Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Lubię kwiaty, czytać książki, oglądać filmy akcji. Lubię gotować proste i zdrowe dania, ale czasami nie mam pomysłu. Bardzo bym chciała poczuć się zgrabniejsza a przez to i ładniejsza. Zgubić od 10 do 15kg to duże wyzwanie ale może ktoś ma podobnie i razem będzie lepiej.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 115230
Komentarzy: 989
Założony: 16 marca 2014
Ostatni wpis: 12 lipca 2023

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Margarytka02

kobieta, 52 lat, Katowice

161 cm, 95.80 kg więcej o mnie

Postanowienie wakacyjne: od 13.07 do 30.10

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

26 stycznia 2015 , Komentarze (20)

Wczoraj bylo jeszcze biało i ślicznie - chociaż zima to nie jest moja ulubiona pora roku. Jednak trochę sie stęskniłam za tymi białymi drogami, polami , ogrodami i bajkowymi drzewami. Tak było aż dwa dni, dzisiaj jest chlapa, brudno i ponuro. Nawet słoneczko nie wyjrzało na ten cały brudny świat. Wyszłam dzisiaj pochodzić jeszcze po ogrodzie, gdzie jeszcze było dosyć śniegu, bo drogi boczne to jedna wielka  breja. Główne drogi u nas przejezdne, przynajmniej u mnie z okna taką widać. Rozumiem nie chce byc biało i czysto ale dlaczego wiecznie ta brzydka ponura jesienna pogoda. Dlaczego nie przeciągnie się wiosna, lato a nawet złota polska jesień- tylko ciągle  ta brudna, rozchlapana i bez słońca listopadowa pogoda. Mam jej szczerze dosyć. :(


 Moje menu - kawa z mlekiem poranek - czyli 8.00:)

śniadanie - 1,5 kromki chleba z masłem , szynką, papryką i pomidorem godz. 10 00:D

kromka suchego chleba i 2 banany - godz. 12 oo (suchy chleb bo mnie piekła zgaga i było mi niedobrze a to mi pomaga), :D

17- obiad - ziemniaki, mięsko i kiszona gotowana kapusta z grzybami:D

kolacja około 20 -tej, chodzę spać o 22 30, ale zasypiam czasami o 24, lub póżniej { niestety mam problem z bezsennością) i nie bardzo sobie z tym radzę. Czasami biorę lekarstwo , które przepisał mi lekarz bo mogłabym nie spać do 4-5 rano. Koszmar. Najgorsze jest to, że jak nie śpię to czasami mam głód,a właściwie nieprzyjemne ssanie w żołądku  wtedy muszę wstac i zjeść chociaz pół kromki chleba , bo w ogóle bym nie zasnęła. Na szczęście chociaż nie śpię zdarza mi się to nie za często. Gdybym kolację zjadła o 18-tej to na pewno o 22 byłabym głodna, a nawet prędzej. Dla mnie najlepsza pora kolacji to między 19 a 20-tą. 

Niestety zapominam o piciu, i w tym jest problem. Jak jeden dzień sie pilnuję to drugi znowu nawalam i tak w kółko. Zawsze sobie obiecuję, że jutro już będzie z tym lepiej a jest zwykle tak samo żle..

. Pozdrawiam i spokojnej nocy moje kruszynki- vitalijki!!!

23 stycznia 2015 , Komentarze (20)

Wreszcie mogę spokojnie popisać. U mnie dzisiaj pogoda tak ponura, że energii do pracy i życia brak:|. Przeziębienie dopadało mnie dwa razy , dwa razy po dwa dni ale jakoś przeszło i niech już nie wraca. Brałam 2 razy dziennie pyralginę, chociaż gorączki nie miałam - ale u mnie tak jest , dopiero gdy mam silny jakiś stan zapalny to jest momentalnie temp. z silnymi dreszczami-  do pyralginy przez 3 dni brałam zwykłą wit. c Cerutin 2 x po 3 tab. Pomogło , właściwie już na 2 dzień mogłam wstać, tylko osłabienie miałam  jak po grypie. Dziewczyny b. dziękuję za wasze wpisy, rady i życzenia zdrowia - naprawdę zaraz człowiekowi robi się przyjemnie na sercu i sam uśmiech wypływa na usta. Dziękuję!!!

