Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mój świat składa się z marzeń :) A w tych marzeniach jestem inna niż w rzeczywistości .Jestem przebojowa, otwarta, wytrwała w dążeniu do celu. Mam piękną figurę ,szczupłe nogi zgrabne pośladki i płaski brzuch. Zdrowo się odżywiam, uprawiam regularnie sport ,rozwijam się , uczę języków obcych. W rzeczywistości jestem leniwa, nic mi się nie chce i nic nie doprowadzam do końca. Nie mam pomysłu na siebie ,dużo narzekam. Wymagam wiele od innych ,choć sama jestem daleka od ideału i od siebie nie wymagam zbyt wiele. Od zawsze taka byłam, dużo planuje ,wkręcam się w coś na dzień lub dwa i stop zapał mija , a ja zostaję z samą sobą i znowu poszukuje czegoś na chwilę. Nie wierzę ,że mogę się zmienić na stałe , nie wierzę ,że potrafię wytrwać ,nie wierzę, że mogę być zawsze FIT , a jednak spróbuję.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 16888
Komentarzy: 514
Założony: 13 maja 2013
Ostatni wpis: 15 czerwca 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
ulotna2013

kobieta, 45 lat, Grodzisk Mazowiecki

164 cm, 60.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Historia wagi

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

29 lipca 2013 , Komentarze (19)

Dawno nie pisałam bo po powrocie z wakacji dostałam propozycję pracy. Chodziłam na szkolenie, brakowało mi czasu dosłownie na wszystko, a w końcu i tak zrezygnowałam :( czy zrobiłam dobrze nie wiem, cały czas się nad tym zastanawiam. Bardzo mi zależy na pracy , ale pewnych rzeczy nie mogę zaakceptować :( nie mogę napisać o co dokładnie chodzi  , przykro bo miałam szansę na pracę a teraz znowu jestem w tym samym miejscu :( 
Jestem lżejsza , wprawdzie spadek niewielki bo tylko 1,2 kg w miesiąc , ale biorąc pod uwagę , że w tym czasie był tygodniowy wyjazd nad morze to i tak nie jest źle :)
Dzisiaj biegałam , fajnie bo mąż się wkrecił i możemy sobie razem pobiegać. Na razie idzie mozolnie, ale wierzę , że będzie lepiej. Dzisiaj przesadziłam z kaloriami i jak znam życie jutro bedzię płacz jak rano stanę na wadzę , ale czasami bywa i tak :( kończy się trzeci miesiąc odkąd zmieniłam sposób żywienia , a wpadek miałam może dwie może trzy łącznie z dzisiejszą , więc i tak nie jest źle, oby tak było zawsze !!!

8 lipca 2013 , Komentarze (7)

Wczoraj była siłownia - bieżnia + orbi ale był też gofer. Żałowałam, że zjadłam, było mi cieżko i mnie mdliło. Po dwóch i pól miesiąca diety jedzenie samych zdrowych rzeczy bita śmietana może dobić :( dzisiaj był mój debiut w bieganiu. Jestem z siebie dumna 2km za mną - bieg przeplatany z szybkim marszem. Bez rewelacji, czas mizerny,ale pierwszy krok za mną. Jestem szczęśliwa .
Od dzisiaj zero zbędnych kalorii już mnie nikt na gofrach czy coś w tym rodzaju nie namówi.

6 lipca 2013 , Komentarze (5)

Zapomniałam dodać , że waga przed wyjazdem pokazała 60,5 kg. Byłam z niej zadowolona. Niestety zakładam, że po powrocie już nie będzie tak pięknie. Mimo, że jem zdrowo, ale nie regularnie to popierwsze bo drugie dochodzą jakieś drinki i mrożona kawa wieć niby nic a kcal lecą. Będzie kiepsko po powrocie  :)

6 lipca 2013 , Komentarze (7)

