Ostatnio dodane zdjęcia

Grupy

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

kiedyś ważyłam 96,6 kg, dzisiaj 75 kg ale chcę zrzucić jeszcze/znowu... stąd wyzwanie 10 kg do 21.09 :) korekta: data nie jest istotna... obym się dobrze czuła sama ze sobą (mam na myśli wagę i moje ciało)

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 5583
Komentarzy: 84
Założony: 16 lipca 2014
Ostatni wpis: 31 sierpnia 2015

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
GingerCat

kobieta, 45 lat, Warszawa

166 cm, 70.60 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

31 sierpnia 2015 , Komentarze (8)

wczoraj zaskoczyłam samą siebie...obraziłam się na siebie, na serio to potrafię :)

ponieważ sobotni pomiar mnie rozczarował, więc podczas spotkania ze znajomymi wypiłam kilka piwek + zjadłam okrutnie tłuste fryteczki. brawo ja! nie, to nie jest reklama ;) 

dzisiaj byłam grzeczna, pomimo tego, że nadal jestem na siebie obrażona.

a jak Wasze spadki wagi?podzielcie się sukcesami.

udanego wieczoru.

Ginger :)

29 sierpnia 2015 , Skomentuj

tak jak sądziłam, prawie mnie cos trafiło. 

waga spadła o 0,4 kg, przecież to jest śmiech na sali. za chwilę mnie coś trafi... inna kwestia, ze pewnie mój kochany organizm gromadzi wodę. taka natura i część cyklu. 

ok... poczekam sobie. nie spieszy mi się jakoś szczególnie. tak jak sobie obiecałam....ile sił starczy i cierpliwości...bo to jest najtrudniejsze.

życzę Wszystkim udanego weekendu i pięknych spadków wagi :) 

do boju!! :) 

27 sierpnia 2015 , Komentarze (4)

dotrzymałam obietnicy i nie wchodzę na wagę. czekam na sobotni poranek, jezeli się okaże, że waga się nie ruszyła (oczywiscie w dół) to mnie coś trafi. para pójdzie uszami a ciśnienie będę miała 180 ;)

dietowo... bez zmian. czyli nudno, jestem grzeczna. szczerze mówiąc sama się sobie dziwię:) tyle słodkości dookoła i innych głupot.. a ja nic :) twarda jak skała (zapewne do czasu ;)

trzymajcie kciuki, pozdrawiam i udanego wieczoru.

Ginger

24 sierpnia 2015 , Komentarze (8)

jestem grzeczna jak cholera.żadnych odstępstw, nic...aż mnie mdli na myśl jaka jestem pod tym względem poukładana ;)

jem dietetycznie i czekam na wynik. nie wchodzę na wagę...dałam sobie spokój z codziennym ważeniem. stresuje mnie, kiedy widzę, że waga nie spada..czyli wychodzi na to, ze jestem ograniczona (to i tak zbyt delikatne określenie) bo nikt nie zrzuca kilograma dziennie, wiec ważąc się non-stop, na co ja liczę? stara a głupia. taka jest konkluzja. a może to nie jest kwestia mojego ograniczenia tylko braku cierpliwości? tego ostatniego na 100% mi brakuje. to wiem na pewno. chcę szybko i muszę sobie tłumaczyć (taki wewnętrzny dialog) i strzelać batem po tyłku, że  nie od razu Rzym zbudowano :) ehhh trzymajcie proszę za mnie kciuki. 

miłego wieczoru/Ginger

19 sierpnia 2015 , Komentarze (9)

Cel został osiągnięty!  :) waga pokazała 64,5 (miało być 65 kg). 

Na tym nie kończę....kolejny mały etap 62 kg (lubię małe kroki)

Zobaczymy ile czasu mi to zajmie. 

Trzymajcie kciuki. Pozdrowienia.

Ginger

17 sierpnia 2015 , Komentarze (2)

Mój Kochany Pamiętniczku... ;)

Waga stoi w miejscu. Nie wiem co się dzieje... jestem grzeczna, a może za grzeczna?

Nie objadam się, fakt, że w ostatnich dniach jadłam mniej niż powinnam, ale coś do cholery powinno się ruszyć... chyba, ze obecna waga to jakaś magiczna granica dla mojego organizmu. Zaczyna się bronić? Najmniej w swojej karierze warzyłam 62,9 kg. Pamiętam, te tygodnie, kiedy ostro trenowałam i miałam bardzo rygorystyczną dietę... i wtedy organizm także się buntował. Waga stała w miejscu jak zaklęta.

