Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Po kilku latach znowu wracam tutaj. Poprzednio nie zdołałam osiągnąć zaplanowanego efektu. A potem życie się skomplikowało, przestałam ćwiczyć i... waga powróciła do ciężkiego poziomu. Ale dość tego! Od teraz zaczynam kolejny sezon bitwy o zdrowie :)

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 39841
Komentarzy: 1556
Założony: 9 lutego 2018
Ostatni wpis: 12 września 2021

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Amas9

kobieta, 48 lat,

177 cm, 114.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

27 maja 2018 , Komentarze (15)

Cześć Kochani :D(kwiatek)

Niedzielę czas zacząć, choć dla mnie wyjątkowo wcześnie się rozpoczęła. Niestety ptaki za oknem upodobały sobie śpiewać o świcie z taką intensywnością, że mnie obudziły ;)Ale cóż, może pójdę dziś wcześniej spać i lepiej wypocznę :p Za to mogłam od razu z pierwszymi promieniami słońca zwiedzić swój ogródek i chwilę się pozachwycać kwiatami <3:)

Pięknej i radosnej niedzieli Wam życzę :) I nie zapominajcie, żeby zrobić dziś choć kilka kroków więcej dla rozruszania kości :D Buziaki! (pa):*


***
PS. Moje dzisiejsze śniadanie - tosty z cukinią, pomidorami i serem mozzarella.

26 maja 2018 , Komentarze (20)

Cześć Vitalijki (dziewczyna):*

Kolejny tydzień za mną i pora na sobotnie ważenie. Tym razem nie spodziewałam się szału - miałam jeden dzień z lodami (lody), innego zjadłam ciastko z borówkami(ciasteczka), a w czwartek zamiast treningu pracowałam przy kwiatkach w ogrodzie. A do tego miałam zwiększoną kaloryczność posiłków, więc spodziewałam się nawet wzrostu wagi. A tu proszę, na minusie 0,5 kg :D Całkiem miły wynik :) Bardzo się cieszę, że jednak tendencja spadkowa się utrzymuje (zakochany) I niedługo będzie za mną pierwsza ćwiartka dystansu do upragnionej mety :)

Dziś znowu szaleństwo ogrodowe mnie czeka, o ile pogoda pozwoli, bo mają być burze po południu. Na razie jednak jest słonecznie, więc zaraz lecę do roboty ;) W tej chwili część ogrodu jest mega zarośnięta chwastami i czeka mnie spore wyzwanie, ale mimo wszystko plan treningowy na dziś muszę wykonać :) Tak więc na razie uciekam i serdecznie Was ściskając życzę cudownej soboty (pa)(slonce)

***

PS. Grzanki z szynką, awokado i pomidorem ... mmm... bajka <3

23 maja 2018 , Komentarze (14)

Cześć :)(slonce)

Dziś kilka słów o moich pomiarach z Fitbita. Jak już tu wspominałam, od dwóch tygodni mam taką opaskę, przy pomocy której mogę sprawdzić, co u mnie szwankuje, a co działa dobrze. Niestety nie przetestowałam jeszcze wszystkich możliwości opaski, ale liczę na to, że niedługo nadrobię zaległości.

Opaska ma fajną opcję przypominającą o ruchu - na 10 minut przed upływem każdej godziny, dostaję impuls, żeby zrobić trochę kroków. Przy mojej pracy biurowej jest to niesamowicie przydatne i mobilizuje mnie do chwili przerwy. Niestety nie zawsze mam możliwość oderwać się od pracy, ale staram się ;) Minimum powinno się zrobić 250 kroków i gdy to osiągnę, to zawsze jest odrobinka radości ;)

Jak wiecie, każdy powinien w ciągu doby zrobić około 10.000 kroków. Tu niestety u mnie dość kiepsko idzie. Przez te dwa tygodnie tylko raz osiągnęłam wymagane minimum (dokładniej mówiąc 13.636 kroków). Moja średnia natomiast to około 7.700 kroków na dzień. Mam więc nad czym popracować. Najlepiej by było chodzić rano do pracy na nogach, ale ciężko mi się zmobilizować, żeby jeszcze wcześniej wstawać ;)

