Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Czas na zmiany.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 16620
Komentarzy: 117
Założony: 5 marca 2017
Ostatni wpis: 12 stycznia 2020

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
TajemniczaHistoria77

kobieta, 32 lat,

168 cm, 65.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

9 sierpnia 2019 , Skomentuj

A wiecie, że nie zostałam biznesłomen? Szok, co? :D Mój mózg sili się biedny jak może i pewnie nawet by chciał zająć się czymś od czego odprowadza się niebotyczne "zusy" i płaci w ciul podatku, ale cóż począć, skoro kapitału brak, a i umiejętności jakieś takie ... żadne. Chyba, że któraś z Was prowadzi działalność i przypadkiem posiada las, ziemię rolną, czy jakiś samochodzik o wadze powyżej 3,5 tony i chce, abym w podatkowy sposób się tym zajęła odpłatnie, to jak najbardziej się polecam. Obiecuję z torbami nikogo nie puścić (swiety)

Zupy jem dalej, choć już nie są jedyne w moim dziennym menu. Lubię je i na pewno przy nich pozostanę. W najbliższym czasie zamierzam ponownie spiąć poślady i przerzucić się na nie na wyłączność, bo ta dieta naprawdę działa <3

O i jeszcze: intensywniej ćwiczę (kujon)Kilka razy w tygodniu chodzę na 30 min abs + 60 min cardio z interwałami. Boskie połączenie i jeszcze bardziej boskie uczucie po takim treningu <3

16 marca 2019 , Skomentuj

.... bo jak nie to foch.

Po obejrzeniu serialu "Szefowa" doznałam inspirującego natchnienie kopa. Łaziło to za mną już długo, długo, ale w końcu po A trzeba rzec i B.

Jeszcze nie wiem, co to będzie, bo tak naprawdę to na "zamierzaniu" się skończyło. Zestawiłam ze sobą mentalnie to, co chciała bym robić z tym, co potrafię. Jedno wyklucza mi się z drugim, z której strony by nie patrzeć. Tak naprawdę uświadomiłam sobie jedno: jestem do cna nijakim człekiem. Cytując klasyka: jestem jeno mięsem.

Niby przykre, a trochę niestosownie mnie to bawi. Zawsze lubiłam swoją nietuzinkowość. Szkoda, że nie można na tym zarabiać.

9 lutego 2019 , Komentarze (14)

... choć przypuszczam, że mogłybyśmy sobie "piątkę" przybić. 

Tak bardzo tęsknię za choinką, że dostrzegam jej cząstkę w suszarce z praniem (które schło sześć dni i dziś rano doczekało się powrotu do szafy). 

I teraz zastanawiam się nad nowym miejscem dla światełek. Nic nie poradzę, że je uwielbiam i nie potrafię się z nimi rozstać.

Jakieś pomysły z życia wzięte?

4 lutego 2019 , Komentarze (6)

1) Zupy żrem nieustannie. Słodycz się jakiś trafi, ale rzadko (ino w pracy, choć i to zamierzam porzucić w pierony, bo tak na dobrą sprawę to ja wcale za słodkim nie przepadam. Ze słodyczy to tylko tuńczyk <3) Fajnie mi się prowadzi tę moją dietkę zupową, fajnie, że się na nią kiedyś tam kiedyś tam natknęłam. Jestem usatysfakcjonowana zarówno pod względem zdrowotnym jak i czasowo - finansowym, gdzyż aż ponieważ ...

2) .... zaczęłam oszczędzać. Tak. Ja. Miszczyni szybkich pozbywań się piniędzy z kąt (skąd ino się da). Jak ugotuję taką zupinę, to przy dobrych wiatrach starcza mi na 3 - 4 dni. Rano jakiś kefir, lub zupa. W pracy zupa "na zamówienie" za 5,50 peelenów, w domu 2x zupa własnego wyrobu + owoc/warzywo i kilka razy w tygodniu (no może ze dwa) łosoś z chlebem razowym lub tuńczyk z puszki. Do tego jaja gotowane lub sadzone, jakiś kawalontek mięcha typu indyk i jestem nażarta i zadowolona niewielkim kosztem.

3) Więcej spaceruję. Łoj, zdecydowanie WIĘCEJ. W sobotę na ten przykład: 3h. W niedzielę: 2h. I ja korzystam i pies się zmęczy. I prądu w tym czasie nie zużyję ani wody czy gazu. Oszczędzam, ruch za darmochę i pies szczęśliwy - nic, ino łazić (pomysl)

4) Poszukuję dodatkowego przychodu gotówki. A najchętniej założyłabym własną firmę. Albo wyruszyła jeszcze na jakiś kierunek dokształcający. Ogólnie - szukam pomysłu na własne życie. Czegoś, co - poza pracą, którą szczerze uwielbiam - pochłaniało by mnie bez reszty. Na czytaniu książek można zarabiać? Ktoś chętny płacić mi od przeczytanej sztuki? Nie?? To nie :( Szukam dalej.

