Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mam piękne psy i kota. Kocham książki, góry i elektronikę ? Staram się leczyć Hashi I IO. Mam duże poczucie humoru, często te czarne ?

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 3072
Komentarzy: 90
Założony: 17 lutego 2022
Ostatni wpis: 4 listopada 2023

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Krowy2

kobieta, 28 lat, Wrocław

175 cm, 75.90 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

4 listopada 2023 , Komentarze (6)

Ponownie mnie tu mniej. Tak, wiem, to kolejny raz.

Ale nie będę udawać - nie dam rady czytać pierdzenia różem, motywacyjnych postów, prób jogi z wąchaniem kadzidełek. Spędzam w obsłudze klienta ok 9 godzin dziennie - tu muszę przyklejać uśmiech i tolerować każdego, nawet jeśli ma twarz i usposobienie nieskalane żadną myślą. Kolejne godziny z udawaniem tego - o, nie. 


Okej, kocham ludzi. Naprawdę. Ale każdy ma gorszy czas, dzień, rok. Obecnie odstawiam leki antydepresyjne i leki hormonalne - jest ciężko, ale chcę w końcu spróbować żyć bez tego. 

Ah, od wczoraj dostarczam w Pyszne. Kilka powodów - chęć dorobienia i przy okazji zgubienia kg na rowerze ;) W sumie na razie jestem całkiem podekscytowana, ale jednak drugi etat to wyzwanie. Po pracy dosłownie sprintem do domu po kurtkę, kask, obiad w biegu... potem na bazę po rower, praca i do domu - aby iść spać.


Wybaczcie mi moje wyciszenie na grupach i bycie zgredem, okej? Zapewne będe wracać częściej, jak się uspokoi. Całuję,

Emilia


 

13 października 2023 , Komentarze (10)

Krótko i na temat:

Jestem z siebie dumna, bo udało się zgubić 1KG podczas tygodnia. Chodzę sobie co drugi dzień na siłownie na orbitrek - albo kiedy się da ;) A jakoś zupełnie grzeczna nie byłam - zdarzył się jakiś wyskok słodyczowy.

Ale to nie jest tak ważne.

TRZEBA IŚĆ NA WYBORY. Idź na wybory!

Ja wiem, żadna partia nie jest idealna. Daleko im do ideałów, zdecydowanie.

Ale wiecie co, słyszałam taki tekst, że wybory są jak autobus. Jeśli żaden autobus nie dojeżdża pod Twój dom - to wybierasz ten, który dojeżdża najbliżej domu, prawda?

Uważam, że trafne porównanie. Tak samo jeśli chodzi o argumenty odnośnie braku czasu - zaraz, ale na scrollowanie głupot na tiktoku to już znajdzie się pół godziny? A na zakreślenie dwóch krateczek nie?

A może "mój głos nie ma znaczenia" - oh, to klasyk.  A ustawę dotyczącą miliona kobiet przegłosowało 126 nic nie znaczących głosów sejmowych. I te 126 osób zdecydowało za miliony.

Matko, to głupie. Po prostu idźcie zagłosować. Ja idę, by mieć prawo do narzekania przez kolejne 4 lata. Jeśli bym nie poszła - no to głupio, bo jak mogę narzekać jak sama nic nie wniosłam? A może ten głos byłby decydujący?  

3 października 2023 , Komentarze (2)

Cześć Wam :) 

Ostatnio niestety nie rozpoznaje dni tygodnia, wszystko mi płynie i miesza się. Była praca od poniedziałku do piątku, potem w sobotę na cały dzień w pracy. Potem niedziela - integracja, trzeba było iść. To również traktuję jak pracę, bo połowa dnia z osobami rozmawiającymi o planach sprzedaży... 

Płynnie znów od poniedziałku do piątku, sobota znów w pracy. Ale co to była za sobota... Fakt, sprzedażowo była obłędna - ale śniadanie zjadłam o 16:00 👻 I tak te przerwę wymusiłam, bo już czułam, że mój żołądek i pęcherz płaczą. W kolejce czeka 4 klientów a ja już z pełną rezygnacją odmawiam podchodzącemu klientowi - STOP, przepraszam, muszę iść na przerwę, kolega zaraz przyjmie, ale JA MUSZĘ WYJŚĆ. 

