Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

25 letnia żywiołowa wariatka upakowana w obce, ciężkie i niezdarne ciało. Czasami tak właśnie się czuje. Jestem sobą, czuję moc i energię i lekkość, a w lustrze naprzeciwko mnie jakaś gruba, smutna nie-ja. Jestem po ciężkiej kontuzji. Do pewnych rzeczy które kochałam juz nie wrócę. Ale robię co mogę by odzyskać radość życia i sprawność fiżyczną na miejsce ociężałości która we mnie zagościła.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 24541
Komentarzy: 1164
Założony: 29 kwietnia 2018
Ostatni wpis: 11 lutego 2019

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Sziq_

kobieta, 32 lat, Warszawa

160 cm, 70.00 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: Do wakacji -11kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Historia wagi

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

31 maja 2018 , Komentarze (14)

Wiecie jak jest. Szklana raz współpracuje, raz nie. Jej ulubione spadki 0,3 wiadomo-śmieszne. Czas na dającą szybkie efekty, głodową dietę cud. 
Tym bardziej, że za 2 miesiące (sam początek sierpnia) szykuje mi się wakacyjny (no dobra, weekendowy) wyjazd na wodę. I będzie wstyd na plaży, jakoś nie widzę siebie w stroju kąpielowym. Także szybkie 10kg w miesiąc, 20 w dwa i będzie dobrze (cwaniak)

Dobra, a teraz tak serio. Nie cierpię upałów. Dla mnie 30 stopni to egzystencja, nie życie. Nienawidzę, nie znoszę. I mogłabym nic nie jeść, tylko popijać wodę z lodem i cytryną. W te największe upały nawet lodami pogardzę, bo wydają mi się za słodkie i wcale nie mam ochoty. Ogólnie do jedzenia muszę się zmuszać, dla dobra organizmu i diety, bo u mnie jedzenie za mało daje efekty odwrotne do chudnięcia, staje mi metabolizm itd. Dzisiaj było porządne, duże śniadanie, mrożona kawa, lody (póki jeszcze nie jest na nie za gorąco jak dla mnie :P), ale ciepły obiad odpada. Na razie tylko banan, później zrobię jakieś kanapki. Chyba jutro nasmażę naleśników i będę jeść na obiady z truskawkami, na zimno. Coś trzeba jeść przecież. 
A dzisiaj jeszcze planuję wypad na Wisłę i trochę alkoholu. Trzeba korzystać z wolnego dnia, jutro już na 7 do pracy, sobota też w pracy

Ogólnie jestem w dość kiepskiej formie psychicznej od kilku dni. Ciężka choroba w bardzo bliskiej rodzinie, w zasadzie to już prawdopodobnie koniec. Nie bardzo nawet mam jak pojechać do domu, pożegnać się. Obawiam się, że mogę nie zdążyć. Zresztą już praktycznie nie ma logicznego kontaktu. Staram się żyć normalnie; praca, bieganie, znajomi. Ale mam problemy ze snem, ciągle chce mi się ryczeć i niby wiem, że tak będzie lepiej i że to już starsza osoba, że to musiało kiedyś nastąpić, ale przecież nie wszystko da się wytłumaczyć sobie tak logicznie. Nie w takich sprawach. Emocje biorą górę, nie jesteśmy w stanie tego zwalczyć ani zahamować. Zresztą emocje są potrzebne, tak samo te pozytywne jak i negatywne. 

Nie ma lekko w życiu. 

30 maja 2018 , Komentarze (72)

Dzień dobry :) No i właśnie minął mi miesiąc z Wami. Dziękuję wszystkim za wsparcie, rady i za to, że jesteście :*

Szklana koleżanka postanowiła mnie zaskoczyć i pokazała, że od weekendu spadło 0,5kg. Jak na nią to ogromny spadek! Taki prezent na miesiąc na vitalii? 

