Pamiętnik odchudzania użytkownika:
wojtekewa

kobieta, 53 lat, Kolorowe Wyspy

164 cm, 92.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

13 sierpnia 2019 , Komentarze (12)

Witajcie 

Nie było mnie prawie dwa miesiące  (trochę się wydarzyło prywatnie i zawodowo) i tak powiem Wam, że zatęskniłam za Waszymi wpisami bo nawet nie miałam ich jak czytać. W lipcu miałam urlop i postanowiłam, że tu wrócę bo przecież urlop to dobry czas na zmiany. W tym czasie zawsze zwalniam psychicznie, a jednocześnie włącza mi się tryb AKTYWNOŚĆ. I tak było: jadłam regularnie i że śniadaniem!!! ( nie jestem ich fanką), dużo się ruszałam w trakcie dwóch tygodnie zrobiłam 177 km zarejestrowanych w aplikacji (ale nie zawsze ją włączałam) przełożyło się to na 10188 kcal i 2 kg spadku wagi więc jestem z siebie mega dumna. I mam oczywiście mocne postanowienie, taka passę trzeba podtrzymywać i co? I nikt czyli jak zawsze, dużo planów, a realizacji zero. Pierwszy tydzień po urlopie przeszedł tak, że nawet nie wiem kiedy więc kolejna decyzja, od poniedziałku znowu zaczynam czyli ogarniete posiłki i ruch... I co wyszło? Wczoraj rano śniadanko było, a jakże owsianka na mleku z jabłkiem i cynamonem... Pyszna; zjadłam nawet nie wiem kiedy, potem do pracy i kawka. Potem zjadłam na raty bułkę z zieloną sałatą i szynką, ale czuje, że jest coś nie tak.  Jest mi niedobrze, coś mnie boli brzuch/ żołądek...napije się herbaty. Dzwoni mąż i pada pytanie: co dziś po południu robimy? Więc ja mówię, że albo kije, slbo siłownia, albo rower. Przed 16 dzwonię do męża i mówię poproszę o gorącą herbatę, łóżeczko i termofor. Dziewczyny, wyglądałam jakbym była w ciąży w 9 miesiącu, wielki balon czy Teletubiś. Mąż pyta po co piłaś to mleko już tak miałaś... A ja no przecież od dzisiaj dieta i ruch... A mąż: twoja dzisiejsza aktywność to przejście do sypialni na górę po schodach i do łóżka. Ja naprawdę chciałam coś zmienić i jak zawsze wszystko pod górę. Ale się nie poddaję. Dzisiaj rano zjadłam śniadanie, a jakże, że co że ja nieznosząca sniadań nie nauczę się ich jeść??? Zjadłam więc pół grahamki z masłem i szynką.w pracy wypiłam lekką kawę, potem herbatkę, zjadłam bułkę i kilka paluszków, na obiad 2 naleśniki i jak na razie to wszystko. Wiem, że nudnie i mało, ale się trochę boję, mimo, że dzisiaj wyglądam lepiej...

Tak sobie założyłam, że spróbuję ograniczyć słodycze, które uwielbiam, 3-4 razy w tygodniu będę się uaktywniać fizycznie i ogarniać posiłki. Reszta wyjdzie w praniu hihihi. 

Zaczynam..

Pozdrawiam 

4 czerwca 2019 , Komentarze (1)