 
Kolejną istotną kwestią do zmiany u mnie jest zbyt krótki sen. Ja jestem wiecznie niewyspana. Średnia dobowa czasu mojego snu to tylko 6,5 godziny. Niestety mam problem z wyrobieniem się z różnymi obowiązkami, więc chodzę spać zbyt późno. Po powrocie z pracy, przygotowaniu obiadu, ogarnięciu domu i chwili odpoczynku, zabieram się za ćwiczenia. Gdy skończę trening zabieram się za szykowanie jedzenia na następny dzień. A potem okazuje się, że jest po 22 godzinie i zanim przygotuję się do snu mija 23. Wniosek prosty, albo nie będę odpoczywać po pracy, albo nie mogę ćwiczyć ;) A wtedy na pewno się wyśpię ;) Jeszcze lepszą opcją jest w ogóle do pracy nie chodzić i człowiekowi przestanie brakować czasu, ale chyba nie skorzystam :p

Dzisiejszy pomiar:


Mam ustawione minimalne ilości innych parametrów, które powinnam osiągnąć w ciągu doby. Przykładowo ilość pięter do pokonania. Na razie mam opcję 10 pięter i nawet tego często nie osiągam :( Za to muszę sobie podnieść limit aktywności, bo mam ustawione 30 min i za wyjątkiem dni bez treningu próg ten spokojnie pokonuję. Ilość spalonych kalorii na razie zostawię, bo jestem blisko progu ;) Ale muszę się jeszcze bardziej zmobilizować do pracy.


Ogólnie jestem zadowolona z opaski i chociaż moje osiągnięcia nie są jeszcze satysfakcjonujące, na pewno będę starała się znacznie poprawić :) Trzymajcie kciuki :) Dla mnie taka kontrola jest bardzo przydatną opcją przy mojej walce o zdrowie i lepsza kondycję :)

No to na dzisiaj tyle z mojej strony, bo nadeszła pora dzisiejszego treningu ;)Pozdrawiam Was serdecznie i życzę Wam przyjemnego popołudnia (pa)(kwiatek)

***
PS. I na koniec jeszcze przepyszny obiad, który chciałam Wam polecić - makaron z piersią kurczaka duszoną w suszonych grzybach - rewelacja! :)<3

22 maja 2018 , Komentarze (13)

Cześć :)

Dziś ćwiczenia dość późno skończyłam i zaraz potem poleciałam szykować jedzenie na jutro. Jak skończyłam, to przypomniałam sobie, że nie podlałam kwiatków na balkonie. Więc zabrałam się za podlewanie w świetle księżyca... Mmm... bajkowa taka noc :D(noc) I romantyczna ;) Specjalnie nie świeciłam światła, żeby tym urokiem się rozkoszować. Kiedy w końcu pomyślałam o powrocie do mieszkania, coś mnie tknęło. Mam trochę kaktusów na parapecie, które hoduję od nasionek. Część mi kwitnie od kilku miesięcy. Ale mam takie dwa, które kwitną specyficznie - pączek po kilku dniach od pojawienia się rozkwita, ale tylko w nocy. A rano już więdnie. I właśnie dzisiaj piękny kwiat się pojawił :)No to oczywiście musiałam mu zrobić kilka nocnych zdjęć :D

A teraz już zmykam do spania - dobrej nocy wszystkim (pa)(noc)

21 maja 2018 , Komentarze (11)

Z całkowita premedytacja to zrobię :D No ale jak człowiek czasem ruszy się z domu do kina, to przecież nie może ominąć najlepszej lodziarni w mieście ;) Dlatego nie mam wyrzutów sumienia i z czystą premedytacją dzisiaj zgrzeszę :p Za to oczywiście na jutro pudełeczka już przyszykowane i wrócę grzecznie do diety ;) Nie można zwariować i wszystkiego wiecznie sobie odmawiać :) A po kinie będzie dłuższy spacer i zawsze kilka kalorii spalę ;) Dziś mam dzień bez treningu, więc jutro na pewno będzie trzeba mocniej się przyłożyć do ćwiczeń :D Będzie bolało, oj będzie :D

