Pamiętnik odchudzania użytkownika:
wojtekewa

kobieta, 53 lat, Kolorowe Wyspy

164 cm, 92.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

30 maja 2019 , Komentarze (9)

Witajcie słonecznie, 

za oknem piękne słońce i od razu człowiek jest bardziej optymistyczny:) aż mu chce się chcieć!! Wczoraj na śniadanie dwie  kanapki z ciemnego pieczywa, zielona sałata, drobiową wędliną, potem kawka z mlekiem bez cukru. II śniadanie to smoothie z grejpfruta, kiwi, jabłka i imbiru. Dla mnie smakowo ok, ale bardzo gęsta papa i dodałam prawie pół litra wody. Potem w domu była zupa jarzynowa i mialam dosyć -byłam pełna!! Pod wieczór był krótki spacer, zjadłam jeszcze kanapkę, kilka truskawek i wypiłam pół litra wody. Dzisiaj smoothie w innych smakach :) zobaczymy jak będzie smakowało. W jak minęła Wam środa? Pozdrawiam 

29 maja 2019 , Komentarze (10)

Witajcie, za oknem buro, szaro i ponuro, wprawdzie nie pada, ale wczoraj cały dzień padało i było około 10 stopni. Ja jednak nie zrażona rozpoczęłam nowa moja prywatną walkę! Tylko który to już raz? Ważne, że jak padam to wstaje i próbuje! No cóż trzeba się jakiś pocieszać! Rano na śniadanie  chleb razowy z zieloną sałatą i wędliną, potem sałatka z pomidorów, ogórków, rzodkiewki, sałaty zielonej i białego sera. Oczywiście byka kawka z mlekiem i woda. Wczoraj dostałam mój zaległy prezent na Dzień Marki czyli blender do smoothie, więc mam już sokowirówkę, blender normalny, wyciskarkę wolnoobrotową i jeszcze ten blender. Bardzo się cieszę, bo tylko raz wspomniałam mężowi, że coś takiego może by mi się przydało, mały to podchwycił i wczoraj odebrali z paczkomatu. Więc ja do sklepu i kupiłam: liście szpinaku, kiwi, imbir, grejfruty, jabłka, seler itp. W ramach kolacji zrobił sobie te smoothie z kiwi, selera i jabłek, dodałam wody bo to tak gęste, że dramat i wypiłam o jakie to niedobre (dla mnie), mały jak spróbował to się tak wykrzywił, że królestwo za jego minę hihihi. Ćwiczeń nie było, ale woda i dieta jak najbardziej. Dzisiaj drugi dzień mojej zmiany. Dziś smoothie z kiwi, jabłka, imbiru i grejfruty zobaczymy jak smakowo :). Pozdrawiam Was i życzę ciepłej środy.

28 maja 2019 , Komentarze (4)

Witajcie, wczorajszy poniedzialek przeszedł do historii i to chyba dobrze:) . Plan był dobry tr,eba się wziąć za siebie i wrzuciłam tak głównie pod siebie wyzwanie Szybkie 4 dni i wczoraj miał być dzień przygotowania bo wyzwanie od dzisiaj. Pogoda nie za bardzo sprzyjała ponieważ byli bardzo duszno i gorąco,w pracy zepsuła się klimatyzacja i był dramat. W pracy zjadłam bułkę grahamkę z zieloną sałatą, wędliną i wypiłam pół litra wody. Potem zjadłam sałatkę, wypiłam kawkę i znowu woda... Przyjechałam do domu z bólem głowy, zjadłam obiadek chwilkę odpoczęłam i pojechałam na godzinę na działkę. Oplewilam grządkę przyjechałam do domu i się zaczęło: najpierw kawałek pachnącej suszonej kiełbaski, potem chlebek z czekoladą - masło czekoladowe  (ja nie jem ani białego pieczywa ani masła czekoladowego). Jakby w to było dobre!!! Widocznie człowiek musi zaszaleć! Dzisiaj jest pierwszy dzień mojego wyzwania (to taki mały wstęp do czerwcowej walki) za oknem pada więc może się uda... Miłego dnia 

27 maja 2019 , Komentarze (8)

