Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 38157
Komentarzy: 1354
Założony: 9 kwietnia 2015
Ostatni wpis: 15 marca 2016

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
nieplaczmy

mężczyzna, 27 lat,

170 cm, 65.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

4 maja 2015 , Komentarze (36)

D. i K. są po pierwszym dniu matur. D. bardzo się wczoraj ucieszył, gdy wysłałem mu smsa `powodzenia jutro i trzymam kciuki`. Trochę porozmawialiśmy, dziś dał znać, jak mu poszło. Miałem wrażenie, że ostatnio nasze kontakty się pogorszyły, ale chyba byłem w błędzie, bo rozmawiało się nam bardzo sympatycznie. c: On jutro pisze także rozszerzenie z matematyki, mam nadzieję, że dobrze mu pójdzie, ale tak naprawdę bardziej martwię się o K., ponieważ matematyka to jego hm... pięta ahillesowa. Tak. Zupełnie i dokładnie tak. I jeszcze nie poprosił mnie o pomoc. Rozmawiałem z nim o tym kilka godzin, ale wyszło tylko na to, że ja się bardziej przejmuje zdaniem jego matury, niż on sam. Trudno. Od tego czasu trochę wyluzowałem w tej kwestii.

Poćwiczyłem dziś pół godziny dywanówki, więc wracam na dobre tory. Co do jedzenia... Cóż. Kocham mieć wolne. No i kocham długo spać. Tak mniej więcej do dwunastej. Przez to omijają mnie aż dwa posiłki, potem nie jestem w stanie tego wyrównać, a porą obiadu zarządzają moi rodzice, a dokładniej ich godziny pracy. o: Ale było zdrowo :D! Muszę przyznać, że moja motywacja trochę słabnie, ale się nie poddam.
Mam nadzieję, że u Was w tej kwestii także nic się nie zmienia, albo wręcz przeciwnie, idzie tylko w lepszą stronę :3.

Jedzonko z dzisiaj:
~ obiad - cztery placki ziemniaczane posypane cukrem (jeden mniej więcej wielkości połowy dłoni), szklanka kawy zbożowej z mlekiem;
~ powieczorek - bułka pełnoziarnista z serkiem wiejskim, wędliną drobiową, sałatą i ogórkiem;
~ kolacja - omlet z dwóch jajek na słodko z serkiem wiejskim i dżemem brzoskwiniowym.

3 maja 2015 , Komentarze (23)

Trochę wczoraj zaszalałem, nie można tego pominąć. Mojego jedzenia wolę nie komentować, zresztą sami za chwilę się przekonacie. Mój dzisiejszy dzień? Niewyspany, w ciepłej bluzie i trzęsący się z zimna siedzę w pokoju, odkąd się obudziłem. A, no i byłem wziąć kąpiel oraz jeść obiad. Wczoraj jednak było nieco ciekawiej.

Miałem iść na spacer, a skończyło się na niezłych zawiłościach. Spacer był, racja. Potem spotkaliśmy się z większą grupką znajomych. Dziewczyna A. miała OKRES (czyli była uprzywilejowana do tego, aby wszystkich poniżać, wyzywać, płakać i  śmiać się na zmianę, bić i wiele innych). Powiedziała rodzicom, że wróci o 22 (gdyby oznajmiła, że będzie później, mogłaby zostać dłużej), a zwerbowała dość sporą grupkę znajomych. A. chciał zostać dłużej, ale na osobności powiedział mi, że jeśli nie wróci o tej godzinie, co jego kochana dziewczyna, która cały czas mieszała mnie z błotem, to ona będzie rzucać fochy i robić problem. Godzina dwudziesta pierwsza, zrezygnowałem z namawiania ich, aby zostali nieco dłużej. Stwierdziłem, że w sumie została godzinka, mieliśmy trochę piwa, to jeszcze posiedzimy i chociaż wypijemy po jednym. Wszystko byłoby fajnie, ale oni oczywiście musieli sobie pójść na romantyczny godzinny spacerek i zostawić nas wszystkich. c: Szczerze mówiąc, rzadko się aż tak denerwuje. Nie, ja byłem wku^!#&*y. Bo to nie pierwszy raz. Bo z A. nawet porozmawiać nie mogę, gdy jesteśmy w więcej osób. Ostatnia osiemnastka, oczywiście całą imprezę ich nie było, bo się zaspokajali seksualnie w toalecie. Miło, szczególnie dla solenizantki. Ja też mam chłopaka. Ale jak gdzieś z nim idę, to czas spędzam ze wszystkimi. Mają sporo czasu, aby się sobą `nacieszyć` praktycznie codziennie. I w przyzwoitym miejscu, jakim jest dom. 