Miłego popołudnia dla wszystkich :) Buziaki! (pa):*

20 maja 2018 , Komentarze (10)

Cześć Vitalijki (dziewczyna)

Znów mnie energia rozpiera :D Zaraz wskakuję na matę i będę wyciskać siódme poty ;) Czy macie takie chwile, że nie możecie się doczekać ćwiczeń? No właśnie ja tak mam w tej chwili. Już nastawiłam muzykę, która mnie powoli nakręca. Zaraz wybiorę sobie jakiś film do ćwiczeń cardio (na rowerku). Wczoraj sobie zapodałam starą polską komedię - "Człowiek z M-3". Czasem warto wrócić do takich perełek. Dziś powrót do współczesności... hmmm, jakiś thriller by się przydał. Zaraz się rozglądnę. A może macie jakieś ciekawe propozycje? Potrzebuję mocnego uderzenia ;) Idealnie do mojej mocnej muzyki ]:>:PP

Pamiętajcie, żeby nie poddawać się zwątpieniu, czy lenistwu. Nawet jak się nie chce, trzeba zacząć się ruszać :) Jak się zrobi pierwszy krok, to potem nie można już przestać :) Trzymam za Was kciuki! :) Buziaki, miłej niedzieli (pa):*

19 maja 2018 , Komentarze (8)

Cześć Vitalijki (dziewczyna)

Dziś dość niepewnie stawałam na wagę. Przez poprzednie dwa tygodnie zaliczyłam spore spadki (po -1,5 kg), więc w ciągu tego tygodnia kusiło mnie, żeby parę razy sprawdzić wagę i było tak sobie. Trochę w dół, trochę w górę. Ale brałam poprawkę, że sprawdzałam o różnych porach dnia i pomiary nie były wiarygodne. Dziś jednak wchodziłam na wagę z lekkim niepokojem. Na szczęście jest spadek - udało mi się uzyskać na minusie 0,8 kg :) Ale, co najważniejsze, dopięłam swojego celu na maj, czyli zeszłam poniżej granicy 110 kg :) Wow, jestem mega zadowolona :) To wciąż II stopień otyłości, ale coraz bliżej do I stopnia ;)

Kolejnym wyzwaniem przede mną jest uzyskanie wagi 105 kg w 6 tygodni, czyli do końca czerwca. Czy realne? Na pewno. Ale nie będę robiła tragedii, jeśli się nie uda :) Podchodzę spokojnie do wszystkich pomiarów i najbardziej mnie cieszy sam spadek :)Zwłaszcza, że przez długie pierwsze tygodnie diety zaliczałam tak mizerne wyniki, jak -0,2 kg. Ale ziarnko do ziarnka... ;)

Moje morale w tym tygodniu się bardzo podniosło, kiedy w środę i czwartek od kilku koleżanek w pracy usłyszałam, że widać po mnie efekty diety :) Jejku, naprawdę coś widać? Bo ja myślałam, że tylko moje ubrania zrobiły się luźniejsze, ale nie aż tak, żeby ktoś zauważył różnicę. A jednak ;) Aż spojrzałam na siebie krytycznie w lustrze... i jeszcze raz... Hmm, no na pewno schudłam na twarzy. Ale wciąż noszę te same ubrania, co wcześniej, spodnie mi się zatrzymują na biodrach, nogawki są za luźne, koszule też... Kojarzycie "worki" ze starszej siostry? Tak się właśnie czuję ;) Ale na razie nie inwestuję w nowe ciuchy. Poczekam jeszcze trochę :D

Z tej radości aż podgłośniłam muzykę i zaczęłam tańczyć po pokoju ;) Yhy, no właśnie, ja tańczyłam! ]:>  A ja nigdy tego nie robię, rozumiecie? Taki klocek tańczący musi wyglądać komicznie. Ale sama z radości po prostu nie mogłam się powstrzymać ;) Cudownie :):):) Jeszcze wiele miesięcy ciężkiej walki przede mną, ale musi mi się udać :)

Pozdrawiam Was serdecznie i trzymam kciuki za Wasze sukcesy (pa)(kwiatek)

***

PS. Fotek nie będzie, bo znowu mam problem z ich dodawaniem do wpisu :(

PS.2. Pasek też się nie chce aktualizować.

