Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Dietetyczka po redukcji :)

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 237445
Komentarzy: 2564
Założony: 26 października 2013
Ostatni wpis: 24 czerwca 2016

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
DietetyczkaNaDiecie

kobieta, 34 lat,

176 cm, 70.50 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

23 listopada 2014 , Komentarze (8)

5 pozytywnych rzeczy dzisiejszego dnia:

1. Zdążyłam na autobus bo przyjechał 2 minuty później niż powinien

2. Zjadłam z przyjaciółką trochę czekolady Milka Bubbly ;)

3. Dostałam za darmo pewien produkt ekologiczny, do kupienia którego przymierzałam się od kilku dni

4. Czułam się wyjątkowo dobrze, pomimo kobiecych przypadłości

5. Kolega podrzucił mnie wieczorem do domu, dzięki czemu nie musiałam marznąć na przystankach

22 listopada 2014 , Komentarze (14)

5 pozytywnych rzeczy dzisiejszego dnia:

1. Wyspałam się

2. Klient w pracy powiedział, że mam piękny uśmiech

3.Pracowałam z dwoma ulubionymi koleżankami

4. Odwiedziła mnie przyjaciółka w pracy

5. Jadłam na kolację ulubione krewetki z czosnkiem :-)

21 listopada 2014 , Komentarze (8)

Zauważyliście jak wiele zmienia stan naszej psychiki? Jak bardzo wpływa na nasze ogólne funkcjonowanie i to, co się wokół nas dzieje? Mam za sobą lekturę dwóch książek "Sekret" Rhondy Byrne oraz "Potęga Podświadomości" Josepha Murphego i pomimo posiadania umysłu typowo analitycznego i raczej preferującego naukowe i zbadane prawdy o człowieku, zaczęłam zastanawiać się "a może....?".

A może poza czynnikami biologicznymi, fizycznymi oraz chemicznymi wpływającymi na funkcjonowanie naszego organizmu, jest także coś silniejszego, co powoduje ich wyzwolenie, co pozwala im na zadziałanie? Coś takiego jak siła naszego umysłu.

Kończąc ten górnolotny wstęp, chcę zwrócić uwagę na to jak wiele zmienia nasze nastawienie. Czytaliście kiedykolwiek historie osób, które schudły 20kg lub więcej? Zwykle piszą one o determinacji i pozytywnym nastawieniu. O tym, że nawet w chwilach zwątpienia, nawet w momentach kiedy ich waga wskazywała więcej niż powinna nie poddawały się, bo wiedziały że się uda? A teraz zastanówmy się dlaczego nasze wielokrotnie podejmowane próby zrzucenia nadmiernej masy ciała kończyły się najczęściej niepowodzeniem. Czytając pamiętniki na vitalii moją uwagę zwraca zawsze fakt, że każdy zastój wagi, każdy minimalny, nawet 100-gramowy wzrost na wadze, kończy się psioczeniem na cały świat, na brak sensu podejmowania jakiejkolwiek walki. Co dzieje się później? Następuje cała lawina podobnych wpisów. Negatywna myśl zapoczątkowuje całą serię niekorzystnych wydarzeń. Teraz drugi przykład pamiętników - ich autorki cały czas są pozytywnie nastawione do świata. Cały czas ich masa ciała regularnie spada. W momencie minimalnego przyrostu bądź zastoju piszą zwykle "waga stoi/minimalnie urosła, ale cały tydzień ćwiczyłam i dieta była idealna więc się nie przejmuję", "waga stoi, ale mój tydzień był wyjątkowo udany", "waga rośnie, ale przytrafiło  mi się coś cudownego" - neutralizują to, co może wywoływać negatywne emocje, czymś zupełnie przeciwnym. Co się zwykle obserwuje później? Serię sukcesów i niespodziewanie duże spadki.

Być może jest to kwestia przypadku, ale być może tak budujące działanie ma nas pozytywne nastawienie.

Jedno co wiem na pewno: negatywne myśli niszczą. Rok 2014 pomimo ukończenia studiów w bardzo dobrym wynikiem, z wielu prywatnych powodów nie był dla mnie zbyt łaskawy. Złość, zazdrość i wieczne niezadowolenie powodowały, że wciąż coś mi nie wychodziło. Na dodatek, ludzie unikają kontaktów z osobami które wiecznie marudzą, którzy wiecznie podkreślają swoje niepowodzenia. Ludzi z wiecznym grymasem na twarzy. A sami to w sobie wyzwalamy. Zamiast każdą wpadkę traktować jako kolejne doświadczenie, zwykle robimy z tego koniec świata i powód do rozpaczy.