Jak wrócili, byłem już nieźle poddenerwowany, nie licząc także podpicia. No to im wygarnąłem. Za długo było mi przykro z tego powodu, że sobie nie mogę normalnie wyjść z A., że praktycznie moi znajomi mają na mnie wylane, że zawsze jest tak samo i oni nas zlewają na imprezach. Poszło na A. zamiast na jego dziewczynę. Zacząłem w sumie wreszczeć na środku ulicy. Że po co chcieli się spotkać, skoro tylko chwile z nami posiedzieli. W sumie do mojego wygarniania dołączyła się jedna dziewczyna, też już chyba zdenerwowana całą sytuacją. A. mnie uspokajał, że za tydzień się spotkamy (JASNE, JUŻ TO WIDZĘ, OCZYWIŚCIE). Nie wierzę mu, i tyle. Za długo go znam. Na koniec jeszcze dodałem, że tylko się macają po kątach, zamiast normalnie spędzać czas z ludźmi. No i jego kochana laseczka się popłakała. Przecież może. Ma okres. Powtórzyła to chyba w ciągu dwóch godzin ponad piętnaście razy, odwalając dziwne akcje. Przytuliłem ją, żeby się ogarnęła, miałem w tamtej chwili dość wszystkiego. Rankiem zastanawiałem się, czy nie przeprosić czasami A. Jednak chyba z tego zrezygnuję. Potem było już tylko lepiej.

Poszedłem z resztą. Pospacerowaliśmy, wybraliśmy się na imprezę. Potańczyłem z obcymi dziewczynami, porozmawiałem i pośmiałem się z jakimś facetem. Nie było źle. Trafiłem nawet na mojego byłego chłopaka/aktualnie dobrego kolegę. Poszliśmy się przejść, posiedzieć na dworze. Żalił mi się, ze rzuciła go dziewczyna. Trochę przykre, ale z tego co opowiadał, to mógłby trafić na kogoś lepszego. No, wygłosiłem w tamtej chwili pijacki monolog o tym, dlaczego nie mam dziewczyny, że z nimi nie da się dogadać i tym podobne bzdury. Potem mnie przeprosił za to, że mnie źle traktował, gdy byliśmy razem. Miło, że to zauważył. Wróciłem do domu około pierwszej i położyłem się spać. 

To teraz czas na moje piękne jadłospisy.
Sobota:
~ I śniadanie - owsianka czekoladowa;
~ obiad - miseczka spaghetti;
~ podwieczorek - rożek truskawkowy i brioszka;
~ kolacja - tost z ziołami, czosnkiem, serem i wędliną.
Niedziela:
~ obiad - dwa ziemniaki, trzy łyżki buraków, trochę sałatki z ogórków i pół piersi z kurczaka;
~ podwieczorek - kawałek babki upieczonej przez mamę;
~ kolacja (w planach, chyba to w siebie wmuszę) - jajecznica z dwóch jajek i dwie kromki pieczywa lekkiego z wędliną.

Ja wiem, wiem. Koszmar. A... No tak. W sobotę można doliczyć piwa. Nie mam pojęcia, ile. Brr. Teraz czuję się jak po spowiedzi, tylko proszę nie krzyczeć na mnie. D:
Od jutra obiecuję poprawę w jedzeniu, zachowaniu i ćwiczeniach. 
No i skoro ja się tak rozpisałem, to miłoby byłoby, gdybyście Wy także trochę opowiedzieli o swoim weekendzie majowym :D.