W każdym razie, w ciągu miesiąca spadło:
- 1,7kg (szału nie ma, ale do przodu) 
- 18,5 cm (najwięcej talia -4cm i brzuch -5cm)

A od początku odchudzania
- 6.5kg 
Niestety, wymiarów z samego początku nie mam

I zdjęcia z tych -6.5, chociaż to chyba jeszcze za wcześniej na foty porównawcze. 
Ale możecie napisać, czy coś widzicie :)

Ps. Tak, mam krzywy kręgosłup i jestem tego w pełni świadoma i pod kontrolą. 

28 maja 2018 , Komentarze (47)

Jestem ignorantem. Ciągle mówię, że nie widzę efektów, a mogłam przecież sięgnąć po spodnie, w których kiedyś zrobiłam fotę, zła, że miesiąc po kupieniu się w nie nie wbijam. I nagle okazało się, że się zapinają 

Robiłam wczoraj selekcję ciuchów do sprzedania, ale jednak je sobie jeszcze zostawię, może na jesień uda mi się w nich pochodzić :)

Foty mało przyjemne ;)

u mnie to jednak zasada- zobaczę, to uwierzę :) Może mnie w środę te foty porównawcze też zaskoczą. 

27 maja 2018 , Komentarze (40)

Zaraz minie mi miesiąc na vitalii. 
Jeśli chociaż jedną osobę udało mi się jakoś zmotywować moimi wpisami, to warto było :) Mam też nadzieję, że nie macie dosyć mojego narzekania, zwłaszcza w kwestii szklanej

A no właśnie. Pasowałoby wrzucić jakieś podsumowanie, ale spadek wagi jest tak śmieszny, jak na miesięczną walkę, że sama nie wiem. Może przynajmniej cm mnie trochę poratują. Może za często pozwalam sobie na imprezę, alkohol, jakiś cheat meal ze znajomymi. Ale sama nie wiem, czy lepiej chudnąć powolutku, a mieć poczucie, że mogę się wyluzować i pobawić,pozwolić sobie na zapomnienie o odchudzaniu, a i tak chudnąć. Czy lepiej szybko, ze sztywnymi regułami. Może najważniejsze jest to o czym ostatnio pisałam- że wiem, że odżywiam się dużo zdrowiej, niż kiedyś. A po prostu przy tym żyję normalnie. 

Zgubiłam już 6kg, od stycznia. Miałam przerwę ze względu na dość ciężką chorobę, stąd aż taki rozstrzał w czasie. Wiecie, na początku roku zaczęłam się odchudzać, były spadki. Później zachorowałam i praktycznie nie mogłam nic jeść. Prawie miesiąc, dopiero później zaczęłam powoli wracać do normy, ale metabolizm prawie mi stanął. Zanim wróciłam do normalnego jedzenia i aktywności, to trochę czasu minęło. Paradoksalnie przez miesiąc prawie niejedzenia nie schudłam niemal nic. Może z 1kg. Ale też i prawie się nie ruszałam, kondycja zero, miałam problem żeby przejść na drugą stronę ulicy, bo byłam wykończona. Cieszę się, że mam to już za sobą (tfu, tfu) i nigdy więcej nie chciałabym tego przeżywać. 

W każdym razie może przez ten rozstrzał czasowy w ogóle tych 6kg nie widzę.Nadal widzę w lustrze wielką babę, z wielkim brzuchem, ramionami i nogami jak dwa kołki :P  Może zrobię jakieś foty w ramach miesięcznicy na vitalii, może chociaż jakąś małą zmianę zobaczę. Zawsze byłoby to motywujące. 

Wczoraj pierwszy raz odpuściłam trening. Jednak bieganie wśród drzew w burze jest słabym rozwiązaniem. Za dużo razy widziałam, jak piorun trafiał w drzewo (mieszkałam przy lesie). Ale dzisiaj (oczywiście, zamiast się wyspać, jak w końcu mogę) wstałam o 6 i już jestem po bieganiu. Trzeba było nadrobić ten trening :)) Już jestem przy 24min biegu z 1min przerwy pośrodku. Aż trudno uwierzyć, ze zaczynałam od 1min na 1min marszu i przejściu do 4min miałam taaaaki kryzys. :) Jest moc. 

