Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Jestem przeciętną 30 sto latką, która chce czuć się dobrze w swoim ciele. Mam cudowne dzieci, kochającego męża i udane życie osobiste. Obecnie jestem na urlopie wychowawczym i postanowiłam zacząć tak na serio, bez pośpiechu zadbać o siebie. W styczniu rzuciłam palenie, ćwiczę regularnie teraz pozostało tylko odpowiednio się odżywiać. Mam za sobą ciężkie 6 miesięcy. W styczniu dowiedziałam się, że mam nowotwór złośliwy jajnika prawego. Pokonałam go i jak na razie walkę wygrywam. To było przełomowym momentem w moim życiu. Teraz jestem na zastępczej terapii hormonalnej i dodatkowo przyplątała się niedoczynność tarczycy co nie ułatwia utrzymanie wagi :( Ale nie poddam się bez walki.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 47940
Komentarzy: 95
Założony: 11 czerwca 2013
Ostatni wpis: 10 września 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Asiula.m1982

kobieta, 42 lat, Lubicz Górny

168 cm, 70.00 kg więcej o mnie

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

10 września 2014 , Komentarze (15)

Witajcie kochane :)

W poniedziałek pożegnałam męża.... (szloch) Strasznie ciężko rozstaje się z człowiekiem gdy tak bardzo się do jego obecności przyzwyczaisz... Najgorsze było dla mnie to jak córcia żegnała tatę... Musiałam wyjść bo łzy lały się same strumieniami a serce pękło mi chyba na tysiąc kawałków... ;( Mała nie chciała go puścić, ciągle powtarzała : Ale tatusiu nie wyjeżdżaj ja będę tak bardzo tęsknić, tatusiu nie jedź, kto będzie się ze mną łaskotał ??? Wtuliła się w niego mocno i nie chciała wypuścić.... Strasznie... Mężowi też lekko nie było a i oczy mokre miał jak się z nami żegnał... To życie takie niesprawiedliwe jest !!!

Oczywiście jak ukochany wyjechał córcia się rozchorowała. Niby jakaś wirusówka bo wysoką gorączkę miała ale dziś dostała antybiotyk bo gorączka od soboty nie mija a do tego pojawił się ból gardła i zapchany nos. Ja mam tak zawsze, że gdy mąż wyjeżdża moje dzieci chorują. Wróciłam do rytmu pobudka, śniadanie, wysłanie synka do szkoły, lekcje, trening.... Tym razem jest ciężej bo to 4 klasa i treningi ma 3 razy w tygodniu plus mecze w weekendy. Ciężko samej to ogarnąć. Do tego jeszcze nieprzespane noce przez chorobę córci. No ale co zrobić... Jestem przecież w domu dla nich prawda ???

Paradoksalnie im mam mniej czasu tym lepiej go wykorzystuje i codziennie znajduję te 30 minut na trening. Im mam go mniej tym bardziej mi się chce !!! Jem 5 posiłków i regularnie się ruszam. Cieszę się bardzo bo złapałam rytm. Motywacja tym większa, że z mężem będę widziała się za 3 miesiące (MASAKRA !!! ) a jak wiadomo za 3 miesiące mogę mieć już całkiem nowe ciało. I o to chodzi !!! Tego się będę trzymać. 

Zaraz przyjeżdża moja mama do córci a ja gnam z synkiem na trening. Ale nie będę czekać na niego 1.5 godziny tylko sama pobiegam na stadionie :D

Miłego dnia zatem !!!! 

29 sierpnia 2014 , Komentarze (10)

Cześć i czołem 8)

Siedzę sobie i myślę, myślę i oczami wyobraźni widzę efekty. Tak będę super mega fajna laska na wakacjach w Grecji. Lecimy z czwórką przyjaciół (dwa małżeństwa) wszyscy pierwszy raz bez dzieci :D Zależy mi żebym podczas tych wakacji czuła się ze sobą swobodnie po prostu dobrze. I taka motywacja siedzi w mojej głowie. Nie goni mnie czas - mam go pod dostatkiem, nie mam presji, że już, teraz, natychmiast. I wiecie co to jest mega fajne uczucie !!! Bo wiem, że za 11 miesięcy zrzucę te 12 kg i będzie cudownie !!! Dodatkowa motywacja to wyjazd mojego męża na 3 miesiące - chciałabym go znowu powalić na kolana. Ale nie na chwilę chciałabym tak już na zawsze... 

