Ostatnio dodane zdjęcia

Ulubione

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mieszkam obecnie na emgracji, co z jednej strony ulatwia mi trzymanie diety bo zdrowe odzywianie i aktywnosc fizyczna sa tu bardzo popularne, ale z drugiej strony nie sa dostepne wszystkie produkty, ktore mam podane w jadlospisie. Chetnie poznam nowe przepisy by uzywac jak najwiecej zamiennikow:) Od paru lat moja waga sylwetka sie nie zmienia. Takze czas na te zmiany:) Chce schudnac 10kg.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 47409
Komentarzy: 609
Założony: 3 kwietnia 2015
Ostatni wpis: 18 marca 2022

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Smerfetka860323

kobieta, 38 lat,

164 cm, 66.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

11 stycznia 2021 , Komentarze (3)

W pracy mnie tak plecy bolały że na przerwie juz oklejalam sie plastrami przeciwbólowymi. Moje ciało w poniedziałki jest bardzo obolałe zanim się na nowo wdroży. 

Po pracy złamałam się i zjadłam slodkie. Nie czekolade, żadne kremy tylko kruche spody do babeczek no ale to jednak słodycze. Od jutra dalej nie jem. Planuje zjeść dopiero pączki na tlusty czwartek. Juz nawet zamowilam u babki u ktorej biore co roku.

Mąż odebral synka z przedszkola i od razu było widac ze jest niewyrazny. 39 stopni ponad! Wsadzilam czopka i czekam na nocne atrakcje.

6 stycznia 2021 , Komentarze (2)

Idzie spoko. Bardzo spoko. Ale brzuch mam jak baniak. Ciekawe kiedy poczuję się szczuplejsza a kiedy faktycznie szczuplejsza będę. 

5 stycznia 2021 , Komentarze (4)

Bez słodyczy! Ale do serialu tak mi brakowało czegoś że podkradałam Mlodemu chrupki kukurydziane. Ale na przekąski wszelakie sobie nie dałam szlabanu, tylko na slodycze tak. Mnie jakos niespecjalnie kuszą wszelakie czipsy, krakersy czy paluszki albo orzeszki solone. Przynajmniej tyle, na szczęście. I gazowanych słodkich napoi tez nie lubię. Ale one tez sie zaliczaja do slodyczy moim zdaniem więc tak czy siak nie tykam się ich teraz w ogóle.

Dzis pol nocy przespalam w łóżku synka. Sama! Co za luksus. Co prawda nóg nie dało się całkiem rozprostować ale i tak było luksusowo! Juz mi sie nawet nie chce opisywac naszych perypetii z usypianiem Oskusia i jak nasze noce wyglądają. Po powrocie z pracy opowiadam cos mezowi i wspomnialam wlasnie jak sie wyspalam. Widze że ma minę taką dziwną... Mój mąż nawet nie wiedzial ze mnie w łóżku nie bylo od północy i że spal sam z dzieckiem. Te chłopy..

4 stycznia 2021 , Komentarze (7)

Jeszcze sie nie skonczyl ale juz go zaliczam do zaliczonego. Dzień bez słodyczy! Planuje miesięczny detoks. Jest to dla mnie meeega wyrzeczenie bo ja mogę jesc tylko i wylacznie cukier. Nie bede wydziwiala ze nic bez cukru bo np na sniadanie maz mi dal nalesniki z twarozkiem i wiem ze dodal tam troche cukru. Chodzi o walke z pokusą na słodycze w najgorszej postaci. Jak bede miala mega kryzys to zrobie sobie galaretke. Pewnie najgorszy bedzie pierwszy tydzien albo pierwsze dwa.

Po obiedzie zamiast cukierkow jak zawsze zjadlam kawalek melona i pomaranczy. 

Pudelka ze sniadaniem i lunchem do oracy, ktore najczęściej szykuje mąż, tez chcę troche zmienic. Tzn ta ilosc. On by mi ladowal porcje jak dla konia! A jak siadam i zaczynam jesc to zazwyczaj wyjadam do konca. A to nie znaczy ze tyle potrzebuje tylko że jestem żarłok. Dziś juz wywalczylam ze biore 2 a nie 3 nalesniki. Jakis progres jest. Na początek. Jutro tez biore niewielkie ale tez nie małe porcje. 

Muszę tez zacząć wiecej pic. Uwielbiam wode, nie mam problemu by jej pic w dużych ilościach. Po prostu mi sie zapomina... 

