Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Monika123kg

kobieta, 41 lat,

170 cm, 106.70 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

2 września 2021 , Komentarze (29)

Nadchodzę . Po wielu miesiącach przerwy nadchodzę . Aż nie mogę uwierzyć że ostatni raz odezwałam się w grudniu 2020 . W moim życiu było tyle zawirowań - tych pozytywnych i tych negatywnych , że nie sposób zliczyć . Nie sposób też wszystko opisać - zanudziłabym Was :)

W skrócie - przy zdalnym nauczaniu zaczęliśmy "pomieszkiwać " we trójkę :)  Kocham/y i tęsknię/my . Myślimy na poważnie o przeprowadzce do Berlina . Czuję że tam mogę budować coś pięknego . W moim rodzinnym miasteczku tak naprawdę już nic mnie nie trzyma . Zresztą po tylu latach spotkań weekendy , święta niemieckie - polskie oraz urlopy ....najwyższa pora pomyśleć o sobie , o nas ! . ...Okres wakacyjny był najpiękniejszy - urlop męża , parę kliku dniowych wyjazdów gdzie wiesz że wspomnienia zostaną z Tobą już na zawsze i nikt nie jest wstanie Ci ich odebrać ... Ale były też ciężkie momenty - zawirowania w nowej szkole młodego ( ale o tym następnym razem ) i oczywiście ciągła myśl o mamie . Czasami są takie momenty że wyrzuty zjadają Ciebie od środka , czasami są takie dni że nie myślisz i nie czujesz niczego . Ja mamie już nie jestem wstanie pomóc . Oddanie mamy do ośrodka była jedną z najtrudniejszych decyzji , ale też jedną z najlepszych i dla niej i dla mnie , dla mojej rodziny . Kiedy człowiek zdrowy nie myślisz o ośrodkach lub zarzekasz się że nigdy nie oddasz tam swojego bliskiego . Potem kiedy zachoruje i w zależności w jakim stadium jest choroba,przychodzą naprawdę różne myśli .Nawet te najgorsze . Na początku odwiedzasz mamę co 2 dzień , potem codziennie raz dziennie , po czym już musisz przychodzić 3 razy dziennie .... po jakimś czasie nie wiesz tak naprawdę kiedy wrócisz do swojego domu ....aż przyjdzie taki czas że musisz zabrać mamę mamę do siebie i radzić sobie samej 24/24 h . Nie możesz jej spuścić z oka - bo zrobi sobie,Tobie,komuś krzywdę a Twoja oaza czyli dom może przestać istnieć . To jest bardzo trudne .Nie każdy potrafi to zrozumieć dlatego też zerwałam wszystkie kontakty z moją bliską rodziną . Z tej bliskiej pozostał mi tylko ojciec i przyrodnie rodzeństwo . Mam teraz tylko syna , męża ,przyjaciółkę , teścia , babcię męża i jego rodzeństwo - to jest moja rodzina . Są dla mnie wszystkim .


Powracam na jasną stronę mocy ! Nabrałam ciałka . Ile ? nie wiem ! Muszę odszukać (zakładkę ? ) czy jak to się nazywa,co podtrzymuję baterię . Bo inaczej waga jest bezużyteczna . Mam nadzieję że znajdę bo szkoda kupować nową , chyba że wyjścia nie będzie bo tego nie znajdę . W każdym razie czuję po sobie że przytyłam i basta ! Czuje po niektórych spodniach . Czuję że teraz powstałam i mam tyle w sobie siły,energii , zapału że mogę walczyć . Nie chodzi tylko o odchudzanie - STOP! - wolę zdrowe odżywianie . Nie chodzi o ruch bo mam go naprawdę dużo - codziennie spaceruję z psem , 3 razy po godzinie . Do tego weekendy pływam i jak tylko mąż się zmobilizuje do naprawy roweru zamierzam nim śmigać przez całą jesień . Czuję że też że mam w sobie taką energię do pisania,do systematycznych wpisów ( jak kiedyś ! ) . Kiedyś mi to pomagało . Pomagały mi Wasze rady , Wasze pamiętniki .


Teraz dla mnie najważniejsze jest by jeść regularnie i patrzeć tez na wielkość porcji - nie mam zamiaru liczyć kalorii , ani robić głodówek . Wiem co mogę - czego nie , ale kiedy każdego dnia folgujesz to nie oszukujmy się nagle ciężko mi będzie być aniołem . Ale najważniejsze to chcę być uczciwa wobec siebie , starać się , ale jednocześnie też nie wpadać w deprechę z powodu kostki czekolady . Dla mnie na teraz najlepsza opcja to jeść i tłuszcze , cukry , węgle itd ... tylko z głową !

Dlatego też by sobie wszystko ułatwić będę robić sobie foto relacje .


śniadanie - omlet warzywny 



II śniadanie 


obiad - 2 talerze pomidorówki


podwieczorek 


kolacja - mozzarella , pomidor i galaretka z kurczaka z warzywami 



1 września od mojej kochanej przyjaciółki Kasi dostałam ten oto kubek i ziołową herbatkę na uspokojenie :D Żeby mnie szlak nie trafił jak dziecko wróci ze szkoły :D Zaskoczyła mnie ! Często dostaje od niej upominki bez okazji .I naprawdę każdy jej gest jest dla mnie czymś mega ważnym , przypomina mi to że jestem dla niej ważna .Jest wspaniałym człowiekiem i każdego dnia dziękuję losowi że ją mam . Poznałam jej w 1 klasie podstawowej ( chodziliśmy do różnych klas , mieszaliśmy na różnych osiedlach a i tak bardzo się polubiliśmy ) .Potem razem chodziliśmy do klasy średniej , potem na chwilę straciłam ją z oczu by potem mogla zamieszkać piętro niżej :D I tak sobie mieszka niżej jakieś 15 lub więcej lat  :)



Ci co mnie znają wiedzą że jestem fanką książek . Ciuchy ? Kosmetyki ? Buty ? Biżuteria ? Spoko .Ale jednak wolę kupować książki . I tak od kilku lat , parę w miesiącu muszę kupić i przeczytać . Tą 3 dni temu skończyłam czytać . Lubię .Podoba mi się .Moje typowania "kto jest mordercą " okazały się klapą :D 



Tą zaczęłam wczoraj - o mamusiu .To chyba druga książka która nie dokończę ! ...Ale jeszcze próbuję .


Dokładnie 3 sierpnia gołąb zniósł na moim balkonie , w kwiatkach te oto dwa jajeczka . Pięknie przez 3 tygodnie samiczka z samcem wysiadali jajeczka . Niestety po tym czasie jajka zostały porzucone . A ja dociekałam dlaczego ? Otóż jeśli jajka się nie wyklują maluchy w ustalonym czasie rodzice je porzucają , sprawdziłam u fachowca który ma większe pojęcie o ptakach niż ja :D Okazało się że jedno jajko było puste , a w drugim był bobas . Szkoda .



I dziś byłoby na tyle . Czeka mnie jeszcze spacer z psem - lubię wychodzić tak ok 22 .Cisza i spokój ! . ...I chodź szkoła dopiero się zaczęła ....czekam na weekend :D

Do następnego razu.Czyli pewnie do jutra. 

22 grudnia 2020 , Komentarze (8)

Od wieczornego piąteczku rodzina w komplecie :D ( oprócz poniedziałku ) . Chwilo trwaj jak najdłużej ! Mąż ma urlopik - do 10 stycznia ( chodź możliwe że do 4 :/ ) . W każdym razie dla nas to radość .Tym bardziej że jeśli nie ma świąt polskich,niemieckich widujemy się tylko przez weekend ....Ale pracujemy nad tym by nasza rodzina była każdego dnia przy sobie :) W Polsce tak naprawdę już nic nas nie trzyma . Ja nie pracuję wiec nie stoi nic na przeszkodzie bym zaczęła od zera w innym państwie , syn szkołę może skończyć gdzie indziej , a rodzinę odwiedzić możemy co drugi weekend . Zresztą rodzina nie duża ( w teorii ogromna , w praktyce inna bajka ) .

Cholera ! Gdzie ten śnieg ? 