No cóż, mam jeszcze w sobie odrobinę cierpliwości, poczekam :)

Miłego dnia.

13 sierpnia 2015 , Komentarze (5)

Witajcie,

do osiągnięcia celu, pozostało mi niecałe 0,5 kg zgodnie z dzisiejszą wagą... a moja waga nie kłamie... tak samo nie kłamała kilka lat temu jak pokazała 96,6 kg ...to jest niesamowite, że właściwie za bardzo nie pamiętam siebie z tamtego okresu. Żartuję, że wtedy dążyłam do kształtu idealnego, czyli do kształtu kuli.Od czasy kiedy schudłam, właściwie ciągle muszę prowadzić walkę z samą sobą. Jeżeli jednego dnia zjem więcej, to drugiego dnia muszę być baaaaardzo grzeczna. Od osiągnięcia mojej najniższej wagi minęło 3 lata i przez ten czas, kilka kilogramów wróciło ale 5 kg to nie 34kg, których się pozbyłam :) Fajnie jest znaleźć motywację, poukładać to sobie w głowie i znaleźć wewnętrzny spokój/równowagę.To ostatnie bardzo dużo daję... bo czasami sama motywacja to nie wszystko...zapał się kończy po tygodniu a czasami po kilku miesiącach. Najważniejsze, żeby się nie poddawać, nawet jak "zgrzeszymy" :) 

i tego wszystkim życzę :) 

GingerCat

11 sierpnia 2015 , Komentarze (3)

taki dół wewnętrzny, psychiczny, osobisty. jak się wali związek to wszystko jest czarne i smutne. łzy jakoś same lecą... a druga strona nie chce rozmawiać. to chyba boli najbardziej... brak rozmowy, przegadania, wysłuchania i zrozumienia. no cóż, może tak ma być?

ciepłe pozdrowienia dla wszystkich.... wiem wiem.. temperatura jest wystarczająca wysoka ;)

10 sierpnia 2015 , Skomentuj

do mojego celu został 1 kg. właściwie czeka mnie niewiele pracy :) postanowiłam jednak, że na tym nie poprzestanę... jestem zachłanna, jak cholera :)

ale może to właśnie o to chodzi? żeby ciągle do czegoś dążyć, a z drugiej strony jak się nie czuje satysfakcji z osiąganych wyników... to co dalej? tak to usr....j śmierci? czy kiedykolwiek poczuję satysfakcję, ze swojej walki i powiem sobie: teraz jest pięknie. nic więcej nie musisz ze sobą robić, a może to wszystko jest tak skonstruowane, że ciągle gdzieś biegniemy i przesuwamy poprzeczkę?

jak jest z Wami? osiągnęliście swój cel i na tym się skończyło, czy przeszliście gładko dalej?

pozdrawiam

GingerCat

28 lipca 2015 , Komentarze (3)

100 lat minęło... tak się czuję. Dawno mnie tutaj nie było. To nie oznacza, że pozostawiłam vitalię daleko.. i wróciłam do złych nawyków... nie nie nie. :)

Nic z tych rzeczy. Za dużo obowiązków ale zaglądałam na stronkę regularnie. Jestem grzeczna, nie objadam się i całkiem mi dobrze.

Waga leci spokojnie (nawet leniwie) w dół. Nie odchudzam się, tylko jem zdrowiej. Nie jest idealnie z jedzeniem... ale chyba tak ma być. Pogodziłam się z tym. Żadnego głodzenia się, tylko normalne, zdrowe/zdrowsze jedzenie. Nie mogę nie napisać, że czasami nie zgrzeszę... jestem słabą istotą (przyznaję się bez bicia) ale następnego dnia, ograniczam kalorie i tak z 70,5 zeszłam do 68 kg. Można wszystko, tylko bez udziwniana i bez specjalnego spinania się (mam na myśli osoby, które maja kilka a nie kilkadziesiąt kg nadwagi - wtedy to odchudzanie wygląda inaczej, znam z autopsji). 

Życzę Wszystkim sukcesów. Wiem, że nawet najmniejsze spadki wagi są ogromnymi wyrzeczeniami. Każde następne będzie przychodziło łatwiej...

udanego i pięknego dnia. 

GingerCat