Zły nastrój nie pomaga
Od wczoraj jakiegoś doła złapałam. Nie wiem skąd i dlaczego. Dziś nawet na wagę nie weszłam. Ze strachu, bo wczoraj po południu zjadłam kilka może kilkanaście ciasteczek i jeszcze pasek kinderczekolady. Okropne. Wiem, że po tym wczorajszym szeleństwie waga może podnieść się jutro albo później, ale i tak nie chciałam się ważyć. Muszę się wziąść za sieie bo przecież taki nastrój nie pomoże, wręcz przeciwnie. Ach jak dobrze tym co jedzą i są szczupli.
Kontynuuję
Dziś troszkę gorszy nastrój od wczorajszego. Ale nie jest źle. Dziś waga taka sama jak wczoraj, no ale czego można się spodziewać po 1dniu? Poza tym miałam ważyć się tylko w piątki. Brak mi cierpliwości. Nie mogę się rano powstrzymać, żeby nie wejść na wagę. Trwam w tym nadal. Więc za kilka dni waga znów musi się obniżyć. Czekam wytrwale, aż zobaczę na niej 55!
Nareszcie waga w dół.
Po długim oczekiwaniach waga drgnęła. Ważę obecnie 61,8kg. Może to nie rewelacja, ale wiem że im wolniejsze tempo spadku wagi tym mniejsze ryzyko efektu jo-jo. Bardzo się cieszę. To daje mi jeszcze więcej siły i optymizmu.
Radośc z pamiętnika
Cieszę się, że jest ten pamiętnik. Czytanie Waszych zmagań dodaje mi otuchy i zabiera sporo czasu szczególnie wieczorami kiedy najbardziej chce się jeśc. Czytając o Waszych porażkach lepiej widzę swoje błędy a Wasze sukcesy dodają cierpliwości. Nie miałam nikogo z kim mogłabym pogadac o moich problemach z odchudzaniem. Nie jestem gruba, ale nie jesten też szczupła. Więc moi bliscy mnie nie rozumieją. Uważają, że mogę taka byc, bo nie jest tak źle. A ja właśnie chcę byc szczupła! I z Wami mi się uda!
Moje wymiary
W końcu się zmierzyłam, wymiary zapisałam w dzienniczku odchudzania. Teraz będę już pewna czy są efekty czy ich nie ma. Di tej pory twierdziłam, że waga nie spada ale ubrania luźniejsze. Teraz się okaże czy to prawda. Za tydzień znów się zmierzę. Odkryłam bardzo dziwną rzecz. Oprócz talii i bioder zmierzyłam też uda i: prawe 55cm, lewe 57cm! Nie wierzyłam. Powtórzyłam dwukrotmie, a jednak. Sądziłam, że nie będą idealnie takie same, ale aż 2cm? Teraz powiczę godzinkę. Moje ulubione cwicznia to cwiczenia z taśmą elastyczną. Są zbliżone do siłowch ale można je wykonywa w domu i to na małej powierzchni. Nadal wierzę w 55kg.
Nie widać efektów na wadze, ale...
100 gram w dół to przecież nic, a jednak się cieszę. Nie wiem dlaczego ale czuję, że chudnę mimo, iż waga właściwie nie spada. Ubrania są jednak luźniejsze i przyzwyczaiłam się do jedzenia mniej. Nigdy dużo nie jadłam, bo właściwie ciągle się odchudzam, ale zawze czułam jakąś pokusę, której nie zawsze potrafiłam się oprzeć. Potem miałam wyrzuty sumienia. Teraz mnie nie kusi. Po prostu jem to co zaplanowałam i koniec. Dużo piję wody, bo ciągle czuję pragnienie. Jak już wspominałam ciągle byłam na jakiejś tam diecie. Własciwie zawsze na wadze było widać efekty mniejsze lub większe. A tym razem nic, no prawie nic. Cały czas sobie wmawiam, że to przez ćwiczenia fizyczne. Spalam tłuszcz, budują się mięśnie i dlatego waga zniejsza się tak znikomo. Boję się tylko, że skończy się ten mój optymizm, a wtedy to już waga z pewnością nie spadnie. Wiem przecież z własnego doświadczenia, że nastawienie, psychika ogdrywa ogromną rolę. Jak chudnąć jeżeli nie wierzy się w efekt? Ja jeszcze wierzę. Wiezrzę, że będę ważyła 55kg.
Waga
Postanowiłam ważyć się raz w tygodniu - w każdy piątek rano. Niestety brakuje mi cierpliwości. Dziś znów się ważyłam i waga stoi: 62,5. Czytałam kiedyś, że przy intensynym wysiłku fizyczym waga może nawet rosnąć, a spadki widoczne są w cm. Ja co dzień ćwiczę 1 godzinę. Może to dlatego? Wydaje mi się, że ubrania są luźniesze, brzuch bardziej płaski. Najważniejsze, że samopoczucie dobre i cały czas wierzę, że tym razem się uda. Będę ważyła 55kg.
Przed spadkiem był wzrost
Na moim wykresie jaest spadek 0,5kg. Tak naprawdę odniosłam większy sukces bo po tej wadze 63kg ważyłam już ponad 64kg. Teraz będę regularnie podawała wagę z każdego piątku. Nie jem słodyczy (staram się), pływam i ćwiczę. Nie jem chleba, ziemniaków - z tym najmniejszy problem. Staram się przestrzegać zasad Montignaca. W ubiegłym roku na jego dicie schudłam ponad 7 kg i bardzo długo waga utrzymywała się. To dobra dieta, bo nie trzeba się głodzić. Wystarczy wykluczyć niektóre produkty ilość spożywanych pokarmów ma mniejsze znaczenie. Wierzę, że mi się uda. Nie jestem gruba, ale można spokojnie o mnie mówić, że "przy sobie". Nie cierpię tego powiedzenia. Ci szczupli albo zupełnie grubi myślą, że wariuję. Czego ja chcę? Przecież jestem tylko "przy sobie". Nie każdy może być szczupły. A ja chcę i wiem , że mogę. Będę ważyła 54kg a może mniej. Moja wymarzona waga to 52kg. Tyle kiedyś ważyłam - też efekt odchudzania. Czułam się wtedy rewelacyjnie. Nie musiałam się zastanawiać czy w jakimś ciuchu będę dobrze wyglądała. We wszystkim było mi dobrze. O tym właśnie marzę.