Siedząc przy kubku gorącej kawy wzięło mnie dziś na wspominki. Dziś za oknem u mnie cały dzień - szaro i buro . Padaaaaaaa . Jestem rocznik 83 i moje całe dzieciństwo było białe .Pamiętam nie jedną śnieżycę , spacer 10 km w śniegu po kolana bo pociąg - autobus nie przyjechał . W każde Święta , ledwo co zjedliśmy śniadanie szliśmy z dziadkiem na sanki lub testowaliśmy łyżwy . A ferie ? Boże całe białe ! Dupa była mokra , na dworze ciemno a my dzieciaki nie chcieliśmy wracać do domu . I pal licho że człowiek zmarzł i gile miał do kolan . Ciepłe skarpety,gorąca kąpiel , grzejnik ...i ozdrowiał , by następnego dnia znów mógł hasać za blokiem na największej górce w okolicy :D .Mój syn praktycznie wcale śniegu nie zna , policzyć na jednej ręce mogę kiedy z dzieckiem wychodziłam na sanki ...Teraz to "kawaler" lat 15 :)  Młodsi od niego top nawet nie mieli jeszcze tego zaszczytu by na żywo zobaczyć biały puszek :)



Jutro będzie kolorowy zawrót głowy :) Zadania rozdzielone . Można działać :) Zupełnie mnie to nie przeraża . Bo i czemu ? Pamiętajcie drogie Pani - wy też jesteście ważne , zadania rozdzielić w taki sposób by nie padać Wigilię na pysk .Tylko cieszyć się że jesteście z najbliższymi :)

My Wigilię będziemy z teściem oraz szwagierką ,jej mężem i córką . W pierwszy i drugi - będą dyżury by tata nie był sam :) Będziemy z nim w pierwszy dzień . Przyjedzie też brat męża z rodziną i w drugi wrócą do siebie .A w drugi dzień będzie siostra męża z rodziną :)

A oto nasza choinka . Jakieś takie ciemne zdjęcie wyszło :D Jakaś taka na zdjęciu mała :D ...O mamusiu ! - ale miałam i tak problem z dodaniem zdjęcia ! w życiu się tak z tym nie namęczyłam jak teraz !!!

Kupiliśmy i ubraliśmy w niedzielę .Mąż mówi że jak jest już choinka to święta mogą się zaczynać .Bo wtedy czuję ten klimat :D Syn mówi że jak jest 6 grudnia czuję zapach świąt :D ...A ja ? A ja mam taką mieszankę :D ...czyli Święta tuz,tuż,tużżżżż są jak mam udekorowany światełkami balkon :D ....jak pachnie mi choinka :D ...jak na stole stoi ogromna misa z mandarynkami :D ...jak mam ochotę na gorącą czekoladę z cynamonem :D ...jak kupię karpia :D ...

W ostatnim wpisie chwaliłam się chlebem.Czas na przepis .Jest banalnie prosty !!!

  • 650g mąki pszennej - ( robiłam też z 300 g mąki tortowej typ 450 oraz 250 g mąki pełnoziarnistej typ 1850 )
  • 500 ml letniej wody
  • 25g świeżych drożdży
  • 2 łyżeczki cukru
  • 2 łyżeczki soli
  • 4 łyżeczki oleju roślinnego

  • dodatkowo można dodać ( takie proporcje są w oryginalnym przepisie ) :
  • 50g łuskanych pestek słonecznika
  • 50g łuskanych pestek dyni
  • 50g jasnego sezamu

Pierwszego dnia wieczorem, ok. godz. 22-giej, drożdże i cukier rozmieszałam w pół szklanki letniej wody. Mąka , wszystkie ziarna jeśli są dodawane i sól wsypałam do dość dużej miski. Dolałam rozpuszczone drożdże, olej i resztę letniej wody. Wymieszałam wszystko łyżką tak żeby powstało ciasto. Miskę przykryłam szczelnie folią spożywczą, tą przeźroczystą, i wstawiłam do lodówki na noc.

Następnego dnia rano, ok. godz. 8-ej, wyjęłam ciasto z lodówki i z miski na posypaną mąką stolnicę. Zagniotłam je dokładnie, uformowałam lekko podłużny bochenek, przykryłam go miską i zostawiłam na 30-60 minut żeby ciasto ogrzało się i podrosło.

Piekarnik nagrzałam do 250 st. C wstawiając do niego na początku naczynie żaroodporne z pokrywą ( robiłam też w garnku , brytfance ) .  Naczynie musi się dobrze rozgrzać. Kiedy tak się stało wyjęłam je bardzo ostrożnie piekarnika, odłożyłam na bok pokrywę a do naczynia włożyłam uformowany bochenek. Nie nacinałam wierzchu bochenka dzięki czemu malowniczo popękał w trakcie pieczenia.Założyłam pokrywę i całe naczynie wstawiłam z powrotem do piekarnika. Zmniejszyłam temperaturę do 220 st. C. Chleb piekłam tak 30 minut a następnie zdjęłam pokrywę naczynia i piekłam chleb dalej przez 20 minut. Po upieczeniu wyjęłam naczynie z chlebem z piekarnika a kiedy bochenek nieco ostygł wyłożyłam go na kratkę żeby zupełnie ostygł.

Tego rodzaju chleb radzę kroić dopiero kiedy zupełnie ostygnie bo ciepły lubi się kruszyć.


Kochani już niedługo Święta z tej okazji chciałabym życzyć Wam zdrówka , spokoju , rodzinnej atmosfery , byście ten czas spędzili z osobami których kochacie. Wszystkiego dobrego !

9 grudnia 2020 , Komentarze (6)

Tylko właśnie zostało do Świąt .Zazwyczaj myślimy wtedy o swoich bliskich , upominkach , co dobrego ugotować lub myć okna czy nie myć,oto jest pytanie :D

W ciągu roku biorę udział wielu projektach które mają na celu , tym którzy tego potrzebują . Ale im bliżej gwiazdki angażuję się jeszcze bardziej.Możliwe że ten okres,magia Świąt tak na mnie wpływa . Angażuję się w bezdomniaki ( zwierzaki ) , podziel się posiłkiem z bezdomnymi ( super akcja ! - wystarczy poszukać noclegownię itd iiii oddajesz swoje jedzenie .Akcja ma na celu pomóc bezdomnym i biednym , a co najważniejsze uchronić jedzenie przed wyrzuceniem - chodzi o to by dobre jedzenie poświąteczne ładnie zapakować i oddać tym którzy jego nie mają , jedzenie odbiera wolontariusz lub sam zanosisz do placówki .Wybierzcie opcję drugą - wolontariusze są zarobieni ) . Licytuję przedmioty - akurat obecnie walczę o korepetycje z matematyki dla syna . A dochód pomoże pewnemu Panu chorującemu na nowotwór trzustki . Nie znam tej rodziny , ale jest mi bliska .Moja teściowa chorowała na tego dziada . Odeszła w lipcu 2019 . Przez przypadek trafiłam na stowarzyszenie muszkieterów szpiku - akcja ma na celu zrobić prezent dla chorego dziecka . Dzieci w różnym wieku , po różnych złych doświadczeniach . Prezent ma sprawić że chodź na chwile uciekną w świat zabawy i marzeń . Jako matka , ogólnie jako człowiek - bo nie wierzę że ktoś w takich przypadkach jest nieczuły , serce krwawi na takie historie. Dlatego też jak dowiedziałam się o takiej akcji wiedziałam że wezmę w niej udział.Ale też na początku czułam się jak w sklepie ..."które dziecko wybrać " ? ...O nie ! Weź dokonaj wyboru .To nie dla mnie . Dlatego też przy pierwszym dziecku zrobiłam sobie domowe losowanie - i tak oto trafiłam do rodziny Hani :) Przy drugim dziecku - wiedziałam że Filipek to moja bratnia dusza :) 

Ten wpis nie ma na celu pokazania niby jaka to jestem super .Nieeeee !!!!! Chodzi o innych ! Tak więc macie czas na zakupy i wysłanie komuś prezentu :) Do czego zachęcam .

Dla mnie zajęcie się sprawami innych działa kojąco . Dla mnie taka terapia . A jednocześnie ucieczka przed moimi problemami . Jak by to nie brzmiało . Teraz nawet przyszła mi taka myśl do głowy - jak to możliwe że potrafię pomóc innym a nie sobie . Nie mamie . Te Święta na pewno będą inne . Już nie tylko dlatego że pandemia , bo z nią nauczyłam się żyć . Ale dlatego że nie będzie przy nas mojej mamy , teściowej ...Już na samą myśl że mamy nie będzie jest mi w "....uj " ...źle !  Dobra kończę temat bo będę ryczeć.

Macie już upominki dla swoich bliskich ?