A więc mając jasno określony cel (waga 60 kg) i dobrą motywację oraz dużo czasu nie może się nie udać. Zakupiłam sobie dziennik. Codziennie będę notować swoje postępy, wyłapywać błędy. Dziś dowiedziałam się, że nie powinnam ćwiczyć codziennie tego samego. To wielki błąd bo organizm szybko się przyzwyczaja i wtedy efekty są słabsze... A więc będę ćwiczyć 2 w tygodniu interwały, 2 razy kardio i raz w tygodniu zestawy na poszczególne partie ciała (np. pośladki, nogi, brzuch, uda, ramiona) zmieniając ćwiczenia w każdym kolejnym tygodniu. Chcę ćwiczyć 3-5 razy w tygodniu. Będę sobie to miksować i zamieniać. Dwa dni obowiązkowej przerwy. I bardzo chciałabym te dni przerwy spędzać aktywnie np. na spacerach, rowerze lub zabawach z dziećmi ( np. tańce na psp). 

Moim planem jest to żeby zdrowe jedzenie ( 5 posiłków takich pełnowartościowych) weszło mi w nawyk. No i koniecznie wyeliminować słodycze ( zwłaszcza lody!!! ). Chciałabym nauczyć się zastępować wysoko kaloryczne ciasta, ciasteczka, batoniki, czekolady zdrowymi i mniej kalorycznymi przekąskami. Tak się zawzięłam, że nawet założyłam zeszyt z przepisami (smiech)Dlatego musi się udać !!! 



A Wy jak się motywujecie ???? 


26 sierpnia 2014 , Komentarze (14)

Witajcie słońca drogie :D

Otóż chciałam się troszkę z tego mojego jojo wytłumaczyć. Otóż sprawa nie miała się tak, że siedziałam na swoich czterech szanownych literach i nic nie robiłam oprócz dogadzania sobie jedzonkiem. O nie nie. Mój metabolizm jest bardzo spowolniony. Zawsze był leniwy ale od kiedy mam niedoczynność tarczycy i jestem na menopauzie (mechanicznej oczywiście) mam wrażenie, że w ogóle nie funkcjonuje. I nawet jak się ruszam a jem dużo węglowodanów, przetworzonej żywności lub pozwalam sobie na słodycze waga po prostu leci w górę jak szalona. Ostatnio wpadło także kilka wieczorków ze znajomymi (czytaj piwko, alkohol), jedzenie z grilla o późnej porze i dobra zabawa do wczesnych godzin porannych. To wszystko złożyło się na fakt, że mój leniwy metabolizm całkiem się poprzestawiał i waga wróciła.

Niemniej jednak jestem mega dumna, że chociaż z jedzeniem zawaliłam na całej linii to treningów nie odpuściłam. Ćwiczyłam przynajmniej 2 razy w tygodniu a najczęściej 3. Biegałam i od czasu do czasu jakiś program Ewy lub Huragan Tomka. Dzięki temu moja kondycja jest naprawdę super. I to uważam za swój sukces. Bez problemu wykonuję teraz turbo wyzwanie czy kilera. Bez problemu przebiegam 6-7 km. A ostatnio nawet bez problemu przejechałam 25 km (w jedną stronę) do mojej mamy na rowerze mając z tyłu w foteliku 17 kg córcię. Górek było co niemiara ale mimo to kondycyjnie nie stanowiło dla mnie to żadnego problemu. 

