Ostatnio dodane zdjęcia

Ulubione

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Od lat czuję się w swoim ciele tragicznie i od lat staram się z tym walczyć. Tym razem jednak nie mogę się poddać.

Archiwum

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1292
Komentarzy: 32
Założony: 11 lipca 2016
Ostatni wpis: 29 lipca 2016

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Karmelka5

kobieta, 27 lat, Wrocław

168 cm, 96.70 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

29 lipca 2016 , Komentarze (7)

Wczoraj sporo zawaliłam jeżeli chodzi o dietę. Wcale nie miałam ochoty o tym tutaj pisać, ale po co mam siebie samą okłamywać? Ten pamiętnik jest głównie dla mnie - żebym mogła w przyszłości go przejrzeć i zobaczyć ile już za mną. A więc tak. Zawaliłam. Byłam tak zmęczona przedwczoraj wieczorem,że nie zrobiłam sobie jedzenia do pracy, a rano o 4 jedzenie to ostatnia rzecz o której myślę. Więc stało się. Wstyd mi, wiem tez,że to nie ostatni raz kiedy to się stało, ale podnoszę głowę i z usmiechem idę do przodu. Nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem, 

Dzisiaj za to staram się wrócić do bycia "grzeczną". Łatwiej mi było co prawda niż ostatnio, ponieważ miałam wolne, ale jednak. Nie mogę się przecież poddać przez jeden nieudany dzień.

Tak więc dzisiaj zaczęłam typowo od serka wiejskiego z miodem, słonecznikiem,migdałami i - z braku laku - rodzynkami. Do tego kromka chleba wieloziarnistego z szynką z indyka i herbata miętowa.

Na drugie śniadanie zrobiłam sobie przepyszne smoothie z banana i szpinaku.

Co dalej jeszcze nie wiem, ale na obiad zapewne jajko sadzone z ryżem brązowym i warzywami - zapewne ogórkami lub cukinią, bo tego mam pod dostatkiem, a na kolację jakiś pyszny omlet.

Również skończył mi się okres - jej! - więc dzisiaj zamierzam dodać poza ćwiczeniami Mel B. cardio ćwiczenia na brzuch od xHit exercises. Trzymajcie za mnie kciuki, a ja trzymam za Was :D

Życzę wszystkim miłego dzionka!

25 lipca 2016 , Komentarze (4)

Wczoraj zaczęła mi się miesiączka, ale ja oczywiście i tak wskoczyłam na wagę. I co? Szok. Bo 96kg. Myślałam, że przytyję, bo nie dość, że jem więcej - staram się dobijać do tych 2000kcal, chociaż powiem Wam, że jedząc dużo warzyw i owoców to wcale nie jest takie łatwe i czasami muszę dokładać coś jeszcze, żeby tyle kcal było - to jeszcze ten okres, a tu proszę. Ale paska nie zmieniam, zważę się ponownie za tydzien i tyle ile waga pokażę zanotuję :)

Dietkuję sobie, jak mi się wydaje, dosyć grzecznie. Raz lepiej, raz gorzej, ale ogólnie jest na plus. Chodzę najedzona, bo jem średnio co 2.5h, dodatkowo ściągnęłam jakąś aplikację, która liczy mi kroki, za cel ustawiłam sobie 10tys i codziennie udaje mi się tyle zrobić, więc jest w porządku. Dzisiejszy dzień zaczęłam wcześnie, bo o 4.30 i prawie musiałam się zmuszać do jedzenia - nienawidzę śniadań, naprawdę. 

Dzisiejsze Menu: 

śniadanie: serek wiejski z miodem, pestkami słonecznika, płatkami migdałów i bananem, kawa z mlekiem

2 śniadanie: 2 kromki chleba wieloziarnistego z szynką z indyka oraz całą górą ogórków, woda, herbata

3 śniadanie(nie wiem jak to nazwać, bo obiad jem późno, więc tak wypada): brzoskwinia, domowe ciastka z bakaliami, woda, herbata

+ maślanka 

Obiad: makaron pełnoziarnisty z sosem brokułowym, herbata, woda

Na kolację planuję omleta z pieczarkami, szynką, pomidorem i może odrobiną fety. 

A teraz zmykam. Ćwiczenia same się nie zrobią:D

19 lipca 2016 , Komentarze (6)

Niby wakacje mam, a zalatana jestem tak, że chyba nawet przed maturą tak nie było. Głównie to wina mojej letniej pracy - zajmuję się dwójką dzieci - ale również tego, że przeprowadziłam się do Wrocławia i muszę w mieszkaniu ogarniać wszystko sama, tym bardziej, że moje siostry aktualnie wyjechały. Dlatego też brak wpisów z mojej strony. Teraz mam chwilkę zanim wyjdę do pracy i znów wrócę koło północy. 