5) I wreszcie OTO I ŁON: powód, dla którego pragnę schudnąć i się wypięknić. Motywujący mnie do działania i pałera dodawający... Otóż: brat mojego faceta we wrześniu, tegoż roku bierze ślub. Będzie pińcet osobistości, ciotki, wujki, szwagry, somsiadki i inne Grażynki z Januszami, które mnie jeszcze nie widziały. Ja wiem, że to nie na mnie powinni się gapić (i zapewne nie będą), ale wiecie kobitki jak to jest... Zawsze gdzieś tam oko poleci, zawsze słówko komentujące w eter pójdzie... A rodzinka taka, że lepiej nie dawać im tematów do debat.

Okej. Póki co tyle. Mięsko na zupę pomidorową pyrka powoli na kuchence. Ja już pół marchewki wpierniczyłam, bo żołądek mi podsycha, a tu wszystko twarde jeszcze. Oszukam głód sokiem warzywnym i skupię swą uwagę na serialu netflixowym "Tabula Rasa" (tak w 80% polecam) i może jako dotrwam do posiłku. Pozdrawiam, lasencje.

17 stycznia 2019 , Skomentuj

Do zupożarcia wróciłam niezwłocznie po okresie świątecznym. Niestety nie udało mi się wytrwać w diecie przez Święta, a że organizm wygłodniały ... Starałam się oczywiście wyjadać głównie ryby, sałatki bez ciężkich sosów, mandarynki... Ale nie wyszło mi to tak idealnie jak bym chciała. Suma summarum +2 do ciężkości masy, ból dupy, bo "tak bardzo żem się poświęcała" i mocne postanowienie poprawy. Jest ok. Nawet wykupiłam kartę Multisport i od lutego będę hasać to tu to tam na zajęcia. Nawet żem do zup wróciła i odstąpić od nich nie zamierzam. Mam nowy, poważniejszy cel, niezmiernie mnie motywujący i plan jak go osiągnąć. Niestety dziś zbytnio nie dysponuję czasem wolnym, więc pozostawię szczególiki na następny raz. 

14 grudnia 2018 , Komentarze (1)

Chłop wraca w piątek, więc czas na wypełnienie postanowienia o zupożarciu dobiega końca. I tak:

1. Zostaję przy zupach na długo dłużej. Mój organizm się przyzwyczaił i kilka dni temu, kiedy chciałam go zaskoczyć i zaserwować mu jajko sadzone z ziemniakami i mizerią dał mi wyraźnie do zrozumienia, że nie z nim takie numery. Żołądek zapchał się już po jednym ziemniaku i połowie jajka, a z mizerii udało mi się wcisnąć może ze trzy plasterki. Jakoś szczególnie nad tym nie ubolewam, bo ziemniaki to i w zupce jem, a i jajko się zdarza, choć w nieco innej postaci. A zupy tak czy siak dalej bardzo lubię.

2. Zrzuciłam łącznie jakieś 5 kg w przeciągu 7. tygodni NIE ĆWICZĄC, a jedynym moim ruchem były spacery - około 1h dziennie, czasem mnie poniosło i marsz zamieniał się w truchcik, ale to rzadko. Obwodowo - nie wiem, bo coś mi zeżarło pomiary pierwotne i nie mam jak porównać.

3. Czuję się lekko i nie miewam uczucia przejedzenia, a po zupie nigdy nie czuję się głodna. Kalorycznie jak najbardziej zdrowo i wystarczająco - już się nauczyłam obliczać to "na oko", choć nie trudno o to jedząc praktycznie cały czas to samo, a przynajmniej podobnie =) Zaraziłam zupami dwie koleżanki z pracy, z czego jedna na pewno na tym skorzysta... =))

Jestem zadowolona. Wreszcie udało mi się podtrzymać dietę dłużej niż do pierwszego pokuszenia... Zazwyczaj zbijałam kilogramy aktywnością fizyczną, a tu proszę - dietowo też umiem.

Choinka wystrojona w bombki, łańcuchy, światełka i paskudny czubek. Prezenty piętrzą się na fotelu (dwie kurtki, bluza, kapcie, portfel, skarpety, misiek i gra - DRINKOPOLY - to raczej taki ukryty prezent dla mnie^^). Przez cały okres jego nieobecności kupowałam sporadycznie to i owo z nawiasu, nie o wszystkim wiedział, więc stwierdziłam, że można to podciągnąć pod prezenty świąteczno - urodzinowe. Taka żem pomysłowa.

Hef e najs dej dziołuszki i jedzcie zupy <3

8 grudnia 2018 , Komentarze (5)

Najpierw zaległe jadłospisy.
Czwartek:

1) zupa krem Pan Pomidor z bazylią,
2) barszcz czerwony z uszkami + 1 pieróg z grzybami, bazylią, cebulą i serkiem (tak na spróbę),
3) 300 ml soku pomidorowego + baton orzechowo-owsiany z odrobinką czekolady,
4) zupa brokułowa z ziemniakami i gotowaną piersią kurczaka,
5) patrz:punkt 4.
Piłam: 1l woda, 800 ml zielona herbata, 250 ml tymbark jabłko-mięta + 2 łyżeczki kolagenu, 400 ml czarna kawa, mała lampka białego wytrawnego wina.

