Zaczyna się nowy miesiąc i w związku z tym mam plany na lipiec trochę bardziej ambitniejsze niż ostatnio. Odkąd zaczęłam się odchudzać dietę trzymam wzorowo, dlatego moje plany co do diety są tylko takie, żeby dalej przestrzegać jej z takim samym zaangażowaniem. Spodobało mi się zdrowe odżywianie bardzo, jedzenie mi smakuje, jest go wystarczająco i czuję się po nim o wiele lepiej, oby tak dalej. Skupiam się więc na ćwiczeniach. Czerwiec pod względem ćwiczeń zapowiadał się bardzo dobrze ćwiczyłam 4-5 razy w tygodniu, niestety ostatnie 10 dni to totalna porażka, nie ćwiczyłam wogóle. Mam wprawdzie małe usprawiedliwienie - czułam się naprawdę bardzo osłabiona przed @ i nie miałam siły kompletnie na nic , ale w lipcu obiecuję sobie nie dopuścić do podobnej sytuacji. Nie może być tak , że odpuszczam,że moje słabości biorą górę nad tym co chcę i powinnam :) W piątek wyjeżdżam nad morze zamierzam być aktywna codziennie, napewno basen i siłownia w hotelu, a jak się uda może bieganie brzegiem morza, taki mam plan i musi się udać. W końcu buty już mam, tylko trzeba się przełamać i zrobić ten pierwszy krok.
W lipcu chcę ćwiczyć 5-6 razy w tygodniu , Skalpel + Mel B i co drugi dzień bieganie.
Oczywiście basen , ale to przy okazji, chodzimy z dzieckiem bo po prostu lubimy i nie traktuje tego jako mój trening, podobnie jest z rowerem. Najchętniej jeździłabym codziennie i mam nadzieje , że tak będzie.
Tymczasem wczoraj dostałam @ ,to normalnie jakaś masakra była już dawno przed , nie czułam się tak kiepsko, pomijając fakt , że dziś jest drugi dzień @ , a moje samopoczucie nie uległo poprawie , czuje się taka słaba jak nigdy, boli mnie brzuch, głowa , kregosłup, nogi i ręce.Pierwszy raz mam popuchniete stopy , dziwne to trochę bo ja nawet w ciąży nie miałam tego problemu. Mam nadzieję, że te wszystkie przykre dolegliwości miną wraz z końcem @ . A zaraz po , oficjalne pomiary i ważenie. Na centymetry zbytnio nie liczę , ćwiczeń było mało, ale waga powinna zanotować minimalny spadek.
Oczywiście standardowo , jak przed każdym wyjazdem synek jest chory ,co to za złośliwość losu :) Zawsze gdy gdzieś jedziemy jest choroba, chociaż synek bardzo chorowity nie jest i aż tak często nie choruje. Jakieś ważne wydarzenie w przedszkolu i jest to samo. W czwartek mieli jechać na wycieczkę i pojechali, ale już bez mojego skarbu. Wstał z bardzo dużą goroczką. Byliśmy u lekarza, temperatura utrzymywała się przez 3 dni , wczoraj był pierwszy dzień bez. Do wczoraj zastanawiałam się , czy podać antybiotyk przepisany przez lekarza. Receptę dostaliśmy w czwartek i ustaliłam z lekarzem , że spróbuję przetrzymać, bo nie jestem zwolenniczką antybiotyków , ale do wczoraj nic się nie polepszyło , więc wczoraj po południu poległam i podałam. Nie wiem, czy dobrze zrobiłam, dziecko po antybiotyku jest bardzo osłabione i dochodzi do siebie nawet do dwóch tygodni po zakończeniu antybiotykoterapii , ale z drugiej strony to znowu gardło , synek zawsze cierpi na anginę, a jej bez tego siajsu się nie wyleczy. Gdybym nie jechała nad morze pewnie bym nie podała, ale powiem szczerze bardzo się bałam , że gorzej go rozłoży i nie pojedziemy , a wyjazd oplacony i bardzo mi zależy, żeby synek nad to morze pojechał , to w końcu też korzystnie wpłynie na jego zdrowie.
Gdy byliśmy w czwartek u lekarza, była zdziwiona , dlaczego synek ma gorączkę w okolicy 40 stopni, bo miał tylko lekki kaszel i lekko zaczerwienione gardło. Powiedziała, że może dopiero coś się rozwija . Nie wiem ,już co o tym myśleć , leczyłam domowymi sposobami do wczoraj i zero poprawy , temp nadal bardzo wysoka, dlatego dałam ten antybiotyk. W zeszłą sobotę byli u nas znajomi ze swoim synkiem i to od niego nasz skarb się zaraził. I ten synek znajomych już w niedziele wylądował na pogotowiu, nie mogli mu zbić niczym temp. Dostał jeden antybiotyk nie pomógł , dostał drugi , jakaś ostra zaraza grasuje. Mam nadzieje, że synek dojdzie do siebie , że pojedziemy i że nie wróci z stamtąd chory znowu , bo jest osłabiony.