.

Dietkuję sobie grzecznie. A przynajmniej tak mi się wydaje. Głównie wywaliłam wszelakie soki, napoje słodzone, pieczywo pszenne, słodycze i... dobrze mi z tym! Nie brakuje mi słodyczy, prawdę mówiąc. Jednak są dwie rzeczy z których zrezygnować całkowicie nie jestem w stanie: pieczywo oraz makaron. Jestem dzieckiem makaronów, takie z warzywami i kurczakiem to coś czym mogłabym żywić się nieustannie. Dlatego dwóch moich słabości z menu nie wyrzucam całkowicie, ale zamieniłam je na zdrowszą - pełnoziarnistą wersję i staram się je ograniczać. 

Na szczęście w przyszłym tygodniu znów będę miała poranną zmianę i o wiele więcej czasu :) 

15 lipca 2016 , Komentarze (4)

Przemyślałam Wszystko dokładnie i postanowiłam posłuchać Waszych rad. Przez jakiś tydzień (dwa? - jak możecie, doradźcie mi w tej kwestii) zamierzam jeść tyle ile potrzebuje mój organizm, a dopiero gdy przyzwyczai się on do tego, utnę ilość kalorii. Najprawdopodobniej to najlepsze wyjście i dziękuję Wam wszystkim za rady, naprawdę. Skoro tyle osób mówi mi to samo to chyba (na pewno) mają rację. 

Dzisiejsza notka tylko na ten temat, jeżeli będę miała później chwilkę to jeszcze coś skrobnę, bo zabiegana dzisiaj jestem :D

13 lipca 2016 , Komentarze (4)

Witajcie ponownie :) 

Dziękuję za wszystkie rady i słowa wsparcia, które od Was otrzymałam. Wiem, że ilość spożytych przeze mnie kalorii nie jest wystarczająca - jednak muszę przestawić się na adekwatną, ponieważ "odchudzałam" się, na przemian z tyciem, od 14 roku życia i już zdążyłam sobie zepsuć metabolizm. Brawo ja. Również zauważyłam, że wiele rzeczy, które kiedyś uważało się za słuszne przy odchudzaniu teraz są całkowicie nieaprobowane. Trudno zorientować się w tym, co jest prawdą, a co tylko mitem. 

Dzisiaj na szczęście ostatni dzień wolnego, bo trzy dni nic nierobienia doprowadziły mnie na skraj całkowitego znudzenia. W końcu po to znalazłam sobie wakacyjną pracę, żeby nie nudzić się przez 4 miesiące, a tu proszę. W ciągu tych trzech dni zdążyłam posprzątać całe mieszkanie, zrobić niezliczoną ilość prania i nadrobić wszystkie odcinki zapomnianych do teraz seriali. 

Dzisiaj były wyniki rekrutacji na studia i - oczywiście - na filologię angielską się nie dostałam. Szkoda, bo to od dawna wymarzony kierunek, chciałam być tłumaczem lub uczyć języka, ale skoro to mi się nie uda to trudno. Na swoje usprawiedliwienie muszę dodać, że skończyłam mat-fiz-inf i rozszerzonego polskiego, który musiałam pisać, nigdy wcześniej nawet na oczy nie widziałam (i tak jestem dumna z moich 65% z rozszerzenia), a trzeciego przedmiotu do rekrutacji nie miałam, więc nie mogę powiedzieć, że jestem zdziwiona wynikami (nie mówiąc już o tym, że na kierunku było 85 miejsc). Nawet jeżeli nieco rozczarowana. 

Za to od tego roku zostanę studentką filologii rosyjskiej! Co prawda ja rosyjskiego nie znam ani trochę, jednak może czas się nauczyć! Podejdźmy do tego entuzjastycznie :) 

Dzisiejsze menu: 

Śniadanie: pół bułki z ziarnami z szynką z indyka, jajecznica z pomidorem, pół jabłka, herbata zielona - 430 kcal

Obiad: ziemniaki i marchewka pieczone z przyprawami, fasolka szparagowa, pół piersi z kurczaka, woda, herbata miętowa - 450 kcal

Podwieczorek: smoothie z pół awokado, banana i jogurtu naturalnego z dodatkiem mleka, łyżka słonecznika, woda - 350 kcal

