Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

O dziewczynie ktora chciała być jak Coco Chanel a została coco domową :)

Archiwum

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 3471
Komentarzy: 52
Założony: 18 stycznia 2019
Ostatni wpis: 3 lutego 2019

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
KleineHexee

kobieta, 40 lat, Hamburg

164 cm, 68.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

3 lutego 2019 , Komentarze (2)

DZIEŃ 14


Mija drugi tydzień, zaczyna się nowy miesiąc, a ja jakby stoję w miejscu. Nie chodzi o wagę, dietę, czy treningi! Z tym mam się dobrze, wszystko idzie tak, jak zaplanowali mi to w ramach diety smacznie dopasowana. Waga pomału spada, dietę trzymam wzorowo, treningi może nie są jakieś katorżnicze, ale te 300 kcal dodatkowo spalam.
Chodzi o to, że tak czytam te wasze pamiętniki i czytam, macie takie wielkie plany, robicie postanowienia, wyzwania… a ja dupa, nic nie ogarniam. Dobrze, że jeszcze trzymam się planu ze stycznia a co dopiero zrobić nowy na luty.
Stan nicnierobienia trwa sobie w najlepsze :(
Przestałam wychodzić poza strefę komfortu, ciągle myśle, jaki powinien być następny krok w kierunku „udoskonalenia siebie"?

Zobaczcie, jaka matka taki syn :D

Weekend minął jak zwykle nudnie, paznokcie, serial i kawa za kawą. Zobaczcie jakie pyszności miałam dziś w ramach diety, normalnie czułam jakby to był jakiś cheat meal :P

26 stycznia 2019 , Komentarze (16)

DZIEŃ SZÓSTY


   Jak tam wasza dieta drogie kobietki? Wiadomo weekend… a weekend najgorszy, przynajmniej u mnie. Też macie problemy z zapanowaniem nad apetytem w soboty?
U mnie są to jak zwykle zakupy a zakupy robi się w sklepach wypełnionych pysznościami :D
Ale nie, nie tym razem! Obiecałam sobie, że jak nic nie kupię spoza listy, to wejdę do Douglas i tam sprawię sobie przyjemność :D Zwłaszcza że miałam rabat aż 20% a taki rabat przecież trzeba wykorzystać, co nie? 


   Takim właśnie cudem wpadła do mych rąk przepiękna paleta do konturowania twarzy od BECCA „Be a Lighty". W palecie znajdują się dwa pięknie, ale nie chamsko rozświetlające pudry, cudny rozświetlający bronzer i róż. Ja uwielbiam taki lekki glow na twarzy, efekt tafli, a nie twarz pokrytą brokatem. Oczywiście moja wewnętrzna sroka kazała mi kupić paletę nie tylko ze względu na zawartość, ale równiej ze względu na opakowanie. Cudowne!!! Dopełnienie każdej toaletki. Naturalnie nie mogłam przejść obojętnie obok HUDA BJUTA, uwielbiam jej matowe pomadki, to jedyne maty jakie noszę. I tak zostałam szczęśliwą posiadaczką „Sugar Mama" :D


   Słuchajcie, szósty dzień a ja nie zgrzeszyłam ani razu! Plan diety smacznie dopasowanej wykonany na 100% i plan treningowy również. Zaliczyłam 5 morderczych treningów, yeehaa.
Z racji tego, iż nocuje dziś u nas siostrzeniec mojego Kevin, to zrobiłam im nasze ulubione burgery i nie dotknęłam ani jednego .D Dumna, że weź! Kiedy chłopcy poszli grać, ja machnęłam trening, zrobiłam hybrydki i z kawą usiadłam, żeby coś tu nastrugać. Pękł mi z boku paznokieć i musiałam opiłować w migdał, nie przepadam za tym kształtem, ale cóż… Jakie są wasze ulubione kolory, kształty paznokci? A jeśli używacie Semilaków to jakie numery?

   Ok, zmykam bo robi się długo i nudno.  Idę oglądać "Outlandera" na Netflix. Jeśli lubicie kostiumowe seriale w stylu "Game of Thrones" to polecam, wciąga!