Można wyobrazić sobie wkurzenie klientów. Niestety im trudno sobie wyobrazić, że ta Pani co tu siedzi to siedzi ciągiem od 8:30 i również musi czasem odwiedzić toaletę. Cóż. 

I niedziela. Dostałam okresu, więc skręcałam się z bólu a potem obiecałam mamie, że przyjadę do niej (ok 70 km). No to w auto i siu. Rodzicielka jak zwykle potrafi "dopingować". Dała mi kawałek czekoladki i jak zobaczyła, że ugryzłam to komentarz "A jak Twoja dieta coo?" Oczywiście tonem pełnym złośliwości. Eh, to pokolenie tak ma.

No, a więc - odczucie mam takie, jakbym ostatnie 2 tygodnie przesiedziała w pracy. Gubiłam poczucie czasu - dziś środa, czwartek? Co to za różnica, jutro i tak do pracy. Z utęsknieniem wypatruje wolnego weekendu, kiedy będę mogła się wyspać i nigdzie nie pędzić. Zero ludzi, zero spotkań - ja, domek, herbatka, sprzątanie i inne takie.


Ale ten tydzień już dużo lepiej. W końcu mam na rano a nie 11:00 - 19:00, więc kończę pracę i widzę jeszcze słońce. Ostatnio jako pokutę wybrałam rower - jednego dnia stwierdziłam, że zamiast autem to pojadę rowerem miejskim za całe moje podjadanie. Tak mnie ta przejażdżka nakręciła, że teraz staram się wychodzić wcześniej, żeby zdążyć dojechać do pracy rowerem. Czuję mega dumę z siebie! 


A tak ogółem - trzymam się w miarę diety z Vitalii i codziennie czytam fora i Wasze pamiętniki (tylko nie mam czasu skomentować a wieczorem już padam). 

I wiecie co? Tak mnie uszczęśliwiacie! Naprawdę. Jak czytam, że spacerujecie, dbacie o siebie i cieszycie się z postępów - to od razu micha mi się cieszy i każdego/każdą z Was chciałabym objąć z radości. Naprawdę! Bardzo dużo radości mi to sprawia.


Dlatego też - życzę Wam wszystkiego co najlepsze



21 września 2023 , Komentarze (26)

Kiedyś wspominałam gdzieś, że choruję na depresję. Przy lekach to wygląda trochę tak, że cały miesiąc/dwa/trzy są okej, potem przychodzi zły czas... na szczęście odchodzi.
Bierze się to również z kumulowanego stresu, niewypowiedzianych słów. Chodzę na terapię, od niedawna.

Wczoraj przeleżałam w łóżku, przepłakałam. Już od tygodnia gorzej trzymałam dietę, zapadałam się coraz mocniej. Były urodziny lubego, było fajnie, ale nadszedł dół. Aktywność prawie zerowa. 💀

Wiem, że pieniądze szczęścia nie dają - ale dają większy spokój. Ja z moim lubym jestem od około 2 lat. Przez ten czas pracował łącznie może pół roku. Teraz od 5 miesięcy nie pracuje.

Jest grafikiem. Czasem dostawał zlecenie za 100 zł, czasem za 1000zł. Czasem był pusty miesiąc. Był też czas, kiedy miał konkretnego pracodawce i pracował jak na etacie, tylko z domu. Ale właśnie odkąd go zwolnili, tak do teraz nie ma pracy.

Ja rozumiem, że nie chce brać byle jakiej pracy. Że chce w zawodzie. Ale jeść coś trzeba 🙁Ja doszłam do takiego poziomu desperacji, że sprawdzam dla niego oferty a potem sprawdzam czy w ogóle odbiera telefon od potencjalnych pracodawców. Wczoraj rozmawialiśmy, okazuje się, że nie do końca.

