Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mój wygląd zawsze mi przeszkadzał, czas wziąć się za siebie.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 15430
Komentarzy: 355
Założony: 4 października 2015
Ostatni wpis: 9 kwietnia 2016

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Tysialke

kobieta, 30 lat, Olsztyn

162 cm, 51.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

7 października 2015 , Komentarze (5)

Kiedy dziś przebierałam się do snu zaobserwowałam że mam bardzo widoczne żebra pod i nad klatką piersiową oraz na plecach... Bardzo mnie to zdziwiło ponieważ tłuszczyk na brzuchu jest dość widoczny, na udach tym bardziej. Zmartwił mnie ten fakt, ponieważ prawdę powiedziawszy nie wiem czym jest to spowodowane.

Byłam dziś w kinie konesera na przed premierze Paktu z diabłem (Black Mass) z Johnnym Deppem ( <3 ) w roli głównej. Film całkowicie mnie powalił swoją świetnością. Johnny i jego gra aktorska zwalają z nóg, obsada filmu zaskakująco dobra, naprawdę kawał świetnej roboty... nawiązującej do prawdziwych wydarzeń. Brawo za tak dobry film. 

Dziś przerwa od rowerku raczej wymuszona aniżeli zaplanowana, cóż... albo rower albo wieczór w kinie z Deppem... Wybór był tylko jeden i nie, za nic w świecie bym go nie zmieniła. :D

Czas spać, jutro historia radia i telewizji na dzień dobry. Ech... :D 

6 października 2015 , Skomentuj

Dzień mogłabym opisać jednym słowem- pełny. Pełny niespodzianek, przygód, radości, satysfakcji, zaskakujących obrotów, nowych znajomości... pełny, pełny, pełny wszystkiego. Rano pobudka o siódmej, zajadanie przepysznej owsianki bez gotowania z bananem, mniam! Od rana intensywnie, bez stresu i nerwów. Półtorej godzinki na rowerku przed zajęciami na uniwersytecie. Na studiach dużo ciekawych ciekawostek, dużo nieznajomych niespodzianek... Przyjemna sprawa, naprawdę. Powróciwszy do domu zasiadłam jeszcze na godzinę na rowerek, w sumie przepełnia mnie teraz radość... a zimny prysznic po takim wyczerpującym <w dobrym znaczeniu tego słowa> dniu jest istnym cudem z nieba. Jak wam minął wasz dzień? Jak walka z dietami? Ja sobie dzisiaj dałam pofolgować, zjadłam dużo śmieciowego żarcia które będę zrzucać pewnie jeszcze z trzy dni... Ale to nic, lepiej niekiedy pozwolić sobie na małe co nieco niż chodzić wiecznie złym! Pozdrawiam serdecznie kochani, oby wasz wieczór był szczęśliwy! 

5 października 2015 , Skomentuj

Dzień mija wręcz zachwycająco. Pozytywne nastawienie od samego poranka, uśmiech od ucha do ucha od kiedy tylko wsiadłam do autobusu. To uczucie kiedy ludzie dosłownie zgniatają Cię swoim ciałem, autobus to istna sauna a kontrolerzy biletów usiłują się między ludźmi przeciskać tak delikatnie, jak tylko umieją a mimo ich starań na nic to wychodzi. Komplementy odnośnie wyglądu sypiące się jakby z rękawa każdej napotkanej, znano-nieznanej osoby... Kurde, bardzo się cieszę. 

-Ej, Tyśka! Ile Ty teraz ważysz?- zapytała Ewelina, kiedy w końcu nacieszyła się moją obecnością.

-Dziś jak stawałam na wadze pokazywała 54.. ale czy to prawda, nie wiem.- odpowiedziałam, delikatnie się uśmiechając. 

Moja waga jest dla mnie małą tajemnicą, rano bez jedzenia i bez wszystkiego ważyłam się- 54 kilogramy.. Ale jak skoro wczoraj było ich 56? Nie wiem. Dla pewności postanowiłam że zważę się również jutro. Zaczęłam się także zastanawiać czy moja waga nie jest zepsuta... ale nie mam wagi elektronicznej więc ciężko żeby się popsuła sama z siebie. No nic, zobaczymy jutro.

Pyszne śniadanko, owsianka bez gotowania z jabłuszkiem i cynamonem to mega wielka bomba energetyczna na ten jesienny poranek. Drugie śniadanie skromne bo skromne- jabłuszko. Na obiadek pokusiłam się na łososia z grilla, do tego kasza kuskus z papryką chilli i grillowana cukinia. Palce lizać! Dla osłody dnia podjadłam sobie kilka pralinek, mniam! 

Półtorej godzinki rowerku już za mną, tyłek cholernie boli ale co tam, warto! Kiedy schodzę z rowerku jestem szczęśliwie zmęczona i rozkwitam.