Ja mam .Jak nigdy :D Mąż dostanie bluzę mojego projektu :D Chwalę się - a co :D ... Syn ostatnio stwierdził że chciałby mieć stare wydania gier na konsolę .Łatwo nie było ! A mam :D plus poduszka jego ulubionego klubu ...Kolejne prezenty to dla dzieci rodzeństwa męża . Dla dziewczynki - interaktywny kotek :D Marzy o takim :D A dla chłopca gadżety z bajki Den 10 ( gra,figurki i kubek ). Dla dorosłych nie robimy . Taką zasadę mamy od paru lat :) ALE rok temu miłe było jak od żony brata męża dostaliśmy słodki upominek :) Tak sobie pomyślałam że po co być takim sztywnym :D Chodzi mi po głowie by każdemu dać własnoręcznie robione produkty ( nalewka , dżemik , cytryna w syropie , trufle itd ...coś w ten deseń ) .


Naszło nas na pierogi :D Koślawe ,ale domowe :D Zakupiłam sobie takie cacko ( poniżej ) . Żeby bylo szybko i przyjemnie.Polecam !


Coś na grudzień .Mam nadzieję że Mikołaj coś też przyniesie :D

Ser z czekolada i pomarańczą.Pycha .Chodź 100 g to jakieś 400 kalorii ...


I domowy chlebuś :D Szybki.Raz,dwa.Jak by co przepis mogę wrzucić :D

Zobaczę co u Was słychać.

Ściskam ! 

19 listopada 2020 , Komentarze (17)

Mnie przerobić na wegetariankę ? Nie możliwe ! Po prostu lubię mięso , żeby nie powiedzieć że dzień bez mięsa to dzień stracony :D Mimo to w mojej diecie sporo jest warzyw ( chrupię surowe , gotowane,pieczone,surówki,sałatki ) , jak również sporo potraw treściwych bez dodatku mięsa . Ale był taki okres że przez kilka tygodni jedyne mięso jakie miałam to ryba :D

Mój syn również miłośnik mięsa ,przeszedł na drugą strony mocy :D Powód - dziewczyna :D Kiedyś podsłuchałam ich rozmowę , pytała się co lubi najbardziej jeść . Palnął że burgera :D . Dziewczyna w szoku , bo ona nie je mięsa ...Ale szybko się wybronił  - przecież chodziło mi o vege burgera.Takiego wiesz z tofu , ciecierzycą czy burakiem :D . Im tym sposobem zlikwidował na parę miesięcy mięcho z powodu miłości :D .

Na początku bawiłam się na dwa gary . Ale to ogłupiało i dokładało tylko pracy. W efekcie przeszłam z nim na wszystko co mięsem nazwać nie można . Przynajmniej może będę zdrowa :D Może schudnę :D Tak sobie to tłumaczyłam. W każdym razie chodziłam zła jak osa bo brakowało mi mięcha :D Dałam radę ....przez jakiś czas.Żeby nie powiedzieć że po 2 tygodniach powiedziałam stop :D . Za to syn wytrwał pół roku .Teraz pojawiła się chyba inna sympatia na oku ...bo mięso je :D


A teraz maraton zdjęć :D Podczas mojej nieobecności troszkę się ich nazbierało .


Troszkę tuczace... 


Uwielbiam ryby. Powiem Wam że brakuje mi naszych stawów. Zawsze kiedy tylko chcieliśmy mieliśmy świeżą rybę - karpia , karasia , lina etc.


Zupa rybna. Moja naj.. 


Prosta kanapka a jak cieszy.. 



Przegląd lodówki.. I wyszło dobre. 



Kolejna Rybka... 



Sałatka.. 



Eksperyment. Makaron z pesto pietruszkowym 


Krem z pieczonych warzyw. Mój ulubiony. Pomidory, papryka, czosnek, cebula, sól, pieprz, oliwa, ulubione zioła i myk do piekarnika. Jak warzywa miękkie, miksuje. Soczyste pomidory dadzą tyle soku że dla mnie gęstość zupy jest idealna. A potem lubię ja zajadać z mozzarellą lub kleksem śmietany 




Trochę rozpusty.. 


Eksperyment Azjatycki  czyli zupa z ciecierzyca, grzybami, warzywami z mlekiem kokosowym 


I jeszcze jedna rozpusta... 


Ciasto na piernik staropolski zrobiony. Od paru dni leżakuje . Moja pierwsza zabawa z takim ciastem, zobaczymy co wyjdzie. 


Chcieli naleśniki. A mi się tak nudzi. 


Mój nabytek... 

I kolejny... 


I dwie M.Witkiewicz są w szafie . Książki to moja miłość :D Co miesiąc muszę kupić parę pozycji .


Miałam jeszcze wrzucić fotki z wycieczek. Rowerowych i pieszych. Ale tak wolno się fotki ładują. Brak mi cierpliwości. Innym razem. 


A tak co u mnie? 

Wykańczam się na zdalnym he he. Więcej ja się przejmuje, niż moje dziecko. Nie chodzi o to by się martwił, ale mógłby brać się do roboty. Wiosna się rozleniwił, a teraz będzie jeszcze gorzej. A przecież nie o to chodzi bym stała za jego plecaki i pilnowała. Litości! Byle do weekendu. 


Ślubny miał wczoraj urodziny ,  w sobotę teściu imieniny. Tata vel teść zaproponował że może połączymy te dwie uroczystości i zrobimy przyjecie u niego . Tym bardziej że w tym roku ze względu na sytuację postanowiliśmy ograniczyć gości .Będą sami swoi . Małe grono , ale za to jakie ważne ! My , szwagierka z córką i mężem , tata i może brat męża z rodziną . Mi tam taka propozycja ojca pasuję.Tym bardziej że wcześniej zostałam poproszona o przygotowanie sałatek i upieczenie dwa ciast. Tak więc jedna robota - jedna impreza :D Ba ! Nawet będzie zabawnie . ...Ponieważ szwagierka z tatą przygotuję obiad :D Na samą myśl mam wybuch śmiechu :D Sami wyszli z tą propozycją :D A dodam że tata i szwagierka mają mizerny talent kulinarny . Szwagierka może drobne rzeczy by i zrobiła , ale strasznie nie lubi gotować :D Ja akurat uwielbiam gotować i ponoć wychodzi mi to całkiem,całkiem :) Mam w planach zrobić słodko - słony mini bufet czyli dwa ciasta , 2 sałatki , śledzika i galaretkę drobiową .


Zaczęłam coś pisać o mamie . Ale nie wyrabiam . Innym razem.

Napiszę tylko temu że tydzień temu dostałam z ośrodka telefon że mama ma uraz ręki . Strasznie spuchnięta i ją bolało . Nie mają pojęcia kiedy to się stało oraz jak . Zapewniają że nie upadła , gdyż sama nie chodzi ( taaakkk działają prochy , dodatkowo choroba postępuję ) . Podejrzewają że uderzyła się mocno o szczebelki w łóżku ( może tak być , był taki okres że mama mieszkając u mnie chodziła cała w siniakach , jej wiele nie potrzeba by mieć uraz ) . Było podejrzenie że ręka złamana , całe szczęście nie jest . I wiecie co mnie wkurza? Mama jest emerytka, ma przecież składki, ma nadany stopień niepełnosprawności... Ośrodek znajduje się w gmachu szpitala, wystarczy zrobić parę kroków i jest chirurgia, obok lekarz rodziny itd. A oni wezwali lekarza nie wiadomo z jakiej parafii , do tego prześwietlenie i za wszystko my zapłacimy ( zobaczymy jaka fakturę dostanę pod koniec miesiąca ) .  Za tą kasę co place to powinno być w pakiecie, tak samo jak np psychiatra. Ale i za niego trzeba płacić, tak samo jak za nasze kupujemy leki i pieluchy. A to są ogromne kwoty. 

Dobra koniec marudzenia. Najwyższa pora na kawę. Muszę zajrzeć do waszych pamiętników bo mam braki. Trzymacie się cieplutko i do usłyszenia.

1 października 2020 , Komentarze (12)

Zawaliłam z pamiętnikiem na całej linii ! Ale taki struś jak ja , tak mają  - a to jestem tu ....a to tam ...a to problemy - mniejsze lub większe i trzeba się z nimi uporać ...a to po prostu lenistwo ....brak weny ...Co ja będę się produkować - znacie TO !



O mamusiu ! Mamy już październik ! A jeszcze nie tak dawno śmigało się w sandałkach i w bikini ( HA HA HA !!!! No może nie JA w bikini :D ...ALE uwielbiam wodę i pływanie .Nie zamierzam z tego rezygnować tylko dlatego ze komuś może nie podobać się moje grube ciało ) . Coś tam wróbelki ćwierkają że czeka nas jeszcze takie babie lato ... Oby :D W takim klimacie polską złotą jesień uwielbiam .