Kolacja: 50g serka wiejskiego z 2 łyżeczkami miodu, ćwiartka jabłka, kromka chleba chrupkiego z szynką i pół papryki, melisa, woda - 230 kcal 

RAZEM: 1450 kcal

Ćwiczenia

1,5godzinny spacer

Mel B. 15 minut cardio

12 lipca 2016 , Komentarze (4)

Witajcie :) 

Pierwszy dzień już powoli zbliża się ku końcowi i wydaje mi się, że podołałam i dałam z siebie tyle ile mogłam. Oby tylko było tak dalej. Nie mając dzisiaj co robić (szefowa napisała, że mnie dzisiaj nie potrzebuje) pospacerowałam i pozwiedzałam Wrocław, przy okazji poszłam również do Biedronki, gdzie zaopatrzyłam się w zdrowe jedzenie. 

Zdaję sobie sprawę z tego, że pierwsze dni zawsze są najłatwiejsze - mamy wtedy najwięcej motywacji i WIDZIMY swój cel  - i wiem, że później jest o wiele trudniej, jednak jestem i tak z siebie dumna. Jedynym jednak prawdziwym sukcesem tego dnia było odmówienie zjedzenia pizzy, którą zamówiła moja siostra (a uwierzcie mi, pachniała nieziemsko). Jednak chwilę później nie żal mi było tej pizzy, bo zrobiłam sobie własny obiad i, powiem Wam - o niebo lepszy niż to kupione, tuczące zło :) 

Dzisiejsze menu: 

Śniadanie: kromka z szynką i pomidorem, dwa ogórki, kromka z serkiem wiejskim (50g) i dwoma łyżeczkami miodu, herbata zielona z grapefruitem - 340 kcal

2 śniadanie: banan, woda - 115kcal 

Obiad: gulasz warzywny z kurczaka z tego przepisu z makaronem razowym (zrezygnowałam z korzenia pietruszki i dodałam nieco brokuła oraz kalafiora z warzyw na patelnię) + herbata miętowa - 370 kcal 

Podwieczorek: smoothie z pół awokado, banana i ćwiartki jabłka z jogurtem naturalnym, herbata zielona z ananasem, woda - 300 kcal

Kolacja: pół bułki wieloziarnistej z ziarnami dyni z szynką z indyka oraz ogórkiem + 2 kromki chleba chrupkiego z tą samą szynką. woda, melisa - 250 kcal

RAZEM: 1375 kcal

Ćwiczenia: 

2 godziny spaceru (jeżeli można to zaliczyć jako ćwiczenia. Ale jednak lepsze to niż siedzenie w domu) 

Mel B. 15 minut cardio

Wiem, że to nic wielkiego, ale powiem Wam, że i tak ledwo dałam radę, więc jestem z siebie dumna, że w ogóle dociągnęłam! Dlatego dzień zaliczam na plus, a ćwiczenia postaram się z biegiem czasu dodawać, bo na razie z moją kondycją jest źle. 

Na dzisiaj więc żegnam się z Wami i życzę Wam wytrwałości, mordeczki. Miłego dietkowania!

11 lipca 2016 , Komentarze (3)

Do kolejnej próby odchudzania zabierałam się od dawna. A to mówiłam sobie "odrzucamy słodycze i niezdrowe rzeczy, zdrowo bedzie", a to wpadałam na genialne pomysły "Dukan. Tylko Dukan". Nie ma co się zastanawiać, czas przejść na starą, dobrą MŻ i tym razem wytrwać. 

Powiem Wam, że od zawsze byłam gruba. Nawet nie "okrąglutka" czy "pulchniejsza" - gruba. Od dziecka mi mówiono, że gruba jestem i że źle wyglądam. Jakbym tego nie wiedziała i nie miała lustra w domu. A ja zamiast wziąć się za siebie zajadałam smutki. Ale koniec tego dobrego, muszę coś ze swoim życiem zrobić, bo nie dość, ze wyglądam tragicznie i boję się chodzić na zakupy po ubrania czy patrzeć w lustro to jeszcze czuję się ciągle zmęczona i ogólnie źle. 

Dlatego, moi drodzy, zaczynam dietę! Nie od jutra, ale od tego momentu. Dzisiejszy dzień był nawet grzeczny, bez żadnych słodyczy, przyzwoity, więc nie muszę rozpaczać nad tym jak tragicznie zaczynam. Nawet nie myślałam o tym, że to dzisiaj założę znów konto na vitalii, a jednak tutaj jestem. 

Trzymajcie kciuki, żeby tym razem się udało, bo droga przede mną długa, oj długa.