Trzymanie za mnie kciukow mile widziane.

1 stycznia 2021 , Komentarze (13)

W pierwszej godzinie Nowego Roku zgodnie z mężem stwierdziliśmy że chcemy jeszcze mieć jedno dziecko, najlepiej dziewczynkę do pary ale z każdego będzie radość. Ze staraniami chcę zaczekać do jesieni kiedy będę wiedziała że na pewno dostanę stały kontrakt. Chcę sie czuc zabezpieczona finansowo i wiedziec że mam gdzie wrocic po macierzynskim.

25 grudnia 2020 , Komentarze (5)

Taka magia, że w końcu mam czas na wpis. 

Pracuję na pełny etat od 3 miesięcy i wygląda to w wielkim skrócie tak, że okolo 5 synek budzi sie na cyca, ja już nie zawsze po tym zasnę a jeśli się uda to budzil mnie budzi o 6. Ubieram sie, myje zeby, wyciagam z lodowki boxy ze sniadaniem i lunchem, robie kawe na droge no i w droge. Jedzenie do pracy wieczor wczesniej szykuje mi maz. Maz generalnie robi teraz prawie wszystko. Ja wracam okolo 16. Czasem odbiore synka z przedszkola ale częściej mąż. Tulasy, ogladanie bajek. Bo i ja potrzebuje czasu by troche odpoczac i synek po wariacjach w przedszkoku tez od razu pod kocyk na sofe wskakuje. Potem juz luzu nie ma. Ale przeważnie jest bardzo wesoło bo w trójkę się bawimy, wygłupiamy. Czasami tylko ze mną książeczki, czasem tylko z tatą zabawa w chowanego. Wieczorem to ja padam na twarz. Ja mam naprawdę pokłady cierpliwoci, zwlaszcza do swojego dziecka. W ogole na niego glosu nie podnosze, nie irytuja mnie rzucanie zabawek, kruszenie, rozlewanie, stukanie. Ale po 21 jak dalej nie chce spac i mija pół godziny od kiedy mietoli mi włosy to juz potrafie wybuchnac. Wychodze z sypiali i wchodzi mąż co nic nie daje. Nie rusza mnie wtedy jego placz i wolanie mama mama. Po paru minutach wracam, wtula sie i zasypia. Potem w nocy jeszcze budzi sie pare razy by mi włosy pomietolic ale zaciskam zęby. Wiem ze go to uspokaja, usypia i jest calym dobrem od pierwszych tygodni jak tylko odkryl ze mam wlosy. Takie jego fizio. Kiedys przejdzie, pewnie za parę lat.

Jestem wykończona. Fizycznie przede wszystkim. Ale tez wygladam fatalnie. Widzę jak sie starzeję i jestem troche zla na siebie że nie mam chęci na wklepywanie kremow. Pewnie dlatego że w ich moc nie wierzę. Przytylam tez troche ale nie wazylam sie od paru miesięcy. Ciagle jem slodkie. Rzygac mi sie juz chce a siegne jeszcze po jednego cukierka. Normalne to nie jest. Oczywiscie mam postanowienie że od stycznia sie ograniczam.

Na wigilie zostalismy zaproszeni do znajomych. 5h bylismy i bylo super. Dzis bez planu, chce leniuchowac. Jutro my goscimy u siebie. Zaprosiłam dwoch kolegow z pracy. Oni sa tu od niedawna i co maja siedziec sami jak moga posiedziec z nami. 

Odkad zaczelam pracowac na pelny etat weekend jest naprawde weekendem. Prawie co tydzień wychodze. Sama. I czasami nawet piję. No taki powrot do zycia innego niz tylko zycie matki. 

  Moje dziecko dostalo tyle prezentow, a wiem ze jeszcze nie wszystko doszlo.. a za tydzien ma urodziny i juz zaczynają sie pytania kiedy robie impreze. Ciesze sie ze jest lubiany i rozpieszczany ale ja potem mam problem co kupic dzieciom kolezanek ktore tak obdarowuja Oskarka. Serio, to dla mnie najwiekszy problem. Nie mam juz pomyslow na te prezenty. A pytanie rodzicow w ogole jest bez sensu bo mowia to co ja: daj spokoj, nic nie kupuj on juz wszystko ma. I tak ta machina sie nakreca. Dobrze że Oskar chociaż faktycznie wszystkim sie potem bawi i jest w użyciu. Ale mam jeszcze prezenty, np zestawy duplo dane mu rok temu, ktore leza na strychu nierozpakowane. I peeelno puzzli i ksiazek na pare lat do przodu po dzieciach znajomych. 