Mam nadzieję że znów szpitala w domu nie będę mieć. Syn w połowie września spędził w domu 5 dni  - katar do kolan i kaszel . Wolałam by 3 dni opuścił szkołę i go poobserwować , niż by się bardziej doprawił ....ewentualnie mieć jeszcze na głowie sanepid. Chodź powiem Wam że plotki w szkole u młodego są takie że jest przypadek wirusa.Szkoła milczy - tak więc sama nie wiem. Wirus u nich jest , czy go nie ma . Ale na pewno zamknęli u nas połowę zakładu produkującego deskę , ludzie na kwarantannie ,mają podejrzenie wirusa . Mieszkam w malutkim miasteczku i tu jednak ludzie szybciej wpadają w panikę.



Tydzień temu w naszym malutkim miasteczku przyjechała "gwiazda"  Magda G. .Kręcili kuchenne rewolucje . Wiecie jaka to dla ludności była sensacja ! Nie przypominam sobie by tak lud szalał kiedy to 30 km od mojej mieściny z pielgrzymką przyjechał papież :D No dobra ....sama również "zwariowałam " . Tak więc spotkanie z MG zaliczone :D



Taki zbiór fotek - ładnych i brzydkich :D

Będzie co wspominać ....będziemy tęsknić :D

Miłego oglądania !



"Mój" lasek .Jeszcze tak zielono ...Za chwilę będzie złoto i lisie będą mi szeleścić :D ... A potem popada i tradycyjnie wywalę się w błocie :D Kiedyś wyobraźcie sobie poleciałam jak długaaaa ! Szłam jak potwór z bagien do domu :D Dobrze że mój pałac znajduję się tuż z tymi malutkimi drzewkami :)

Jeszcze we wrześniu można było kupić pyszności :D Następny wysyp już za 10 miesięcy :D

I taki ładny zachód słońca :)


Już tęsknie za tym widokiem :)

Ja bym tak nie umiała :D

Tak bliziutko nich :D Szczęka boli :D

Ostatni piknik w tym sezonie :/

Takie małe rozczarowanie :) "Najszczęśliwsza " - chyba Max był po kilku butelkach piwa jak to pisał . A "Inna" ....męczę ją :)


Trzeba zobaczyć co tam u Was :)

Dbajcie o siebie i swoich bliskich :)

23 sierpnia 2020 , Komentarze (13)

Po przeszło miesięcznej przerwie powracam :D


Przez ten czas dużo się działo . Bardzo nie mogłam sobie poradzić z myślą że mama przebywa w  ośrodku , że nie mogę jej zobaczyć .Mimo że wiem , że ta decyzja jest najlepsza jaka mogła być dla każdej ze stron . Przyszły takie chwile że myślałam że sama zaraz zwariuję . Mogłam wyć kilka razy dziennie . Brały mnie takie stany depresyjne , że mój mąż był przerażony . A ja sama czułam po sobie że jest ze mną coraz gorzej . Myślałam o psychologu , może nawet psychiatrze . Ale dzięki wsparciu najbliższych udało mi się podnieść. Zdaje sobie sprawę że takie momenty załamania mogą się jeszcze pojawiać, ale są przy mnie osoby na które mogę liczyć. Póki co od przeszło tygodnia mam moment wyciszenia i zdrowego egoizmu. 


Całe szczęście mamy przedłużoną umowę w ośrodku do 25 marca 2021, w każdej chwili mogę zerwać i przedłużyć. Nie mam już sił na bicie się systemem i szukanie dalej zolu na NFZ. Więc póki co będzie to ośrodek prywatny  a od marca 2020 ma mama przyznany Zol w ramach NFZ  na 6 miesięcy , też się płaci.Ale to są zupełnie inne pieniądze .... Ale straszą nas że może się nie kwalifikować... Bo za dużo chodzi. Abstrakcja. 



Toczy się też sprawa o ubezwłasnowolnienie. Taki dokument dużo by nam ułatwił życie, wszystkie sprawy związane z opieką mamy, ale też z mieszkaniem z którym nie ukrywam jest teraz problem. Dopiero została przyznana nam sygnatura sprawy.... I do zapłaty 100 zł. Wcześniej było 40 zł. To i tak pikuś w porównaniu do tego ile będzie trzeba zapłacić za biegłego . Sprawa w roku i czekamy na kolejne pisma. 



Czas szybko zasuwa. Nie tak dawno zaczynały się wakacje... Chodź nie ukrywam zew wakacji w moim domu odczuliśmy szybciej niż zawsze, przez nauczanie zdalne. Lada moment dzieciaki pójdą do szkoły. Ja jestem przerażona i wcale nie chodzi o covid. Po prostu jak  każda lub prawie każda mamuśka jestem przerażona, taki strach przed nieznanym. Mój synuś idzie do szkoły średniej. Składał papiery LO a gdyby się nie dostał to wtedy drugą szkołę jaką wybrał to technikum informatyczne. Oczywiście on nie wiedział gdzie chce iść. Chciał iść do branżowej na mechanika bo tak papiery składali koledzy. Gdyby to była pasja to czemu nie? Ale podążać gdzie koledzy z dobrymi ocenami jest bez sensu. Pytał się nas o zdanie, zaproponowałam liceum. Ale teraz nie wiem czy dobrze. Teraz już nie będziemy zmieniać. Teraz czas na kompletowanie książek! O ile od trzeciej klasy podstawki dostawaliśmy w szkole za darmo podręczniki i ćwiczenia, tak tu nie ma tak dobrze he he. Koszt nowego zestawu to ok 750 zł. Szok! Poluje na używane. Póki co zakupiłam większą połowę . Praktycznie nówki ! Za 180 zł. Super cena :) Zostały mi jeszcze do poszukania 6 podręczników , ale prawdopodobnie te już będą nowe , gdyż nigdzie nie mogę natrafić na używane :)



A teraz dziewczyny ciesze się życiem .I aż nóżki mi podskakują by tańczyć i głośno nucić niczym Edyta Geppert " Kocham Cię życie " :D Jak by to nie brzmiało to uprawiam teraz zdrowy egoizm. Mam zasadę teraz taką że ja nic nie muszę. Ja mogę. Ale nie muszę. Realizuje swoje cele. Mniejsze i te większe. Ale idę do przodu i nie oglądam się za siebie. Na początek czytam na potęgę. Książka to moja miłość. Taka ucieczka. Takie wyciszenie. Dbam o swoje samopoczucie i wychodzę na spacery, nawet jeśli miałabym chodzić sama i bez celu, rower został wyszorowany i kilka razy w tygodniu wybieram się nie za dalekie wyprawy. Kocham pływać i w każdy weekend jedziemy nad jezioro. Mam te szczęście że w moim malutkim mieście jest aż 5 plaż, a w okolicach jakieś do 10 km jest ich kilka razy tyle. Dodatkowo trzeba zadbać też o zdrowie. Muszę zrobić cytologię i dobijam się do trycholog bo włosy wypadają mi garściami a skóra zaczerwieniona mimo że dbam o włosy tak samo jak zawsze.

Jeszcze trochę i zacznę rozglądać się za pracą :) Nie muszę :) Ale chcę :) Na dobre mi to wyjdzie !



Czas na foty! 

Dwie już przeczytane. Zabieram się za trzecia. Rozglądam się w empiku za kolejnymi . Co czytacie? 




Czyż nie pięknie? Jakieś 5 km od miasta. 



Widok piękny. Jeden z moich ulubionych. 



Teatr w małym mieście. Projekt w którym aktorzy występują w plenerze. Tutaj nasz ryneczek. I mimo że nie padł żaden dialog, mega mi się podobało. 



Jak jego nie kochać? Jak ktoś mógł go zostawić w lesie ? ....Jego ...mamę i braci .



Przepis, pomysł z dziś. Jak gotujecie kukurydzę? Ja zawsze wkładam do zimnej wody z dodatkiem soli i... Bywało różnie. Czasami gotowałam za długo, czasami za krótko. Ostatnio wpadł mi mowy przepis na kukurydzę i czemu nie skorzystać. Gotuję wodę, kiedy się zagotuje wlewamy 50 ml mleka i dodajemy łyżkę cukru. Ja robię na oko he he.. Gotujemy 10,15 min w zależności od wielkości oraz "młodości" kukurydzy. Moja była duża u raczej średnio młoda he he gotowałam 13 min i była pyszna. Dopiero po ugotowaniu oprószyłam solą. 



Bardzo Wam dziękuję że jesteście. Ze wspieracie mnie. Za wszystkie komentarze. Obiecuje jeszcze dziś do was zajrzeć i zobaczyć do tam u was słychać.