Nie wiem jak Wy, ale ja z tym kończę. Na dobre.

Wyzwaniem dla mnie na kolejny miesiąc jest robienie listy. Codziennej listy 5 pozytywnych rzeczy, które przytrafiły mi się w ciągu dnia. Żeby dostrzec, że każdy w życiu ma trochę szczęścia.

I żeby jednak dobrze wspominać ten rok :-)

Kto ma ochotę niech dołącza. Bądźmy szczęśliwi!

Wyzwanie utworzone specjalnie dla Was: https://app.vitalia.pl/index.php/mid/139/fid/1793/wyzwania/odchudzanie/challengeId/706/name/30dni-pozytywnego-myslenia-z-Dietetyczka

Jak zawsze zapraszam również TUTAJ

20 listopada 2014 , Komentarze (22)

Zastanawialiście się, jak wiele z Waszych decyzji opartych było na zdaniu lub działaniu innych? Nie obejrzeliście jakiegoś filmu, bo X stwierdził że jest jest beznadziejny - choć opis wydawał Wam się niezwykle atrakcyjny. Nie podjęliście decyzji o rozpoczęciu własnej działalności, bo Y zaryzykował i teraz ledwo wiąże koniec z końcem. Nie podjęliście się danych ćwiczeń, bo Z napisała na forum, że nie dają żadnych rezultatów? Całe Wasze życie opiera się na "kto, co, gdzie, kiedy i za ile?"

Dużo osób zaczęło swoją przygodę z odchudzaniem nie ze względu na nadwagę, czy wysoki poziom tkanki tłuszczowej w organizmie, ale dlatego że odstawali oni od swoich bardzo szczupłych znajomych. Powodowało to, że nie czuli się oni dobrze, i chcieli za wszelką cenę dopasować się do otaczających go osób. Obecnie jednak największym problemem są media które kreują nierealny wręcz ideał sylwetki. Bo kobieta najlepiej wygląda przecież w rozmiarze 34 (a nawet 32 jak da radę!), a kaloryfer mężczyzny - oczywiście dokładnie naolejowany by błyszczał - musi być widoczny z odległości kilometra. Bo która z nas nie chciała by wyglądać jak owa modelka mając takiego faceta przy boku... No właśnie, a po co? Czy byłoby lepiej gdybyśmy wszyscy byli tacy sami?

Zawsze uważałam, że posiadanie wzorca, swoistego autorytetu jest rzeczą bardzo ważną i bardzo pozytywną, jednak obecnie zbyt wielką wagę kładziemy na opinii innych osób. Nie obejrzymy filmu, bo X uważa że był słaby - nie bierzemy jednak pod uwagę tego, że może nie być on fanem takiego kina, jakie my preferujemy. Y nie radzi sobie z prowadzeniem własnej działalności, więc my się od tego powstrzymujemy - ale czy wzięliśmy pod uwagę to, jak dużą ma on konkurencje i czy jego reklama była wystarczająca? Z nie osiągnęła rezultatów danymi ćwiczeniami, ale kto jest w stanie powiedzieć czy wykonywała je poprawnie? Czy nie objadała się zbytnio w trakcie planu treningowego i czy nie robiła sobie nadmiernej ilości przerw?

Powstrzymujemy się od realizacji naszych planów, bo inni ich nie zrealizowali.

Chcemy być wyjątkowi, jednak nasze działania dążą do tego by być takimi samymi jak inny.

Czytaj więcej NA BLOGU

6 listopada 2014 , Komentarze (26)

Pytanie teoretycznie proste - żeby schudnąć. Pytam jednak o zupełnie pierwotny motyw walki z nadprogramową masą ciała.

Jeśli chodzi o mnie...