Witajcie,  po luźnej niedzieli plan na poniedziałek był taki: rano w domku śniadanko, pilnowanie diety, jakaś aktywność i woda.  O 6:45 rano dzwoni do mnie tata, że musi jechać na działkę (ja codziennie przed pracą do niego jeżdżę) bo dzwonił sąsiad, że woda na działce się leje i działka zalana. On zdenerwowany, ja też więc krzyczę do chłopaków że muszą się szybko zbierać bo podjedziemy zobaczyć co tam się dzieje. Wpadamy na działkę a tam tata w kaloszach chodzi i tylko słyszę chlup, chlup, chlup... Okazało się, że ktoś odkręcił kran i woda musiała się lać całą noc do w tej części gdzie rośnie trawa woda stała o było jej tak z 10-15 cm. Tata panikuje, że jakieś udrożnienie zrobi (ma 78 lat, jest schorowany, nie ma siły) a ja tata spokojnie do  południa nie będzie śladu upał jest to wszystko wyparuje. Kiedy przyjechaliśmy wieczorem było już sucho i po powodzi ani śladu. Ale powiem Wam, że ten rok na działce to jakiś pechowy: wsadziłam ogórki do szklarni - ktoś prawie wszystkie wykopał około 25 szt, posiałam pietruszkę- nie wzeszła i teraz ta woda... A po południu plewie sobie i widzę jak jedzie samochód i chce z działek wyjechać a tam zamknięta brama i gość wrzeszczy do siebie, że nie ma jak wyjechać a zgodnie z regulaminem wjechać można tylko w sobotę. Klucz do bramy ma mój tata, prezes i jeszcze jakiś gość z zarządu (który zresztą ma na pieńku z moim tatą, albo tata z nim bo już nie ogarniam, ale to gość który chciał zabrać mojemu tacie działkę bo na jednego roku zaniedbana i dlatego ja z mężem przepisaliśmy ja na siebie i na niej pracujemy). I gość wydzwania do kogoś nagle patrzę, a tu jedzie jakiś działkowiec na rowerze i mu te bramę otwiera, a my akurat wychodziliśmy z działki, a ten z samochodu się wydziera. Jakieś 10 minut silnik włączony, śmierdzi bo to jakiś ropniak więc się odzywam, że mógłby wyłączyć ten silnik bo od tego smrodu to boli głowa, a gość od bramy, żebym mu nie kazała wyłączać silnika bo on jak zgaśnie to już nie odpali i pyta mnie czy będę go pchała... A ja odpowiedziałam, że ja to najwyżej mogę zadzwonić na policję, że takim struclem jeździ i środowisko zanieczyszcza i stwarza zagrożenie. Gość od samochodu odjechał, a ja pytam tego od bramy o co ta awantura, a on mi na to, że ,,garbaty" nie chciał go wpuścić na działkę samochodem (chodziło o mojego tatę) ale się wscieklam, nawrzucalam temu od bramy o szacunku do innych ludzi i odeszłam. Brak słów, a potem ci starsi się dziwią, że młodzi nie szanują starszych. Chyba ten ktoś jest na mojej czarnej liście!!!. Poza tym dieta i woda była, a aktywność no cóż pracę na działce odchaczę jako aktywność.

Pozdrawiam i walczę dalej 

3 czerwca 2019 , Komentarze (6)

Wczoraj była piękna pogoda, upał i ani kszty wiatru, nie było czym oddychać... Ból głowy masakryczny... Ale wieczorem kiedy ból  już trochę zelżał pojechaliśmy na rowery. Nie była jakaś porażająca ilość kilonwtrow, ale 20 pękło :). Ale niestety był też kawałek ciasta leśny mech bo chłopcy mieli/mają urodziny, mrożoną kawka z lodami i kilka chipsów. Ale dzisiaj już grzecznie wróciłam na dobre tory. I tak będę trzymać!!! Pozdrawiam 

2 czerwca 2019 , Komentarze (14)

