Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mam mnóstwo nadprogramowych kilogramów, których zamierzam się pozbyć. Moją największą słabością są słodycze z którymi bardzo bym chciała definitywnie się rozstać. Całkiem niedawno rozstałam się z papierosami, mimo tego że byłam silnie z nimi związana. Ale związek z nikotyną należy już do przeszłości. Moim drugim nałogiem są książki. Jednak z książkami nie zamierzam się rozwodzić. Zawsze było mnie więcej ale po ciążach została mi spora nadwyżka. Zaniedbałam się a kilogramów z roku na rok przybywało. Pewnego dnia spojrzałam w lustro i postanowiłam w końcu to zmienić.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 6355
Komentarzy: 101
Założony: 16 czerwca 2017
Ostatni wpis: 29 czerwca 2022

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
GrubaMerry84

kobieta, 40 lat, Legnica

170 cm, 74.70 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

29 czerwca 2022 , Komentarze (2)

Nastawiłam się psychicznie na dietę MŻ :-) obu w tym trwać to będzie dobrze. Poniedziałek i wtorek super, odrazu lepiej się człowiek czuje, zdrowe jedzonko, w niedużych ilościach, treningi po dwie godziny, bilans na plus. Nie podjadam nic słodkiego i tego zamierzam się trzymać-zero cukru. Cukier to zło wcielone, wróg numer jeden. i chociaż ciasteczka kusiły niemiłosiernie to postanowiłam być twardą babką i nie zjeść ich ani okruszka. Muszę skupić się na diecie i ćwiczeniach. A może w tym wieku to już wszystko gorzej i wolniej działa? Jakieś dobre rady? Z czego zrezygnować? Co szkodzi? ziemniaki? chleb? liczyć każdą kalorie? czy lepiej zdać się na zdrowy rozsadek? 

27 czerwca 2022 , Komentarze (3)

Dawno mnie tu nie było. Waga się w miarę trzymała. Było super i trach.... Znowu przytyłam. Zła jestem na siebie na wszystkie nadprogramowe kilogramy i wszystkie zbędne kalorie, które zjadłam a nie powinnam. Za każdym razem wracam na właściwe tory ale niestety na krótko. Ostatnio ciężko mi utrzymać dietę. Wiecznie coś podjadam a później mam wyrzuty sumienia, że zjadłam coś czego nie powinnam. Znowu najgorszą zmorą stały się słodycze, którym ciężko się oprzeć. Wczoraj zjadłam wszystkiego za dużo, przede wszystkim za dużo słodkiego. Dziś źle się z tym czuję i fizycznie i psychicznie. Tak więc postanowiłam znowu zacząć od nowa, od dzisiaj i może wpisy tutaj znowu pomogą mi wrócić na właściwe tory, zrzucić nadprogramowe kilogramy i osiągnąć cel. Pomóżcie zebrać mi się w garść i wziąć za siebie bo to już ostatni dzwonek. Nie mogę znowu być gruba! Tak więc od dziś przestaję żreć przede wszystkim słodycze i muszę wytrzymać w tym postanowieniu choćby nie wiem co. Dajcie mi siłę... Muszę skupić się na sobie, na diecie, na ćwiczeniach i małymi kroczkami dojść do celu. Mam nadzieję, że tym razem  się uda.

9 lutego 2018 , Komentarze (2)

Mija 39 dzień diety (jeśli dobrze liczę). Muszę się pochwalić, że mój nałóg słodyczowy został w miarę ogarnięty, nie zjadłam do tej pory żadnych słodyczy, ciast, tortów i tego typu rzeczy ;)Jem zdrowo (a przynajmniej bardzo się staram jeść zdrowo). Zrezygnowałam ze słodyczy, białego pieczywa, ziemniaków. Ograniczyłam smażone, w większości gotuję na parze. W związku z tym meldujieżceę co zauważyłam: Poprawiła mi się cera (zawsze miałam problem z trądzikiem-teraz jestz jego brak), lepsze samopoczucie (nie jestem wiecznie zmęczona), mam więcej energii (ale być może to jest efekt mojej miłości do yerba mate :D). I co najważniejsze moje ubrania stały się za duże (pierwszy raz się cieszę, że nie mam się w co ubrać). Ale nie mogę się za dużo chwalić, żeby przypadkiem nie spocząć zaraz na laurach po pierwszych efektach. Jeszcze długa droga przede mną. Oj, bardzo długa. Ale jestem mega dumna, że nawet w tłusty czwartek udało mi się nie zjeść pączucha. Mój tłusty czwartek skończył się na tłustych włosach.... a konkretnie to zrobiłam keratynowe prostowanie włosów. To było moje pierwsze spotkanie z tym zabiegiem i jak na razie wygląda to strasznie, jakbym miała tłuste włosy. Fryzjerka mówi że to tylko pierwsze 72 godziny, do pierwszego mycia, później będzie lepiej, więc zobaczymy. W związku z tym pozostaje mi spędzić cały weekend w domu. :)