***

Uff, udało się dodać fotki ;)

19 maja 2018 , Komentarze (7)

Cześć Vitalijki (dziewczyna)

Dziś dość niepewnie stawałam na wagę. Przez poprzednie dwa tygodnie zaliczyłam spore spadki (po -1,5 kg), więc w ciągu tego tygodnia kusiło mnie, żeby parę razy sprawdzić wagę i było tak sobie. Trochę w dół, trochę w górę. Ale brałam poprawkę, że sprawdzałam o różnych porach dnia i pomiary nie były wiarygodne. Dziś jednak wchodziłam na wagę z lekkim niepokojem. Na szczęście jest spadek - udało mi się uzyskać na minusie 0,8 kg :) Ale, co najważniejsze, dopięłam swojego celu na maj, czyli zeszłam poniżej granicy 110 kg :) Wow, jestem mega zadowolona :) To wciąż II stopień otyłości, ale coraz bliżej do I stopnia ;)

Kolejnym wyzwaniem przede mną jest uzyskanie wagi 105 kg w 6 tygodni, czyli do końca czerwca. Czy realne? Na pewno. Ale nie będę robiła tragedii, jeśli się nie uda :) Podchodzę spokojnie do wszystkich pomiarów i najbardziej mnie cieszy sam spadek :)Zwłaszcza, że przez długie pierwsze tygodnie diety zaliczałam tak mizerne wyniki, jak -0,2 kg. Ale ziarnko do ziarnka... ;)

Moje morale w tym tygodniu się bardzo podniosło, kiedy w środę i czwartek od kilku koleżanek w pracy usłyszałam, że widać po mnie efekty diety :) Jejku, naprawdę coś widać? Bo ja myślałam, że tylko moje ubrania zrobiły się luźniejsze, ale nie aż tak, żeby ktoś zauważył różnicę. A jednak ;) Aż spojrzałam na siebie krytycznie w lustrze... i jeszcze raz... Hmm, no na pewno schudłam na twarzy. Ale wciąż noszę te same ubrania, co wcześniej, spodnie mi się zatrzymują na biodrach, nogawki są za luźne, koszule też... Kojarzycie "worki" ze starszej siostry? Tak się właśnie czuję ;) Ale na razie nie inwestuję w nowe ciuchy. Poczekam jeszcze trochę :D

Z tej radości aż podgłośniłam muzykę i zaczęłam tańczyć po pokoju ;) Yhy, no właśnie, ja tańczyłam! ]:>  A ja nigdy tego nie robię, rozumiecie? Taki klocek tańczący musi wyglądać komicznie. Ale sama z radości po prostu nie mogłam się powstrzymać ;) Cudownie :):):) Jeszcze wiele miesięcy ciężkiej walki przede mną, ale musi mi się udać :)

Pozdrawiam Was serdecznie i trzymam kciuki za Wasze sukcesy (pa)(kwiatek)

12 maja 2018 , Komentarze (15)

Cześć wszystkim (dziewczyna)

Dziś pora na wyniki ważenia i małe podsumowanie 3 miesięcy z Vitalią.

Zacznę jednak od ostatniego tygodnia diety. Po poprzednim ważeniu nastąpiły dwie zmiany - Vitalia mi zmieniła dietetyczność posiłków zmniejszając o 100 kcal. Zapewne miało na to wpływ poprzednie ważenie (-1,5 kg), ale jednak odczuwałam w tym tygodniu braki kaloryczności posiłków. Drugą zmianą było zwiększenie obciążeń treningowych i ich niekorzystny wpływ na mnie, o czym pisałam wczoraj wieczorem, więc nie będę się powtarzać ;)

Jak się okazało, dzisiaj na wadze stwierdziłam bardzo przyjemny wynik, to znaczy spadek -1,5 kg :D<3 Znowu ponad kilogram, wow! Od razu mi się buzia uśmiechnęła :) Takie wyniki bardzo podbudowują morale, no nie? :) Oczywiście nie planuję tego świętować jakimś tortem, tylko zabieram się za dalsza wytężona pracę :)