11 lipca 2020 , Komentarze (15)

Datę 23 czerwca zapamiętam na długo. Tego dnia zadzwonił telefon, że jest ktoś kto nam pomoże, że jest dla mamy miejsce w ośrodku. Radość. Szok. Niedowierzanie i milion myśli. Był tylko jeden warunek. Mama musi mieć zrobiony wymaz na obecność covida. Badanie mogło być przeprowadzone najszybciej na 7 dobę od ostatniego kontaktu z moim mężem (pracuje w De i dla nich jest zagrożeniem numer 1). A że ten dzień wypadał w sobotę to karetka została umówiona na poniedziałek... Z poniedziałku zrobił się wtorek...z wtorku środa itd.. Trzeba było ingerować wyżej. A ja w tym czasie dziwnie się poddałam, przyszły nawet myśli że nic z tego nie będzie....ze dopóki wymaz nie zostanie pobrany, to ośrodek będzie dla  mnie odległą sprawą. Przyjechali 3 lipca w  południe, a na drugi dzień po 19 był wynik. Oczywiście mama zdrowa. Nawet nie myślałam że mogło by być inaczej. Przez cały okres oczekiwania na karetkę, na przyjęcie do ośrodka nie mogliśmy mieć kontaktu z moim mężem, zalecana była zupełna izolacja. Dlatego też dostosowaliśmy się do zaleceń, chodź łatwo nie było. 


 Myślałam że im bliżej będziemy tej daty przyjęcia  to będę całą w skowronkach. Tak jednak nie było. Cały weekend miałam płaczliwy, dochodziło do mnie co za parę godzin się stanie. Bardzo wspierał mnie mąż. Zadał mi pytanie.. Czy chcesz być zdrowa psychicznie? Czy chcesz żeby nasze dziecko za jakiś czas odwiedzało Ciebie w szpitalu? Przecież wiedziałam jaka jest odpowiedź. Zapytał się czy płaczą moja wyrzuty sumienia. Nawet nie musiałam odpowiadać. Doskonale wiedział że tak. 


6 lipca mama została przyjęta do ośrodka. Byłam bardzo zestresowana. Brat też. Ogólnie cały dzień byłam rozbita. Taka ulga połączona ze smutkiem. Całe szczęście mama znajduje się blisko nas. Od mojego domu wolnym spacerkiem to jakieś 20 minut. Mimo że panuje pandemia i nie ma odwiedzin, to że względu na to że mama jako nowy pacjent który potrzebuje czasu na zaaklimatyzowanie się, pozwolono nam w określonych godzinach zajrzeć do niej na te 10 minut by sprawdzić czy wszystko jest dobrze. Już na drugi dzień zajrzałam do niej. Chodź z mamą praktycznie nie ma żadnego kontaktu i nawet wczoraj pielęgniarka powiedziała mojej bratowej że nie na sensu byśmy przychodziły każdego dnia bo mama nie ma tej świadomości, jest jej  to obojętne.. Ale mi to lotto. Przynajmniej jestem spokojna jak ją zobaczę i się upewnię, że wiem że nie chodzi tam smutna, że nie jest agresywna - chwalą ją ze jest grzeczna do innych a jedyny "zarzut" to że... Za dużo chodzi he he.., że nie płacze... Na razie mamy umowę na 2 tygodnie. To czas jej obserwacji oraz naszej decyzji czy zostaniemy przy tym ośrodku. My jesteśmy zadowoleni. Mam nadzieję że umowa zostanie z ich strony przedłużona. W każdym razie w międzyczasie mam nadzieję że doczekamy się ośrodka w ramach NFZ, chodź ten jest dobry .. ALE nie ukrywam, koszta są ogromne. Do tego musimy z bratem utrzymać mieszkanie mamy, dopóki w sądzie nie zrobimy co trzeba to nie możemy jego nawet wynająć. Koszt ośrodka co jest wkurzające przy tak dużych opłatach nie pokrywa kosztu pieluch, leków i lekarza specjalisty. To trzeba osobno. Owszem za ośrodki w ramach NFZ też się płaci, 70% emerytury, ale nie więcej niż 1380 zł to przeszło 3000 zł mniej. Robi suma wrażenie.. Prawda ?

Niestety w czwartek mogłam mamę odwiedzić ostatni raz ( Nie wiem teraz kiedy dopiero ją zobaczę ) . Ze względu na mamę i innych staruszków zalecane  jest nie odwiedzać jej jeśli będę miała kontakt z mężem. A że mąż w domu jest w każdy weekend,te kontakty będą. Nie wyobrażam sobie by mogło być inaczej. Najważniejsze że jest jeszcze brat i bratowa. Mama będzie doglądana, tyle na ile będą mogli. 


Powiem Wam że nie dbam o to co inni mówią na nasz temat. Ludzie będą gadać zawsze. Języków im nie utnę .Jeszcze jak mama u mnie mieszkała dochodziły mnie słuchy że nie chcemy zajmować się mamą i ją oddaliśmy do przytułku oraz że mi mało kasy i wynajęłam mieszkanie mamy :D - dokładnie takie słowa padły .   Nikt kto nie przeżył tego co my lub kto nie ma wyobraźni do czego jest zdolny chory psychicznie człowiek, ten nigdy tego nie zrozumie. Nawet nie wiecie ile dla mnie znaczy fakt że moja rodzina jest bezpieczna i nie muszę się obawiać o bezpieczeństwo mojego dziecka i to że w końcu śpię we własnym łóżku.. Wcześniej spałam na podłodze by pilnować i mieć kontrolę nad mama.


Ja od 3 dobrych lat nie mogłam niczego planować. Chodź bywało że miałam weekend wolny, psychicznie nie mogłam się zrelaksować bo ciągle moje myśli były związane z mamą. Wchodziłam w taką przepaść że również dobrze mogłam siedzieć w piwnicy i mimo że mąż i syn robili wszystko by mi pomóc, ja byłam oporna. Od wtorku przebieram nóżkami i wszędzie mnie nosi. Byłam już na rowerach, byłam u przyjaciółki na ploteczkach,spotkałam się ze znajomymi, w końcu dorwałam się do książki, byłam u fryzjera - coś nowego na start, byłam wczoraj na randce z moim mężem bo wyjątkowo przyjechał w południe, a dziś idę na imprezę urodzinową... Niesamowite! Dla wielu z Was to były normalne czynności które robiliście kiedy tylko chcieliście, kiedy mieliście czas.. Ja tego od tak dawna nie zaznałam. Mam dziewczyny tyle planów i marzeń do zrealizowania! 



26 czerwca była pierwsza rocznica śmierci teściowej. Przykro mi że nie mogłam być w tym dniu przy mężu. Nadal trwałą nasza izolacja. Kwiatki sobie rosną i za każdym razem kiedy na nie spoglądam myślę sobie ze teściowa byłaby zadowolona i byłaby ze mnie dumna. Pochwaliłaby. Zawsze powtarzała ze powinnam coś na balkonie posadzić. A ja chciałam być na opak i byłam na nie... 



Mój tata - rolnik /ogrodnik ma rękę do roślin. Dostałam od niego pojedyncza gałązkę mięty, rozrasta się... Chodź nie jest taka piękna jak u niego. Niby ziemia kupiona z przeznaczeniem do ziół. Ale jakiej kiepskiej jakości jest.. 



Moja balkonowa sałata. Może i nie jest zabójczo duża... Ale moja... 



Pierwsze w tym sezonie ogórki małosolne. Przebieram rączkami kiedy to ten słoik otworze.. I cały mój! Chłopaki za małosolnymi nie przepadają. Jak dobrze... 



Mocna kawa... Książka... Czego chcieć więcej?.. I jeszcze małe co nie co. Umówmy się że zdrowe!... Likier dla zdrowotności... Wisienka to witaminy.. A gorzka czekolada w końcu ma tyle w sobie dobroci... Magnez, potas, żelazo... Samo zdrowie! 




Kochani uważajcie na siebie. 

Wolnej chwili zajrzę do Waszych pamiętników. 

Do następnego razu!

16 czerwca 2020 , Komentarze (61)

I to wcale nie będzie pesymistyczny wpis ...Chodź swoje się napisze i napisze co siedzi mi na wątrobie . Ale wyrzucę wszystkie swoje emocje,tylko po to by nie wrócić już nigdy do tego tematu .