Moja dieta - godzina prawdy - jeden dzień jest super, drugi całkiem do bani i tak już trwa od początku stycznia. Waga stoi w miejscu ale co z tego jak jest za wysoka i to niestety bardzo. Brak mi jakoś motywacji, nie wiem czy to pogoda, czy zasługa dużej ilości spraw z którymi musiałam sobie sama poradzić, a co za tym idzie od początku roku b. dużo stresu i lęku. 

Mój dzisiejszy dzień to -

wstanie 7 30 - zrobienie synowi kanapek do szkoły:) i wypicie kawy 

9 30 zrobienie Sniadania dla mojej osoby:)

zrobienie 2 prań i rozwieszenie ich:) ,

posprzątanie pokoju i kuchni,:)

chodzenie do piwnicy przykładać do pieca:)

rozmrożenie 10 kawałków karpia- reszta ze świąt- opanierowanie i upieczenie w ...piekarniku:)

obranie ziemniaków i ich ugotowanie i podanie pod nosy obiadu:D


10 min. na rowerku stacjonarnym ;)  brak dworu :( z lenistwa  taka moja dzisiaj kiepska lista.

 Zapomniałam dodać, że pomiędzy tymi ogromnymi pracami był tapczan ,książka i muzyka.

 Teraz dla odmiany film , kąpiel i spać. Po tak pracowitym dniu potrzebny relax ;) i tego życzę Wam moje Miłe.

Pozdrawiam cieplutko i spokojnej, dobrej nocy. Papa.!!!

7 stycznia 2015 , Komentarze (8)

Zyczę Wam wypić poranną kawę w takim zestawie a na pewno humor Wam sie poprawi. !!!

Dzisiaj sroda a ja jakoś nie najlepiej się czuję, gdy tylko trochę popracuję to zaraz trzęsą mną dreszcze. Wczoraj trochę zmarzłam w kościele. Właściwie to stres połączony z zimnem, gdyż wczoraj moi dwaj synowie zaczęli się kłócić o .... który miał więcej makówek. Zrobiłam na 3 króli bo bardzo chcieli , a potem z powodu tego była zadyma. Który miał więcej- nie chce się wierzyć różnica 9 lat, a kłócą się jak małe dzieci. Tak się tym zdenerwowałam, że powiedziałam im, że mają sami upiec kurczaka ale żaden oczywiście nie chciał, więc powiedziałam, że ja też nie ugotuję obiadu i pójdę do restauracji. Tak też zrobiłam, żal mi było pieniędzy ale to nic dam radę, wydałam na obiad na 2 osoby 40 zł. Obiad był pyszny ale niestety nie było tam za ciepło, bo jak powiedział kelner dopiero klima od pół godz. włączona i jeszcze nie zdążyło się nagrzać. Stres i to wszystko razem spowodowało, że wczoraj było mi zimno w stopy, a dzisiaj cała czuję się do d....y. Za oknem zimno, a jutro czeka mnie jeszcze wywiadówka, przed wyjazdem dzieci na szkolne zimowisko. Dzieci - duże słowo - to 19-latkowie ha,ha ale mają kełbie we łbie - takie mądre przysłowie.


Moja dieta- teraz gdy jestem przeziębiona to jem normalnie bo wiem , że przeziębiony organizm potrzebuje ciepła z potraw. Wczorajszy nie zrobiony kurczak był dzisiaj - oczywiśćie zrobiony przeze mnie. Do tego gotowana kiszona kapusta ale bez grzybów, bo nie miałam i ziemniaki. Piję kompot z czerwonych porzeczek, sama wit. c:), wzięłam wapno i 2 tabl. wit. c. Troszkę boli mnie gardło, biorę halset i dalej nie wiem już co. 