1 maja 2015 , Komentarze (36)

Mojego dzisiejszego menu chyba nie można zaliczyć do diety :D. A, zaszaleję. Zacznę od niego:
~ I śniadanie - dwie brioszki (jedna brioszka jest wielkości połowy dłoni bez palców);
~ obiad - dwa ziemniaczki, pół piersi z kurczaka i szklanka marchewki z jabłkiem;
~ podwieczorek (i tu się zaczyna :D) - piwo, trzy brioszki i szklanka coli z wiśniówką (jak to wszystko wypiłem i potem zjadłem jeszcze brioszki, to myślałem, że mi rozerwie brzuch, bo wypiłem przy okazji dodatkowo herbatę);
~ kolacja - trzy kawałki ryby i dwie kromki pieczywa lekkiego z serem żółtym i keczupem.

Okropnie to wygląda, wiem. D: Ale przyjechała siostra, jej chłopak, no i jakoś tak wyszło. Kalorycznością chyba nie przekroczyłem moich standardowych rekordów, ale wartościowe to jedzenie do końca nie było. Szczególnie to piwo i wiśniówka. ;_;
Chociaż. (pomysl) Mój profesor od matematyki stwierdził ostatnio, że najzdrowszym napojem jest właśnie piwo. 

Mój dzień był taki leniwy. Zrobiłem sobie godzinny spacer z rodzinką po południu. Jak wróciliśmy, zacząłem grać w The Sims 4, zrobiłem nowych simów, zbudowałem dom, jakoś zleciało do wieczora. Chociaż i tak chyba jestem bardziej oddany trójce. Trzeba jednak przyznać - czwarta odsłona ma świetny kreator simów :D. Jakby K. wiedział, że lubię robić właśnie w The Sims 4 ładne simki, to by mnie chyba udusił. :p
No dobra, może nie udusił, ale zapewne by rzucił focha XD. Mimo to, nas zrobiłem jak tylko zacząłem grać. O ile pamiętam, mamy już dwójkę dorosłych dzieci, ja jestem astronautą, a on pisarzem (o matko, zwierzenia simowe, co to ma być, haha :D).


Jutro wychodzę na spacer ze znajomymi, nie powinno być najgorzej. Oby tylko pogoda dopisała, bo dziś miała humorki. Deszcz, słońce. I tak na zmianę. Nie chciało mi się dziś ćwiczyć, racja. Jednak spacer był dość długi, więc chyba nie spłonę w piekle :D. Jutro już porobię jakieś brzuszki, ćwiczenia z hantlami.
A Wy jak rozpoczęliście majówkę? No i jaka u Was pogoda? :D

30 kwietnia 2015 , Komentarze (25)

Właśnie skończyłem robić brioszki z przepisu od Magdalenananie, w piekarniku siedzi ostatnia blaszka. Troszkę ostygną to spróbuję kawałek, choć po kolacji jestem obrzydliwie najedzony. Ciekawi mnie strasznie, jak smakują :D. Zrobiłem je z powidłami śliwkowymi.

Jestem dość zmęczony dniem, bardzo szybko mi zleciał. Sprawdzianu z matematyki nie było, bo profesor nie pojawił się na pierwszej godzinie, ponoć jakieś zdarzenie losowe, nieistotne. Za to była kartkówka z fizyki :D. O dziwo łatwa, ale nie zdążyłem wpisać wyniku w jednym zadaniu. Będzie czwórka, a może nawet piątka :3. Potem wróciłem do domu, porozmawiałem nieco z siostrą, wyszedłem na spacer. Kupiłem przy okazji kilka rzeczy do lodówki ]:>.