Bardzo dziękuję wszystkim i z osobna na słowa wsparcia - w komentarzach i na priv  , za wszystkie wskazówki i rady - na pewno wiele z nich wykorzystam w swoim życiu . Pozdrawiam również hejterów ...i wcale nie środkowym palcem :) Wasze wypowiedzi nic nie wniosą do mojego życia ....a do Waszego ? Przynajmniej mogliście popisać :) Jeśli odnieśliście satysfakcję przy obrażaniu mnie lub mojej rodziny ....co jest słabe ...to brawo :)

Zawsze było mi ciężko zrozumieć ludzi którzy nie widzą w swoim oku belki , a u innych zobaczą źdźbło :) Myślicie że jakiekolwiek decyzje dotyczące mojej mamy są dla mnie łatwe ? Że podjęłam je od razu w dniu diagnozy ? NIE NIE NIEEEEEEEEEEEEEEE !!!! JESZCZE rok temu , albo i dłużej uważałam że NIGDY bym nie oddała mamy do żadnego ośrodka. NIGDY . Niektóre osoby które miały styczność z osobami chorymi uważały żebym się nie zarzekała , że zmienię zdanie bo psychicznie i fizycznie nie wyrobię . To i tak nadal uważałam że są w błędzie . Wiem jak smakuję takie życie z osobą chorobą nie tylko jeśli chodzi o mamę . Pracowałam z osobami starszymi (ale bez zaburzeń psychicznych ) , opiekowałam się dziadkiem chorym na nowotwór - każdego dnia wsiadałam na rower i gnałam do niego 20 km .. ! . A kiedy był w szpitalu przesiadywałam u niego kilka godzin i do jego śmierci.Miałam wtedy 14 lat jak zaczął chorować  i zmarł przed moimi 16 urodzinami ....Męża babcia jest chora na Alzheimera i nie raz się się nią opiekowałam , często po 2 tygodnie mieszkałam u niej z malutkim dzieckiem by teście mogli sobie wyjechać i odpocząć ...Kiedy zachorowała rok temu teściowa - też wiedziałam że muszę pomóc ...Tata założył rodzinę i ma dzieci , w tym związku jest mój brat - 18 letni chłopiec chory ( psychicznie i fizycznie ) ...Więc jestem nasiąknięta tym życiem gdzie przeplata się choroba.

Wiecie nie chciałam tego NIGDY pisać . Nie chciałam źle mówić o mamie - bo jest teraz chora i bezradna . Ani jej w tym nie pomoże , ani mi . Ale to jest chyba ten moment że powinnam . Wiele osób które zna mnie i moją mamę w realnym życiu uważa że zwariowałam że wzięłam do siebie mamę ,że zrobiłam błąd lub po prostu mówią że jestem głupia i oni by tego nie zrobili bo nigdy nie dostałam serca od mamy . A dlaczego ? Bo nas znają . Mowa o sąsiadach , znajomych , rodzinie ( nawet tej od strony mamy ) . Mama była / jest  dobrą przyjaciółką - z jedną przyjaźniła się przez parę dekad aż do jej śmierci , z drugą przyjaźni się 50 parę lat , jest dobra córką , dobrą siostrą ....Była też dobra matką - ale nie dla mnie . Często się zastanawiałam czemu ja się urodziłam ? Byłam jej drugim dzieckiem . Pierwsze zmarło przy porodzie . Po tym co przeszła powinnam być wyczekanym i kochanym dzieckiem. Ja nigdy nie usłyszałam od mamy że mnie kocha i jestem dla niej wyjątkowa...Już od szkoły podstawowej mówiła do mnie że jestem franca , szmata . ... Jak można dziecięce tajemnice rozpowiadać po całej rodzinie ?  ... Jak można buntować dziecko przeciwko własnemu ojcu ? ... Jak można schować swoją cała biżuterię i przez 20 lat wmawiać dziecku że musiała sprzedać bo ojciec nie płaci alimentów a ona nie miała co do gara nam wrzucić ? ( Tata alimenty płacił na brata ...ja byłam pełnoletnia i nie chciałam . Rok temu znalazłam tą biżuterię i jak bym dostała w pysk ! ) ...Jak można mówić mi przez tyle lat że to moja winna że ojciec nie jest z nią ( Bo gdybym nie nauczyła ojca pisać smsów to by jej nie zdradził ....takie jej myślenie było) ? ...Jak można mojemu małemu dziecku mówić że jedyną osobą która go kocha to jest babcia bo tatuś i mamusia pewnie synka nie kochają ....Jak można mojego małego syna codziennie się pytać czy tatuś z mamusią dają jeść i czy nie biją ? ....Jak można pytać się mojego męża każdego dnia czy nie boi się zostawić mnie samą w domu jak idzie na nocki ...bo mogę go przecież zdradzić ( Przestała tak mówić jak odpowiedział po którymś razie że najwyżej spakuję żonę i da do mamusi :D )  ....Jak można w dniu kiedy jestem szczęśliwa bo facet mi się oświadczył powiedzieć żeby się zastanowił czy chcę mieć mnie za żonę bo ja nic nie umiem ...Mogłabym jeszcze wymieniać , ale po co ? I mimo ciężkich lat , nie myślę o tych złych chwilach .Wolę skupiać się na tych małych perełkach , które też były w moim życiu :) Właśnie dzięki tym milszych wspomnieniom mogę być dobrą córką .Mogę się starać być jeszcze lepsza . Dlatego też opiekuję się mamą najlepiej jak potrafię , okazuję jej czułość i troskę . I zawsze powtarzałam że będę się nią opiekować dopóki będę miała siły i zdrowie . I mimo że wiem że w zamian dostanę w twarz - dłonią lub jedzeniem , że będzie mnie kopać , gryźć , dusić , ciągnąć za włosy ....To dzielnie to znoszę , mimo że nie raz się we mnie gotowało :) A mimo to jestem spokojna. Nie chcę na nią krzyczeć . Nie chcę jej straszyć .Nie chcę po prostu zrobić jej krzywdy ...zajmowałam się nią, nawet jak źle znosiłam swoją ostatni ciąże, chodziłam do niej i rzygałam w krzakach, nawet wtedy kiedy krwawiłam, zamiast być w szpitalu to wychodziłam na własną rękę bo nikt nie chciał mi pomóc. Nikt prócz sąsiadów , mojego syna i mojego męża który to ciągle brał urlopy by mi pomóc . Musiałam się nią zająć nawet wtedy gdy przeszło rok temu poroniłam, nie miałam nawet czasu by sobie popłakać bo musiałam skupić się na niej. Tak bardzo pragnęliśmy tego dziecka i wiem że gdyby nie stres i szarpanie się z matką, leżenie w szpitalu... Może bym donosiła ta ciąże.

Nawet zrezygnowałam z wyprowadzki. 5 dni w tygodniu mieszkam sama z dzieckiem bo mąż w tych dniach jest w Berlinie - w pracy . Tak więc już dawno mieliśmy w planach przeprowadzić się do Berlina i tam zacząć nowe życia.Ale przeprowadzka została zawieszona .Bo przecież mama .

A dziś? Inni nie poznają mnie. Ja nie poznaje siebie. Najbliżsi czekają aż wróci do nich taki model jaka byłam wcześniej tzn roześmiana, żartująca, z uśmiechem od ucha do ucha.. Byłam takim kolorowym ptakiem. Teraz jestem zestresowana i znerwicowana. Wiecznie zmartwiona. Cud że jeszcze... Jeszcze! Się nie leczę psychiatrycznie. Obawiam się o zdrowie i życie swoje i swojej rodziny. Dla mnie jako matki ciężko jest patrzeć na to jak moja Matka leje mi dziecko.. Włącza mi się automatycznie syndrom lwicy. Ciężko mi było patrzeć na łzy mojego dziecka kiedy jego babka dusiła na jego oczach jego mamę.. Uwierzcie mi nie mogłem poradzić sobie z synem odciągnąć jej od mojej szyj. Nie śpimy po nocach - ja dodatkowo śpię na materacu koło jej łóżka.Muszę być czujna ! , oczy muszę mieć dookoła głowy,wyjście z domu? Tak /! - w sobotę kiedy brat przejmie mamę na 2 dni, nawet wyjście do kibla jest wyczynem... Noże, gaz, woda to gorzej jak z dzieckiem! 

I w sumie to by było na tyle. Nawet sama nie wiem czemu to wszystko napisałam. A pisałam i usuwałam. Nawet teraz nie mam tej pewności czy tego nie skasuje lub nie zrobię wpisu prywatnego. A chce tylko jeszcze napisać do hejterów. Nie piszcie do mnie. Nie piszcie o swoich rodzinach. Wierzę że było, jest wam ciężko. Ale każdy chory jest inny. Każda choroba jest inna. Nie będziemy się licytować i pisać kto ma gorzej, kto lżej. Za stara na to jestem. 