W zasadzie już w podstawówce zaczęłam dostrzegać, że jestem znacznie "większa" niż moje koleżanki z klasy. Problemem (oczywiście ówczesnym) był także mój wzrost - już wtedy byłam wyższa co najmniej o głowę od innych dzieci. Jedną z większych traum dla mnie w tym czasie była konieczność kupienia butów na komunię... w dziale dla dorosłych (rozmiar 39!). Pomijając kwestię obuwia, moim największym problemem była niepohamowania miłość do słodyczy oraz chipsów, kupowałam je w sklepiku szkolnym dość często (nowa ustawa o zakazie sprzedaży - rewelacja!), co jak nietrudno się domyślić poskutkowało przyrostem masy ciała. Po raz pierwszy zaczął mi znacznie przeszkadzać w gimnazjum. W wieku 15 lat zaczęłam po raz pierwszy się odchudzać - wiadomo, chciałam się podobać chłopakom ;-) Oczywiście, z marnym skutkiem. W wieku 16 lat przeszłam na dietę 1000 kcal. Schudłam 12 kg w 2 miesiące, po czym w bardzo krótkim czasie przytyłam 15. Od tego czasu do końca liceum przeszłam dietę kapuścianą, ponownie 1000 kcal (niczego się nie nauczyłam!), South Beach, chwilo niełączenia, ryżowo-jabłkową... W wieku 19 lat, kończąc liceum, mierzyłam 174 cm ważąc 84 kg. Zdałam maturę, miałam iść na medycynę... niestety progi dostania się przerosły moje możliwości ;-) Papiery miałam złożone już na innej uczelni... I nagle dowiedziałam się, że po raz pierwszy w moim mieście uruchomili kierunek Dietetyka. Może brzmi to absurdalnie - ale dla mnie to było jak znak, jak grom z jasnego nieba - wiedziałam, że to jest to co chcę... mało tego! Co muszę robić! Wiedziałam też, że dzięki temu w końcu sama schudnę. Początki nie były łatwe, w jednym z pierwszych wpisów na vitalii wspominałam jak źle czułam się mając nadwagę i perspektywę tego, że to czy schudnę zaważy prawdopodobnie na mojej przyszłości. Ale im więcej się uczyłam, im więcej wiedziałam, tym bardziej - czasem nieświadomie - wprowadzałam to w życie. Na studiach było różnie, miewałam momenty zwątpienia czy studiowanie tego kierunku z różnych względów ma jakikolwiek sens. Minęło 5 lat, zostałam magistrem dietetyki... ważąc 14 kg mniej niż na początku mojej przygody.

Czy było warto? BYŁO, I TO BARDZO!

A Wy? Dlaczego zdecydowaliście się schudnąć? I jeśli Wam się udało to co Wam pomogło?

Jak zwykle zapraszam również TUTAJ

31 października 2014 , Komentarze (6)

Pisałam już o tym nie jeden raz, że zmiana pewnych nawyków żywieniowych, a nie całkowita reorganizacja dotychczasowego odchudzania jest kluczem do sukcesu.Dlaczego? Bo do zmian trzeba dojrzeć, bo do zmian trzeba się PRZYZWYCZAIĆ. Istnieją ludzie, którzy są na tyle zdyscyplinowani, że postanawiając przejść na dietę konsekwentnie się jej trzymają. Być może jest to siła charakteru, być może dotychczasowy styl życia tak ich ukształtował, że każdą decyzję o zmianach wprowadzają w życie ze skutkiem natychmiastowym i w 90% kończy się ona sukcesem. Ja i duża część osób do takiej grupy po prostu nie należę. Rzucając palenie - bo owszem, choć wstyd się przyznać - byłam kiedyś w szponach tego obrzydliwego nałogu - zaczęłam stopniowo ograniczać ilość wypalanych papierosów, aż ich liczba spadła do zera. Było ciężko - kto pali lub palił wie doskonale o czym piszę - ale się udało. 

Jak zatem zmieniać swoje nawyki żywieniowe? W jednym z pierwszych wpisów opublikowanych na vitalii pisałam, jak wprowadzając pewne proste zmiany można zaoszczędzić znaczną ilość kilokalorii w ciągu dnia. A co jeśli zmiany te są zbyt duże do wprowadzania na jeden raz? Jeśli nie radzimy sobie z wieloma zmianami na jeden raz? 

Czytaj dalej TUTAJ

12 października 2014 , Komentarze (22)

Rozpoczęłam ostatnio studia podyplomowe z psychodietetyki. Kierunek brzmiący co najmniej intrygująco, aczkolwiek po pierwszych zajęciach mogę stwierdzić, że niezmiernie przydatny w praktyce dietetyka. Co czai się za nazwą psychodietetyki? Ogólnie i najprościej mówiąc - wszystko to, co siedzi w naszej głowie i odpowiedzialne jest za pewne zachowania bądź zaburzenia żywieniowe i to jak fizjologia powiązana jest z psychologią odżywiania.

Co z tego wyjdzie? To się okaże :-)

Jak zawsze, zapraszam również tutaj.

