Ostatnio dodane zdjęcia

Ulubione

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mieszkam obecnie na emgracji, co z jednej strony ulatwia mi trzymanie diety bo zdrowe odzywianie i aktywnosc fizyczna sa tu bardzo popularne, ale z drugiej strony nie sa dostepne wszystkie produkty, ktore mam podane w jadlospisie. Chetnie poznam nowe przepisy by uzywac jak najwiecej zamiennikow:) Od paru lat moja waga sylwetka sie nie zmienia. Takze czas na te zmiany:) Chce schudnac 10kg.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 47390
Komentarzy: 609
Założony: 3 kwietnia 2015
Ostatni wpis: 18 marca 2022

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Smerfetka860323

kobieta, 38 lat,

164 cm, 66.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

9 września 2020 , Komentarze (6)

Za okolo 45min wyruszamy. Bede jechala gdzies pierwszy raz od 3 tygodni. I nie byle gdzie bo do przedszkola. Mój synek zaczyna swoją nowa przygode. Nie panikuje. Leze i kawe pije. A trzeba sie nakarmic, ubrac, wyszykowac. Ale teraz ja kawa, Młody bajka. Stresu nie mam bo dzis bedzie ze mną. On zabawy, ja wypytywanie o wszystko. W teorii pierwszy dzien ma trwac 1,5h. 

Dzis jeszcze czeka mnie wyprawa do sklepów. Kolejna mega atrakcja po kwarantannie. 

Dziś tez wraca mąż do domu. 

Przełomowy dzień :-))))

6 września 2020 , Komentarze (14)

6 lat temu zostalam żoną. Z mężem bardzo się kochamy, to nie ulega wątpliwości. To że jesteśmy z różnych światów nie pomaga. Mamy inne wszystko. Dzieciństwo, dom rodzinny, wykształcenie, umiejętności, inną wrażliwość. Ale miłość ponad wszystko i ona nas scala. 

Upieklam wczoraj biszkopt. Drugi w swoim życiu. Super wyszedl. Mąż za ciastami nie przepada więc postanowilam zrobic po prostu biszkopt z galaretka, bez kremu. Ułożyłam owoce i za szybko wylałam galaretke... do spania mi sie spieszyło. Biszkopt wypił całą. No to by ratować sytuacje zrobilam jeszcze jedna ale przespalam dobry moment stężenia i zastygła cała w misce. Co robię od rana? Kolejna galaretke.. odechcialo mi sie tego ciasta. 

Wczoraj mąż przywiózł szamoana, truskawki i sushi. Będzie dzis uczta. W planach jeszcze pizza. 

Od jakiegos czasu wprowadzilam rytuał. Gdy juz synek naznosi mi do lozka wystarczająco duzo zabawek i trzeba wstac to wlaczam ekspres na kawe dla siebie, tv na bajke dla niego i kazdy ma 20min dla siebie. Ja potrzebuje tej chwili by sie wybudzic na dobre. Młody tez nie narzeka ;-)

4 września 2020 , Komentarze (14)

Po powrocie z Pl mam przymusową 10dniowa kwarantanne. Wychodzić mogę ale nie w tłum ludzi. Także wychodzę na godzinke dziennie. Czasami dwa razy dziennie. By sie troche dotlenic i by synek polatał. Mąż dostał wypasny apartament z mega widokiem na czas mojej kwarantanny choć tu ona nie jest narzucona na domowników. Ale rozumiem naszego pracodawcę. Jakby sie okazalo ze ja mam wirusa, maz ode mnie to musieliby cały hotel zamknąć na jakis czas. Ale na kawę spotykać sie mozemy. Więc jak cała korona jeden wielki pic na wodę. Także maz przyjezdza przed albo po pracy na okolo 3h. Przywozi zakupy, bawi sie z synkiem. Tak mi tam nagadali w pracy że nawet ze mną trzyma dystans. Dostawalam tylko buziaka w czoło haha. Wczoraj już bardziej sie ośmielił. I przyszedl z kwiatami. Chyba wyczuł że czuję sie jak chora na HIV w latach 90. 

Ja to powsinoga straszna jestem. W domu malo siedze. Ciagle gdzies mnie nosi. Codziennie znajomi. A teraz nie ma gdzie i z kim. Więc mieszkanie skorzystalo. Prawie wszystko pomylam. Wysprzatalam szafki w kuchni i magazynku. Sporo wyrzucilam. Jeszcze parę dni i podlogi nawet umyje. Pierwszy raz. Zawsze była to działka męża. Dziś pierogi zrobiłam. 