Witajcie dalej nie mam aktualizacji Vitalis więc widzę pamiętniki sprzed 3 czy 4 dni. Napisałam Wam, że moje młodsze dziecię na Dzień Dziecka zażyczyło sobie dzień z nami. Pomysłów miał wiele, ale nie wiedziałam co wybierze. Więc kiedy w sobotę parę minut po 5 się obudziłam (męża nie było bo poszedł pobiegać) zastanawiam się czy iść na kije... Stwierdziłam, że nie wiem co mały wybierze więc nie mogę być zmęczona i kije odpuściłam. Przed 8 rano jechaliśmy już rowerami do centrum miasta ponieważ były zapisy na udział w Paradzie Rowerów. To taka wspólna jazda ulicami miasta jakieś 22-25 km. Przy zapisach otrzymujesz okolicznościową koszulkę i o 11.30 rozpoczęcie parady. Mąż już brak udział w takich paradach, ja z małym po raz pierwszy i wiecie co? Było super!!! Fakt było bardzo gorąco, ale jak się widziało 1000 osób w takich samych koszulkach... kiedy jedziesz w czołówce peletonu odwacasz się i widzisz, że cała ulica to uczestnicy parady.. W sumie jechało ponad półtora tysiąca osób. Zakończenie parady było zaplanowane w parku, w którym odbywały się zawody kolarskie więc były doodatkowe atrakcje. Mój syn był już zmęczony, ale dzielnie udzielał wywiadu dla naszego radia i robił sobie zdjęcia z Mają Włoszczowską. Ponadto zaliczyliśmy jeszcze festyn z okazji Dnia Dziecka, który zorganizowała Jego szkoła więc w wyniku loterii wzbogaciliśmy się o kosz na drewno :):) Po przyjeździe do domu szybki obiad, bardzo szybkie zakupy i rozkładanie basenu na tarasie i napełnianie go wodą. Czekam teraz na rachunek za wodę bo 22 tys. litrow będzie kosztowało :(  Upiekłam ciasto bo mały ma 4 czerwca urodziny. Były oczywiście lody... Wieczorem dziecko powiedziało, że to był bardzo udany dzień i podziękował nam. Ale miło! Nie było żadnych prezentów i jestem przekonana, że bardziej zapamięta ten dzień niż np. kolejne klocki.

P.s.W sumie zrobiliśmy 46 km

Miłej niedzieli życzę i przepraszam, że Was nie czytam i nie komentuje, ale nie widzę wogole kto dodał wpis...

1 czerwca 2019 , Komentarze (2)

Wczrajszy dzień zaliczam do udanych, raczej spokojnych i leniwych. W pracy koniec miesiąca to huśtawka nastrojów; jak masz zrobiony plan to masz spokojną głowę, a jak nie masz to cóż albo walczysz do końca, albo odpuszczasz zbierając siły na nowy miesiąc. Jedzenie przez czy dzień przykładne tzn. ciemne pieczywo, sporo warzyw, dalej szukam smaków smoothie - wczoraj był z pietruszki, kiwi, selera i mnóstwa wody bo nie mogłam tego wypić taki był gęsty. Oczywiście była kawka i 1,5 litra wody. Po pracy pojechaliśmy na działkę i dlubalam w ziemi bo jak inaczej nazwać wyrywanie centymetrowych chwastów? Posadzilam sałatę, którą dostałam od sasiada, dosiałam pietruszkę i wróciliśmy do domu ponieważ jesteśmy fanami siatkówki, a wczoraj grała nasza reprezentacja. Przepraszam, że nie komentuje Waszych pamiętników, ale coś mi się stało z aplikacją (i w telefonie i na kompie), nie pojawiają mi się wogole Wasze pamiętniki po belką Pamiętniki popularne dziś ani nie mam nowych pod belka Nowe dziś. Tak jaby się  coś zablokowało, bo ostatnie dane mam ze środy...Może umiecie mi jakoś pomóc??? Życzę udanej soboty.

31 maja 2019 , Komentarze (4)

Witajcie czwartek za mną choć miałam wrażenie to to był piątek: panu na portierni życzyłam miłego weekendu, a jak przyszłam do pracy to powiedział jeszcze 8 godzin i weekend więc wszyscy myśleli, że w piątek mam wolne :) Wczoraj na śniadanie jak zwykle kanapka zcuemnego pieczywa z zieloną sałatą i wędliną. Potem kawka z mlekiem, potem smoothie jedno z selera, kiwi, jabłka, imbiru, a drugie z pomarańczy i grejpfruta. To drugie smakowo bo lepsze choć każde muszę mieszać z wodą ponieważ jest dla mnie za gęste. Po południu zupa i kilka leniwych klusek, na kolację kanapka. Po południu pojechałam na działkę trochę poplewić i zrobiłam jedną grządkę marchewki (ja mam takie dluuuze grządki). I mówię do męża wiesz zrobię jeszcze pietruszkę i wiecie co? Na połowie pietruszka wyszła, a na drugiej nic, null, zero, nothing...nie wiem czy jestem zła z tego powodu, smutna czy wręcz wściekła, ale cóż muszę iść kupić i posiac znowu. A miało być tak pięknie..... Kupowałam już ponownie ogórki bo ktoś przyszedł i wyrwał mi że szklarni ponad 25 sadzonek, teraz ta pietruszka, i coś mi się nie widzą buraki. 