26 maja 2018 , Komentarze (36)

Na szklanej 74.6 czyli znowu spadek 0.3kg. A widziałam już większy,  no ale jak widać u mnie cheat day nie działa zbyt dobrze. 

Do tej 6 z przodu tak daleko. Ale dam rade. Później bede walczyć o 5, a to już całkiem ładnie brzmi :) 

Ogólnie zrzucilam juz okrągłe 6kg. To brzmi lepiej :) Ciekawe kiedy zacznę widzieć różnice. Może po 10 wrzucę jakieś foty porownawcze.  

I taka mala niespodzianka- mam dzisiaj względnie wolna sobotę.  Musze tylko coś załatwić na uczelni, ale myślę że to góra 2h. Planuje pobiegać, zrobić trening z ketlem I ogarnąć jakieś obiady. Pouczyć się trochę i wieczorem może jakiś film :)

W sumie to mam co robić, ale trochę poluzować tez trzeba. W koncu u mnie wolna sobota zdarza sie niezwykle rzadko. Następny weekend juz w pracy, później dwa na uczelni.  

Może dlatego jeszcze nie wyszłam z łóżka :) a tak btw to oczywiście się nie wyspałam,  bo od 7 rano szalała burza. Takze przyroda bardzo ze mną współpracuje w ten jeden z nielicznych wolnych weekendów :)

25 maja 2018 , Komentarze (66)

Ludzie potrafią mi wytknąć, że skoro regularnie biegam muszę mieć dużo czasu. 

Wychodzę z pracy o 20. Jestem w domu 20:30. Jeśli mi się nic w pracy  nie przedłuży.  

Wpadam na mieszkanie, w 10 min jestem przebrana i gotowa do wyjścia. Niezależnie czy jestem po 8h pracy czy po 11 czy po pracy i praktykach. Bieganie+ siłownia plenerowa i rozciąganie i w mieszkaniu jestem przed 22. Prysznic, posiłek potreningowy, ogarnianie obiadu na następny dzień i jest nagle juz przed 23. A następnego dnia często wstaje na 7. 

Jak się chce to wszystko można. A do biegania jestem jakoś wyjątkowo zmotywowania.  Czasami jeszcze wciskam rano ćwiczenia z ketlem, jak idę do pracy na 9. Ale z tym już mi gorzej idzie. 

W kazdym razie trzeba wiedzieć czego się chce. Można oczywiście wrócić z pracy i spokojnie sobie siedzieć, odpalić film czy poczytać książkę, ale jak chce się poprawic kondycję i schudnąć to jednak trzeba się trochę poświęcić. Myślę że dla wielu osób regularnie uprawiających sport są to często wyrzeczenia kosztem czegoś innego. Większosc z nas ma ograniczony czas :)

A propos biegania to biegałam juz w deszczu, pijana i z zaawansowanym okresem. Nic mnie nie zatrzyma :P

24 maja 2018 , Komentarze (26)

Czasami jak waga stoi, to wydawałoby się, że to wszystko co robimy idzie na marne. 
A ja dostrzegam w swojej diecie uboczne korzyści. Nigdy nie jadłam tyle warzyw. Odkryłam szpinak (to już przy poprzednim podejściu do diety), szparagi itd. I zagościły na stałe w mojej diecie, nawet jak się gorzej odżywiałam, to makaron z czosnkiem i szpinakiem był w menu. Owoce jem ograniczone do jednego posiłku (bo jednak cukier), ale też różnorodne. Może nie wywaliłam całkiem białego pieczywa, ale otworzyłam się bardziej na inne opcje. Picie dużej ilości wody weszło mi w krew. 

I niezależnie od procesu chudnięcia, mogę powiedzieć, że tryb życia jest zdrowszy. A to już sporo :) Mam nadzieję, że nigdy już tego nie zaniedbam. 