Jeszcze wczoraj wieczorem sprawdziłam ustawioną kaloryczność na najbliższy tydzień i okazało się, że znowu mam zmianę - mam jeść o 600 kcal więcej. Hmm... moim zdaniem jednak za dużo. Musiałam sobie zweryfikować te ustawienia, bo chyba takie skakanie z ilościami jedzenia nie jest zdrowe. Mam nadzieję, że najbliższy tydzień przyniesie mi równie przyjemne osiągnięcia :) Po poprzednim miesiącu z niewielkimi zmianami wagi, w maju jest o wiele większy postęp i założona na koniec maja waga (110 kg) jest realna nawet w przyszłym tygodniu:) Oby tak się stało :)

Pora w końcu na podsumowanie pierwszych trzech miesięcy z Vitalią. Startowałam od 120 kg i udało mi się zrzucić łącznie 9,4 kg. Nie jest to szaleńcze tempo, ale najważniejsze, że jest spadek, który bardzo mnie cieszy. Oczywiście zauważam luźniejsze ubrania, co daje mi niemałą satysfakcję <3 A jeszcze niedawno stresowałam się, że muszę ciągle kupować coraz to nowe, większe ciuchy. Teraz nie muszę ;) Największe postępy w wymiarach zauważam w talii (8 cm), biodrach (9 cm), udach (5 cm). Niestety piersi to mój mega wielki problem i zmiana 4 cm jest praktycznie niezauważalna. Macie może jakieś pomysły, jak się pozbyć nadbagażu w tej części ciała? W treningach mam sporo ćwiczeń na klatkę piersiową, ale mam wrażenie, że bardziej mięśnie rąk wyrabiam niż zmniejszam obwód mojej klaty... Uch, walka będzie ciężka. Ale oczywiście nie poddaję się i dalej planuję ostro walczyć :) Jeszcze wiele mam do zrobienia!

Jak ostatnio Wam wspominałam, zamówiłam sobie opaskę Fitbit. Paczka dotarła do mnie w środę po południu i zaczęło się testowanie. Największe zaskoczenie dla mnie, to jakość mojego snu. Po pierwsze to śpię za mało, czego miałam świadomość. Ale ja już tak mam, że nieważne o której godzinie pójdę spać, ja i tak zbudzę się około 5.30 (szloch)Nawet w wolną majówkę, nawet w weekendy. Stąd niestety długość mojego snu jest wciąż u mnie do poprawy (dziś na przykład 5 godzin i 39 minut). A do tego stwierdzam teraz dzięki opasce, że fazy snu też wyglądają nie najlepiej. Chyba sporo się stresuję, skoro mam tak dużo pobudek nad ranem. A fazy głębokiego snu mam znowu za mało. Pewnie trzeba będzie się jakoś wyciszyć. Bo niestety wstając rano jestem zmęczona, więc ma to wpływ na cały dzień, jak i oczywiście na moja dietę. Stąd będę musiała nad tym spaniem więcej popracować. Zwłaszcza trzeba będzie chodzić wcześniej spać, co niestety może być ciężkie do realizacji. No cóż, zobaczymy :)

Poniżej raport z wcześniejszej nocy, takiej bliskiej ideałowi ;)

Stwierdziłam również, że za mało chodzę, czego także miałam świadomość, ale nie wiedziałam na jakim jestem poziomie. Na razie trudno o wiarygodne wyniki po dwóch dniach testów, ale lepiej wypadłam w czwartek, kiedy zrobiłam 8.003 kroki. Za to wczoraj tylko 5.466 kroków. Oj malutko. Będę musiała coś pozmieniać w swoim trybie dnia, tylko znowu wpłynie to na moją wiecznie krótką dobę. Jak Wy to robicie, żeby z wszystkim się wyrobić?:D Odkąd jestem na diecie mam nieustanne problemy z czasem ;)