23 stycznia 2019 , Komentarze (26)

DZIEŃ TRZECI 

Jeju jak mi się nic nie chce :( No ja rozumiem, że blue Monday może przeciągnął się aż do dziś, ale serio? Jestem przy trzecim dniu diety, a nie chce mi się ruszyć tyłka z kanapy, żeby trening zrobić? To co będzie dalej, jeśli już teraz jestem znudzona?
Idę zaraz do fryzjera, może po tym nabiorę więcej ochoty do życia :( Dobrze, że chociaż dieta na 100%. Zrobiłam dziś kulki mocy dla mojego partnera, więc wieczorem się jedną pocieszę:)

Edit
No i po wizycie u fryzjera. Jakoś to mi dnia nie polepszyło, bo jak zwykle ta sama fryzura, nudna jak flaki z olejem i do tego trochę mi za jasno. Jednak boję się zaszaleć, mam na to ochotę, ale się boję. Może jak już się trochę ogarnę, dobiję do 60 kg, to pomyślę. Może coś mi wtedy doradzicie. Na razie zapuszczam włosy i przyznam, że dość topornie mi to idzie. Może polecicie jakieś suple na porost włosów? Coś sprawdzonego z drogerii albo apteki?


Po drodze od fryzjera kupiłam nową książkę Shopie Thiel (taka niemiecka trenerka, odpowiednik naszej Chodakowskiej). No i dopiero ta książka obudziła mnie i ucieszyła. Wypełniona jest ćwiczeniami i całymi treningami. Bardzo fajna, wszystko ślicznie i estetyczne przedstawione. Teraz będę robiła trening z vitalii i do tego podstawowy trening z tej książki.

Jak drobna rzecz może człowieka ucieszyć :)

Pozdrawiam, Alex

21 stycznia 2019 , Komentarze (8)

 DZIEŃ PIERWSZY

 W tym momencie zastanawiam się, jak do tego doprowadziłam? Znowu znalazłam się na tym portalu, po 6 latach. Wracam tu z nadwagą jeszcze większą niż poprzednio. Nawet stare konto usunęłam, bo myślałam, że mnie ten problem już nie dotyczy. W ciągu roku z wagi 56 kg dobiłam do 70 kg. Pewnie myślicie jak to możliwe? Zresztą kobiety, które zostały matkami pewnie doskonale wiedzą jak to możliwe. Nie, ja nie zostałam matką, wcale jeszcze nie jestem matką (nie licząc mojego kota Knoppersa, ale on figury mi nie zepsuł) Ja po prostu się upasłam, normalnie ulałam. Jadłam tyle, aż prawie pękłam!

   6 lat temu zaczęłam się odchudzać i przez pierwsze 3 lata wiele się nauczyłam. Stałam się bardziej świadoma tego, co jem, jak dbam o swoje ciało, jak poszczególne produkty mojej diety wpływają na mój organizm. Zaczęłam się więcej ruszać, lepiej dbać o wygląd zewnętrzny i po ponad 20 latach obgryzania paznokci skończyłam z tym nałogiem. Im więcej czytałam na temat zdrowego odżywiania, tym więcej zmian wprowadzałam, więcej produktów mojej diety eliminowałam, aż wreszcie przeszłam na weganizm. Dwa lata byłam na ścisłej diecie wegańskiej, gdzie praktycznie wszystko co jadłam, przyrządzałam sama. Spożycie produktów gotowych, przetworzonych ograniczyłam w zasadzie do minimum. Jadłam (myślałam wtedy) dużo, a waga spadała i kiedy pierwszy raz zemdlałam, waga wskazywała 55 kg. Oczywiście to nie przez wagę zemdlałam, ale przez osłabienie. Mimo że byłam na diecie warzywnej, wiec paradoksalnie dostarczałam wielu witamin, to jednak mój organizm był wykończony, wyniki badań były okropne. Później zemdlałam jeszcze dwa razy, aż mój partner powiedział stop. Od początku 2018 zaczęłam wprowadzać mięso, próbować potraw, których nie jadłam tak długo, słodyczy sklepowych, ciast tradycyjnych, aż wreszcie wpadłam. Jadłam wszystko bez ograniczeń i to w takich ilościach, że często kończyło się ogromnym bólem żołądka. Dziś dobiłam do 70kg! Pora zacząć wszystko od nowa.