Herbatka zielona z imbirem stała się moją najlepszą, najsmaczniejszą i najbardziej pożądaną używką jesienno-zimową. Nie dość że pobudza jelita do pracy, przyspiesza przemianę materii to jeszcze tak pięknie rozgrzewa. Jestem strasznym zmarźluchem więc taka dawka ciepła to mój osobisty cud nad Wisłą. 

Dzień bardzo pozytywny. Oby każdy inny był podobny do tego. 

Życzę wam by i na waszych buźkach rozkwitł jesienny uśmiech, pokolorowany jak liście i mieniący się ich bursztynowym blaskiem!

4 października 2015 , Komentarze (3)

Jutro powrót na studia... Kurde, nieco się zmieniłam od ostatniej wizyty na UWM'ie. Nie to żebym miała tam ludzi którzy mogliby dostrzec moją przemianę... A jednak nieco się denerwuję. Nie mam zbyt wielu znajomych, ba, nie mam ich wcale... Czy zrzucenie kilogramów i poprawa swojej samooceny chociaż o 1/10 pomoże mi w zawarciu nowych znajomości? Jak poradzę sobie z regularnym jedzeniem i zdrowym odżywianiem się? 

Zalana owsianka szykuje się na jutrzejsze śniadanko a ja na koniec dnia popijam smaczną, zieloną herbatkę z imbirem. Podsumowanie dnia? Nieco frustrujące drugie śniadanie, poza tym odskokiem na złą stronę mocy cały dzień bardzo dobry, posiłki zdrowe i w normie. Ogólnie jestem zadowolona jednak prawda jest taka że mogło by być lepiej, ale co tam, nie ma co narzekać, w końcu jutro też jest dzień. :)

Jedzenie dnia na jutro? Jabłko. Owsianka z jabłkiem i cynamonem na śniadanie, na drugie śniadanie jabłuszko zjedzone między zajęciami na uniwersytecie, obiadek ... sama nie wiem a na kolację serek wiejski z cynamonem. Powiadają że jedzenie dwóch, trzech jabłek dziennie jest zbawienne dla naszego zdrowia jak i figury. Ja jedynie wiem że jabłka są przepyszne... no i ktoś musi zjeść te wszystkie owoce które tata zerwał z drzew na działce.


Olsztyn nocą jest piękny, skrzy milionem świateł, które poruszają się i mrugają jak gwiazdy. Piękny widok pięknego miasta. Łapie mnie osobliwa nostalgia kiedy spoglądam za okno i widzę ten sam widok, tego samego zasypiającego miasta, jednak za każdym spojrzeniem wydaje się on inny, wyjątkowy, niecodzienny. Widzę ludzi walczących ze swoim cieniem i zastanawiam się czy i ja jestem jedną z tych osób. Możemy być tym, kim chcemy, jedyne czego potrzebujemy to wiary w siebie.

Piosenka dnia.

Dobranoc. :)

4 października 2015 , Komentarze (4)

Tak, nazwijcie mnie wariatką ale dziś pozwoliłam sobie na rowerowe szaleństwo! Przejechałam 2,5 godziny na rowerku magnetycznym... Spalając przy tym 1400 kalorii, które dzisiaj wcisnęłam w siebie w jednej, krótkiej chwili słabości w postaci orzeszków w czekoladzie. Czemu? Nie wiem, okazało się że moje ciało o nie wołało... I pach, 1000 kalorii wpadło zupełnie niespodziewanie, całkowicie mnie zasmucając. Zaczęłam się zastanawiać czemu robię sobie taką krzywdę? Po co jem te słodkości skoro potem mam tak ogromne wyrzuty sumienia? Jestem jak ten Syzyf z kamieniem, kiedy samej sobie podrzucam nogi pod kłody, by było mi jeszcze ciężej. W niecałe pół roku schudłam 7 kilo i wciąż do celu brakuje mi czterech, smutne. A może jednak nie jest to smutne a naprawdę godne podziwu? Zaczęłam o siebie dbać, powiedziałam sobie dość, już coś osiągnęłam! Więc czemu jestem smutna? Czy wszyscy odczuwamy te uczucia w pewnym etapie dążenia do swojego celu? Czy wszyscy tracimy panowanie nad sobą i jemy całą paczkę orzeszków na raz? Czy to mój organizm woła o pomoc czy ja? A może tak ma być? Moje słabości nade mną królują, nie chcę im pozwolić przejąć kontroli nad swoim życiem, w końcu tak ciężko pracowałam nad sobą. Godziny na siłowni, zdrowe żywienie, teraz zakupienie rowerku... Kontuzja kolana nie pozwalała mi jeździć przez kilka dni, jednak dziś było dobrze, znalazłam odpowiednią pozycję która nie obciąża kolana. Jeżdżenie na rowerku sprawia mi radość. Czy zjedzenie orzeszków było spowodowane smutkiem i tęsknymi spojrzeniami za rowerem? Może... Przekonamy się jutro, kiedy znowu powrócę na rower. Może właśnie to on jest tym, co przynosi mi radość i sposobem na to, by nie zatapiać smutków w łakociach? Może. Czas pokaże.