Mam wrażenie, że jestem na diecie od 1942, w dodatku przed naszą erą.
Cierpie dzisiaj na straszne zakwasy i ciężko mi nawet leżeć. Wczoraj na siłowni Stary zaproponował mi wspólny trening (przeważnie ja zamęczam orbitreki, a On macha sztangami). Głupia - zgodziłam się. Po pierwszej serii już ledwo stałam na nogach, a po godzinie byłam gotowa pójść w strone światła.
Nie poszłam.
Chciałabym jeść kebab, pić cole i jednoczesnie zrzucać kilogramy...