, że jutro idę na L4 a tuż przed 16 dostałam wypowiedzenie umowy. Ustne uzasadnienie "potrzebujemy osób dyspozycyjnych, a ty chyba do takich nie należysz", pisemne uzasadnienie - powołanie się na art. 33 KP (jeśli umowa o pracę na czas określony zawarta została na okres dłuższy niż 6 miesięcy, można ją rozwiązać w dowolnym momencie z zachowaniem 2tygodniowego okresu wypowiedzenia) więc przyczepić się nie można, bo przecież mają prawo mnie wywalić jak się źle uczeszę i założę czarne buty a oni akurat chcieli niebieskie. 

Załamana jestem na maxa. Nie wiem co dale. Bo jak mam szukać pracy mając w perspektywie operację i 30 dniowe zwolnienie lekarskie zaraz po niej? A jeszcze wzięłam kredyt na samochód... i nie wiem, nie mam bladego pojęcia jak sobie poradzę. 

Dziś jem czekoladę na pocieszenie...ale wiem, że tak wiecznie nie będzie. 

:(

29 listopada 2013 , Komentarze (3)

Jest lipiec 2013. Bardzo źle się czuję - mam krótki oddech, przyspieszone tętno, zawroty głowy. Idę do lekarza i walczę o miejsce. Przyjęli mnie. Diagnoza - poważne nadciśnienie i tachykardia granicząca z cudem! Załamałam się! Do jasnej cholery mam dopiero 26 lat!! Dostałam od pani doktor książeczkę pomiaru ciśnień - na jej okładce para uroczych staruszków. Nadal myślę, że jestem za młoda. 

Oczywiście od razu dostałam po twarzy: "To wszystko przez pani nadwagę, niestety choroby tego typu wynikają często z niewłaściwego sposobu odżywiania się, po prostu z nadwagi. Niech się pani cieszy, że to nie cukrzyca. I niech pani czym prędzej zacznie o siebie walczyć bo niebawem może być za późno."

SZLAG! To jak radzą sobie ci co mierzą 160cm i ważą po 140 kg?!

Mam 1,70 i ważę 100 kg. Moje BMI to niecałe 35. Cholera nie jest dobrze, myślałam, ale najtragiczniej też chyba nie jest.

No nic. Postanowiłam ostro wziąć się za siebie. Dieta, ćwiczenia cała ta reszta odchudzaczy. Znowu mega wielka kupa! Po raz ostatni ważyłam się we wrześniu i wtedy już ważyłam 103. Pękłam, popłakałam. Jak to się mówi? Potykasz się, upadasz, wstajesz, poprawiasz koronę i idziesz dalej. Tak też zrobiłam.

Przyznałam się przed samą sobą, że nie dam sobie z tym wszystkim sama rady. Wróciłam więc do lekarza i poprosiłam o pomoc. No jak zwykle pani doktor najpierw rozłożyła ręce mówiąc: "Niestety nie ma w tym momencie na rynku polskim żadnych leków, które mogły by pani ułatwić ten proces. Ja tutaj mam wizytówkę od dobrego dietetyka to pani sobie do niego pójdzie, o a tu mam jeszcze wizytówkę pani co prowadzi nordic walking to też niech się pani zapisze i da pani radę."

Odpowiedziałam jej wprost: "Byłam już u przynajmniej 2 dietetyków, zwiedziłam wszystkie kluby fitness, siłownie i baseny w mieście. NIE DAM RADY. Proszę mnie ratować."

Pani doktor poinformowała mnie o operacyjnym leczeniu otyłości. Wypełniłam kwestionariusz i zakwalifikowałam się. Teraz czekam na operację. Będę o wszystkim tu pisała. Jak przed, jak w trakcie, jak po. Pytajcie, piszcie, służę pomocą.