A ogólnie, to mam słabszy okres. Sporo stresu- praca, studia. Ostatnio jakoś bardziej mnie wszystko denerwuje. Do tego choroba w rodzinie, a ja bywam w domu tylko na święta, mam daleko i czasami się zastanawiam, ile przez to tracę. 
Nie jestem w najlepszej kondycji psychicznej. Ale dam sobie radę. 

23 maja 2018 , Komentarze (33)

Reklama pizzy na samej górze vitalii to jakiś żart? I nie żebym jakoś ostatnio zamawiała, czy wchodziła na stronę z pizzą. Cóż za ironia losu- wchodzę na stronę o odchudzaniu a tam pizza :D

No dobra, a na temat. Wczoraj zaliczyłam bieganie w ulewie. Zawsze zaczynam biegać jakieś 15min od domu, po 3 pierwszych minutach biegu zaczęło padać, po 4 lać :P Mimo schronienia pod drzewem zaraz byłam cała mokra. Jak postanowiłam wracać biegiem do domu, to akurat przestało, ale w sumie doszłam do wniosku, że jestem już tak bardzo przemoczona, że gorzej nie będzie i jednak zrealizuję pozostałe 25min programu.
Może być gorzej niż ulewa spory kawałek od domu, bez dachu w pobliżu itd, kaptura, parasola itd? Może. Zaczęło grzmieć. W sumie to nie wiem co by było najlepsze w sytuacji burzy w środku parku. Schronienie pod drzewem odpada. Bieg do domu też słabo w burzę. Powolne wracanie w ulewie, z drzewami dookoła...
Na szczęście burza poszła bokiem, ja program zrealizowałam. Wróciłam do domu mokra aż do biustonosza, szybko pod ciepły prysznic, ciepła herbata. Trochę się bałam, że nie obędzie się bez konsekwencji, ale dzisiaj czuje się świetnie :) A jaka satysfakcja była wczoraj :P

21 maja 2018 , Komentarze (33)

Jednak nie pochwalę się spadkiem, bo był, ale dzisiaj szklana pokazała poprzedni wynik. 
Trochę mi się cheat day przeciągnęło w cheat weekend. Najpierw jedzenie na mieście i grzecznościowe ciasto, później alkohol i kolacja w macu. A w niedzielę znowu jedzenie na mieście, wypad z uczelni. No ale grzecznie pobiegałam wieczorem, a w sobotę poćwiczyłam z ketlem.
Chociaż to był mój najgorszy biegowo dzień, nawet mi się chodzić nie chciało, co dopiero biegać. I jakoś sił nie było, ale kolejny dzień programu zaliczony. Chyba najtrudniejszy, bo teraz niby przybywa minut, ale maleje ilość serii. Niedługo wskoczę na 10 min biegu :) Aż sama się dziwię. 

Trzymajcie kciuki za powrót biegowego entuzjazmu, bo wczoraj go zabrakło
I za mniej wyskoków. Póki rzadko mi się to zdarza, nie będę robić z tego problemu :)

Spadek zaraz powinien wrócić. Tym razem nie mogę mieć pretensji do szklanej, bo w sumie miała prawo pokazać więcej.

19 maja 2018 , Komentarze (25)

Nagle wyskoczyła mi wolna sobota (odwołane zajęcia :D) i wycieczka. 
Dieta nieidealna kompletnie. Kanapka na mieście plus ciasto grzecznościowo u kogoś. Ale jak mówiłam na początku- to własnowolny, lepszy styl życia, nie katowanie się na siłę. Także bez problemu- luźniejszy dzień to luźniejszy dzień i tyle. A kalorycznie chyba i tak wyjdzie ok.

Na co dzień tak wygląda moje jedzenie do pracy:

Szklana jak zaczęła przepraszać tak nie może przestać. Ale pochwalę się, jeśli jej nie przejdzie do poniedziałku :P

Wczoraj pobiegane, jutro w planie bieganie. Dzisiaj chyba machnę trening z ketlem. Ogólnie wszystko jak najlepiej. 

EDIT- 30min z ketlem zaliczone :D