Chyba Pierwszy raz od paru lat wypoczywam w ten sposób. Na spokojnie, w domu. 

28 sierpnia 2020 , Komentarze (5)

Przylecialam. Jest super.

Na lotnisku w Bergen były pustki. Zawsze tłumy, tym razem pustki. W samolocie każdy mógł usiąść gdzie chce bo też pustki. Ale byłam na to przygotowana po relacjach znajomych, którzy lecieli chwilę przede mną. Także szok był mniejszy. Lot był wieczorny więc synek połowę przespał. Z lotniska odebrali nas rodzice, wracalismy dłużej niż można bo tato sie zagadal i źle skręcił. Kierowca zawodowy ;-) W domu byliśmy okolo 1:30, a Młody zasnął okolo 3. Mi juz tak oczy leciały... ale przebudzil sie jak go z auta wyciagalam, zobaczył że inny pokój  i łóżko takze byl mocno skupiony na tym by kontrolowac sytuacje czy mama jest, więc ma wybaczone. 

Pogoda cudowna. Nie ma upałów, nie jest zimno i nie pada. 

Czas oczywiscie leci niesamowicie szybko. Zakupy, zabawy, spotkania zd znajomymi i rodziną. Mialam niezłego farta, że akurat w tym tygodniu w okolicy jest masa znajomych którzy rozjechali się po całej Polsce albo poza. Także spotkania nie ma konca. Ciagle ktos przychodzi i zabawia Mlodego. Ze mna pije kawe czy wode i zajada ciacho czy kukurydze. Uwielbiam ten tydzien! Pierwszy raz chyba nie mam ochoty wracac do No.

15 sierpnia 2020 , Komentarze (12)

I znowu korona na świeczniku. Parę tygodni temu kupilam bilety dla siebie i synka na lot do Pl. Mialam leciec na 1,5 tygodnia. Mialam bo chyba nie polecę. Cyrk zaczyna sie na nowo. Po powrocie mialabym robiony test i kwaranranna 10 dni. Kwarantanne bym zmiescila w urlopie plus pare dni tak że kolejnego dnia pracującego bym nie straciła ale dodatkową fuchę juz tak. I to przy skróceniu pobytu do jednego tygodnia. Ale synek nie mógłby pójść do przedszkola bo on tez kwarantanna więc znowu musiałabym mieć wolne na te pierwsze dni kiedy idzie sie zapoznac i obeznać. Naj najbardziej obawiam sie że odwolaja mi lot albo nie wpuszcza do samolotu bo temperatura. Oskarek ma zawsze okolo 37 stopni. Nie chce i nie moge utknąć w Pl. Takze pewnie nie polecimy. Rodzice urlopy pozalatwiali, mega sie cieszyli ale tez mówią że ryzyk fizyk. Popłakałam sie wczoraj jak do mnie dotarło, że ZNOWU nie polecę. Stesknilam sie juz. Zaraz bedzie jesien i czas zachorowan na grypę co zwalą na korone wiec szybko wszystko nie wróci do normalności. Nie wiem nawet czy na święta BN nastawiac sie na Pl..

Ostatni tydzien nas rozpieszcza pogodowo bo jest duzo slonca, a malo deszczu :-) Plazowanie, wycieczkowanie. Jest fajnie, wakacyjnie.

Był tez u nas piesek przez 3 dni. Kolezanka wyjechala na objazdowke to go przygarnelismy. Oskar stal sie wyprowadzaczem psów:-)

7 sierpnia 2020 , Komentarze (7)

Post Dąbrowskiej za mną. 3tyg. Calkiem inaczej go przeszłam niż za pierwszym razem, 3 lata temu. Na ból, jakikolwiek, nie mogę narzekać. Tzn bolal mnie krzyż ale to nic w porównaniu z pierwszym postem. Nie miałam w ogóle energii i humoru! ZERO energii co przede wszystkim przyczyniło sie do zakonczenia postu. Wstręt do jedzenia okropny! Schudlam okolo 5kg.

Mialam sie trzymac wg menu w aplikacji na wychodzeniu ale... ja to ja i tak sie ograniczac kolejne tygodnie nie mogę. Jem normalnie tylko mniej bo zoladek mi sie skurczył no i nadal mam trochę wstret. Niestety nie do słodyczy. Słodkie kocham i żaden post tej miłości chyba nie zabije już nigdy.

Cieszę sie, że bylam i ciesze sie, że juz nie jestem.