W każdym razie po ostatnim wpisie zastanawiam się jaka będzie decyzja brata i bratowej. Nie zgodzili się. Ale kiedy powiedziałam szczerze że nie mam już sił i że będę dążyć do sprawiedliwego podziału opieki nad mama oraz również do sprawiedliwego podziału kosztów finansowych /póki co jedynie co z emerytury mamy biorę 100 zł na leki i co drugi miesiąc. Ja jej emerytura nie dysponuje /. To najpierw się chyba obrazili. Nie powiedzieli wprost, ale zachowanie inne. Nie chcę się z nimi kłócić bo i od kiedy mama chora nasza relacje się zmieniły / kiedyś w ogień byśmy za sobą skoczyli / . A przez ostatni rok to było piekło. Dziś potrafimy rozmawiać... Od lutego? Ale to tylko wszystko tyczy się mamy. Nasze rodziny się nie odwiedzają. Kuzyni nie mają że sobą żadnych relacji. Ja ich dziecka nie widziałam 2 lata , oni moje jeszcze dłużej . Nie wiem jak się wszystko potoczy.. W każdym razie wczoraj wróciliśmy do tematu. Już znaleźliśmy ośrodek dla mamy, prywatny. Będzie w nim do czasu aż nie pójdzie do zolu. W międzyczasie będzie toczyć się bezwłasnowolnie, a potem będzie można ruszyć że sprzedażą mieszkania mamy i cała kasa pójdzie na ośrodek, najlepszy jaki tylko znajdziemy. My już nie potrafimy jej pomóc. Ona potrzebuje specjalistycznej opieki. Tym bardziej że agresja agresja, ale problem jest z przyjmowaniem leków, płynów i pokarmu. Wypluwa. Jak by nie pamiętała jak się gryzie i połyka. Dla porównania. Wczoraj wypiła przez cały dzień 4 szkło wody to jak na nią mega dużo. Zjadła 300 g danio, szklankę zmiksowanego jedzenia czyli ugotowana marchewka z piersią i ziemniak. Wygląd jak jadło dla niemowlaka, banan i kaszka manna na szklance mleka. A to i tak dużo. W niedziele zjadła tylko mały jogurt. I tak każdego dnia jest. 

Odcinam gruba krecha się od problemów. 

Nie ma co dłużej o tym pisać. Jak już to tylko o miłych rzeczach. 




Mój słodziak ma dziś egzaminy. Dziś j. Polski, jutro matematyka a na końcu j. Niemiecki. Matka się stresuje a on na totalnym luzie. 



Weekend w końcu po tylu miesiącach spotkaliśmy się z przyjaciółmi. Spotkanie spontaniczne. Telefon o 16 a 5 min. Później jestem pod ich domem. Testowaliśmy nowego grilla który własnoręcznie zrobili. Grill też spontaniczny. 



Córki przyjaciół podarowały mi książki. Często im pożyczam kryminały. Teraz rewanż. Tylko kiedy ja to przeczytam?... 


Ostatnia moja książkę czytam Chyba miesiąc bo nie mam kiedy... Albo inaczej ja potrzebuje ciszy i spokoju kiedy czytam. 



Czy jest na sali ogrodnik? 

Mam na balkonie posadzone kwiaty. 3 doniczki piękne. Kwiaty bujne. 

Ale jedna jest jak czarna owca. Nie jest już taka bujna i ma liście żółtawe. Czemu tak? 


Jeśli wytrwałaś / eś do końca ....to znak że możesz wszystko :D

10 czerwca 2020 , Komentarze (57)

Dlaczego takie rodziny jak moja nie ma prawa to pomocy ? Dlaczego każdy rozkłada łapy i usprawiedliwia się pandemią ? Ja rozumiem przepisy , ale gdzie w tym wszystkim jest zdrowy rozsądek ? Zrozumienie mojego / naszego problemu ?

Czy musi przyjść taki moment że ja zwariuję i wtedy uwolnię się od wszystkiego ...Bo przecież jeden "wariat" nie będzie się zajmował drugim "wariatem" - zrozumcie moje wzburzenie pisząc " wariat "  . A może lepiej spakować matkę , zawieść ją do jej mieszkania i ....wtedy od razu będzie policja,opieka społeczna.Wtedy na mnie znajdą się paragrafy że porzuciłam chorą osobę , alimenty - ale ja i moja rodzina będziemy wolni . Czy do tego ma dojść ? Do czegoś nieludzkiego ?  Tylko po to by odzyskać bezpieczeństwo i spokój ?.

Dzisiejszy wpis wcale nie miał być pesymistyczny . Miałam się pochwalić weekendowymi fotkami z wypadu nad morze ...Ale nie mam teraz do tego weny . Chcę się wyżalić . Więc jak by co ostrzegam - to jest ten moment że nie trzeba czytać dalej .

Zajmuję się matką od 2017 roku . Wtedy pojawiła się choroba . Początki były dobre . Nie wymagała opieki z każdej strony i była bardzo samodzielna . Dlatego też wystarczyło że zadzwoniłam kilka razy dziennie i odwiedziłam co 2 dzień .  Potem po roku zaczęłam ją odwiedzać raz dziennie . Ale nadal mogła być sama . Drastyczne pogorszenie nastąpiło jesienią 2019 i wtedy już odwiedzałam mamę 3 razy dziennie . Były często takie momenty że rano przyszłam a do domu wróciłam wieczorem . Od lutego już nie mogła być sama . Oczywiście musiała zapaść decyzja - mama musi z kimś zamieszkać . Jak zawsze w takich sytuacjach bywa - padło na mnie . Bo przecież każdy ma tak źle , a ja tak idealne ...więc co mi tam .Mogę zająć się mamą :/ Zapowiedziałam że taka sytuacja będzie przejściowa i że trzeba myśleć o ośrodku , a brat ma mi pomóc . Dlatego też ja zajmuję się mamą od poniedziałku....punkt godzina 6:00 bo wtedy mi brat ją przywozi  i rano w sobotę zawozimy mamę bratu ....I tak toczy się życie już od 3 miesięcy . Wtedy sobie potrafiłam narzekać na noce bo były koszmarne.Spała matka po 2-3 godziny a potem szalała i budziła wszystkich( Dopiero po tylu tygodniach błagania mamy dla niej tabletki na lepszy sen i śpi ładnie ) . Dni były lżejsze . Oczywiście nie pełen luksus bo wszystkie czynności trzeba przy niej wykonać bo jest niesamodzielna,ale przy opracowaniu swojego planu wszystko szło sprawnie . Tym bardziej że mama chciała współpracować . Wiec mogłam w ciągu dnia bez problemu poleżeć z książką , zostawić ją pod opiekę syna i wyjść z domu załatwić sprawy etc ... Jak ja bym chciała wrócić do takich chwil !

A teraz ? Teraz pisząc jest koszmarnie ...to za mało !

Matka od 3 tygodni jest agresywna . Moje dziecko i psa leje bez ostrzeżenia . Wystarczy że są ! Mnie i męża "tylko" wtedy jeśli czegoś od niej chcemy ...czyli zawsze ! Niby taka nieporadna , przewraca się ...Ale u takich osób jak ona występuję nieludzka siła . Kiedy wpada w szał nie mogę często sobie sama poradzić ! Siłujemy się ....bo zapiera się , bo nie chcę stać tylko chcę kłaść się na podłogę , leje , gryzie , szczypie ....Czyli wtedy kiedy trzeba posadzić ją na kibel , kiedy trzeba zmienić pieluchy , kąpiel ? czekanie chyba tylko na to aż złamie mi się kręgosłup ! , jedzenie , picie , leki , przebieranie .... Siłownia w pakiecie gratis ! Do tego Odmawia przyjęcie pokarmu i wody - po prostu nie otworzy buzi , leje lub napluje Ci w twarz . Leki ? Też pluje ...

