Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Po szczerej rozmowie z samą sobą doszłam do wniosku, że pora znowu podjąć próbę zrzucenia kilogramów. Jednocześnie podjęłam decyzję, że chcę zmienić liczbę na wadze na stałe, a nie tymczasowo. A więc nadszedł czas nie tyle, co na odchudzanie, a zmianę stylu życia. Wybrałam raw till 4, ponieważ już kiedyś zdarzyło mi się (przez 10 dni) odżywiać witariańsko i czułam się wtedy naprawdę naprawdę dobrze. Z głupoty wróciłam do gorszego jedzenia. Luźno trzymam się zasad tej diety, jako, że mieszkam na takiej szerokości geograficznej, a nie innej. Będzie więcej gotowanego, ale będę się starała, by co najmniej 50% kalorii jakie spożywam pochodziło z surowizny. Pamiętnika Vitalii używam głównie jako dzienniczka żywieniowego i miernika postępów, choć nie ukrywam, że daje mi również sporo motywacji. Ale główną motywację czerpię z mojego wnętrza. Będę też zamieszczała pomocne materiały i będę szczęśliwa, jeśli uda mi się kogoś zainspirować, by choć trochę zmienił swoje nawyki żywieniowe na lepsze.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 27239
Komentarzy: 286
Założony: 9 października 2014
Ostatni wpis: 16 grudnia 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
szpinakowa811

kobieta, 109 lat, Warszawa

168 cm, 74.80 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

13 października 2014 , Komentarze (6)

Nie wytrzymałam do piątku i wskoczyłam dziś na czczo na wagę. A tam pierwszy raz o dłuższego czasu zobaczyłam liczbę siedem! Co prawda w towarzystwie dziewiątki, ale to wcale nie sprawia, że mniej we mnie entuzjazmu. Tak samo jak to, że ta utrata to głównie woda i złogi w jelitach. W spodniach mi luźniej i czuję się wspaniale, tryskam dobrym humorem i motywacją. <3

12 października 2014 , Komentarze (11)

Nie czuję, żebym była na diecie. 

Odchudzanie się uwalnia moją kreatywność. Na śniadanie standardowo zielony szejk, ale na drugie pochłonęłam sorbet borówkowy stworzony przeze mnie z mrożonych borówek (jak dobrze, że pewnego pięknego letniego dnia postanowiłam zamrozić dwa kilo tych pyszności) i słodzony dodatkowo daktylami.

Składniki na najzdrowsze lody świata. Całe dwa (no, z wodą trzy)! Zwykle zamiast daktyli używam dojrzałych bananów (z kropkami, dużo kropek!), ale niestety moje jeszcze do tego nie dojrzały. Daktyle należy wcześniej namoczyć i lepiej zblendować je (z wodą, w której się moczyły) przed dodaniem borówek. 

Ten deser zmroził mi mózg. 
Za to na obiadokolację fura razowego makaronu spaghetti (aż 130g przed ugotowaniem! :o) z sosem pomidorowo-migdałowym. 
Łącznie zjadłam ok. 1670 kalorii, więc trochę za mało, ale nie jestem w stanie na razie wcisnąć w siebie więcej. Przed pójściem spać zjem jeszcze dwie surowe marchewki i orzecha brazylijskiego... A przynajmniej spróbuję. 

11 października 2014 , Skomentuj

Zaskakujące jest to jak łatwo wychodzi mi trzymanie się zasad raw till 4. Powoli zaczynam widzieć pewne zmiany, ale myślę, że jeszcze za wcześnie by o tym pisać. Nie mogę się doczekać piątkowego ważenia. Dziś wchłonęłam 2000kcal i odkryłam nowy sposób na jarmuż w pomidorach z ziemniakami. :)

10 października 2014 , Komentarze (2)

Dzień jak co dzień, nawet nie zauważyłam, bym była na jakiejś diecie, gdyż najadałam się do syta, a nawet bardziej. 
Śniadanie: szejk z trzech bananów, trzech daktyli, dwóch jabłek, łyżki siemienia i szpinaku, a do tego banan i jabłko luzem. 
Przekąska: zjedzona na mieście sałatka grecka, ale fety to w niej z lupą szukać. Niestety nie miałam możliwości zjedzenia czegoś innego, ale to przez własne braki w przewidywaniu. Do sałatki wypiłam soczek marchwiowy świeżo wyciskany.
Obiad: wielka micha pekinki (200g) z pomidorami (180g), kukurydzą (220g) i sosem ze słodkiej musztardy, sosu sojowego i octu jabłkowego mojej produkcji. Do tego 100g (przed ugotowaniem) brązowego ryżu z sosem pomidorowym (zmajstrowanym z 1300g pomidorów) i soczewicą czerwoną (50g przed ugotowaniem).
Kolacja: 4 orzechy brazylijskie i marchewki, których jeszcze nie zjadłam, bo jestem na razie zbyt przepełniona... :D
Na moje i cronometra oko to wszystko daje 2000kcal, a nawet trochę mniej. Jestem pod wrażeniem, bo byłam przekonana, że dobiję do dwóch i pół tysiąca. 
Przez cały dzień mam świetny nastrój i dużo energii, ale tak to już jest przy tak wysokim spożyciu węglowodanów. ;D
Moja aktywność fizyczna dzisiaj to godzinny spacer z psami, pół godzinki tańca i latanie po urzędach (bleh). 

9 października 2014 , Komentarze (3)

Dzisiaj dzień zero, czyli dzień poprzedzający dietę właściwą. Jednocześnie jest to dzień szczerej rozmowy z samą sobą. Potrzebuję tego, chcę tego i nie mogę tego wiecznie odkładać. I nie jest to tylko sposób na schudnięcie, ale też styl życia i żywienia, który dla mnie jest najwłaściwszy - tak mówi mi moje ciało, dusza, intuicja, a nawet wyniki badań.  

Od jutra ruszam z wysokowęglowodanową dietą roślinną, w większości surową z jednym gotowanym posiłkiem. Będę się trzymała proporcji 80/10/10, gdzie osiemdziesiąt oznacza procentową zawartość węglowodanów w diecie, a pozostałe liczby dotyczą białek i tłuszczy. Kalorii liczyć przesadnie nie będę, starając się jedynie, by dzienne spożycie nie przekroczyło dwóch i pół tysiąca. Stricte sportu na razie też uprawiać nie zamierzam, moja aktywność to spacery z psem i taniec.
Czuję się zdeterminowana, stąd założenie tego ,,pamiętniczka''. Myślę, że będę go używała w dużej mierze jako dzienniczka żywieniowego i miernika postępów.
 
To chyba na tyle, do jutra. :) 
Szpinakowa.