On również choruje na depresję, ma mocne ataki lękowe, bezdechy nocne. We wczorajszej rozmowie powiedział, że nie odpowiada na oferty pracy inne niż graficzne (np. na produkcji, hali itd) ponieważ ma w sobie bardzo duży lęk społeczny. Że kiedy ma odebrać telefon lub otworzyć drzwi, to się trzęsie. Po każdej próbie nakłonienia do terapii - nie chce, bo to dużo kasy, a przecież on pieniędzy nie ma - zatem mojej kasy.


Efekt jest taki - żyjemy za moje. On siedzi w domu, wychodzi z psami, gotuje. Udoskonala swoje portfolio graficzne, wysyła oferty związane z grafiką. A ja się wkurzam. Bo przecież sama też choruje na depresję - mi również było ciężko zacząć pracę z klientami, znosić krzyki, odbierać telefony... ale musiałam wytrwać, nauczyć się tego. Na samym początku był stres jakbym umierała, potem coraz lepiej i lepiej... próbuje być wyrozumiała, ale naprawdę już sił mi na to brak.

Do niego dzwoni windykacja, ma mnóstwo długów i zatraca się w tych swoich napadach lękowych.

Na terapii usłyszałam, że to zaburza moje poczucie bezpieczeństwa - owszem. Bo jeśli ja nie zarobię dużo - to kto wykarmi jego i psy? Była też sytuacja z pracą - miałam toksyczną pracę i cały czas odkładałam moment zmiany, żeby on coś znalazł i chwile podciągnął finanse kiedy u mnie będzie gorzej (bo pierwsze miesiące w nowej pracy są bez premii)

Czekałam długo, zmieniłam w końcu i tak, bo nie wierzę już, że on coś znajdzie. A prosiłam go, żeby znalazł pracę do sierpnia, że chce w końcu zmienić swoją.

Wczoraj w głowie podjęłam męską decyzję. Do grudnia zbieram na kaucję. Jeśli do tego czasu nie znajdzie niczego - biorę mojego psa i wyprowadzam się. Mimo, że go kocham. Nie mogę ciągle ciągnąć kogoś na siłę. Już kiedyś tym go straszyłam, nie podziałało. Tym razem już jest na serio.

No. I dlatego było mnie tu dużo mniej. Przepraszam Was za chaotyczność tego postu. Jutro ważenie - wiem, że będzie dramat. Trudno.

Liczę, że u Was jest lepiej. Całuję Was mocno 💋



12 września 2023 , Komentarze (13)

I ponownie dużo mniej mnie tu. W weekend byłam z moim Krzyśkiem i jego rodziną nad wodą. Cały dzień "cioooocia! zrób mi motorówkę!"

*Dla niewtajemniczonych - motorówka, to kręcenie dmuchanym kółkiem, kiedy na pokładzie jest już DUŻY BOMBEL ;)

Ależ to był fajny dzień. Stęskniłam się za pływaniem. Skorzystałam z chwili wolnej od dzieciaków - wypłynęłam na środek jeziora i położyłam się na wodzie. Jak bardzo relaksujący jest moment, kiedy nagle świat cichnie a Twoim ciałem buja woda. Wspaniałe.

A w poniedziałek już w pracy i kontakt z chorym kolegą, klientami. No i bach - oto dostałam gorączki, głowa mi pęka. Staram się trzymać miskę, jednakże z ćwiczeń wczoraj były nici. Oby dziś było lepiej jak już wrócę do domu 🤒

PS dzisiaj zjadłam 2x longer i frytki. Jezu, myślałam, że się okocę. Jadłam grzecznie jedzonko wzięte do pracy i jakiś diabeł we mnie wstąpił. Może to wina tej gorączki 🤪 Lepiej tak myśleć niż przyjąć prawdę, że to brzuchol opanował mózg.

PS 2 przegrałam 10 dolarów w rywalizacji krokowej... już dawno mi się to nie zdarzyło. Już w niedzielę gorzej się czułam i zasnęlam... jak się obudziłam to była 23:00 i w ciągu godziny nie udało mi się zrobić 3 tysięcy kroków :( Trudno, raz się wygrywa a raz nie.

A tu moja Franka 😍 Życzę Wam dobrego tygodnia i nie chorujcie! 

