Ostatnio dodane zdjęcia

Ulubione

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

W końcu mi się uda! :)

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 27502
Komentarzy: 1417
Założony: 16 sierpnia 2013
Ostatni wpis: 3 maja 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
zapomnij.o.tym

kobieta, 31 lat, łódź

158 cm, 66.20 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

13 września 2013 , Komentarze (18)

Wczorajsza impreza wykończyła moją wątrobę. Jak co czwartek. Mimo to... Jest super. :D Widziałam się z Adonisem. Stwierdził, że sporo schudłam i jak będę tak dalej o siebie dbać, to będę wyrywać każdego po kolei. :D

K. jest dziwny. Na początku podszedł, przywitał się ze mną (dał mi buziaka), a potem... Usiadł i się na mnie gapił. Bezczelnie się na mnie gapił. Moja koleżanka nawet do mnie podeszła, żeby powiedzieć, że ma ochotę mu przywalić, bo non stop mnie obserwuje. Ale czy cokolwiek wiązało się z jego obserwowaniem? Podszedł, zgadał, uśmiechnął się? Nie. Przyszedł Adonis i K. zaczął pić w szybszym tempie. Zadzwonił gdzieś i... Wyszedł po "koleżankę". Żal mi jej było, bo nie zwracał na nią kompletnie uwagi, a tylko sprawdzał czy drżą mi usta. Nie wiem w co on ze mną gra i po jaką cholerę, ale męczy mnie to. Bardzo mnie to męczy. Najchętniej bym go o to zapytała, ale nie zamierzam się wychylać i zagadywać jako pierwsza. Już nie. Nie podobam mu się? - Ok. Nie chce ze mną utrzymywać kontaktów? - Ok, ale po cholerę się ciągle gapi?!

A teraz ja i moje nowe gogle ;)

11 września 2013 , Komentarze (13)

Coś zrobiłam w stopę... Nie mogę ćwiczyć, bo boli -.- To samo z łydką. Dzisiaj tylko 50 brzuszków, 60kroków na steperze (po tych 60kroków, myślałam, że mi obie nogi odpadną) i 7 minut nawalania pięściami w poduszkę.

Bicie poduchy to moje nowe hobby.

Zbliża się PMS, zaczyna się chęć na wielkie żarcie.


10 września 2013 , Komentarze (18)

Moje ciało się zmienia. 

Na wadze 66,1 - 66,2
Wskazówki wagi się cofają, jest dobrze. 
Czuję, że coś się zmienia. Zaczynam nowy etap życia. Lepszy? Gorszy? Mimo wszystko taki sami? Nie wiem. To się okaże.

Zaczynam lubić swoje ciało. Chociaż z nadwagą, ze sporym nadbagażem na brzuchu, to i tak uważam je za seksowne. Nie wstydzę się go. 

Myślę, że K. bardzo dużo traci. Nie będę go jednak namawiać do zysku. Jest wielu na jego miejsce. Szkoda, że nie są w moim typie, albo za bardzo ich lubię, żebym mogła pokazać swoją naturę w całokształcie. A na K. szkoda mi młodości, seksownego ciałka i ładnej buźki. (zabrzmiałam jak egocentryczka? xD)

Wczoraj znajomy z roku zaprosił mnie na randkę. Potem nie ukrywał, że chciałby seksu. No cóż. Chcieć to on może.
"bo nie wyglądasz, czemu... bo wyglądasz na taką, która lubi konkrety.... wszystko po kolei, ale dość szybko - nie mam racji?"

Ano Panie, masz Pan rację. Masz. Konkret babka ze mnie. Ale ja to lubię konkret chłopów. Co się starają, a nie pchają od razu do łoża. No, chyba, że ma twarzyczkę i ciało tego pana:
Wtedy ewentualnie mogę rozpatrzyć pozytywnie szybcie pójście do łóżka ^^
A żeby nie było tak pięknie... Teraz moje ciałko. :D

Kiedyś moje ciało będzie bardzo kompatybilne z ciałami takich panów jak też pan powyżej. ;]

9 września 2013 , Komentarze (17)

Dzisiaj wybrałam ćwiczenia.

Wyrzuciłam całe swoje wkurzenie na świat, na siebie, na niego, na wszystko i wszystkich.
650 kroków w 10minut
100 skoków na skakance
50 brzuszków na ab rollerze
15 przysiadów z ciężarkiem (męskim, zarąbałam od tatusia :D oczywiście zdjęłam z niego jakieś 10kg i zostały mi 2kg plus ta metalowa rączka która sama w sobie chyba z kilogram waży xD) 

Jakoś mi lepiej. lżej. zmęczona i szczęśliwsza.

dieta w normie.

wczoraj najadłam się słodyczy (jak na mnie i tak w granicach zdrowego rozsądku)

tęsknię za tym czego nie było...

8 września 2013 , Komentarze (14)

Chciałabym żyć w równoległym świecie. Moje równoległe "ja" pewnie teraz siedzi przed kominkiem w ramionach ukochanego, sącząc słodkie wino. 

Nie zastanawia się nad tym jaki grzejnik zabrać na imprezę, bo wszyscy będą "z kimś".

Nie ma wahań nastroju, rozstroju hormonów.

