Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Tak, jestem kobietą.....Popycham drzwi, chociaż jest wyraźnie napisane ciągnąć. Śmieję się jeszcze bardziej, kiedy próbuję wytłumaczyć dlaczego się śmieję. Wchodzę do pokoju po to, by zapomnieć co miałam tam zrobić. Ukrywam swój ból przed tymi, których kocham. Mówię "To długa historia" gdy nie chcę wyjaśniać tego, czego nie chcę. Płaczę częściej niż myślisz. Dbam o ludzi, którym na mnie nie zależy. Jestem silna, dlatego że muszę, a nie chcę. Słucham Cię , nawet jeśli Ty nie słuchasz mnie. Zawsze pomaga, gdy mnie przytulasz....Tak, jestem kobietą po prostu. pełna wad. pełna zalet.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 5621
Komentarzy: 41
Założony: 23 lutego 2015
Ostatni wpis: 16 stycznia 2016

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
belikemm_1986

kobieta, 38 lat, Lost Vegas

172 cm, 89.00 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

22 marca 2015 , Komentarze (2)

dokładnie, więcej mnie nie ma jak jestem, ale cóż- taki już mam tryb pracy, że ostatnio nawet w domu bywam tylko gościem więc o vitalii już nie wspomnę. 

czy mam wyrzuty? nie. może miałabym gdyby coś mi to psuło, gdybym czuła jakieś zobowiązania ale vitalia jest dla mnie, ma mi pomagać a nie dodatkowo stresować tym że musze, że trzeba, ze jak tak długo mnie nie ma to już jestem be..

może i faktycznie jestem be, ale to nie przez vitalię.

moje małe wielkie postanowienia: 

1. przeczytać w końcu tą książke... (dlaczego doba ma tylko 24 godziny?)

2. na orbitreka, który zamieszkał przed moim telewizorem wskakiwać najcześciej jak się da... no chyba że po kilka dni w domu nie bywam, ale to już niezależne ode mnie

3. kfc- mój nałóg w jakiś- nie mam pojęcia jaki- sposób sobie obrzydzić a już na pewno ograniczyć

4. mimo biegu, którego w najbliższym czasie się spodziewam, nie pozwolić sobie na śmieci, w związku z czym zaopatrzyłam się w całą szafkę pestek dyni, pestek słonecznika, suszonych owoców i innych przegryzek coby paluszki, batoniki i orlenowskie hotdogi poszły w odstawkę.

waga pokazuje mi 88.2. nie zmieniam. bo czekam na mniej :)

1 marca 2015 , Komentarze (1)

Jak to jest? czy to jest możliwe, że chudnę będąc szczęśliwą a tyję w stresie? Według mnie, według tego jak reaguje moje ciało tak właśnie się dzieje... oczywiście nie samo z siebie. Jak jest mi źle pocieszam się jedzeniem i jestem apatatyczna do tego stopnia, że nawet dziesięć brzuszków mnie przerasta... A jak jestem szczęśliwa? no cóż, nie mam czasu na takie przyziemne "rozrywki" jak czekoladki, wolę trańczyc, skakać i cieszyć się tym tak zwanym szczęściem...

Przyłapałam się dziś na tym właśnie, że konflikt z partnerem uruchomił we mnie bezwarunkowy odruch obżarstwa... i to jest głupota. nie dość, że mi źle to jeszcze stwarzam sobie podstawy do tego, żeby było gorzej. i po raz kolejny poszłam po rozum do głowy. i wyładowałam się nie na czekoladzie, ale na skakance.

hmmm... i jest mi lepiej. przynajmniej na ciele lżej. a że psychicznie ciężko? tego skakanką nie wyskacze.....

24 lutego 2015 , Komentarze (2)

Otwierajac oczy na sparawy zycia codziennego, pozwalając rozsądkowi dojść do głosu zauważamy błędy, multum błędów jakie popełniamy... właściwie jakie ja popełniam...