Ogólnie opaska mi się podoba i będzie mi bardzo przydatna. Już stwierdziłam, że  pomiary Fitbita podczas jazdy na rowerze treningowym różnią się od wskazywanych przez mój rowerek, ale może tak być, gdyż jest on mocno wiekowy i niekoniecznie prawidłowo mierzy dane. Zaskoczyła mnie ilość kalorii spalanych w ciągu dnia. Oczywiście wiedziałam, że codzienne czynności też spalają kalorie, ale teraz mam obraz ile to jest. Na przykład podczas snu spalam 80 kcal na godzinę. Ot, fajna ciekawostka :)

To na razie tyle z mojej strony :) Pora rozpocząć kolejny dzień walki o zdrowie :)Trzymajcie się ciepło i dużo radości Wam życzę :) Wspaniałego weekendu dla wszystkich!(pa)

PS. Miałam dziś mega problemy z wpisem do pamiętnika - ciągle mi wycinało część wpisu, a zamiast fotek mi wrzucało moje wcześniejsze wpisy jako cytaty. Zdarzyły Wam się takie problemy?

11 maja 2018 , Komentarze (5)

Cześć (kwiatek)

Jestem zdegustowana...

Pewnie kojarzycie, że treningi Vitalii podzielone są na fazy i poziomy trudności. Jeszcze 2 tygodnie temu miałam poziom TrenMid+, który  dawał mi poczucie zmęczenia, ale też zadowolenia po ćwiczeniach. Czułam się świetnie i miałam energię do następnych ćwiczeń. Przez ostatnie dwa tygodnie miałam okres fazy regeneracyjnej, który nie był dla mnie wymagający i oceniałam ćwiczenia jako zbyt łatwe. Jednak, jak się okazało, po każdym tygodniu tej fazy moja ocena powodowała podniesienie poziomu treningu - najpierw do TrenMax, aż w końcu TrenMax+ (najwyższy). I tym sposobem, po fazie regeneracyjnej w bieżącym tygodniu trafiłam na treningi o dwa poziomy trudności wyżej...

Jak pewnie możecie się domyślać, dla osoby z moją wagą i jeszcze kiepską kondycją, dawka ćwiczeń z najwyższego poziomu, to jednak hardcore. I już pierwszego dnia miałam problem z treningiem. Machanie hantlami po 4 kg dało mi taki wycisk, że nie byłam w stanie kończyć serii, bo ręce odmawiały mi posłuszeństwa. Kończyłam ostatecznie te ćwiczenia lżejszymi ciężarkami. Ilość powtórzeń też uległa zwiększeniu, no ale przy mniejszych ciężarkach dawałam radę. Inne ćwiczenia też miały większe ilości powtórzeń i powiem Wam szczerze, że przestałam czuć zadowolenie po treningach, tylko odczuwałam przemęczenie i miałam zły nastrój... Nawet nie miałam siły iść sobie zrobić jedzenie po treningu, a nogi nie chciały mnie nieść...

Każdy trening oceniłam jako zbyt trudny, poza dniem z samym treningiem cardio, który był w sam raz. Jakie więc było moje zdziwienie, gdy dziś dostałam plan treningów na następny tydzień z jeszcze większymi obciążeniami... Szok! Po raz pierwszy muszę wyrazić swoje niezadowolenie :( Jak się okazało, trener mi odpisał, że waga ciężarków jest sugerowana, czyli mogę sobie sama regulować obciążenie. A także to moja wina, że mam takie obciążenie, bo oceniałam treningi jako zbyt łatwe. To jak miałam w fazie regeneracyjnej oznaczać - zbyt trudne? Gdy macie po 2 serie, w każdej po 7 powtórzeń, to ocenicie to jako trudne, albo w sam raz? No sorry, ale ja oznaczyłam tak, jak było faktycznie.

Nie wydaje mi się, żebym zrobiła błąd. Ale oznaczając ćwiczenia w tym tygodniu jako zbyt trudne, oczekiwałam w najbliższym tygodniu weryfikacji poziomu, co jednak nie nastąpiło... Jeśli ja mam sama regulować ilość ćwiczeń, ilość serii i obciążenia, to po co mi taki plan ćwiczeń? Muszę się nad tym poważnie zastanowić... 

Pozdrawiam Was serdecznie i mimo wszystko z nadzieją czekam na jutrzejsze ważenie. Dobranoc (pa)(noc)