W sobotę miała najgorszy atak agresji ( w akcja z nożem )  że brat wezwał karetkę ( Też wzywałam raz - jak jeszcze nie mieszkała u nas .Przyjechało 2 sanitariuszy i 4 policjantów ....matka nagle spokojna , a ze mnie robienie idiotki co ja chcę bo mama taka grzeczna ....Tylko zanim przyjechali 2 sąsiadów pomagało mi ją okiełzać ! ) . Zapadła decyzja że trzeba zabrać ją do szpitala . Dyspozytor szukał szpitala który ją przyjmie . Zgodę wyraził Szczecin - 100 km od nas . Kiedy ją zabierali zostaliśmy poinformowani żebyśmy na drugi dzień rano przywieźli jej ciuchy , leki itd ... bo spędzi tydzień czasu na obserwacji . Wyjechała karetka ok 24 .... A dokładnie o 3:10 dzwoni mój telefon i facet z pyskiem czemu nikogo w domu nie ma , że on od godziny stoi przed blokiem i czeka ! Szybko odpowiedziałam - pomyłka ! A on podaje mi adres i dany matki !!!! Dzwonię do brata  - śpi . Więc budzę męża by tam jechał . I co ?Matka z nimi stoi po 3 w nocy !!! Został mąż z moją matką u niej w domu by nie robić hałasu u nas . Na wypisie odmowy jest adnotacja że - nie ma szans na poprawę zdrowia oraz nowe miejsce czytaj szpital może zagrozić jej zdrowi psychicznemu !

Rano brat dzwoni do lekarza który taka odmowę napisał . Mieliśmy do niego parę argumentów .No wtedy "tego nie wiedziałem " ," tego nie wiedziałam " i że w takim razie ona się kwalifikuje na oddział . Dlatego też żebyśmy ja przywieźli .A brat - a da mi Pan gwarancję że zostanie przyjęta.A on że nie :D Bo o 9 kończy zmianę i wtedy będzie należała decyzja do jego koleżanki ! Na prośbę by omówił nasz przypadek - nie zgodził się .Powiedział żebyśmy gadali z jego koleżanką.Koleżanka zdecydowanie odmówiła , darła się na nas ...wiec zrobił jej tą przyjemność i się rozłączył.

Cały poniedziałek dzwoniliśmy po różnych lekarzach - bo "nasza" na urlopie . Ale wszędzie tylko chcą rozmowy telefonicznej co nas nie ratuje .W jednym przypadku nawet chcieli by mama sama zadzwoniła ....tylko że ona nie mówi ! Był też telefon do rzecznika praw pacjenta i kazał nam dzwonić do szpitala psychiatrycznego i potem skontaktować się znów z nim , co udało się zdziałać . W jednym szpitalu powiedzieli żebyśmy ją przywieźli , że zobaczą co i jak ...ale propozycja padła dopiero po tym jak powiedzieliśmy o rzeczniku . Pojechaliśmy - rozłożyli ręce . Bo akurat w tym momencie była nie agresywna - ale pal licho że lała i dusiła mnie podczas drogi na izbę przyjęć . Ale w każdym razie lekarka i pielęgniarka były bardzo miłe i doradzili nam parę rzeczy , które wykorzystamy . Lekarka zaproponowała ze może nam dobrze wypełnić wniosek do zolu i dps psychiatrycznego . Na pewno nam się to przyda bo do normalnego teraz z taka agresją nikt jej nie przyjmie :/

Wczoraj też były rozmowy z ośrodkami , z rzecznikiem , opieką społeczną , centrum pomocy rodziny , prawnikiem ....I nic . Jesteśmy w dupie . Każdy rozkłada ręce . Żebyśmy mogli coś zrobić trzeba iść do sądu - a to potrwaaaaaa . Już nie chodzi "tylko" o ubezwłasnowolnienie , ale również żeby została sądownie umieszczona w ośrodku bez mamy zgody - wtedy ten wniosek ciut szybciej idzie , niż proces ubezwłasnowolnienia .

A ja już jestem na takim zakręcie że nie wyrabiam . I mam dość słuchania że inni mają mamę przez 2 dni i im ciężko ...i idzie litania , jak źle ..A ja nie mam prawa marudzić , bo za chwile usłyszę że to nie czas na licytację . Bo przecież skoro nie pracuję  - to mam czas na opiekę nad mama .Sprawę postawiłam jasno - kilka tygodni jeszcze dam radę.A potem trzeba dać ją do ośrodka prywatnego , a jak będziemy mieli wszystkie papiery z sądu to wtedy przeniesie się ją do DPS lub Zolu , też będziemy płacić,ale można starać się o dofinansowanie . Dla nich najlepsza opcja jest taka żebym siedziała cicho - zajmowała się mamą . Oni poszukają sobie opiekunkę na 2 dni i finito . Nie chcą za bardzo iść w koszty , na co ja zapowiedziałam że ja wolę jeść suchy chleb i mieć zero atrakcji ...ale za to zdrową głowę ! . Mieli wczoraj obgadać sprawę z prywatnym ośrodkiem i dziś mieli dać mi znać.Czekam wciąż na wiadomość. Obawiam się że będą na nie ...

I jak by tego było mało 1 czerwca zmarła moje babcia - ze strony ojca .Nie byliśmy ze sobą jakoś blisko.Ale jakaś pustka i smutek został .

25 maja 2020 , Komentarze (9)

Ostatnie 4 dni były super :) ! Mąż przyjechał więc radość na całego ...ale też towarzyszył mi przy komplikacjach "domowych " ( Niestety z mamą coraz gorzej - trzymajcie kciuki bo ten tydzień może być decydujący .Póki co cicho sza - BY NIE ZAPESZYĆ :) ) ..

W ostatnich dniach byłam bardzo rozpieszczana przez bliskich :)

Takie oto kwiaty dostałam na 16 rocznicę rocznice ślubu ...tradycyjnie w słoiku :D

Synowi kupowaliśmy nowy telefon , wahał się i ciągle zmieniał zdanie ...Namówiłam go na Huawei Smart Pro bo sama taki chciałam mieć .Zaświeciły mi się oczka :) I tym sposobem do pakietu rocznicowego dostałam ..




A tu kwiatki od synusia na moją " osiemnastkę " :)



Oczywiście jak przy każdej okazji zostałam zaskoczona ...:D Tak że przez pół dnia szczęka mnie boli od śmiechu :D

Taki misz masz od"synusia" :) Chodź połowy nie używam - ale cieszę się że pamiętał :)



I jeszcze to dostałam he he he teraz to czuję się jak "dwunastka " :D


I kolejny upominek :D


Tego się nie spodziewaliście :D Przedstawiam Wam ...UWAGA nóż do pomidora :D Tak na opakowaniu pisze :D Mnie mój syn już niczym nie zaskoczy :D ...Na Boże Narodzenie dostałam też nóż :D ....Teraz na Dzień Matki oczekuję siekiery :D


A z okazji urodzin mąż zabrał nas do mojej ( a w zasadzie naszej ulubionej ) restauracji :) Zawsze czuję się tam jak u dobrych znajomych - cała załoga super :)

Syn ma zupę krem z pomidora ..Ja kalarepę z mascarpone , orzechami i oliwą miętową - muszę powtórzyć to w domu !


Wieprzowina z jarmużem i kaszą gryczaną w cieście filo z majonezem lubczykowym - zapisuję do domowej kombinacji !


Uwielbiam makaron z cielęciną i ze szparagami !


Poszło w biodra . Tiramisu malinowe i mus z białej czekolady i bazylii ..



Oto prezent od mojego taty , jego partnerki i mojego przyrodniego rodzeństwa :) Taki sentymentalny i który zawsze mnie chwyta za serducho :) ...Jeszcze parę dni temu rozmawiałam z mężem o moim tacie , o tym jak on celebrował moje urodziny :) Moje wspomnienia tyczyły się truskawek :) Od dziecka ....do "starej baby " od taty w roku , w roku dostawałam na urodziny kosz pełen truskawek - to on w naszym ogródku zajmował się nimi :) Pielęgnował jak by były jego dziećmi ...Zawsze mnie to rozczulało , nie zależnie od tego ile lat miałam ! Potem po rozwodzie tata przestał dbać o ogród ( chodź myślę że stało się to po śmierci dziadziusia - już nikt nie miał serca i chęci tam jeździć ) i nie było truskawek ...mimo to potrafił objechać swoich przyjaciół czy rodzinę by na urodziny przywieź mi truskawki .Rok temu skopał ogródek i posadził mnóstwo truskawek :) W tamtym roku jeszcze się nimi nie nacieszyliśmy .Ale w tym ? Dostałam na urodziny :D Mało - bo mało , ale własne , ale pierwsze i takie sentymentalne że poryczałam się jak je zobaczyłam :)



Byłam w końcu u fryzjera :D Ualalala w końcu wyglądam jak człowiek ! Nasłuchałam się że wiele salonów drastycznie podniosło swoje ceny .Moja fryzjerka usługi ma po staremu :)

Teraz już tylko chudnąć mi zostało ! Przyznaję się że ostatnie 3 dni poleciałam . Ale dziś trzymam się z upiorem maniaka :D . Jestem silna ! Dam radę !

Trzymajcie się cieplutko :)