11 października 2014 , Komentarze (16)

Tak właśnie, to będzie wpis o mnie i osobach takich jak ja. W toku studiów miałam okazję poznać naprawdę wiele, WIELE różnych teorii, na temat żywienia i skutków jakie niesie za sobą przyjmowanie różnego rodzaju pokarmów. Co wiem na 100%? Nie istnieje dieta idealna. Każdy dietetyk jest inny, działa według innych schematów, ma swoje ulubione jadłospisy, produkty żywieniowe, przepisy, techniki gotowania i metody radzenia sobie z pacjentem. Różnie także postrzega pewne sprzeczne i niejasne do tej pory teorie, opowiada się za bądź jest stanowczo przeciwko. Utarło się także dziwne przekonanie, że wszyscy dietetycy każą (podkreślam słowo KAŻĄ) kupować każdą żywność w sklepach ekologicznych, wyeliminować praktycznie wszystkie ulubione przez pacjentów produkty i jeść sałatę 24/7 ;-)

Przez te kilka lat, odkąd zaczęłam studia, byłam proszona o analizowanie diet, którzy moi znajomi dostawali od swoich ówczesnych dietetyków. Poziom niewiedzy jest przerażający i zastanawia mnie dlaczego zawód, który ma wpływ na stan zdrowia społeczeństwa do tej pory nie został prawnie uregulowany (na chwilę obecną gabinet może założyć praktycznie każdy). Wracając do tematu - na co należy uważać przy wyborze dietetyka - czytaj więcej TUTAJ

2 października 2014 , Komentarze (18)

Składniki na 4 porcje:

  • 4 niewielkie cukinie (1 u mnie po wydrążeniu ważyła 200g)
  • 150g suchej kaszy jaglanej
  • 250g mielonej piersi indyczej
  • 250g pieczarek
  • 1 cebula
  • 2 łyżki oleju rzepakowego
  • 1 puszka pomidorów
  • 2 ząbki czosnku
  • 80g sera żołtego
  • Przyprawy: sól, pieprz, bazylia, oregano, tymianek

Wykonanie i wartość odżywcza tutaj - KLIK

Smacznego ;-)

30 września 2014 , Komentarze (27)

Cuda to świetna sprawa. Wyobraźcie sobie, że całymi dniami leżycie na kanapie oglądając swoje ulubione seriale. Mając pod ręką ulubione przekąski i pyszny napój. Wasze ulubione jedzenie przynosi Wam do łóżka służba, a Wy bez żadnego wysiłku wyglądacie jak modelki z Victoria's Secret, bo zażywacie "cudowny" specyfik który pozwala Wam chudnąć bez wysiłku.

Sorry, ale nie ma czegoś takiego. Niezależnie od tego, co próbują wmówić nam producenci co raz to nowszych specyfików na odchudzanie oraz "nowości" żywieniowych. Olej kokosowy spala tłuszcz? Jak coś, co samo w sobie jest tłuszczem, może tłuszcz spalać mając 9 kcal w 1 g. Nie ma to żadnego sensu. Zielona kawa. Pracując w sklepie ze zdrową żywnością przyszła kiedyś do mnie klientka pytając o ten cudowny specyfik. Była bardzo zdeterminowana by zacząć go używać, gdyż przeczytała w Internecie (który jak dobrze wiemy jest zawsze "doskonałym" źródłem rzetelnych informacji), że pijąc dziennie x filiżanek zielonej kawy może SPALIĆ 6 kg w ciągu tygodnia. Czy to wymaga komentarza? 6 kg, czyli 42 000 kcal...

Nie ma prostej drogi do pięknej i zgrabnej sylwetki. Sama doskonale wiem, jak wiele trzeba wysiłku by osiągnąć choćby najmniejszy sukces. Nie ma specyfiku, który w magiczny sposób sprawi, że nasze ciało zacznie wyglądać jak z okładki najnowszego fit-magazynu. Nie schudniemy jedząc fast-foody, leżąc na kanapie i wciskając w siebie tabletki, proszki czy inne magiczne specyfiki.

Część dalsza wpisu na nowym blogu - TUTAJ.

Nie odchodzę zupełnie z vitalii, ale powiedzmy że częściowo się przenoszę ;-) Jeśli ktoś lubi i czyta mnie dalej (pomimo przerw, za które przepraszam), będą tu pojawiać się dalej informacje o nowych wpisach.

To co tam u Was? ;-)