Od dzis na weekend mam pieska znajomych. Synek najpierw wyjadal jego chrupki z miski a potem chodzil za nim i czestowal swoimi dzieciowymi ciasteczkami. Na spacerku dumnie trzymał smycz. Trochę siersci jej wyrwał bo nie ma wyczucia jak głaskać. Oboje padli na drzemke i jest taaaka cisza 😁😁

22 lipca 2020 , Komentarze (6)

A ja trwam w poście. Dziś nawet gofry smażyłam! Koleżanka miała wpaść z synem ale ten stwierdził, że mój 1,5 roczny synek to dzidzius i on sie wynudzi. Ten dorosły 3latek 🙂 Także przyjechała sama i razem z Oskarem wcinali gofry, a ja siedziałam, patrzyłam i wąchałam. Tyle mogę. 

Pod wieczor bylam na pobliskiej górce, wramach teeningu, większej aktywności. 

Czy to normalne że mój malutki synek chce sam zasypiać?😁😁 Dostaje cyca, wchodzi podkolderke, buziak, przytulak i mam sobie iść. Parę minut i śpi. Sam samousienki zasypia. Bez lampki, bez projektora, bez kołysanek. Wieczory od razu takie dłuższe i fajniejsze😃😃

19 lipca 2020 , Komentarze (13)

Jest tak duzo zarcia do przygotowania kazdego dnia, że potem mi sie juz o tym pisac nie chce. Takze krotko. Przygotowuje polowe, a zjadam jeszcze mniej. Jak to dobrze, że wymieniam sie z kolezanka, mąż coś obierze, pokroi, zetrze. Najwiecej robię kiedy Młody śpi. Bo zamienic czas zabawy z dzisckiem na stanie przy garach to nie dla mnie. Chudnę. Jeść mi sie juz nie chce czyli ow sie wlaczylo. Ale o drozdzowce i tak marzę. Najlepiej z jagodami i z kruszonka. Jak marzyc to na bogato!

Dziś kolezanka robi babskie spotkanie. I nawet dobrze, że mąż w pracy a moje dziecko rozniosloby całą posiadowe. Ale mialabym tam siedziec i patrzeć jak sie napychaja?? Drozdzowka! A ja co. No niby dobre rzeczy jem ale no niby... czasem coś okazuje się klapą a czasem perełka. Zuoy krem super, majonez z kalafiora rewelacja. Ale chlodnik ogorkowo rzodkiewkowy wyszedł ble. No brakuje tam jogurtu😁😁

Jutro pomiary to zobacze ile zeszło konkretnie. Choć objadlam sie na wieczór to od razu zakladam że wyniki będą zakłamane haha

Mąż wrocil. To jeszcze moment z nim i spadam spać.

11 lipca 2020 , Komentarze (2)

Na ładnym menu byłam przez połowę dnia. Potem..bez komentarza. Niech sie zacznie ten post bo nigdy nie przestanę żreć!

Rano poszlam pochodzic po gorach, zaliczyłam szczyt. Taka moja przydomowa górka. Chodziłam z Młodym po deszczu przez godzine. Tak sie wylatał, że zasnął przed 20. Chociaż nie wiem czy yo zasługa tego akurat spaceru czy taki dzien slabszy miał że mu energii już brakło.

Mąż mnie bałamuci. Ostatnio coraz częściej. I jakos tak ciagle wychodzi, że nogi gole po a nie przed 😅 Jutro ostatni dzień przedpostowy. Serio już tego postu wyczekuje jak ostatniej deski ratunku.

9 lipca 2020 , Komentarze (6)

Tak sobie. Trzymalam sie, szykowalam posiłki. Obiad wyszedł taki, że jadlam na dwie tury.

Trochę pogrzeszylam bo zjadlam nadprograowo parę orzechow nerkowca i parę włoskich. Ale to jeszcze nic.. pojechalam do koleżanki i tak mi kręciła dziurę w brzuchu, że w koncu zjadlam gałkę loda i trochę owoców. No trudno już. Zjadło się i się nie odzje. To wprowadzenie, nie post. Na poście nie ma szans na odstępstwa, zwlaszcza na lody :-)

Pogoda była cudowna. Zaliczyliśmy plac zabaw, wybawiony przez dzieci synek wrócił szczęśliwy. Gdzie sie nie pojawi to zaraz obok niego wianuszek dzieci i każdy chce go zabawiać. A synek uwielbia dzieci i ich towarzystwo. Zapewniałam mu to od maleńkości. Mama też lubi ludzi i być wśród ludzi ;-)

Kolacje jadłam na 3 tury. Spora porcja, a ja po tym deserze.. nawet planowałam nie zjeść wszystkiego ale 1,5godzinne usypianie Mlodego wymęczylo mnie na tyle, że dojadalam resztę aż mi sie uszy trzęsły