Witam.
Zmieniłam paseczek.
Bałam się trochę wczorajszego ważenia.
Moja koleżanka z pracy była miła i zrobiła spęd koleżeński z okazji swojej własnej 50. Nie powiem, było mi miło z tej okazji tym bardziej że, zaprosiła koleżanki z którymi 34 lat temu skończyłyśmy szkołę, podjęłyśmy pracę w jednym zakładzie i zamieszkałyśmy w jednym hotelu. Z Basią to nawet razem do ogólniaka chodziłyśmy (to były czasy!).
Wzruszeń co niemiara, wspomnień mnóstwo, tych miłych i tych smutnych. Zabrakło niestety mojej współlokatorki Krysi którą zabrał rak płuc. Nasze drogi się rozeszły, Basia wróciła do siebie i nie pracuje w zawodzie. Jola i Ewa dalej w starym zakładzie. Ja wyszłam za swojego Piotrusia i wyniosłam się. To samo druga Ewa. Kilka lat temu ściągnęłam Marysię do siebie do pracy, no i tak kontakty się trochę odświeżyły. Moje koleżanki wyglądają świetne, ale nie powiem, największa nie byłam(!)
Postarzałyśmy nieco, dzieci nam porosły, ale żadna z nas babcią jeszcze nie została. Nasza młodsza koleżanka- jubilatka, dobrą kucharką jest, ciasta piecze wyśmienite i nie sposób nie spróbować. Muszę powiedzieć,że trzymałam się w swojej diecie ale na ciasto się skusiłam (wieczorem!!!!!!) i tak sobie pomyślałam pałaszując trzeci kawałek że, właśnie diabli biorą moje cztery miesiące diety. Ale nie, jednak nie, dalej chudnę. NO I DOBRZE. Na 55 będę laska!
Pozdrawiam Was serdecznie