W piątek była piękna pogoda i myślałam tylko, że zaczynam weekend, że odpocznę i będę robiła to na co będę miała ochotę. Przyjechałam po pracy mąż obiadek na stół, zjadłam i pytam męża co robimy, a on przecież chciałaś iść na spacer. No tak mówię, ale może pojechalibyśmy na działkę, chociaż zobaczyć, a poza tym to chciałam obejrzeć festiwal... Więc mąż mówi ubieraj się i idziemy. Chodziliśmy po parku, zbieraliśmy konwalie, gadaliśmy o głupotach, potem chwila na działce i do domu. Plan na sobotę? ODPOCZYNEK!!! Wstałam rano kilka minut po 7 i myślę co tu robić... Spać??? Szkoda słońca więc idę na kije. Mam taką trasę do której muszę troszkę podjechać autem. Jestem na około 2-2,5 km o tej porze niewielu rowerzystów, biegaczy, kijkarzy, cisza, spokój i nagle myślę czy ja zamknęłam auto??? No tak przecież zawsze robię!!! Ale coś mi nie daje spokoju, patrzę do saszetki, a tam nie ma kluczy... Panika, kurcze gdzie one są?????? Więc wracam się do auta, najpierw szybkim krokiem, a potem już biegiem. Ja rusałka ponad 80 kg, :) biegnę, ciśnienie mi się podnosi, bolą mnie kolana i mięśnie, o których istnieniu nie wiedziałam, zadyszka, że dramat. Oczami wyobraźni już widzę, że nie ma mojego autka. Ta odległość dla nie to jak maraton, jak zdobywanie najwyższych górskich szczytów. Już go widzę więc jest: stoi i czeka na mnie grzecznie, tam gdzie go postawiłam. Ale gdzie kluczyki? Dobiegam do niego, zawał murowany, rozglądam się dookoła ale kluczyków nie widze, patrzę przez szybę do środka kluczyków też nie widzę , otwieram drzwi nie ma! Zaraz, zaraz, przecież chowałam bluzę do bagażnika, jak wyciągałam kije. Otwieram bagażnik, a one leżą pod bluzą i czekają na mnie!!! Wróciłam na trasę i zrobiłam kółeczko, potem na zakupy i do domu na śniadanie. Siedzę na tarasie pije kawkę i myślę co dalej: męża i młodszego synka nie ma, starszy śpi , a potem pewni gdzieś pójdzie więc myślę pojadę na działkę i cos tam zrobię, ale nie dużo. Więc najpierw oplewulam czosnek, potem cebule, potem drugą grządkę cebuli, wyplewilam koło kwiatków na przyjechał mój mąż przywiózł mi wodę bo przecież który pomysłami , że jak jest gorąco to może chce się pić? Przecież nie ja!! Posadziłam w szklarni ogórki i po 17 pojechałam do domu. Mąż nastawił grila, zjedliśmy poszłam się wykąpać i była 20. Byłam zmęczona, wszystko mnie bali i nie mogłam wstać z fotela. Rozpłakałam się z bezsilności i wtedy mąż na mnie nakrzyczał, za ja się zacharowywuje inni mają to gdzieś (tata i brat). Wiem, że ma rację!! Ale nie miałam nawet siły, aby mu odpowiedzieć. Ale pomagał mi wstawać z fotela, jak chciałam itp.... czy pomógł mi iść do sypialni. Niedziela z jednej strony spokojna, ale Dzień Matki nie jest dla mnie zbyt wesołym dniem: z jednej stronie fajnie bo wiadomo dzieci pamiętają, ale nie ma już mojej Mamy więc jest mi smutno. Wiecie pojechałam wczoraj do kościoła z dziećmi i po raz pierwszy miałam taką sytuację, ksiądz na kazaniu mówił właśnie o mamach o trudach macierzyństwa i naszej wdzięczności ito. Na koniec przeczytał wiersz i patrze na ludzi, a tam lecą im łzy po policzkach, dyskretnie ocierają łzy... Po zakończeniu kazania nikt nie wstał, była cisza absolutna.... Reszta niedzieli spokojną, a od dzisiaj znowu się zaczyna walka ze zbędnym balastem, kołem ratunkowym, oponką itp. czyli moimi zbędnymi kilogramami. A jak Wam minął weekend? Pozdrawiam i życzę miłego tygodnia.