Radosnych Świąt Wam wszystkim czytającym to życzę. 

27 września 2020 , Komentarze (12)

Dużo zmian u mnie. Same zmiany. Plan był taki, że jak synek pójdzie do przedszkola na te 3 dni i sie zaaklimatyzuje to zmieniamy na 5 a ja szukam pracy. Do tej pory mialam 6h tygodniowo. Wieczorami przeważnie. Młody zaaklimatyzowal sie od razu, a ja dostalam cynka o tym, że szukaja ludzi do nowootwartej fabryki w piątek wieczorem. W sobote wyslalam CV i dzownilam do szefa ale odpisal tylko że przeprasza ale nie może teraz rozmawiać. W poniedzialek przed poludniem dostalam tel czy moge juz do pracy przyjechac. Nie moglam. Mąż był w pracy, synek mial dzien nieprzedszkolny. Ale szybko zalatwilam mu to przedszkole na 100% od dnia następnego i we wtorek przed 7 rano stawilam sie w pracy. Praca na produkcji łososia przy taśmie w zimnie. No nic fajnego. Ciężka, bardzo ciężka ale mówią że po miesiącu jest lepiej. Plecy piekły z bólu bo to ciągle jeden ruch ręki. Ratowalam sie plastrami rozgrzewajacymi. Dodatkowo bylam tez na swojej zmianie w hotelu także teraz pracuje na 120%. Wychodze okolo 6:30 a przed 16 odbieram synka z przedszkola. Rano płacze za mną bo budzi sie a mnie juz nie ma. Ale zapomina kiedy mąż włącza bajkę 😄

Plusy pracy takie, że umowa na 100% i tylko ranne zmiany. Blisko domu bo 12min autem. Nic innego na takich warunkach tu nie znajde. Wszystko inne to umowy smieciowki przy ktorych ciężko planowac kolejna ciążę. Minus taki że niv języka nie podłapie i nie poćwiczę bo tam większość to Łotysze którzy z języków obcych znają jezyk polski 😁

Z hotelu nie chcę rezygnowac bo zależy mi na profitach, mogę darmo korzystac z basenu i saun. 

Synek ostatnio sypia jeszcze gorzej niz sypial wiec ostatni tydzien byl traaagiczny. Wyć sie chcialo z przemeczenia. Spałam łącznie po 4h, potem ta harówka, no a popoludniu też nie posiedze bo synek mnie ciągnie do zabaw. Zresztą ja tez taka jestem że poświęcam mu cały swój czas i pokazuje mu świat prawie kazdego dnia wiec w domu nie siedzimy. 

Wczoraj z mężem śmialiśmy się, że sobota wieczor a my idziemy spać po 21. Zaraz po zaśnięciu synka. Mężowi akurar wypadl weekend pracujący więc ja znowu muszę rano wstać do dziecka. Mamoza trwa. Musialabym spac poza domem by tata mu wystarczyl.

W sobote dodatkowo okres dostalam. Jestem oslabiona, zmarznieta, gardlo mnie boli.

Kupilam sobie sweter 100% welny i wypralam w 40st wirowanie 1400 i po swetrze. Da sie go jakos uratowac? Teraz to on pasuje na połowę mnie.

Cudowne chwile z synkiem

14 września 2020 , Komentarze (11)

to ja wtedy robię nic. Dosłownie nic. Leżę, piję herbatę i czasem coś obejrzę. Mąż jeśli alurat nie jest w pracy to znika mi z oczu albo po prostu wychodzi np jak dzis sprzatac w komórce. Przekłada rzeczy z miejsca na miejsce, ale wazne że ja mam ten czas dla siebie. W ciszy i spokoju. Ostatnio sama siebie zadręczam i nakręcam by ten czas wykorzystac na cos konkretnego. I jak juz mi do glowy cos przychodzi to motywacji brakuje. Chcialabym np przysiąść do języka, do zdjęć. Ale jakoś tak mi szkoda tego czasu samego lezenia pod kocem a z drugiej strony czuje ze ten czas marnuje. Myslalm ze dzis pojde na basen. Oderwac sie od codziennosci. Ale no nie chce mi sie depilowac, pakowac, jechac.. moze iutro pojade. 