Jestem już na wakacjach :) no cóż jestem zwolenniczką wakacji za granicą. Zawsze nad Bałtykiem jak byliśmy nie było pogody. A teraz jest pogoda, nie bardzo gorąco , ale naprawdę słoneczne i ciepło. Jest cudnie !!! Chwilo trwaj !!! Zjadlam chotelowe śniadanie , może trochę za dużo , ale bardzo zdrowo. Jedyna wada nie jem 5 razy dziennie, tylko 2-3 razy. Brak czasu na jedzenie. Właśnie przeplynełam 20 długości basenu, jutro idę biegać. Ja bym tak mogła całe życie :) piję drinki i leże w wiklinowej leżące. I szczerze współczuje tym co teraz siedzą w pracy. 
Zdjęcie przy basenie:

2 lipca 2013 , Komentarze (9)

Dzisiaj miało już nie być wpisu, ale wydarzyła się rzecz o której nie mogę nie wspomnieć bo skłoniła mnie do refleksji , a zarazem bardzo zdołowała :) 
Otóż ja we własnej osobie , ta sama ja która pisze teraz do Was zakompleksiona i niepewna siebie byłam kiedyś niezłą laską :) ba ja nawet byłam jedną z najlepszych lasek w mieście , tak teraz samej trudno mi w to uwierzyć , ale tak było. Normalnie facetów miałam na pęczki, mogłam wybierać i przebierać , miałam to powodzenia naprawdę mega. I dzisiaj właśnie dzisiaj dotarło do mnie jak wiele się zmieniło od tamtych czasów , jak bardzo ja sama się zmieniłam na niekorzyść niestety. Wprawdzie nie przytyłam jakiegoś bardzo dużo ( bo około 6 - 7 kg ) z czego 2,20 kg jak można zaobserwować na pasku już za mną , ale coś się zmieniło i to coś takiego co sprawia , że już nie jestem tą fajną laską. Tak to fakt obserwuje ostatnio, że chyba ząb czasu zaczyna powoli mnie nadgryzać , w końcu już dosyć ostro po 30 stce jestem , więc niby normalne , że jak dwudziestka nie wyglądam :) ale jest coś jeszcze ja nie wiem czy to małżeńska rutyna pozwoliła mi się rozleniwić , czy może ja zawsze taka leniwa byłam , że za bardzo dbać o siebie to nie dbałam i o ile kiedyś to nie było potrzebne , bo wygląd sam w sobie dobry miałam bez wysiłku najmniejszego o ile teraz pracować nad sobą po prostu sie powinno , a ja nie pracuję choć powinnam :)  Nie wiem co jest nie takt w każdym bądź razie to ja tak podupadłam,że szok. To fakt ,że jak się ma kochajacego męża to człowiek zaczyna myśleć , że on , ten nasz facet zawsze będzie patrzył na nas tymi maślanymi oczami i zawsze będzie widział w nas te naj.... Ale czy tak jest naprawdę chyba nie, skoro ja sama widzę ,tyle niekorzystnych zmian to nie ma opcji , żeby mój facet tez ich nie widział musiałby być ślepy albo głupi , ale mniejsza o większość przecież to nie tylko o to chodzi ,żeby facet był ciagle zachwycony, chociaż miło by było , ale chodzi też a może przede wszystkim, żeby to nam we własnym ciele lub cielsku jak kto woli dobrze było :) 
A teraz do sedna dlaczego ja tak dzisiaj z tym wyskoczyłam :) a dlatego , że ja która kiedyś tak świetnie się zapowiadałam , tak bardzo się zmieniłam,że do świetności bardzo mi daleko :(  A dziewczyna z mojej przeszłości , którą dane mi było dzisiaj spotkać i która swoim wyglądem skłoniła mnie do dzisiejszych przemyśleć zapowiadała się nijak ... Co wiecej była obiektem drwin chyba wszystkich facetów z osiedla , zaniedbana, gruba z trądzikiem, bardzo ale to bardzo nieszczęśliwa. Pamietam jak było mi jej zawsze żal i pamiętam, że zawsze jak ją widziałam to dziekowałam Bogu , że wyglądam jak wyglądam , choć wtedy też miałam masę kompleksów , choć inni uważali , że jestem piękna . I dzisiaj spotykam ją i patrzę i nie wierzę , piękna i delikatna, o idealnej figurze i pięknej cerze , pewna siebie i mega szczęśliwa . Ona przechodzi , a ja dalej za nią patrzę i uwierzyć nie mogę Boże jak to się ludzie zmieniają jak wiele można osiągnąć ciężką pracą , bo wiem, że napewno długa drogę musiała przebyć by osiągnąć takie rezultaty :) 
I naszła mnie taka myśl : jak dużo można spieprzyć prze swoje lenistwo i zaniedbania , jestem niestety doskonałym tego przykładem . 
Pozdrawiam z niewesołą minką :(