20 maja 2019 , Komentarze (4)

Po ,,leniwej sobocie" przyszedł dzień odpoczynku czyli...niedziela. Zaczęło się standardowo: zrobiłam śniadanie, trochę się pokręcilam i zerknęłam na lekcje młodszego i zaczęłam ogarniać obiad. A po obiedzie był... odpoczynek. Słuchajcie nie robiłam nic, poza wypiciem kawki, zjedzeniem kawałeczka (małego) ciasta drożdżowego z rabarbarem, pomalowaniem paznokci, buszowaniu w internecie... To była prawdziwa leniwa niedziela, taka bez spiny, że muszę!!!!! coś zrobić, że muszę gdzieś iść. Trochę mam moralniaka, że nie poćwiczylam, nie poszłam na kije czy choćby spacer, ale ci się odwlecze to nie uciecze...zrobię to dzisiaj. Życzę Wam dobrego tygodnia.

19 maja 2019 , Komentarze (16)

Witajcie w ten piękny, słoneczny i bardzo cieply poranek. W piątek postanowiłam, że sobota będzie leniwa; mąż w nocy wyjeżdżał, starszy syn miał urodziny i spotykał się ze znajomymi wiec po yakalam sobota będzie moja. Młodsze dziecię zawsze coś wymyśli dla siebie to ja mam dzień lenia. Nie robię nic!!!!! Rano się obudziłam o jakieś 6:45 i myślę a słońce to pójdę na kije. Wsiadłam w Austrii pojechałam do sklepu zrobiłam spożywcze zakupy, a potem na trasę z kijkami i zrobiłam ponad 6 km. Pojechałam jeszcze na rynek i do sklepu (kupiłam trochę bielizny i spodnie) i wróciłam do domu około 9:30. W głowie mam ,,dziś mam leniwą sobotę" zrobiłam śniadanko i usiadłam na tarasie, słońce przygrzewalo i myślę wstawię pralkę z pościelą szybko wyschnie, a wiatr jeszcze przetrzepie :) więc dwie pralki nastawiłam, powiesiłam i na leżak. Po jakimś czasie myślę, a posprzątam w kuchni, a skoro w kuchni no to jeszcze salon, pokój na dole i oczywiście łazienka. Więc poszłam na rejony z różnymi szmatkami, płynami itp. Zrobiłam kawkę i myślę, no ale skoro wypralam pościel to przecież trzeba posprzątać sypialnie i tak zrobiłam, a obok sypualni jest garderoba i pokój młodszego. Posprzątałam sypialnie i myślę to teraz poprasuje ale zrobię najpierw sobie maseczkę. Zdążyłam nałożyć czarna glinkę, a tu dziecię przychodzi i mówi, że pod bramą ktoś stoi, ja z ukrycia patrzę a to kolega przyjechał z synwm. Matko!!! Przecież ja zdążyłam nałożyć te czarna maseczkę, która miała mi zrobić rewowacje elewacji, która miała sprawić, że będę miss!!! Pytam dziecka czy garaż mamy otwarty, bo może no wiecie będzie akcja nikogo nie ma w domu, ale dziecko tak jest otwarty. Więc mówię idź otwórz bramę a ja się umyje. Pi chwili zeszłam w łazience na górze armagedon, wszędzie czarno, a ja z uśmiechem na ustach pytam czego się napięcie? Usiadł kolega sobie na tarasie i siedzi pół godziny, godzinę, a  nie ciśnienie się podnosi bo mieliśmy jechać z małym na obiadek do jakiejś kafejki i widzę, że już się kręci, ja miałam odpocząć a tu jeszcze tyle roboty. Kiedy pojechali my w autko i na obiadek, potem na działkę, ale tylko na chwilkę po szczypiorek i rabarbar, bo skoro mam leniwą sobotę to może ciasto upiekę z rabarbarem. Przyjechaliśmy do domu, dokończyłam sprzątanie pokoju syna, łazienkę, upiekłam ciasto i usiadłam po godzinie 20. Taka miałam leniwa sobotę!! A jak u Was?

17 maja 2019 , Komentarze (7)

I proszę o więcej!! To nic, że pośladki będą bolały i będą siniaki. Tak ma być!!! Rano wstałam z wielkim postanowieniem, że zaczynam nie od jutra, ale od dziś. Więc było śniadanie (bułka grahamka, zielona sałatą, biały ser) na drugie śniadanie jabłko i warzywa. Obiad to zupa jarzynowa i dwa naleśniki z serem, kolacja to także bułka grahamka z wędliną drobiową. Wypiłam kawke z mlekiem i około 1,5 litra wody. Po południu poszłam na kije i zrobiłam ponad 6 km. Zobaczymy jak będzie jutro i pojutrze... Trzymajcie kciuki.