2 lutego 2018 , Komentarze (4)

No, nareszcie coś drgnęło. Skończył się styczeń, więc czas na podsumowanie miesiąca. Waga wskazuje 96,1. Hura. Od początku roku jest -5kg, więc jest super. Jestem mega szczęśliwa. 

28 stycznia 2018 , Komentarze (5)

Dzień 27. Nie wiem jak to się stało, ale znowu jestem chora, chyba nie doleczyłam tego przeziębienia i wróciło. Mam dość. Nie mam siły podnieść się z łóżka, nie wspominając już nawet o ćwiczeniach. W moim postanowieniu trwam i słodyczy nie jem. Wlazłam na wagę i nic. Zero efektów, a nawet wzrost wagi o całe 800g. Nie rozumiem dlaczego. Przecież naprawdę się pilnuję, przestrzegam diety, jem regularnie, nie podjadam, jem zdrowo. Czemu waga nie spada? Załamują mnie takie momenty.  Poradźcie coś.

25 stycznia 2018 , Komentarze (1)

Dzień 24. Mnóstwo pracy i jeszcze więcej pracy i jeszcze trochę pracy. Styczeń w księgowości jest niezwykle ciężki. Mam dość. Przydałby się urlop. Ale teraz widoków na jakikolwiek urlop brak, więc trzeba się jakoś przemęczyć. Powstrzymywanie się od słodyczy idzie mi świetnie. Mimo tego, że w domu znajdują się jakieś czekoladki i inne słodkości to udaje mi się ich nie jeść. Jestem z siebie zadowolona. Celem był cały styczeń bez słodyczy i mam nadzieję, że uda mi się tego dokonać. Musi się udać. Bilans dnia na plus: * dieta dopilnowana (co prawda 4 posiłki a nie 5- na piąty brakło czasu a na noc nie będę jadła) * słodyczy brak (w tym również zero cukru)  *brak podjadania między posiłkami (to zawsze było moją zmorą-skończyłam z tym) * aktywność na dziś: 20 minut ćwiczenia z hantlami i 20 minut rowerek treningowy (nie najgorzej). Jeszcze tylko poczytać coś na dobranoc i dzień można zaliczyć do udanych. Miłego wieczoru :-)

22 stycznia 2018 , Komentarze (5)

Dzień 21 bez słodyczy. coraz mniejsza ochota na słodkie. Dopadło mnie jakieś okropne przeziębienie, cały ostatni tydzień bez ćwiczeń i moja waga nadal stoi w miejscu. No cóż, nie miałam siły. Dieta utrzymana, zdrowe jedzonko na plus, słodkości brak, waga nie wzrosła więc jest ok, chociaż wolałabym aby zaczęła spadać. Jestem dobrej myśli, dziś już czuję się lepiej więc zamierzam wieczorem potrenować. W pracy jest masakra, znowu imieniny, znowu noszą ciasto, znowu chowam je w biurku. Mam nadzieję, że i tym razem uda mi się go nie zjeść. Swoją droga to dlaczego ludzie nie rozumieją stwierdzenia: "Nie, ja dziękuję, nie mogę". Tylko pakują mi to ciacho na siłę na biurko twierdząc, że "przecież dwa kawałeczki nie zaszkodzą". A właśnie, że zaszkodzą. Nawet jeden zaszkodzi, a nawet pół. Albo jest się na diecie albo nie, nie można być "połowicznie", "trochę" i "niby" na diecie. Walczę ze swoją silną wolą, która ma ochotę w takich sytuacjach się poddać, ale jak już tyle wytrzymałam to dam radę dalej. W sumie to jeśli wytrwałam wizyty u babć bez zjedzenia ciast, ciasteczek, tortów to i teraz się nie poddam. 