Czuję się ostatnio jakoś taki samotny, nie wiem dlaczego :c. Kiedyś też mi to doskwierało pomimo tego, że obracam się w nawet sporym gronie ludzi. Nie lubię tego uczucia i nie wiem, czym jest spowodowane.

Jedzenie:
~ I śniadanie - bułka z dynią z białym serem, wędliną i ogórkiem (chciałem zjeść owsiankę, ale niestety nie miałem czasu jej przygotować);
~ II śniadanie - jabłko, serek wiejski, bułka z dynią z serem żółtym, lizak;
~ obiad - sushi maki i nigiri;
~ podwieczorek - kromka pieczywa lekkiego z dżemem brzoskwiniowym;
~ kolacja - miseczka makaronu z twarogiem na słodko.

Trzymajcie się ciepło kochani, życzę Wam miłego długiego weekendu :3.

29 kwietnia 2015 , Komentarze (32)

Jaki spokojny dzień mam. Byłem w szkole, kupiłem bluzę, odwiedziłem dermatologa, poćwiczyłem. Jakoś we mnie dziś niewiele emocji. Na okienkach byłem z kolegą z klasy na godzinnym spacerze. Trochę porozmawialiśmy, nie było źle. Potem wytłumaczyłem mu zadania na jutrzejszy sprawdzian z matematyki. No i znów ćwiczyłem pół godziny. Jeszcze tylko jeden dzień do szkoły :3. Chociaż. Zapewne i tak nigdzie nie wyjdę na majówkę. Może na trochę z zespołem, o ile plan wypali. K. nie ma, mojego przyjaciela też. Może jutro kogoś spytam, czy ma ochotę gdzieś wyjść, zobaczymy.
Nieziemsko mi się podoba połączenie septum ze standardowym przekłuciem nosa. (zakochany)

Jak się miewacie po prawie połowie tygodnia? No i jak się trzyma Wasza motywacja?


Dzisiejsze jedzenie:
~ I śniadanie - babeczka z kubka (po łyżce: zmielonych płatków owsianych, mąki, cukru, kakao, oleju, trochę mleka, łyżeczka proszku do pieczenia i dwie kostki gorzkiej czekolady);
~ II śniadanie - bułka z dynią z wędliną, serem żółtym i ogórkiem, pitny jogurt brzoskwiniowy, pół andruta;
~ obiad - pięć koletów sojowych, dwa ziemniaki i trzy łyżki kapusty kiszonej;
~ podwieczorek - trzy biszkopty;
~ kolacja - trzy kromki pieczywa lekkiego z białym serem i ogórkiem, mały kawałek makreli wędzonej.

28 kwietnia 2015 , Komentarze (45)

Dzień mogę zaliczyć do nie najgorszych, choć każą go nie chwalić przed zachodem słońca. Trzy matematyki minęły bardzo zabawnie w towarzystwie moich dwóch najbliższych kolegów z klasy. Aż się popłakałem w pewnym momencie ze śmiechu. (slonce)
No i pogoda! Wreeszcie. Koniec słońca, przyszły chmurki, a nawet w pewnym momencie śnieg (okej, tego już nie lubię). Moja mama dzwoniła dziś do wychowawczyni, aby mnie zwolnić z kilku minut lekcji, bo idę jutro do dermatologa i odebrała gratulacje. Że ja to ponoć ambitny jestem. I zdolny. I że to się rzadko spotyka. I że w ogóle cud miód.
Ciekawe z jakiej to okazji. :?


Dawno natknąłem się na to zdjęcie, ten tekst. Trochę chyba daje do myślenia. Przypomina mi pewnego księdza, który twierdził, że homoseksualizm jest chorobą. Biedny.


Ćwiczyłem dziś tyle, co wczoraj. Brzuch, ręce. Trzydzieści minut. Wciąż mi mało trochę :c.
No i spis dzisiejszego jedzenia:
~ I śniadanie - jogurt naturalny i dwie kromki pieczywa lekkiego z białym serem i ogórkiem;
~ II śniadanie - jabłko, bułka pełnoziarnista z wędliną i serem żółtym, pół kubeczka lodów;
~ obiad - pięć racuszków z cukrem;
~ kolacja - dwie kromki pieczywa lekkiego z wędliną, jajecznica z dwóch jajek z cebulką i pomidorem.