Przez ostatnie 2 dni robiłam zapiski co jadłam i ze zgrozą stwierdziłam, że za każdym razem było 2200 cal, a miało być 1500. Najgorsze z tego wszystkiego jest to, że nie podjadałam. Tylko moje jedzenie /jadłam 4 razy dziennie było jakoś dziwnie kaloryczne/ (tajemnica). Czułam po prostu głód, i jadłam większe porcje . Wiem żeby nie przytyć można jeść 2000 cal. bo tyle spala kobieta o małym ruchu - powiedział mi to lekarz. Ja jednak chcę schudnąć a nie mieć tą samą wagę. Dlatego powinnam zjeść 1500 cal. a ja przekraczam 2000. Zle się dzieje w państwie duńskim  oj żle :?ale jak tylko wyzdrowieję to trzeba zabrać się za siebie, chociaż gdy na dworze zimno to trudno się dietować. Przynajmniej ja tak mam;(.  Obawiam się, że moje wyniki najprędzejj poprawią się wiosną oby tylko nie szły w górę.(szloch) Muszę chociaż pilnować tych 2000 cal. żeby ich nie przekraczać. W końcu lekarz wie co mówi. 


Pozdrawiam z lekka przygnębiona i przeziębiona margarytka. 

 Nie krytykujcie mnie, że taka jestem mało zdyscyplinowana ale się poprawię. :D Wolę motywację niż krytykę, bo krytyka mnie dołuje, a nie mobilizuje. Pa,pa !!!

Byle do wiosny !!!

4 stycznia 2015 , Komentarze (12)

Wszystkiego najlepszego w nowym 2015 roku - Zdrowia przez duże Z , Uśmiechu przez duże U, radości przez duże R oraz pięknej , szczupłej i fajnej figury przez duże FF  oraz miłości do ludzi i samej Siebie przez duże M. 

Dzisiaj już 4 stycznia 2015 roku, nie wiem jak wam ale mnie jakoś ten Nowy Rok szybko już płynie. Przecież nie dawno szykowaliśmy się do świąt Bożego Narodzenia, a tu już Nowy Roczek a we wtorek juz Trzech Króli. Za nie wielką ilośc urlopu można było zrobić sobie naprawdę długie wakacje. Gdy ktoś miał sporą kasę to mógł uciec w ciepłe regiony świata nawet na 3 tyg.- znam takich. 


Mówiąc szczerze to ja zawsze Swięta, Nowy rok spędzałam  w domu a mimo wszystko chciałabym chociaż raz być gdzie indziej, zobaczyć jak to jest i czy tęskniłabym za moimi domowymi świętami. Nie wiem czy kiedys się na to odważę ale gdy praca przed świętami daje w kośc- chociaż już tak mniej więcej , po tylu latach zaczynam ją ogarniać :)a gotowanie wychodzi bokiem i nawet nie pomaga cudowny zapach z kuchni- czują go przeważnie wszyscy w domu oprócz mnie pracującej w kuchni ha,ha to jednak marzy mi się taka mała odmiana, żeby wreszcie ktoś mnie obsłużył, żebym mogła tak jak dzieci czekać na pierwszą gwiazdkę i  żeby jedynym moim obowiązkiem było zrobienie prezentów. Taki jeden raz mi się tak troszkę marzy. Na razie jednak gdy ma się w domu trzech mężczyzn to nie jest taka prosta sprawa:D 

U mnie brzydko , ponuro i b. zimno chociaż tem. 3 na plusie, ale bardziej wchodzi do kości niż -13, i ten brzydki wiatr, który wchodzi w każdą szczelinkę otulonego ciała. Ja chcę już dłuższego dnia- wiem , że jest ale go za oknem nie widać, 16.20 a ciemno że nic się nie chce., chcę wiosnę, chcę ciepła, chcę słoneczka !!!  Coś ze mną chyba nie tak - Nowy Rok a ja taka markotna i ogólnie trochę rozbita.   Przysylajcie mi dziewczyny dużo słoneczka bo jak widać bez tego u mnie ani rusz.  Tego chcę (slonce)(slonce)(slonce)i Wam też tego życzę pa,pa.

28 grudnia 2014 , Komentarze (9)

Moje drogie jeszcze tylko 3 dni i będzie Nowy Rok. Za oknem śnieg i zimno, najprzyjemniej siedzi się w domu i patrzy przez okno jak sypią białe gwiazdki. Lubię śnieg ale gdy jest ślisko na drodze a ziąb wchodzi wszędzie to nie za bardzo.  