Dlatego wierzę w to, że szybko zrzucę te nadprogramowe kg. Zaczęłam jeść 5 posiłków dziennie w małych i dobrze zaplanowanych ilościach. Mąż zakupił mi parowar ( mam 6 koszyków na których mogę gotować na parze jednocześnie warzywa mięso i np. ryż) i elektryczny grill - KOCHAM GO ZA TO !!!! Widział jak dużo pracy włożyłam w to żeby wyglądać tak jaką mnie zastał wracając z Norwegii. I widzi jak bardzo jestem zawiedziona sobą teraz... No ale nie ważne ile razy się upada ważne, że się podnosisz i walczysz dalej... Swojego czasu nie myślałam nawet o tym jak i co jem ważniejsze sprawy miałam na głowie. 

Ps. Mąż wyjeżdża... Smutno mi był z nami całe 4 miesiące a to rzadkość... Nadal szukam pracy i coraz częściej zastanawiam się nad wyjazdem z kraju... Bez znajomości nie mam szans na pracę w swoim zawodzie... To smutne...

22 sierpnia 2014 , Komentarze (18)

Witajcie kochane moje :)

Bardzo długo mnie nie było i nie odzywałam się a to dlatego, że po prostu nie miałam kiedy zajrzeć na Vitalię. Wracam bo dzięki Waszym wpisom, dzięki temu, że sama te wpisy robię motywuję się do pracy i mam więcej samozaparcia. 

Poległam na całej linii. Zaczęło się od tego, że przestałam regularnie jeść. Wrzucałam w siebie na szybko śmieciowe, wysoko przetworzone jedzenie i kompletnie nie miałam czasu na ćwiczenia. Kursowałam pomiędzy szpitalem, domem, domem mojej mamy - gdzie zostawiałam dzieciaki. Mąż leżał w szpitalu o godzinę drogi od miejsca gdzie mieszkamy co niestety nie ułatwiało sprawy. Później jak już wrócił do domu ciągle było coś do robienia i także nigdy nie miałam czasu na ćwiczenia. Biegałam raz czasem dwa razy w tygodniu na odreagowanie stresu. Jak już mąż doszedł do siebie zaczął gotować tak pysznie, że żal było nie zjeść no i takim sposobem wszystkie kg które straciłam wiosną wróciły (szloch) 

Nie załamuje się !!! O nie !!! Co nas nie zabije to nas wzmocni !!! Zaczynam od początku. Cel - osiągnąć wymarzone 60 kg, motywacja wakacje w Grecji za rok bez dzieci tylko z ukochanym mężem <3 

Dziś pierwszy dzień za mną. Poćwiczone (Turbo wyzwanie Ewy Chodakowskiej) i dieta zachowana. Już teraz widzę jak ciężko mi będzie odzwyczaić się od słodyczy (lody!!! ) i znowu jeść 5 razy dziennie w małych ilościach. 

Trzymajcie kciuki :) Wracam.... 

Ps. Z mężem jest już dobrze, czuje się super i wraca do pracy 8 września... 

3 lipca 2014 , Komentarze (14)

Witajcie Kochane :)

Trwam mocno w wyzwaniu. Co prawda nie ćwiczę codziennie ale bardzo aktywnie spędzam dzień. Zamieniłam samochód na rower i wszędzie gdzie tylko mogę jeżdżę swoim nowym, pierwszym rowerem. Uwielbiam go :D

Ukochany wraca do sprawności, jednak niestety wyniki nie wyszły dobre i będzie miał kolejną operację 15 lipca... Więcej pisać nie będę bo pewnie każda z Was wie co teraz przeżywamy... Życie ostatnio daje nam nieźle popalić ale nie załamujemy się. Wierzymy, że wszystko dzieje się z jakiegoś powodu i tak po prostu ma być. Pewnych rzeczy nie "przeskoczymy" a nauczeni doświadczeniem wiemy, że nie ma sensu zamartwiać się na zapas. Co ma być to będzie. Jedyny plus tej sytuacji to fakt, że jest z nami i jeszcze długo będzie. Przynajmniej do września. 

