Ostatnio dodane zdjęcia

Ulubione

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

One minute on the lips, a lifetime on the hips

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 27103
Komentarzy: 262
Założony: 15 czerwca 2015
Ostatni wpis: 8 września 2019

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
drosera85

kobieta, 39 lat, Gdynia

158 cm, 71.50 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

27 lipca 2015 , Komentarze (2)

Przeczytałam właśnie artykuł o nieprawidłowym żywieniu, otyłości i odchudzaniu. Generalnie nic nowego, nic, czego byście już nie wiedzieli. Poza jedną rzeczą: wśród kobiet ze wskaźnikiem BMI od 30 do 35 punktów tylko 1 na 124 schudnie. Jedna!! Ciekawe jakie pokrycie w badaniach mają takie statystyki, bo jest to wskaźnik przerażający. Przy obecnym tempie, w jakim osób z taką otyłością przybywa, ten wskaźnik po prostu mnie zwalił z nóg. Ja nie miałam takiego BMI, ale też dużo mi nie brakowało. Dziewczyny, pokażcie im że są w błędzie!! 

Źródło: http://innpoland.pl/119083,porzuc-zludzenia-nie-ma-cudownych-diet-naukowcy-to-zbadali-otylosci-pozbywa-sie-jeden-na-240-mezczyzn

25 lipca 2015 , Komentarze (1)

Dziś dzień pomiarów. Zdecydowanie w centymetrach mam dużo lepsze rezultaty niż na wadze. Schudłam od początku 2.5 kg, ale w pomiarach miejsc krytycznych ;) wygląda to następująco:

-6 talia 

- 7 brzuch

- 6.5 biodra

- 4 udo.

Nie do końca rozumiem ten system, ale skoro spada, to znaczy chyba, że jest prawidłowo.

Ale ALE!!! Z miesiąc temu kupiłam sobie za małą spódnicę - skoro chudnę, to przecież w końcu w nią wejdę. Kupowałam z myślą, że spódnica może zająć w historii swoje miejsce jako ciuch, który kupiłam, a którego nigdy nie założyłam, w związku z czym i spódnica i mąż będą się ze mnie śmiali przez długie lata. Ale NIE!!! Dziś dopięłam zamek :) Nad paskiem jeszcze robi się uroczy balon, który uniemożliwia na razie noszenie tej spódnicy, ale do cholery - DOPIĘŁAM ZAMEK :)

22 lipca 2015 , Komentarze (5)

Zakwasy zakwasami, ale trzeba zebrać tyłek i pomimo bólu mięśni ruszyć do roboty, ponieważ dzisiaj dostałam zaproszenie na wesele. Short notice, bo wesele 29 sierpnia. No z 4 kg do tego czasu to bez łachy powinno pójść w zapomnienie! Niemniej jednak nie mogę zapominać, że największym moim problemem jest pociążowy brzuszek, którego muszę się pozbyć - jak się okazało - szybciej niż myślałam! Doświadczone w tym temacie dziewczyny - jakie ćwiczenia polecacie? Dotąd robiłam pełne treningi, teraz chciałabym uzupełnić ten trening o dodatkowy "pakiet" na brzuch...

22 lipca 2015 , Komentarze (1)

No i tak jak się spodziewałam, mam zakwasy po wczorajszym treningu. Najgorzej było wczoraj wieczorem, dzisiaj już jest całkiem spoko. Najgorzej, że nie mam kiedy dziś poćwiczyć. Wciągnęłam się w te ćwiczenia bardziej jak w dietę, muszę uważać, żeby prawidłowe żywienie nie poszło w zapomnienie.