16 maja 2019 , Komentarze (12)

Tak, tak wyjątkowo porządnie, abym mogla znaleźć się w kosmosie, albo jeszcze dalej za to, że nic z sobą nie robię!!! Już tyle razy sobie obiecywałam, że zaczynam, że nie będzie słodyczy, a będzie zdrowe jedzenie, ćwiczenia, woda czyli walka o lepszą siebie, a tu nie ma nic!!!!! Kolejny miesiąc zaprzepaszczony i nawet nie wiem czy jest mi siebie żal... Kilka dni temu oglądałam jakieś ubrania i dramat, nic nie pasuje ..marzą mi się obcisłe bluzki, albo chociaż lekko przylegajace, a tu same worki treningowe, zaraz lato, a tu oponka, koło ratunkowe itp. Plis kopnijcie mnie, żebym spięła pośladki i wzięła się do roboty. Pozdrawiam

1 maja 2019 , Komentarze (7)

Witajcie cieplutko, choć u mnie dzisiaj pogoda w kratkę; raz wyszło słońce i było bardzo ciepło,raz padał deszcz, był wiatr i zimne powietrze... Jednak rano obudził mnie słońce (okna sypialni mam od wschodu) i jakoś tak bardziej optymistycznie się zrobiło. Plan na dzisiaj był taki: Rano na kije, potem na działkę,dalej poprawiać i wstawić pranie. Proste prawda? Mąż z młodszym synem pojechali na rowery, a ja ubrałam się chwilkę po 8 rano i poszłam na kije. Zrobiłam ponad 6 km co uważam, że jest sporym wyczynem, potem śniadanko i tak sobie siedzę w kuchni i wcinam serek biały, a tu dzwoni moje dziecię i pyta czy jestem już na działce czy może tak może  dłużej leżałam... (wczoraj pracowałam na działce jakieś 3 godziny). No już mi się podniosło ciśnienie, ale myślę co się będę denerwować przecież jest długi majowy weekend i mam wolne. Przecież nic nie muszę! Więc pojechałam na te działkę i wyrywałam chwasty i wyrywałam... Bolała mnie głowa i przez 14 byłam w domku. Zanim się więcej kąpałam, zrobiłam coś do jedzenia, wypiłam kawkę przyjechały moje chłopaki i mąż mówi do mnie to co jedziemy na działkę??? Myślałam, że z fotela wyskoczę!! Daj człowieku trochę czasu abym mogła odpocząć. Ale tak faktem, że około 16 pojechaliśmy i dalej plewilam... Po przyjeździe do domu zasadzilismy jeszcze kwiaty w donicach i teraz odpoczywam... Nie mam siły, a jutro znowu pojedziemy... 

A teraz kilka słów podsumowania: kwiecień rozpoczął się bardzo ambitnie, były cwiczenią, woda, dieta itp slowem super jednak potem coś się zepsuło i porażka. Ale trudno, dziś jest pierwszy dzień nowego miesiąca i znowu zaczynam: bez słodyczy, z aktywnością, wodą i zdrowym jedzeniem. Trzymajcie kciuki bo tego bardzo potrzebuje. Pozdrawiam serdecznie

28 kwietnia 2019 , Komentarze (8)

Miało być tak: wstaje raniutko i jadę na zakupy do sklepu, potem ryneczek (trochę warzyw, owoców i oczywiście nasion bo trzeba już siać na działce), a potem na kije - jakieś 5 km, przyjazd do domu, śniadanie i pojadę na działkę sama bo mąż i młodsze dziecię mieli jechać na rowery. Ja na działkę planował pojechac na jakieś 2 godziny ponieważ mąż powiedział, ze po południu pojedziemy wszyscy razem. A wyglądało tak: budzę się około 6. rano i pytam męża jak za oknem, a on, że jest zimno jakieś 6 stopni, wieje wiatr i przelotnie pada. Pokimałam troche, ale nic się nie zmieniło w pogodzie więc chłopcy nigdzie nie pojechali, ja na kije też nie poszłam, dopiero w poludnie poszliśmy na spacer i tak zrobiłam ponad 8,5 km. Na działce nie byliśmy i dopiero wybieramy się we wtorek. A jak Wam minęła sobota? 

Pozdrawiam