2 lipca 2013 , Komentarze (4)

Synek sprzedany babci, poszli na spacer :) 
A ja zrobiłam Skalpel i zauważyłam , że po tygodniowej przerwie w ćwiczeniach było ciężko, kondycja bardzo spadła :( ,ale dałam radę i teraz jestem z siebie zadowolona.
Właśnie jestem po prysznicu i zamierzam zrelaksować się przy lekturze :

1 lipca 2013 , Komentarze (5)

Zaczyna się nowy miesiąc i w związku z tym mam plany na lipiec trochę bardziej ambitniejsze niż ostatnio. Odkąd zaczęłam się odchudzać dietę trzymam wzorowo, dlatego moje plany co do diety są tylko takie, żeby dalej przestrzegać jej z takim samym zaangażowaniem. Spodobało mi się zdrowe odżywianie bardzo, jedzenie mi smakuje, jest go wystarczająco i czuję się po nim o wiele lepiej, oby tak dalej. Skupiam się więc na ćwiczeniach. Czerwiec pod względem ćwiczeń zapowiadał się bardzo dobrze ćwiczyłam 4-5 razy w tygodniu, niestety ostatnie 10 dni to totalna porażka, nie ćwiczyłam wogóle. Mam wprawdzie małe usprawiedliwienie - czułam się naprawdę bardzo osłabiona przed @ i nie miałam siły kompletnie na nic , ale w lipcu obiecuję sobie nie dopuścić do podobnej sytuacji. Nie może być tak , że odpuszczam,że moje słabości biorą górę nad tym co chcę i powinnam :) 
W piątek wyjeżdżam nad morze zamierzam być aktywna codziennie, napewno basen i siłownia w hotelu, a jak się uda może bieganie brzegiem morza, taki mam plan i musi się udać. W końcu buty już mam, tylko trzeba się przełamać i zrobić ten pierwszy krok. 
W lipcu chcę ćwiczyć 5-6 razy w tygodniu , Skalpel + Mel B i co drugi dzień bieganie.
Oczywiście basen , ale to przy okazji, chodzimy z dzieckiem bo po prostu lubimy i nie traktuje tego jako mój trening, podobnie jest z rowerem. Najchętniej jeździłabym codziennie i mam nadzieje , że tak będzie.
Tymczasem wczoraj dostałam @ ,to normalnie jakaś masakra była już dawno przed , nie czułam się tak kiepsko, pomijając fakt , że dziś jest drugi dzień @ , a moje samopoczucie nie uległo poprawie , czuje się taka słaba jak nigdy, boli mnie brzuch, głowa , kregosłup, nogi i ręce.Pierwszy raz mam popuchniete stopy , dziwne to trochę bo ja nawet w ciąży nie miałam tego problemu. Mam nadzieję, że te wszystkie przykre dolegliwości miną wraz z końcem @ . A zaraz po , oficjalne pomiary i ważenie. Na centymetry zbytnio nie liczę , ćwiczeń było mało, ale waga powinna zanotować minimalny spadek. 
Oczywiście standardowo , jak przed każdym wyjazdem synek jest chory ,co to za złośliwość losu :) Zawsze gdy gdzieś jedziemy jest choroba, chociaż synek bardzo chorowity nie jest i aż tak często nie choruje. Jakieś ważne wydarzenie w przedszkolu i jest to samo. W czwartek mieli jechać na wycieczkę i pojechali, ale już bez mojego skarbu. Wstał z bardzo dużą goroczką. Byliśmy u lekarza, temperatura utrzymywała się przez 3 dni , wczoraj był pierwszy dzień bez. Do wczoraj zastanawiałam się , czy podać antybiotyk przepisany przez lekarza. Receptę dostaliśmy w czwartek i ustaliłam z lekarzem , że spróbuję przetrzymać, bo nie jestem zwolenniczką antybiotyków , ale do wczoraj nic się nie polepszyło , więc wczoraj po południu poległam i podałam. Nie wiem, czy dobrze zrobiłam, dziecko po antybiotyku jest bardzo osłabione i dochodzi do siebie nawet do dwóch tygodni po zakończeniu antybiotykoterapii , ale z drugiej strony to znowu gardło , synek zawsze cierpi na anginę, a jej bez tego siajsu się nie wyleczy. Gdybym nie jechała nad morze pewnie bym nie podała, ale powiem szczerze bardzo się bałam , że gorzej go rozłoży i nie pojedziemy , a wyjazd oplacony i bardzo mi zależy, żeby synek nad to morze pojechał , to w końcu też korzystnie wpłynie na jego zdrowie. 
Gdy byliśmy w czwartek u lekarza, była zdziwiona , dlaczego synek ma gorączkę w okolicy 40 stopni, bo miał tylko lekki kaszel i lekko zaczerwienione gardło. Powiedziała, że może dopiero coś się rozwija . Nie wiem ,już co o tym myśleć , leczyłam domowymi sposobami do wczoraj i zero poprawy , temp nadal bardzo wysoka, dlatego dałam ten antybiotyk. W zeszłą sobotę byli u nas znajomi ze swoim synkiem i to od niego nasz skarb się zaraził. I ten synek znajomych już w niedziele wylądował na pogotowiu, nie mogli mu zbić niczym temp. Dostał jeden antybiotyk nie pomógł , dostał drugi , jakaś ostra zaraza grasuje. Mam nadzieje, że synek dojdzie do siebie , że pojedziemy i że nie wróci z stamtąd chory znowu , bo jest osłabiony. 