7 września 2023 , Komentarze (13)

Hej!

Dziś krótko i pozytywnie - w końcu przespałam więcej niż 5 godzin a wczoraj grzecznie jadłam, pochodziłam na bieżni i skakałam na skakance przez 5 min :) Może skromnie, może bez efektu "wow" i godzin Chodakowskiej... - ale jestem z siebie dumna, o!

Mam nadzieję, że Wam również dobrze mija dzień! Buziaki 

4 września 2023 , Komentarze (2)

Hej, trochę miałam tu przerwy - ale już wracam 🐷

Trochę było nerwów, mało snu - bywa czasem i tak. Wydaję mi się, że najważniejsze to próbować i wracać wciąż na dobre tory.

W sobotę były urodziny siostry mojego Krzyśka. Ostatnio bardzo źle się czuje po alkoholu - pewnie to wina dochodzących leków na Hashimoto, depresję, IO. Przy lekach na depresję to w ogóle nie powinno się pić tak w ogóle ;) Ale wiadomo, dużo osób pozwala sobie na to piwko czy dwa.

Dzień przed urodzinami dzwoni owa siostra - hej hej co będziesz pić? Wódkę czy winko? Moja odpowiedź - wiesz co, ja nic, dzięki! Kupię sobie wodę albo coś Alko Free. NO I SIĘ ZACZĘŁO: Dlaczego? COOO? Słuchajcie, ona specjalnie zadzwoniła, żeby zapytać się co się dzieje.

No co się dzieje? Nic się nie dzieje. Wydaje mi się, że nawet w Polsce można po prostu nie mieć ochoty na picie. Ale okazuje się, że jednak nie - bo na imprezie jak w końcu przyłapali, że w kieliszku mam wino Alko Free to były komentarze: Nie pijesz? W ciąży jesteś... Potem to nawet przerodziło się w agresję. W końcu chciałam iść do domu - 4 dziewczyny mnie wciągnęły do mieszkania z przedpokoju, kiedy zakładałam buty. Dramat! 😨Ale to było dopiero jak były już same "zmęczone" więc hamulce puściły. Cóż, wybaczamy ;)

Ale do podsumowania - najlepszy trening to trening z dzieciakami. Siostrzenica mojego Krzyśka ma dwójkę dzieci. Starszy - ledwo cześć powiedział, siedział na telefonie (to też dramat..). Młodsza - to jest kochane zwierzątko, ale baterie się nie wyczerpują - CIOOOCIA, weź na ręce! Cioooocia! Tańczymy! No i co? Odmówisz? No nie 🤪 Od tego noszenia czuje nogi, ręce - cholerka trochę urosła od ostatniego spotkania i robi się coraz ciężej.

A! I niby schudłam! Mówię niby - bo może akurat woda zeszła, @ trochę przyhamował i może dwójeczka była? No ale sprawdziłam na dwóch wagach i wynik ten sam. Zachowuje ostrożną radość.

Tego tygodnia trochę się boję. W wyzwaniu krokowym już doszłam do progu 11 tysięcy w zwykłe dni. Jak to uczynię? Jeszcze nie wiem, ale 10 dolarów szkoda, więc muszę chodzić. Obym dzisiaj dała radę, bo spałam 4 godziny i czuję, że muszę się zdrzemnąć po pracy...

No, to się rozpisałam. Zatem wrzucam jeszcze screeny z aplikacji - i życzę Wam owocnego tygodnia 💋

Tu akurat kroki w dzień kiedy nosiłam te małą, kochaną Cholerkę .

A tu mój Krzysio z Cholerką. Pasuje mu dziecko :) 


30 sierpnia 2023 , Komentarze (6)

Każdy ma inne zainteresowania czy bodźce. Mnie osobiście nie motywuje pokonany dystans, spalone kalorie. Być może się to zmieni. 