W domu zjadamy poświąteczne  rarytasy. U mnie raczej nic się nie marnuje, a jezeli coś zostaje to zamrażam- po pierwsze to przecież jedzenie a tyle jest ludzi którzy go nie mają, po drugie to przecież nasze zarobione pieniądze, które nikt nie chce przecież wyrzucać na śmietnik.  Dzisiaj po zjedzeniu ostatniego kawałka karpia,  pierwszy raz gotowałam obiad z mięsem. Nikt nie tęsknił za mięsem wszak u mnie karp jest tylko na święta i kilka dni po nich. Dokończyliśmy zupę z ryby z ryżem i delikatną i aksamitną konopiotkę z kaszą. Zjedliśmy do obiadu resztę moczki zamiast kompotu, bo w tym roku nie wiem czemu wyszła mi mało gęsta. Dobrze, że skończyły się już makówki, bo chociaż zrobiłam duuuży garnek i dwie miseczki to i tak moi się kłócili, że ten wziął więcej a ten mniej ha,ha. Niestety mój mąż był między nimi:D

 Naprawdę jak przyszło się dzisiaj zmarzniętym  z kościoła a na talerzach parowała ciepła zupa to naprawdę b. się cieszyłam, że jeszcze mi na dzisiaj zostały. Pycha. Na obiad ziemniaki, kapusta z grzybami- niestety już końcówka- mięso i "moczka", która była i kompotem i deserem równocześnie bo dosyć słodka, to potem z przyjemnością położyłam się się na tapczanie z książką i czytałam.  Z tapczana widzę przez okna ośnieżone drzewa i moje krzaki i to jest przyjemne . :) 

Jutro normalny dzień ale też dobrze, bo żeby poczuć Swięta i dni wolne to jednak trzeba trochę popracować i się zmęczyć. Moja dieta była dietą świąteczną ha,ha ale nie opychałam się w nadmiarze i waga stoi w miejscu. Mój syn w czasie swiąt przybrał 2,5 kg. ale już dzisiaj wagę miał taką jak zwykle, więc dziewczyny jeżeli komuś waga wzrosła to niech się nie martwi od jutra powinna powoli wracać do normy bez szczególnej diety. Na tym kończę i pozdrawiam wszystkich b. serdecznie i miłego tygodnia. 

PAMIĘTAJCIE O PTAKACH ONE TEŻ POTRZEBUJĄ NASZEJ POMOCY- nie sypcie tylko niczego słonego np. resztek słonej kaszy z obiadu bo wtedy ptakom chce się ogromnie pić a woda najbliższa może być zamarznięta i padną z pragnienia. Wszystko co sypiecie ptakom musi być BEZ SOLI.  Słonina dla sikorek też.  Inaczej zrobilbyśmy im tylko krzywdę.  Pozdrawiam cieplutko!!!;)

25 grudnia 2014 , Komentarze (11)

Witam wszystkich w pierwszy dzień 
Świąt Bożego Narodzenia , składam wszystkim życzenia świąteczne na wieczór i jutrzejszy drugi dzień Świąt ,a  przed nami jeszcze trzy dni wolnego.


U mnie w sobotę i niedzielę sklepy postanowiły robić remanenty więc do poniedziałku będzie świątecznie. Oby tylko troszkę mrozu było bo moje potrawy mam w sieni i boję sie żeby się nie zniszczyły.



Ja robię wigilię tradycyjną - Sląską tzn. makówki, moczkę- tj. taki ala gęsty kompot z suszu - suszone śliwki, kompoty, słodki piernik do zagęszczenia i dużo bakalii , robię też konopiotkę ale to już z tradycji męża, potem oczywiście karp - miałam 12kg. z tego już 3/4 upieczone i tak do soboty powinno go wystarczyc ha,ha, zupę z ryby z ryżem osobno gotowanym,  kapustę kiszoną z grzybami z lasu, przesłanych od mojego wujka, z czystszych rejonów naszego kraju i do tego oczywiście ciasta.