29 czerwca 2013 , Komentarze (20)


Jeszcze nie biegam, ale dojrzewam coraz bardziej do tej myśli i już niedługo będzie mój pierwszy raz :) już niedługo , a nie teraz tylko i wyłącznie dlatego, że jestem przed @ spóźnia mi się pare dni, a męczy niemiłosiernie , już dawno nie czułam się tak kiepsko. Boli mnie brzuch bez przerwy , do tego kręgosłup też bardzo mi dokucza. Najgorsze jest to opóźnienie ,bo każdy dzień spóźnienia dosłownie mnie wykańcza nie ćwiczę bo nie daje rady ,czuje się jak balon i już bym chciała mieć to za sobą ,szczególnie dlatego , że za tydzień wyjeżdżam nad morze :) 
Tymczasem dostałam dzisiaj od męża wymarzone buty do biegania ( wprawdzie marzyłam o nich dopiero tydzień a już je mam jestem szczęśliwa ) .
Jestem nimi zachwycona :) 
Dodatkowo mąż dzisiaj zaserwował mi taki obiad :

26 czerwca 2013 , Komentarze (14)

Dietuję nie poddaję się , od pięciu dni nie ćwiczę , jutro wracam do treningów, nie ważę się bo jestem przed @ ,zwarzę się po niej, za półtora tygodnia wyjazd, nie osiągnę tego co zamierzałam :( ,nie piszę bo ostatnio w moim życiu tyle się dzieje niekoniecznie dobrego, że nie chcę pisać dołujących notek, inni piszą radosne, motywujące wpisy , ja odkąd mam podły nastrój mogę tylko demotywować ,mam wrażenie ,że ktoś rzucił na mnie jakąś klątwę, same porażki, zero sukcesów, czekam na lepszą passę a wtedy wrócę z podwójną siłą do walki.

Pozdrawiam kochane i życzę sukcesów. 

20 czerwca 2013 , Komentarze (13)

Nie wiem czy to przez to , że niedługo okres czy z jakiegoś innego głupiego powodu , ale dzisiaj pierwszy raz odkąd jestem na diecie dopadł mnie wilczy głód :( już zjadłam te swoje 1500 kcal , a gdzie jeszcze do wieczora :( czuje , że dziś pierwszy raz pójdę spać głodna . 
Po co mnie dopadła ta głodomorra , a było tak pięknie . Nie podam się jednak , dam radę do końca dnia warzywa i tylko one przynajmniej mało kalorii. 

Aktywność dzisiaj słaba tylko Skalpel , ale nawet jego mi się za bardzo robić nie chciało za gorąco. 

Oby jutro było lepiej :)