A więc kochane nie załamujemy się, nie poddajemy z byle powodu tylko walczymy i trwamy dalej !!! Byle do celu !!! A i pamiętajcie cieszcie się z każdego dnia, z każdej drobnostki... Tak niewiele trzeba człowiekowi by być szczęśliwym <3


25 czerwca 2014 , Komentarze (11)

Witajcie kochane :D

Powoli życie mi się normuje i wszystko wraca na właściwe tory. Mąż jest od 16 czerwca w domu. Opiekuję się nim solidnie i już wraca do pełni sił. Jeszcze nic nie wiemy ale najważniejsze, że czuje się już znacznie lepiej. 

Niestety po przez te wydarzenia zupełnie zapomniałam o diecie, ćwiczeniach - czasami 2 może 3 razy w tygodniu biegałam żeby nie oszaleć choć i na to ostatnio nie miałam zupełnie siły. Najgorzej z jedzeniem. Czasami zapominałam w ogóle żeby cokolwiek zjeść albo wrzucałam w siebie śmieciowe, szybkie, niezdrowe jedzenie i mega kaloryczne. Wierzcie mi nie miałam siły myśleć o zdrowej, zbilansowanej diecie. Na wadze tragedii nie ma bo ważę około 67kg więc około 2kg na plusie. Za to ciało wygląda źle i to bardzo. Ale koniec z tym. Od poniedziałku jem idealnie, 5 posiłków dziennie i trening. Podjęłam wyzwanie Ewy Chodakowskiej i ćwiczę z nią (turbo wyzwanie, ćwiczenia na brzuch, 6cio minutówki, Huragan Tomka Ch. ). 30 dni. Tak za 30 dni będę innym człowiekiem. 

Pewnie niektóre z Was będą myślały o mnie, że jestem jakaś nienormalna i przy tym co mnie spotkało to ostatnią rzeczą jest fakt dbania o siebie i myślenie o diecie. Ale wierzcie mi, że gdyby nie ten wycisk fizyczny i myśli skierowane choć trochę w innym kierunku pewnie bym oszalała. To takie moje małe oderwanie od wszystkiego co złe, co negatywne, od bezradności. Taki wysiłek daje mi siłę do dalszej walki z tym co ostatnio przynosi mi życie. 

Pozdrawiam mocno i dziękuję za wszystkie wiadomości na priv :*:*:*

13 czerwca 2014 , Komentarze (13)

Kochane moje :)

Przepraszam, że tak zniknęłam bez jakiejkolwiek informacji i wiadomości ale ostatnie wydarzenia były dla mnie najcięższymi w życiu... Nie chciałam tu smutać, nie miałam siły, ochoty ani nawet czasu żeby zaglądać na vitalię a tym bardziej pisać czy komentować :? (szloch)

Tak jak kiedyś Wam pisałam jestem osobą bardzo mocną psychicznie. Jednak każdy ma swoją granicę a moja ostatnio została przekroczona i dopadła mnie straszna bezradność, niemoc i chyba nawet depresja... Otóż ostatnie 2 miesiące to istny koszmar !!! Najpierw podejrzenie nawrotu choroby, później śmierć kochanego wujaszka, który razem ze mną walczył a teraz guz wykryty na nerce mojego męża... Swoją chorobę wytrzymałam ale jak to dotyczy moich najbliższych .... Mąż miał w poniedziałek operację, guz był wielki prawdopodobnie "hodowany" z 10 lat, wykryty przez przypadek... Czekamy na wyniki.

Kursuję od przedszkola, na treningi, do szpitala (ponad godzina jazdy), na zakupy i tak w kółko... Nie mam siły na nic. Biegam i tylko dzięki temu jakoś funkcjonuję. Ostatnio miałam przymusową przerwę bo dopadła mnie angina (nie chorowałam kilka ładnych lat) a potem przez 3 dni miałam 39 stopni gorączki (to chyba od stresu bo zaczęłam gorączkować jak odwiozłam męża do szpitala). Odezwę się jak tylko wszystko się unormuje i poukłada. 

Trzymajcie się cieplutko, pozdrawiam serdecznie i dziękuje za troskę :*