U mnie jest tradycja, że w wigilię nadal nie jemy mięsa. Na wieczerzę wigilijną zasiadamy odświętnie ubrani do nakrytego białym obrusem stołu, zapalamy świeczki, kładziemy sianko pod obrus, i dajemy najlepszą zastawę - naszą ślubną, która ma już 28 lat i towarzyszy nam przez wszystkie święta i urodziny w roku. Przez tyle lat zaginął nam tylko 1 mały talerzyk . Reszta dalej w komplecie i tym samym kolorze - myję w zmywarce i nic się nie dzieje, a przecież tyle lat temu nie było zmywarek więc nie ma znaczka, że można je myć w zmywarce. Jednak wykonany był jak widać z b. dobrego materiału. Podajemy dla lepszego trawienia wino wytrawne- w tym roku różowe półwytrawne. Pod koniec wieczerzy dzielimy się opłatkiem i składamy życzenia. Na moim stole są również owoce na talerzu - dla zdrowia, cebula i cytryna w tym samym celu. Mamy szklanę mleka, każdy pije łyczek - bo mleko to życie od samych narodzin, jest również chleb, masełko i sól i każdy musi zjeść chociaż kawałeczek chleba z masłem i solą, , żeby tego nigdy nie zabrakło. Przed opłatkiem kto ma jeszcze ochotę częstuje się ciastem. Oczywiście jest modlitwa na rozpoczęcie i na koniec wieczerzy.

Potem siadamy w fotelach przy choince i rozdajemy prezenty. 

Chłopaki idą potem na pasterkę a my już starsze pokolenie ha,ha siedzimy przed telewizorem, a do Kościółka idziemy w pierwszy dzień świąt. 

 Tak w przybliżeniu wygląda u mnie wieczerza wigilijna

. Ciekawa jestem jak wygląda u Was wieczerza wigilijna ?


 Pozdrawiam wszystkich bardzo świątecznie i życzę dużo radości z świątecznego wieczoru i z drugiego dnia świąt.  Pa,pa


14 grudnia 2014 , Komentarze (13)

Witam Was 14 grudnia w Niedzielę Radości.

 Mój kotek się znalazł a właściwie został przez nas uratowany ale opowiem po kolei. Przez 4 dni szukaliśmy go dookoła, nawoływaliśmy ale bez efektu. W końcu doszliśmy do wniosku, że już go nie znajdziemy. 

W czwartek po interwencji w końcu przyjechali wymienić nam zepsute skrzydło drzwi. Interweniowaliśmy dzień, prędzej  był już przedstawiciel, który stwierdził wadę drzwi i przyznał nowe. Od tego czasu minęły 3 tyg. i nic. W końcu pojechałam do sklepu i znowu pytam kiedy przywiozą czy do Swiąt zdąża.  Jakież więc było moje zdziwienie następnego dnia gdy panowie telefonicznie umówili się, że dzisiaj przywiozą i wymienią wreszcie drzwi. Po założeniu drzwi mąż wyszedł za fachowcami na podwórkoi dosyć głośno jeszcze rozmawiali  i wtedy usłyszał miauczenie naszego kota - głośne i wyrażne. Przybiegł do domu z wiadomością, że kot jest uwięziony w blaszanym garażu sąsiada. . Jednak sąsiad dopiero buduje dom,  a my nie znaliśmy ani adresu ani numeru telefonu. Mąż postanowił iść do najgorszego sąsiada jaki jest obok nas, bo to on odsprzedał mu działkę i wiedzieliśmy , że ma telefon i adres. Jakież było nasze zdziwienie gdy żli sąsiedzi powiedzieli, że nie dają ani adresu ani telef. bo ich to nie obchodzi i może tam kot zdechnąć. Mąż prosił zeby chociaż oni sami zadzwonili jak nie chcą dać telefonu , ale daremne prośby.


Maż wrócił załamany , ja zresztą też bo wiedziałam , że w tym roku raczej sąsiad już na budowę nie przyjedzie. Ja zaczęłam myśleć i kombinować kto jeszcze może mieć adres aż wymyśliłam. Była to osoba, która mieszkała w innej ale bliskiej miejscowości ale tez nie mieliśmy adresu. Ja jednak przypomniałam sobie, że tą osobę znowu powinna znać inna. Więc wsiedliśmy do samochodu i zaczęliśmy po nitce do kłębka. Ostatnią przeszkodą było to , że wskazany dom okazał się być domem, który nie wpuszcza ludzi pomimo, że wszędzie się świeci. Dzwoniliśmy chyba z 20 min. i nic. W końcu mówię mężowi ja idę do sąsiada obok może oni coś wiedzą jak tam się dodzwonić. Okazało się, że dzwonimy do złego domu , bo ta osoba mieszka w ostatnim a nie w pierwszym domu na tej drodze . Ulga - to nie ten dom co nie chcą nam otworzyć. W końcu po 2h jeżdzenia mamy telefon. Chociaz i tam nie obyło się bez przeszkód , okazało się, że pan  ma rozładowany telefon na którym ma numer i trzeba było czekać w sieni 30 min. ha,ha zeby go zdobyć.