17 stycznia 2018 , Komentarze (6)

Szesnasty dzień bez słodyczy, bez cukru, na diecie i muszę przyznać, że czuję się dobrze, nie mam napadów głodu, nie mam chcicy na słodycze. W domu nie otwieram gęby w pobliżu słodkości (trzeba przyznać, że ta rada działa), w sklepie odwracam wzrok od półek z ciastkami,batonikami, cukierkami. Zaczęłam czytać etykiety (czego nigdy wcześniej nie robiłam), piję dużo wody i herbatki ziołowe (oczywiście bez cukru), zaczęłam interesować się zdrowym odżywianiem (to dla mnie nowość), jem regularne posiłki co 3-4 godziny, nie spożywam gotowych wysoko przetworzonych produktów. Po tych szesnastu dniach diety zauważyłam poprawę samopoczucia, nie jestem ciągle zmęczona, nie boli mnie brzuch (co wcześniej było bardzo częste), ogólnie czuję się dobrze. Mam  nadzieję że wytrwam w tej diecie i w tym moim postanowieniu. Tym razem nie mogę się poddać. Cały czas myślę o tym, że jak teraz się poddam to później znowu będę zaczynać wszystko od nowa. To dodaje mi siły. Tym razem będę silna i schudnę. Miłego dnia :-)

15 stycznia 2018 , Komentarze (4)

Dziś rano ważenie i psikus.... nic na wadze nie ubyło, dosłownie ani grama, załamka. Cały tydzień pilnowałam diety, ćwiczyłam i co? Nic. Zero reakcji mojej masy tłuszczowej. O co tu chodzi? Liczyłam na spadek tak około kilograma na tydzień ale takim sposobem to się to chyba nie uda. :-( :-( :-(

13 stycznia 2018 , Komentarze (9)

W ostatnim wpisie, dnia 9 stycznia napisałam, że był to dziewiąty dzień diety, to nie była prawda, to był dzień ósmy- prostuję.... a dziś...... dziś jest dwunasty dzień bez słodyczy. Sama w to nie wierzę, że nadal to wytrzymuję, twarda laska ze mnie, hi hi. Pilnuję posiłków, jem regularnie, skromnie, zrezygnowałam ze smażenia i wybrałam parowar, stopniowo zmieniam swoje złe nawyki, może jest jeszcze dla mnie jakaś nadzieja? Cały czas myślę o tym, że tym razem nie mogę się poddać, że teraz to muszę schudnąć, zła jestem sama na siebie, że tak się zapuściłam, bo to nic innego jak moje zaniedbanie. Przyznaję się szczerze, że odkąd urodziłam pierwsze dziecko, pochłonęło mnie ono całkowicie i przestałam zwracać uwagę na to jak wyglądam a później to już było tylko gorzej, druga ciąża, kolejne dodatkowe kilogramy i brak chęci aby cokolwiek zmienić. Byłam taką matką polką z dziećmi przy boku, zaniedbaną i zapuszczoną. Aż któregoś dnia obudziłam się z myślą, że czas wziąć się za siebie, że jestem jeszcze młoda, że muszę się jakoś ogarnąć. Poszłam do fryzjera, do kosmetyczki, chciałam kupić sobie coś ładnego i...... i właśnie w tym momencie coś pękło. W sklepach nie było ładnych ubrań w moim wielkim rozmiarze. Jeśli już znalazłam coś dużego to nie podobało mi się to w ogóle, wyglądałam staro, nie mieściłam się w żadne jeansy, ciuchy same babcine z rynku, porażka. Postanowiłam schudnąć, bo wstyd mi było w sklepie, wstyd mi było pokazać się gdziekolwiek, wstyd mi było spojrzeć w lustro, wstyd rozebrać się przed mężem (chociaż on akurat nigdy mnie nie krytykował, zawsze powtarzał że i tak mu się podobam- chwała mu za to, że zawsze mnie wspiera we wszystkim co robię i znosi moje humory). W najgorszym momencie mojego życia ważyłam 120kg. Ale to już przeszłość i nie mam zamiaru nigdy powtórzyć tego haniebnego rekordu. Trzymajcie kciuki moje kochane Vitalijki.