Przestawiłam sobie dzisiaj kaloryczność diety. Jak ustawiałam parametry, to nie miałam w planie aktywności fizycznej. Wyszło samo z siebie i tak naturalnie. Przejrzałam wczoraj moje endomondo i z podsumowania miesiąca wychodzi mi dużo treningów, więc muszę podnieść kaloryczność, żeby nie wpędzić się w głodówkę. Swoją drogą coś jest na rzeczy, bo przez ostatnie 3 dni odczuwałam silny głód i osłabienie, powinnam była zareagować z tą kalorycznością szybciej. Ale lepiej późno niż wcale ;)

21 lipca 2015 , Komentarze (2)

Ponieważ częściowo pracuję w domu, mam co któryś dzień szansę poćwiczyć rano. Mąż w pracy, młody w przedszkolu, a mamusia wygibasy na dywanie. Dzisiaj chyba jednak przesadziłam. Coś źle kliknęłam w KFO i zrobiłam trening zaawansowany, "sexi dół" czy jakoś tak. O jaaa!.. Nawet po Jillian się tak nie czołgam. Polecam ambitnym, dla mnie jeszcze zbyt wymagające, już czuję zakwasy, więc pewnie jutro nie będę mogła chodzić. Wczoraj zrobiłam ripped in 30 /JM/ lvl 2, dziś ten sexi dół, no chyba mogę wybaczyć sobie weekendowe obżarstwo/opijstwo. Oby takie działanie nie stało się regułą.

A po ćwiczeniach zauważam, że krok już jakby bardziej sprężysty, pośladki jakby mniej pofałdowane :P. Jeszcze z miesiąc i wrzucę foty porównawcze, teraz na to za wcześnie. Przez te ćwiczenia na wadze nie widzę postępów, ale każdego dnia sobie tłumaczę: centymetr najpierw, potem waga.

Sama ze sobą czuję się lepiej, jestem bardziej uśmiechnięta, wyprostowana (brzuch już tak do przodu nie wystaje ;)). Pod moim domem grupa z 30 robotników remontuje ulicę, jak dzisiaj szłam do auta ze 100 metrów, to co drugi się za mną oglądał. Nie zrozumcie mnie źle, to nie jest mój cel i priorytet, ale to tak miło, kiedy się tyle wysiłku już włożyło w cały proces odchudzania :)

Pozdrawiam Was! Jadę po dziecię do przedszkola. Znów muszę iść do auta, a robotnicy wciąż pracują... ;)))

20 lipca 2015 , Komentarze (3)

Generalnie dotąd diety się raczej trzymałam, ale w ten weekend wszystko poszło w diabły. W sobotę jechaliśmy na grilla. Ja kupiłam butelkę wody, żeby nie pić coca coli itd. Zjeść postanowiłam tylko drób, do tego jakąś zieleninę. Znajomi są z tych, co ZAWSZE się spóźniają, nie ważne, czy organizują, czy przychodzą jako goście (swoją drogą niemiłosiernie mnie to wku......). Niemal godzinę po wyznaczonym "starcie" imprezy grill nadal jeszcze rozpałki nawet nie widział... Potem standardowe problemy, bo najpierw się palić nie chce, a potem płomień za duży. Jak już jedzenie podano, to byłam taka głodna, że wmiotłam wszystko, co w zasięgu ręki było. Ale przynajmniej coca coli nie wypiłam ;)

Wieczorem Polacy przegrali w siatkówkę, więc z tej okazji inni znajomi wpadli do nas na piwko (z piwkiem dla gospodarzy). Już mi było trochę wszystko jedno po tym grillu. A potem rano, na kacu, to się zachciało węglowodanów i tłuszczy, aj jaj jaj jaj...... Tyle w tym dobrego, że NIE wysłałam męża do MC Donaldsa, jak to kiedyś mieliśmy w zwyczaju przy okazji kaca. Ale i tak powinnam dostać lanie :/ Przykro mi, bo sama siebie zawiodłam :( 

Ale dziś wracam do planu, wieczorem poćwiczę, to może chociaż część weekendu pójdzie w zapomnienie. Teraz to mogę jedynie robić wymachy ramion przy biurku ;)

15 lipca 2015 , Komentarze (2)

Diety dzień 31, czyli symboliczny kalendarzowy miesiąc minął. Schudłam na wadze trochę mniej, niż chciałam i wg planu mogłam, bo "tylko" 2 kilo. Za to centymetrów poleciało mi dużo, w biodrach 4, w udach 2.5, w brzuchu 4... Cudnie.