Jaka ja jestem dziwna. Sama ze sobą już nie wytrzymuję. Wszystko mnie wkurza. Irytuje. Doprowadza do szału. Chce mi się ryczeć. 
A kumpel powtarza. "Chłopa ci brakuje"
no brakuje. ale przecież go sobie nie dorysuje. 

6 września 2013 , Komentarze (13)

Miał być z kolegą i ze znajomą, ale kolega zaniemógł. Chciał ze mną pogadać, ale tak go zlałam kilka razy, że zrezygnował. Nie pozostawiłam mu więc wyboru, musiał mnie traktować "neutralnie" chociaż nie chciał.

Jestem jednak durna. o.O

6 września 2013 , Komentarze (17)

Odjebałam się, za przeproszeniem jak stróż w Boże Ciało. I co?
I KURWA PRZYSZEDŁ Z JAKĄŚ LASKĄ!
NO KURWA MAĆ, ŻEBY ZGNIŁ GDZIEŚ POD BRAMĄ!

Nawet już na płacz nie mam siły...

A ten bezczel próbował 4 razy ze mną pogadać. Niech się pierdoli. Idę dalej ryczeć. -.-

NIE CHCĘ ŻADNYCH FACETÓW! ŻADNYCH, KURWA MAĆ!

Przepraszam za wulgaryzmy. 

4 września 2013 , Komentarze (20)

Mimo wszystko, zaczynam lubić siebie i swoje ciało.

K. to palant. Szkoda mojego czasu na niego. Chociaż to boli, ale co zrobić...


dzisiaj:
20min. steper
20min hula
200 brzuszków

3 września 2013 , Komentarze (14)

Jadłam... Lepiej niż wczoraj, ale wynik tez nie powala.

Poćwiczyłam.

30 minut hula
50 pajacyków
100 brzuszków
50 przysiadów

K. się nie odzywa. Mam coraz więcej wątpliwości co do tej znajomości... W czwartek mimo wszystko zamierzam go rzucić na kolana. Myślicie, że w tym mi się uda?

3 września 2013 , Komentarze (11)

Czy moje życie musi mi wprowadzać ciągle nowe udziwnienia? Serio? Nie mogłabym po prostu RAZ w życiu mieć w każdym momencie "och i ach i jest, kur.. super"?

Mam ściśnięty żołądek. Pierwszy raz nie mogę jeść, zmiksowałam jogurt waniliowy (150gram) z bananem i gruszką. Ledwo to w siebie wlałam.

Na wadze 66,8kg. Nawet to mnie nie cieszy... Zaraz zasiadam do nauki.

Ale od początku, bo przecież wczoraj taka euforia i w ogóle!

Napisałam do koleżanki, że muszę zrobić wszystko, żeby z K. się udało, na co ona wysyła mi wielkimi literami, bez pardonu, że on w czwartek był z jakąś dziewczyną. To mówię, że znajoma, że ja byłam z P. przecież. A ona, że oni się obściskiwali, ale ona nie wie, bo jej nie było i jej koleżanka mówiła. Wiecie ile obchodzi mnie taka gadanina? W szczególności, że byłam tam wtedy i nie widziałam, żeby się do niej specjalnie kleił, więcej czasu spędził na wpatrywaniu się we mnie, no ale... może coś ominęłam. Zabolało mnie tylko to, że nie powiedziała mi tego wcześniej, zanim się z nim spotkałam. Pewnie wiedziała o tym wcześniej, ale uraczyła mnie tym w momencie nieskażonego smutkiem szczęścia. Ryczałam kilka godzin bo w końcu nie wiedziałam, czy on mnie wpuszcza w maliny, czy nie. Bo wiecie... Pierwszy raz po rozstaniu z A. poczułam, że tak na serio mogłabym się zakochać. Nie, że jak grom z jasnego nieba, że już, o, super, teraz! nie, tylko spokojnie, etapami... A teraz nie wiem co mam myśleć.
Dwa, K. ma coś tak dziwnego, że piszemy, piszemy, piszemy i on nagle przestaje. Na żywo gęba mu się nie zamykała, ciągle gadał, potem powiedział, że najpóźniej widzimy się w czwartek, a potem napisał, piszemy, piszemy i... cisza. Do tej pory nic. Denerwuje mnie takie coś, bo odbieram to jako brak szacunku. Jestem młodsza o 6 lat, ale chyba mam prawo być szanowana, nie?

To są takie głupoty... Ale się nimi przejmuje. Tak bardzo, że chce mi się wymiotować ze stresu.

Wczoraj na spotkaniu powiedział, że za 3 tygodnie ma wesele. Dziewczyny zaczęły się jarać, że pewnie mnie zaprosi. Jasne. Biorąc pod uwagę liczbę jego koleżanek na pewno już jakąś zaprosił. (co nie znaczy, że mam o to do kogokolwiek pretensje^^)

Ustaliłam, że w czwartek zrobię z siebie milion dolarów i będę go olewać (pewnie. na bank go oleję, biorąc pod uwagę, że jak go widzę to japa sama mi się szczerzy ^^). Skoro on chce w coś ze mną grać, to podejmuję rękawicę. Tylko, że ja lubię wygrywać. A on jeszcze o tym nie wie.

-Wiesz... gram.
-W co?
-W uczucia
-To znaczy?
-Zasady są proste. Kto pierwszy powie "kocham" - przegrywa