Na pewno motywuje mnie technologia. I zgubione kg, ale na to czas jeszcze przyjdzie 🤣

Od dłuższego czasu używam aplikacji StepBet - zamysł jest taki, że wpłacasz 10 (lub wiecej) dolarów i podczas trwania musisz spełnić warunki kroków. Aplikacja oblicza ile mniej więcej robiono kroków w ostatnim czasie (na podstawie danych z telefonu) i ustawia cel - 4 aktywne dni, 2 super aktywne i dzień wolnego. Jeśli nie spełnisz warunków - przegrywasz swój wkład, jeśli wygrasz - dostajesz swój wkład + procent sumy, którą stracili inni użytkownicy. 

Jednak jeśli człowiek myśli, że traci pieniądze - stara się niezwykle mocno. Zdarzyło mi się krążyć po mieszkaniu aby dobić kroki 😅. 

Teraz dołączyłam jeszcze do DietBet - zasada praktycznie ta sama, tylko podczas rywalizacji musisz zgubić jakiś % wagi. No zobaczymy. 

To nie jest żadna reklama! Nikt mi nie płaci (a mogliby!) 😂

A jeśli chodzi o mój dzień: Od rana brzydka pogoda i migrena. Potem szkolenia w nowej pracy, które dają mi nadzieję, że niedługo już wszystko będę wiedzieć. Nie lubię być tą "nową", pewnie nikt nie lubi. Chciałabym już wszystko wiedzieć i wykonywać swoją pracę ze spokojem i pewnością siebie. A także sama szkolić innych.

Wrzucam na dole screen z zakończonej rywalizacji oraz moje podsumowanie kroków i skakanki - ah, dzieki wspanialej osóbce z tego portalu dołączyłam do swietnej grupy i wyzwania skakankowego 🥰

Mam nadzieję, że Wasz dzień był pomyślny! 


Emilia


28 sierpnia 2023 , Komentarze (12)

Założyłam tu konto jak miałam wagę prawidłową - widziałam wtedy u siebie ten ociekający tłuszcz, zaś u innych - drwiące spojrzenia. Oczywiście, to były omamy.

Teraz zerknęłam na zdjęcia sprzed 5, 10 lat - ile bym dała, by wyglądać tak jak wtedy. A wtedy przecież uważałam siebie za prosiaka. Chce być tym prosiakiem!

Mówiłam wtedy - jak można mieć nadwagę czy otyłość? JA bym NIGDY nie dopuściła do tego! To zwykłe lenistwo! Lustra nie ma? Nie chce nic zmienić? Przecież wystarczy chcieć...

Jak mi wtedy było łatwo mówić :) Zbyt łatwo.

Kiedy zaczęłam przybierać - 2kg, 5kg, 10 kg - zaczęłam badać sprawę. Lekarze, badania krwi, usg - wyszła jakaś mała niedoczynność. Lekarze machnęli ręką - przecież to nie koniec świata. Niech się Pani zgłosi, jakby było gorzej. Ja prosiłam, by brali mnie poważnie - bo mama choruje na tarczycę, siostra na tarczycę i Insulinooporność - eee tam, nie ważne.

I oto tu jestem. 20 kg cięższa niż wtedy. Ze zmianami na tarczycy, Hashimoto i Insulinoopornością. I depresją, na lekach. Co miesiąc idzie mnóstwo kasy na leki i terapie.

A mi jedyne co zostaje, to przeprosić Was za swoją ignorancję wtedy. Karma jednak zawsze wróci i teraz już wiem, jakie to jest trudne. Próbowałam tylu rzeczy, coraz mocniej i mocniej.

Teraz już wiem, jak bardzo restrykcyjnie muszę podchodzić do diety, aby schudnąć - a nawet - utrzymać wagę. Dlatego dla wszystkich, którym się udało - ogromny podziw!

Ja tymczasem znów zaczynam, z większą determinacją i trochę większą wiedzą. Ale tym razem już nie "na czuja" tylko z wykupioną dietą. Wiem, że jeśli nie poprawię wyników - to zniszczę siebie, swoje zdrowie i płodność.

No, ale zakończę pozytywnym akcentem - zaczęłam nowy styl życia, nową pracę i skończyliśmy remont sypialni. Zatem mocny start wypełniony nadzieją 😍


Wszystkiego dobrego dla Was!


Emilia