No nie powiem, że ani razu nie złamałam diety, grzechy były, ale bez większych problemów wracałam do planu. Dieta mnie nie frustruje, generalnie chyba dlatego, że ja zazwyczaj nie przykładam dużej wagi do tego, co jem, czy że czegoś zjeść nie mogę. Tylko przy pizzy wymiękam, ale jak dotąd jeszcze mnie chętka nie złapała, więc nie wiem, czy podołam, czy polegnę, jak mi się pizza hut zamarzy...... MMMmmm!

Nie planowałam ćwiczyć, ale jakoś tak... samo wyszło. Zazwyczaj robię 20 minut intensywnego treningu, np. ripped in 30 /JM/, a potem z KFO 20 minut streching albo pilates... Dziś to aż mi pot po plecach leciał ;)

No więc zaczynam kolejny miesiąc. Z motywacją na przyzwoitym poziomie ;) Jutro pracuję do 18tej, więc wszystkie posiłki w zasadzie w pracy zjem, ale już zaplanowałam co i o której, więc tylko rano popakować muszę.

Kupiłam sobie tydzień temu śliczną spódnicę, za małą w pasie jakieś 3 cm... Pierwszy raz w życiu tak zrobiłam, jak nie schudnę do niej, to się będę do końca życia z siebie śmiać ;) A mój mąż też mi nie odpuści ;)

Pozdrawiam Was dziewczyny serdecznie :)  

13 lipca 2015 , Komentarze (2)

Przetrwałam weekendowy kryzys. Nie na 100%, zjadłam pierogi z wędzonym pstrągiem (z mąki pełnoziarnistej byłyby spoko :)), na szczęście tylko 7, a nie jak to kiedyś miałam w zwyczaju - do pełna ;) 

Wieczorem poćwiczyłam, żeby optymistycznie zakończyć weekend:

Ripped in 30 / JM / - dzień 4,

Plank - 45 s

KFO - Streching 

Mam nadzieję, że pierogi odeszły w zapomnienie :)

Aha, i rozwikłała się tajemnica nagłego podniesienia kaloryczności mojej diety (z 1400 na 1900). Wykupiłam dostęp do treningów online, bo mi się podobał streching i pilates, przy czym kupowałam nie z zamiarem ambitnego rozpoczynania treningów wg planu, tylko właśnie z założeniem, żeby po MOICH ćwiczeniach zrobić sobie jeszcze rozciąganie. Portal nie chciał mnie dopuścić do klubu fitness online bez wypełnienia pierdyliona pytań, między innymi: jak często trening? Zaznaczyłam 4 czy 5 tygodniowo (wciąż z myślą o strechingu), a system oczywiście przyjął trening wg indywidualnego planu ćwiczeń 4-5 razy tygodniowo. Stąd taki skok kaloryczności, no ale na pilatesie to ja tego nie spalę ;) Już sobie przestawiłam. Musiałam w planie diety zaznaczyć "nie będę ćwiczyć z planem ćwiczeń". A na marginesie to jeśli utrzymam moje podskoki z Jillian na poziomie 3 tygodniowo, to powinnam podnieść kaloryczność - wg obliczeń na pułap 1500. 

Pozdrawiam Was poniedziałkowo :) Do pracy drogie Panie!

12 lipca 2015 , Komentarze (3)

Dzisiaj jakiś kryzys. Organizm woła JEŚĆ. Zjadłabym michę makaronu z sosem, kurki się już pojawiły, o jaaa ale byłoby smacznie :) A tymczasem na obiad był dietetyczny rosół, ja dalej głodna, a tu już w planie tylko przekąska i kolacja...

No nic, przetrwać i jutro zacząć z lepszym nastawieniem :) Ostatecznie jak mi głód nie da spokoju, to zjem jajko na twardo - niezawodna metoda na zapchanie żołądka, a "kosztuje" tylko ok. 80 kcal ;)

A Wy jakie macie metody na przetrwanie? :)

11 lipca 2015 , Komentarze (7)

Kaloryczność mojej diety wynosi 1400 kcal (plan diety/ustawienia). Tymczasem dzisiaj dostałam od dietetyka jadłospis na przyszły tydzień na poziomie 1800 kcal. Nie zmieniałam żadnych ustawień... Teraz zaczynam 5ty tydzień diety. U Was też tak było??