Od dłuższego czasu po głowie chodzi mi wiersz pana Tuwima, Do prostego człowieka.
`Gdy wyjdzie biskup, pastor, rabin
Pobłogosławić twój karabin,
Bo mu sam Pan Bóg szepnął z nieba,
Że za ojczyznę - bić się trzeba;
[...]
- O, przyjacielu nieuczony,
Mój bliźni z tej czy innej ziemi!
Wiedz, że na trwogę biją w dzwony
Króle z panami brzuchatemi;
Wiedz, że to bujda, granda zwykła,
Gdy ci wołają: "Broń na ramię!",
[...]
Rżnij karabinem w bruk ulicy!
Twoja jest krew, a ich jest nafta!`

Życzę Wam miłego wieczoru, trzymajcie się ciepło :3.

27 kwietnia 2015 , Komentarze (32)

Smutno dziś mi było. K. mnie zawiódł, dość poważnie. Nie spodziewałem się tego. Aż mi łzy do oczu napłynęły na języku polskim. Sprawił, że jeszcze mniej mu ufam. Zaczynam czuć się jak zaszczute zwierzę. Nie wiem, czy to dobre. W końcu w czasie kryzysu tłumaczyłem sobie, że ten związek jest przede wszystkim rozsądny.
Mimo wszystko.
Prawdę mówiąc.
Siebie nie oszukując.
Nie chcę rozłąki. 
A za łąkami także tęsknię.


Podziękowaliśmy dziś z A. wokaliście za współpracę. W sumie dobrze to przyjął, jak na taką wiadomość. Rozmawiałem też trochę z A. na temat naszej integracji w zespole i postanowiliśmy, że może wyjdziemy wspólnie gdzieś na majówkę. Mam nadzieję, że D. się zgodzi, bo go ciężko do czegokolwiek namówić. 
Napisałem dziś do mojego bliskiego kolegi, który zaaawsze potrafi poprawić mi humor. Jest cudowny, a znamy się tylko przez internet. Planowaliśmy, że w wakacje do niego pojadę. Zobaczymy, co z tych planów wyniknie, chociaż mam gdzieś w środku nadzieję, że to się uda. W sumie to on mnie podtrzymywał kilka miesięcy temu, gdy działo się naprawdę niefajnie.
Zrobiłem dziś trochę takich ćwiczeń - dywanówek. Brzuszki, ćwiczenia na ręce z hantlami. Zajęło mi to pół godziny. Wszystko robiłem dość powoli, aby przypadkiem nie uszkodzić nogi. Lepsze to, niż nic.

Jedzenie:
~ I śniadanie - kaszka manna (szklanka mleka, dwie łyżki kaszki);
~ II śniadanie - bułka pełnoziarnista z wędliną drobiową i ogórkiem;
~ obiad - dwa ziemniaki, czerwona kapusta i pałka z kurczaka;
~ podwieczorek - princessa kokosowa i trzy delicje (trochę zajadłem smutek słodkościami, brr);
~ kolacja - omlet na słodko z dżemem brzoskwiniowym (białko z dwóch jajek, jedno żółtko, łyżka mąki i cukru).

(Tytuł odnosi się do mojego dzisiejszego tatuażu na ręce kolegi z klasy :D. Taki z niego punkowiec, więc mu narysowałem motylki i dopisałem `kocham kucyki pony`. Taak, nudzę się na matematyce :D.)