Dziecko z mega gilami. Wszyscy sie z tym męczymy. Dziś do południa juz byly bajki, trzy posilki, malowanie farbami po kartce i ciele, ukladanie klockow drewnianych i plastikowyvh, gotowanie w kuchni, gra piłką, ogladanie ksiazeczek, samochody, misie, kolorowanki, naklejki,basen z kulkami. I jeszcze pewnie cos tylko nie pamiętam. Wszystko na chwile i wszystko z mamą bo inaczej afera. 

Chyba jednak zapiszemy go do przedszkola na 100%. W tej chwili jest na 60%. Niech sie bawi z dziecmi bo ja juz nie jestem w stanie mu ich zastąpić. 

Kończę herbate, Mlody pewnie zaraz sie obudzi. Wróci mąż. I zacznie sie druga część dnia. A tak leje że nawet nie da sie wyjsc na dłużej. Nie pada a leje.

13 września 2020 , Komentarze (28)

W Norwegii można zadzwonić do pracy i powiedzieć że sorry dzis nie przyjdę. W Pl chyba tez jest coś takiego jak wolne na żądanie. W No takich dni do wykorzystania jest zdecydowanie więcej i można wziąć ich parę pod rząd bez żadnego zaswiadczenia od lekarza. Mój mąż taki obowiązkowy i pracowity, że mu po prostu zawsze głupio z tych dni korzystac. Każdy musi sie tego nauczyc. Tutaj nikt na nas z tego powodu nie patrzy krzywo, a na pewno nie zagraża to utratą pracy. Norwegowie często biorą wolne jak jest słoneczny dzień. Jak jest piękna pogoda to już wiadomo że połowa zmiany zadzwoni że dziś nie jest w formie do pracy.  Wczoraj, pierwszy raz w tym roku, zadzwonił moj mąż. Od razu wysłali go na test 😅😅 Taką politykę w firmie wprowadzili. Takze chcial dnia wolnego a ma przynajmniej 3. Do otrzymania wyniku ma do pracy nie przychodzić. Wszystkie oczywiście płatne 100%. 

Mąż w domu ale ja nie mam wolnego z tego tytułu. Synek tylko mama i mama. Z tatą się troche powygłupia, pogania ale tulasy, smyranie to tylko mama. W kółko chce układać jedne puzzle i też tylko z mamą. 

3dniowa adaptacja w przedszkolu zakończona. W 3 dzień został od razu sam. Tacie pomachał i od razu polecial do dzieci. Został tez na drzemke a potem na mały owocowy poczestunek. Umówiłam się z opiekunka że odbiore go jak zje czyli 14:30. Wynosiłam go siłą, zaryczanego i wyrywającego się. Myslalam ze wszystkie dzieci są zadowolone że przyjechal rodzic i że wychodzą do domu. Nie mojsyn, on by tam najchetniej chyba zmieszkal.

9 września 2020 , Komentarze (35)

Kiedy świat znormalnieje i przestaną wydziwiać z tą koroną... W przedszkolu dużo zabawek pochowanych bo korona. Zwlaszcza puzzle. Bo korona. Dzieci między salami nie mogą latać bo korona. Na dworze są podzielone na strefy bo korona. Jest dużo fajnych tematycznych sal ale aktualnie nie można w nich przebywać bo korona. Wynudzi mi sie dziecko. A jego energia roznosi. Opiekunki fajne, to się wyczuwa. Dzieci w grupie jest 12 na 4 opiekunów. Wtej grupie są dzieci do lat 3. Mój ma 20 miesięcy. Widzialam dzis jeszcze czwórkę z jego grupy to dwojka mlodszych, a dwojka starszych. Także urozmaicenie. Oprócz niego jest jeszcze jeden Polak, dziewczynka co ma rodzicow z Kongo. Inna z matką Litwinką, jeszcze inna z rodzicami skadstam. Tez z Afryki ale nie wiedzialam nawet i istnieniu tego panstwa. Takze super że nie sami Norwegowie. Niech Młody od malego sie uczy że na świecie jest taka różnorodność. Jedna z opiekunek to Polka. 

Co najbardziej będę z dziś pamiętać? Dezynfekcja :-P

Pierwszy dzień to zapoznanie sie w sali. Młody chciał na dwór bo tamwiecej dzieci i zabaw ale to jutro bedzie korzystac. Chce go jutro juz zostawic i poczekac w aucie czy w sklepie obok. Niech od początku wie że mamy tam nie będzie. On sie wszedzie dobrze czuje, uwielbia dzieci i zabawe wiec mysle ze zle nie bedzie. Ja nie przezywam. Luz zupełny.