Po przyjeżdzie do domu zaraz zwiadomiliśmy właściciela działki, który do pół godz. był uwolnić kota. Kot był wystraszony ale żył, najbardziej stres po tylu dniach w zamknięciu zaczął sie objawiać na drugi dzień. Kotek wychodził tylko na podest przy domu i zaraz wracał. Dzisiaj jest juz lepiej i kot wychodzi na podwórko ale nie za długo i szybko wraca.  Naprawdę zwierzęta tak jak ludzie przeżywają wszystko. Wieczorem gdy myśleliśmy już, że kot może umrzeć śmiercią głodową - jedną chyba z najgorszych rodzajów śmierci - modliłam się do św. Antoniego żeby pomógł nam go uratować  i św, Antoni pomógł!!!  Aha ci niedobrzy sąsiedzi też mają koty - absurd - potrafią bez wyrzutów sumienia nie dać telefonu i patrzeć jak obok ich domu powoli zdycha z głodu kot- zwierze, które im nigdy nic złego nie zrobiło. Do teraz jestem w szoku - do jakich granic człowiek potrafi być zły.  

Zapomniałabym jeszcze o jednej ważnej sprawie - na drugi dzień po uratowaniu mojego tygryska, dzwoni pani ze sklepu i pyta się na kiedy umówić panów do wymiany  skrzydła drzwi - gdy powiedziałam pani, że drzwi są już zrobione,  była absolutnie zdziwiona - już byli i założyli- nie możliwe,  tak szybko - nie wierzę   - i co wy na to.  Ktoś u góry czuwał i pomagał!!!

Na tym kończę i b. gorąco pozdrawiam. Dziękuję Wam za  wspierające i pocieszające komentarze. Dziękuję i ściskam mocno!!!

9 grudnia 2014 , Komentarze (8)

U mnie trochę lepiej ale jeszcze nie jest super. Jutro wybieram się do lekarza więc zobaczymy co i jak.


Pogoda dzisiaj ładna. Swieciło słonko i przymrozek lekki był. Wzięłam psa na spacer bo mój pies to uwielbia tylko ciepłą pogodę, wtedy do domu tak jak dziecko nie chce wracać. Za to gdy jest zimniej, nawet trochę, to nosa za próg nie wystawi. Przez ostatnie dni jakaś nie swoja była ta moja psina , więc dzisiaj wzięłam ją na spacer. Mam nadzieję, że to jej pomoże. Poszłyśmy pod las, słoneczko świeciło ale po twarzy lekko szczypało, chociaz mówili w radiu, że mrozu nie ma. Nie wiem jak to jest ale ja czułam mrozik ha,ha. 


Trochę się niepokoję  bo wczoraj mój kotek, ten co sam do nas przyszedł - tygrysek , wyszedł z domu i do dzisiaj wieczora nie wrócił. Raczej nigdy przez te pół roku nie oddalał się od domu więc sie martwię. Obok mnie sąsiad buduje dom a mój kot lubi ludzi i wchodzi tam gdzie nie potrzeba więc boję się żeby nie wszedł gdzieś do garażu , i tam nie został zamknięty. Nowego sąsiada znam tylko z widzenia, więc nie mam jak sprawdzić. Już mu sie raz zdarzyło, oczywiście mojemu Tygryskowi wejśc do stodoły innego sąsiada i wrócić po dwóch dniach . Tu jednak byłaby gorsza sprawa bo nowy sąsiad przyjeżdza rzadko ostatnio. Chodziłam za płotem wołam i nasłuchiwałam czy gdzięs w garażu nie miauczy  ale nic nie słyszałam. Byłoby mi żal gdyby już nie wrócił. Do tego jest to ulubieniec mojego męża - pierwszy raz kot tak go polubił, a mieliśmy już kilka. Przeważnie zwierzęta najbardziel lgnęły do mnie ale tygrysek uwielbiał mojego męża. Gdy tylko mąż siada na fotel to kot z moich kolan lub z innych miejsc wskakiwał mu na kolana , rozkładał się na całą swoją długośc i spał i b. głośno mruczał z przyjemności bycia ze swoim panem. 