26 kwietnia 2015 , Komentarze (31)

Niedziela. Dość nudna, jak zawsze. Minęła mi mimo wszystko dosyć szybko. Z rana A. zadzwonił do mnie i dowiedziałem się, że dostaliśmy wynagrodzenie pieniężne za koncert. Ha :D. Zawsze coś. Pieniądze postanowiliśmy podzielić, choć osobiście uważam, że lepiej byłoby je zostawić na zespół. Paliwo, sprzęt. Wszystko jest potrzebne. Skoro dzielimy, to w planach mam zakupienie kilku mi aktualnie potrzebnych rzeczy (mniej lub bardziej): butów do ćwiczeń (ostatnio ćwiczyłem w trampkach, co było wielkim błędem, możliwe, że od tego mam problemy z nogą), koszulki/bluzy i okularów przeciwsłonecznych. Ostatnie z tych akurat zakupiłem dziś na spacerze z mamą :D. Mam wrażliwe oczy i strasznie drażni mnie światło słoneczne, więc na pewno się przydadzą.


A to, to moje pizzerinki. Wracając ze spaceru z mamą stwierdziłem, że zostało trochę ciasta po tarcie, więc je wykorzystam i zrobię z niego kolację. Samo ciasto wyszło praktycznie jak francuskie, pyyyszne. Na górę położyłem keczup z koncentratem pomidorowym, szynkę, ser, cebulę i wybrane warzywa na patelnię :D. Taka kolacja wymyślona z tego, co było w lodówce, ale wyszła przepyyyyyysznie. Nawet tacie smakowała (tecza).

Dzisiejsze jedzonko:
~ I śniadanie - czekoladowa owsianka;
~ II śniadanie - dwa herbatniki, dwie kostki gorzkiej czekolady;
~ obiad - pół torebki ciemnego ryżu, pałka z kurczaka oraz marchewka z groszkiem;
~ podwieczorek - kawałek loda jogurtowego;
~ kolacja - pizzerinka :3.

Psychicznie czuję się już dziś nieco lepiej niż ostatnio, chyba wypocząłem. Jutro wracam do szkoły. Mam nadzieję, że noga mi w tym nie przeszkodzi.
A jak Wasz weekend? Uważacie go za udany?

25 kwietnia 2015 , Komentarze (43)

Nie czuję się dobrze. Koncert nie poszedł źle. Przyjechało duużo motocyklistów, były różne pokazy, ale atmosfera w naszym zespole sięgnęła konkretnego dna. A. zachował się chamsko. Po prostu. D. był smutny, znów, cały czas. Przyjechał po mnie, jak zawsze, i pojechaliśmy razem na miejsce. Niby było okej, ale po koncercie zazwyczaj gdzieś wychodziliśmy. Tam było nawet fajnie. Można było posiedzieć, pooglądać samochody, motocykle, porozmawiać z ludźmi, posłuchać drugiego zespołu, który grał po nas. Idealna okazja, żeby spędzić trochę czasu we wspólnym towarzystwie. Przecież w końcu nie tylko gramy razem, ale również się przyjaźnimy. Okazało się, że A. umówił się ze swoimi kolegami, nas ignorując i zlewając.

Od razu po koncercie, na scenie jeszcze, spytałem A. czy gdzieś wychodzimy. Nic nie odpowiedział. D. w ogóle go nie pytał, bo chyba od razu poczuł się niezaproszony, więc wziął moją basówkę do samochodu i się uwinęliśmy. S. - perkusista, również czekał tylko na transport, aby zwiać się z tego miejsca, bo sytuacja była dość nieprzyjemna.
A. zabrał się jeszcze z nami kawałek, aby odłożyć sprzęt. Spytał mnie po drodze `A ty nigdzie dziś nie idziesz, co nie?` Odpowiedziałem mu, że przecież pytałem go, czy coś robimy po koncercie, a skoro mi nie odpowiedział, to nie będę się wpraszał. 
Jest mi jakoś smutno przez to wszystko. Zawsze po koncertach się przytulaliśmy, gratulowaliśmy sobie wzajemnie sukcesu, wychodziliśmy razem, cieszyliśmy się własnym towarzystwem. A teraz...? 