Piątek:

1) serek wiejski z pomidorem,
2) zupa kalafiorowa z ziemniakami,
3)
zupa brokułowa z ziemniakami i gotowaną piersią kurczaka,
4) zupa ogórkowa.
Piłam: 800 ml zielona herbata, 250 ml sok tymbark jabłko-mięta + 2 łyżeczki kolagenu, 400 ml czarna kawa, duża kawa z mlekiem i łyżeczką miodu, 500 ml woda, 2 lampki wina czerwonego półwytrawnego.

Mimo, iż "Łi łisz ju e mery krismas" i inne "oll aj łont for kristmas is juuuuuuu" przyprawiają mnie o mdłości, a z końcem listopada dostaję jakiejś dziwnej nerwicy świątecznej, która ciągnie się przez cały grudzień, nie wspominając już o samej wigilii, kiedy osiąga swe apogeum .... oj bo już mi ciśnienie skacze, do rzeczy: mimo TO, postanowiłam urządzić mojemu facetowi Święta Pełną Gębą. Zakupiłam choinkę metrdwadzieściadwa, zakupiłam komplet bombek czerwonych i komplet srebrnych, po dwa łańcuchy w każdym z kolorów, światełka, paskudny czubek, no ale tani przynajmniej, kokardy zrobię sama (może umiem) i prezentów sporo dla Niego <3 To była szybka akcja: wpadam do Oszą, choinka pod pachę, bombki pod drugą, światełka w zęby, łańcuchy przewieszone przez barki i heja do kasy. Po drodze złapałam jeszcze płyn do podłóg, co by ten odstrojony sztuczny krzak  miał czysto, skarpety męskie rozmiar czterdzieściczterywporywachdoczterdzieściosiem za trzydziewięćdziesiątdziewięć - dorzucę do worka z prezentami. Co prawda mikołajowskiego worka już nie kupiłam, ale mam całkiem zacne prześcieradło, które sprawdzi się w tej roli. Nie mogę się doczekać aż wystroję te moje pomarańczowe wnętrza w świąteczne bibeloty i zobaczę minę mojego faceta. Największym zaskoczeniem dla niego będzie już pewnie sam fakt, że wpuściłam tę całą klimatyczną atmosferę w swoje skromne progi.

5 grudnia 2018 , Skomentuj

1) 250 ml jogurtu malinowego z 2. łyżeczkami kolagenu,

2) zupa chrzanowa z ziemniakami i 1/5 jajka,

3) 3 kromki chleba żytniego + 100g łososia,

4) zupa ogórkowa z ziemniakami.

Grzeszki między, pomiędzy gdzieś: kilka paluszków, niewielka garstka orzeszków solonych, baton Ba! z orzechami.

Piłam: 700 ml zielona herbata, 300 ml kawa z mlekiem, 400 ml czarna herbata z łyżeczką miodu, 500 ml wody.

Taki oto kolagenik dodaję od dwóch dni do: soku lub jogurtu (można też do mleka lub wody). Sprawdzimy jak zyska na tym moja URODA (czyt.: czy w końcu się pojawi).

1 grudnia 2018 , Skomentuj

Było pięknie do podwieczorku:

1) zupa krem z pomidorów + baton Ba! z malinami,

2) zupa grzybowa z makaronem,

3) zupa brokułowa z kawałkami piersi z kurczaka,

I teraz menu parapetówkowe (bez ściemy):

 - 3 połówki jajka faszerowanego (pieczarki, cebula, szczypiorek, sos czosnkowy, musztarda,sól, pieprz + kiełki rzodkiewki + ziarna słonecznika),

 - kawalątek sernika na zimno, kawalątek szarlotki,

 - sałatki wszelakie (raczej jogurt wymieszany z łyżeczką majonezu, a warzywa to warzywa),

 - kilka chipsów paprykowych,

 - 3 słabiutkie drinki z pepsi,

 - 3 pierożki z ciasta drożdżowego, farsz a la kebab (pieczone w piekarniku).

No dobra, nie ma tragedii, ale bez tych zapychaczy na OBFITĄ - powiedzmy - KOLACJĘ naprawdę by się obeszło. Cóż. Co żem zeżarła, na jakiś czas we mnie pozostanie. SORRY.

29 listopada 2018 , Komentarze (1)

1) zupa ogórkowa z ziemniakami + baton ziarnisto-orzechowy (bez cukru - sprawdziłam),

2) zupa - krem brokułowa + mini grzanka pszenna,

3) zupa meksykańska: ziemniaki, papryki, kukurydza, czerwona fasolka, kawalątek mięsa z kurczaka,

4) w planach: serek wiejski z pomidorem,

5) kawałek rybki (jeszcze nie wiem jakiej, wszak dopiero wybieram się na zakupy).

Piłam: 1l wody, 800ml zielonej herbaty, 400 ml czarnej kawy.