 Teraz gdy piszę obok mnie jest drugi kot - tzw. grubasek czarno-biały , położył się na meblościance syna obok moich nóg i śpi. Ma już 4 lata jest okrąglutki , puszysty i b. mięciutki, a największą jego zaletą jest to , że uwielbia myszy, za to ja ich  szczerze nienawidzę.  Dlatego tak b. się lubimy. Tygrysek jest pod tym względem taki sam, zawsze z mężem sie dziwiliśmy, że ledwo wychodził z domu/ pojedzony/  to już miał złapaną mysz. Teraz b. bym chciała żeby się znalazł.;(  Może jestem głupia ale przyzwyczajam się do mojej gromadki i potem jest mi smutno gdy coś któremuś sie stanie. 

  

Z dobrych wieści - samochód wreszcie naprawiony w święto SW. Barbary czyli po naszemu w Barbórkę,   odebrany ale jeszcze nie zapłacony bo nasz mechanik nie ma czasu policzyć ile. Akurat to rozumię bo faktycznie u niego tłumy.  Jednak mimo wszystko chciałabym już wiedzieć, bo nie wiem czy mi nie braknie pieniędzy. Niestety to nie żart bo w tym roku sam dach kosztował 10,000 zł. 

Na tym kończę i dla Wszystkich 

Dobrej Nocki. Pa,pa

1 grudnia 2014 , Komentarze (9)

Dzisiaj u mnie  ponuro,  a na sercu tez mi jakoś smutno i ciężko.  Cały  tydzień  nie za przyjemny miałam, niedobrzy ludzie potrafią zajść za skórę, tak że żyć się odechciewa, starałam się jakoś to przezwyciężyć ale jakoś nie wyszło.   Nawet chwilowe spojrzenie słonka do mojego pokoju nic nie dało, do tego auto dalej w naprawie - teraz to już tak jest trochę spychane na bok , na korzyść tych aut w których jest mało roboty. Mechanik b. mnie rozczarował już cały zeszły tydzień gadał - jutro będzie samochód do odbioru i tak prawie codziennie, a  na niedzielę to juz na pewno będzie zrobione.   Przeszło miesiąc naprawiają, już jest prawie gotowe tylko coś tam jeszcze włożyć ale jak widać nikogo nie rusza, że ktoś musi do pracy jechać o 4-tej rano  na 6-tą bo nie ma autobusu i potem siedzi i czeka na ...pracę.  Jest poniedziałek, syn tam był a warsztacie  bo w jego aucie kierunkowskaz  raz działa raz nie, i mówi, że nasze auto stoi z boku zamiast na kanale. Głównego mechanika czyli właściciela akurat nie było.  Ten tydzień dał mi mocno popalić. Dlatego tez wszystko mnie denerwuje i dołuje. Nic nie pomaga nawet cukierek czekoladowy, nawet nie mam na niego ochoty. Sobota do bani,wczoraj dzień do bani a dzisiaj jest jeszcze gorzej. Chciałabym jak niedzwiedz przespać te przygnębiające dni, ale nawet jak sie położę to sen nie przychodzi, ksiązki mi się nie chce czytać, nawet ulubiona muzyka mnie drażni. Jednym słowem nie jest wesoło.

Moje dzisiejsze menu : kawa - wypita bez smaku

śniadanie - kromka chleba, przypieczona szynka i serek 1/3 typu wiejskiego

2 śniadanie - kilka chrupek o smaku kebabu żeby tylko choć trochę poprawić  sobie  humor ale nie pomogło,

Po 2h - koktajl z jogurtu i jednego banana - troszkę humor sie poprawił na tyle, że posprzątałam kuchnię i przygotowałam jednodaniowy obiad .

Obiad - ryż + przypieczona w kawałki pieczeń + parówki + papryka, cebula, dodany przecier, woda i przyprawy- takie mini leczo - wszystko wymieszane z ryżem + kukurydza z puszki i kiszony ogórek do przygryzania, żeby nie było takie mdłe. 

Nawet moim smakowało. Mnie też bo byłam już głodna. 