Brakuje mi aktualnie K. Bardzo. Sytuacja z nogą, zespołem. Przez to wszystko czuję się jakoś samotny. Być może to nieuzasadnione, nie wiem. Ale to co innego rozmawiać z kimś przez wiadomości tekstowe całymi dniami, niż po prostu z tą osobą być.

Moje jedzenie dziś wygląda bardzo przeciętnie:
~ I śniadanie - bułka mleczna z twarożkiem, dwa biszkopty;
~ obiad - porcja klusek;
~ podwieczorek - cztery łyżki bigosu, pół kawałka jakiegoś ciemnego ciasta, lód rożek (a co tam, darmowe jedzenie to w sumie nasz główny dorobek z prawie każdego koncertu :D);
~ kolacja - dwa kawałki ryby, dwie kromki macy z serkiem topionym i ogórkiem.
Muszę jeszcze dodać, że mama mi z góry zapowiedziała wcześniej, że mam się z nią napić jakiegoś białego wina ze spritem, więc mogę też to doliczyć do bilansu.

24 kwietnia 2015 , Komentarze (44)

Koszmar. Nie wierzę po prostu. Wstałem dziś rano, aby pójść do szkoły. Okazało się jednak, że do niej nie pójdę. I że nie pójdę także nigdzie. Do łazienki czy nawet na koniec drugiego pokoju. Zrobiłem kilka kroków i poczułem okropny ból w nodze, która bolała mnie już od ponad miesiąca, ale nie na tyle, aby mi to przeszkadzało. Mówiłem sobie. Pójdę do lekarza, pójdę. W ten piątek, w tę środę. Zrobiłem to dziś. Skoro już nie mogę chodzić, to chyba czas najwyższy. Jestem głupi. Może, gdybym zrobił to wcześniej, nic takiego by się nie wydarzyło.


Najlepsze jest to, że lekarz nie kazał mi nawet pokazać nogi, podwinąć nogawki, zdjąć spodni. Okej, miałem założony dres. Dotknął kolana z dwa razy przez materiał, może by coś wyczuł. Tyle, co on powiedział mi, wiedziałem już bez tej wizyty. Zwolnienie z wychowania fizycznego na miesiąc, skierowanie do ortopedy, unikanie chodzenia (to co z ćwiczeniami, skoro nawet chodzenia mam unikać?!). Jestem załamany. Złościć mogę się tylko na siebie, bo sam to zaniedbałem i mam za swoją głupotę. Spytałem go, czy nie dostanę żadnych leków. `A po co?` ... Nie chcę tego komentować nawet. Jak mnie w przychodni zobaczyli, to wszyscy zaczęli się pytać, co się stało.


Czuję się jak bachor. Dziecko, które nie może dostać ulubionego lizaka. Chcę ćwiczyć. Dlaczego, gdy akurat mam największą motywacje, to na drodze stają mi takie przeszkody, jak problemy ze zdrowiem fizycznym. Do tego jutro koncert. Świetnie. Będę kaleką na scenie, która nie ruszy się z miejsca przez cały czas trwania występu.
Był dziś u mnie A. Dokończyliśmy piosenkę, trochę pograliśmy, porozmawialiśmy. To miło, że mnie odwiedził.


Jedzenie z dzisiaj:
~ I śniadanie - bułka mleczka i serek homogenizowany;
~ II śniadanie - dwie kromki macy razowej z twarożkiem, wędliną i ogórkiem, taki mały, tyci pączek, trzy kostki gorzkiej czekolady;
~ obiad - rosół i skrzydełko z kurczaka;
~ podwieczorek - jabłko i kromka macy razowej z wędliną i ogórkiem;
~ kolacja - czekoladowe placuszki owsiane (cztery łyżki płatków owsianych, trzy łyżki mąki, jajko, trochę mleka, łyżka cukru, łyżka kakao - zjadłem połowę z tej porcji).

Mam nadzieję, że mieliście milsze rozpoczęcie weekendu ode mnie. Życzę Wam miłego wieczoru, odpoczywajcie :3.