I tak oto z pozytywnym nastawieniem poranka zmierzylam sie z południem. Rano eleganko płatki i szklanka soku pomarańczowego. Wpracy dwie kawy z mlekiem, kolo 10 kefir... i nadeszła 13 i dopadł mnie głód. I powtorzyłam schemat: automat, paluszki, szybko i niezdrowo. I jedząc te paluszki uświadomiłam sobie istotny błąd. Jak ja mam zdrowo żreć jak jem co popadnie bo mi szkoda czasu na jakieś planowe i tu zaznaczam niekoniecznie skomplikowane, komponowanie jadla. 

I aż się skrzywiłam. Myśl dziwucho! Myśl!

I tak oto zrodzilo się nowe, małe, łatwe i przyjemne postanowienie: o posilkach do pracy myśleć dzień wcześniej. Zaopatrywac sie w kefiry, pomidorki i rzodkiewki na przegrychę, zasypać torbę owocami a przechodząc obok automatu spijrzec nie z tesknotą a z szyderczym i triumfujacym usmiechem "ha, już. Ie nie chce" albo zupelnie jak w reklamach orbit "zrywam z tobą".

Takie niby drobne postanowienie mam. Ale wierzę że właśnie te drobne rzeczy, które nie są uciążliwe i radykalne pomogą mi osiągnąć sukces :-) 

I siegam też po rady pana Carra. Allena. Z fajami mi nie pomógł co nie jest de facto jego winą zobaczymy jak będzie z kilogramami. I co by nie było, myślę że przeczytać warto chociażby dla.poznania nowej metody i pogłębienia wiedzy w temacie "lepsza ja"

V

23 lutego 2015 , Komentarze (7)

Rok temu był jeszcze piękny czas- 72 kilogramy, regularny basen, zdrowe.. no dobra- w miarę zdrowe odżywianie.

I nagle bach. Staję na wagę a tu 98.8 kg. zaglądam do gazety i myśle- jakie to niesprawiedliwe, że te laski to laski, że geny, że natura, a ja taka biedna, duża i nieforemna... ale... no bez przesady. Natura mi sadła w boki nie napchała. Geny mi w sporcie nie przeszkadzają... własnymi rękami ładowałam żarcie- to zdrowe i niezdrowe do buzi. własnym lenistwem nie ruszałam- jak się okazuje- coraz większego dupska.

I oto proszę mamy efekt- duża nadwaga a wręcz początki otyłości.

Motywacji tysiące...

Chęci wielkie...

Wiedza w zakresie zdrowego trybu też nie mała...

więc co? więc dlaczego?

ano dlatego, ze zabrakło działania.

Myśleniem i chęciami nic nie osiągnę. Czas najwyższy pozbyć się złudzeń, że przecież to stan przejściowy, że przecież samo się, że latanie w pracy z papierami to ruch a jedzenie wielkiej obiado-kolacji po 18 jest zgodne z moim pokręconym rozkładem dnia.Czas spojrzeć prawdzie w oczy i powiedzieć sobie wprost- albo działamy i wprowadzamy zmiany albo biegniemy dalej tą równią pochyła, na której końcu jest- no właśnie- co? 100 kilo, 120? nie, nie, nie, do tego dopuścić nie mam zamiaru.

Na dzień dobry zaczynam też dobry dzień- nie bułkami w biegu albo w między czasie po 10. Wstać te 10 minut wcześniej jestem w stanie. Zalać płatki czy jakieś owsianki mlekiem też sie uda. Więc dlaczego by nie zacząć zmaina właśnie od początku, od początku dnia tym razem :).  w tygodniu, a w weekendy szaleństwo jajowe, omletowe bądź kanapkowe :)

drobny szczegół na wielki początek. Resztę musze przemyśleć. aaa i co ważne- zapisywać, zapisywać i jeszcze raz zapisywać co w swą paszczę ładuję w ciągu dnia. taka terapia wstrząsowa. 

I tym oto sposobem pozbawiając się złudzeń, wciaskając magiczny przycisk w mózgu który uaktywnia rozum zaczynam. Nie od jutra. Od tej chwili. i szczerze życzę sobie powodzenia. i szczerze też w siebie wierze. :)