Niech wróci pogoda ducha, radośc i uśmiech - tego mi b. potrzeba i b. mi brakuje. Załapałam jakiegoś paskudnego doła i nie wiem jak sobie pomóc i z nim poradzić. ;(  


Pozdrawiam cieplutko i miłego wieczoru. Pa,pa


27 listopada 2014 , Komentarze (12)

Mój dzisiejszy dzień - rano wstałam o ...8-mej, dałam kotkom mleczka, chrupek , pieska też nakarmiłam,a potem  ja też zrobilam sobie kawę. Usiadłam i zaczęłam zastanawiać się nad tym co dzisiaj zrobię. Jaką pracę wykonam oprócz odwiecznego sprzątania. Postanowilam zabrać się za szafy i powyrzucać rzeczy, których nie używam-  i co się okazało do wyrzucenia, a właściwie do zaniesienia do szafy do piwnicy były 2 stare żakiety,2 cieńkie bluzki i 1 spódnica, która kiedyś była mi trochę za kolana, a teraz sięga mi prawie do kostek - ciekawa sprawa, czyżbym zmalała :), jednak po innych rzeczach tego nie stwierdzam, więc to chyba nie to, materiał sztruks , na naciąganie chyba nie działa ale faktem jest, że jest za długa. Z drugiej szafy - męża wyrzucilam - zero, wszystko na chodzie, fakt nie dawno robiłam porządki , żeby dać rzeczy dla jakies organizacji ale i tak mialam nadzieję, że ją rozluznie bo troszkę bym jej jednak potrzebowała;). Niestety, zbędne rzeczy zostały już usunięte. Szafy przy meblościankach nie są niestety za bardzo pakowne, a ja wolę rzeczy po prasowaniu wieszać, bo po złożeniu i tak trzeba je póżniej jeszcze raz prasować. Jedynie rzeczy po domu mam poskładane w półce.


Po tej ciężkiej pracy zasiadłam do śniadania - ja mięsożerca musiałam zjeśc chleb z serkiem do smarowania ,pomidorem i kawą inką. Była godz. 10 30. za oknem piękne słoneczko, mam okna od południowej strony i pół pokoju zalanego słońcem. Super. Za to latem panują tam ciemności egipskie gdzieś do 13-tej. Tak, że każdy kij ma 2 końce. Tylko jesienią i zimą, mam tak wcześnie słonko tak około 9-tej. Usiadłam więc i myślę, bałagan nie ucieknie, na pewno krasnolutki mi go nie zabiorą więc mogę spokojnie  iść z psem na spacer pod las. Tak tez zrobiłam. Na dworze było rzeżkie powietrze, chociaż nie powiem było zimno ale nie było wiatru i to dało uczucie przyjemności przebywania na świeżym powietrzu. 


 Po powrocie przygotowałam filety z piersi kurczaka w jogurcie i  zaczęłam sprzątać . U mnie najgorsza to zawsze kuchnia ale przeważnie sprzątam ją w trakcie gotowania, bo i tak muszę tam być więc sobie powoli sprzątam.


Potem okazało się że nie mam ziemniaków więc przy okazji,że bylam w piwnicy to ją posprzątałam, oj nie myślcie jaka to ja pracowita jestem- piwnica sklada się z 3 pomieszczeń dosyć dużych - ja wysprzątałam jedną z nich tę pierwszą, która jest zaraz widoczna po zejściu.


Ugotowałam szpinak, mąż kupił ziemniaki i byłoby wszystko ok. ale w trakcie gotowania przyszedł znajomy męża i obiad jedliśmy równo o 18-tej. Kto by zajmował się obiadem jak tyle ciekawych rozmów bylo przy stole ha,ha. 


Obawiam się, że  jednak kolacja i tak będzie, kto by nie jadł do 23-  bo o tej godz. najczęściej chodzę spać. Do tego jeszcze trochę poczytam, więc i do północy zejdzie.

 Bez kolacji około 20 30 bym nie wytrzymała i musialabym wstawać w nocy. Jednak jest to małe co nieco np, kromka chleba ala kanapka, to wystarczy żeby potem szło zasnąc. (ziew)

 Na tym kończę tę spowiedz dnia i miłego wieczoru dla Was wszystkich. Pa,pa(noc)