Jutro jest dzień dziecka i wiecie co zażyczyło sobie moje dziecko??? Cały dzień z mamą i tatą, w tym wycieczka rowerowa... Powiedział, że jego brat na pewno gdzieś pójdzie więc mu może odpuścić wspólny dzień ... A Wy co obstawialiscie? Pozdrawiam

30 maja 2019 , Komentarze (9)

Witajcie słonecznie, 

za oknem piękne słońce i od razu człowiek jest bardziej optymistyczny:) aż mu chce się chcieć!! Wczoraj na śniadanie dwie  kanapki z ciemnego pieczywa, zielona sałata, drobiową wędliną, potem kawka z mlekiem bez cukru. II śniadanie to smoothie z grejpfruta, kiwi, jabłka i imbiru. Dla mnie smakowo ok, ale bardzo gęsta papa i dodałam prawie pół litra wody. Potem w domu była zupa jarzynowa i mialam dosyć -byłam pełna!! Pod wieczór był krótki spacer, zjadłam jeszcze kanapkę, kilka truskawek i wypiłam pół litra wody. Dzisiaj smoothie w innych smakach :) zobaczymy jak będzie smakowało. W jak minęła Wam środa? Pozdrawiam 

29 maja 2019 , Komentarze (10)

Witajcie, za oknem buro, szaro i ponuro, wprawdzie nie pada, ale wczoraj cały dzień padało i było około 10 stopni. Ja jednak nie zrażona rozpoczęłam nowa moja prywatną walkę! Tylko który to już raz? Ważne, że jak padam to wstaje i próbuje! No cóż trzeba się jakiś pocieszać! Rano na śniadanie  chleb razowy z zieloną sałatą i wędliną, potem sałatka z pomidorów, ogórków, rzodkiewki, sałaty zielonej i białego sera. Oczywiście byka kawka z mlekiem i woda. Wczoraj dostałam mój zaległy prezent na Dzień Marki czyli blender do smoothie, więc mam już sokowirówkę, blender normalny, wyciskarkę wolnoobrotową i jeszcze ten blender. Bardzo się cieszę, bo tylko raz wspomniałam mężowi, że coś takiego może by mi się przydało, mały to podchwycił i wczoraj odebrali z paczkomatu. Więc ja do sklepu i kupiłam: liście szpinaku, kiwi, imbir, grejfruty, jabłka, seler itp. W ramach kolacji zrobił sobie te smoothie z kiwi, selera i jabłek, dodałam wody bo to tak gęste, że dramat i wypiłam o jakie to niedobre (dla mnie), mały jak spróbował to się tak wykrzywił, że królestwo za jego minę hihihi. Ćwiczeń nie było, ale woda i dieta jak najbardziej. Dzisiaj drugi dzień mojej zmiany. Dziś smoothie z kiwi, jabłka, imbiru i grejfruty zobaczymy jak smakowo :). Pozdrawiam Was i życzę ciepłej środy.

28 maja 2019 , Komentarze (4)

Witajcie, wczorajszy poniedzialek przeszedł do historii i to chyba dobrze:) . Plan był dobry tr,eba się wziąć za siebie i wrzuciłam tak głównie pod siebie wyzwanie Szybkie 4 dni i wczoraj miał być dzień przygotowania bo wyzwanie od dzisiaj. Pogoda nie za bardzo sprzyjała ponieważ byli bardzo duszno i gorąco,w pracy zepsuła się klimatyzacja i był dramat. W pracy zjadłam bułkę grahamkę z zieloną sałatą, wędliną i wypiłam pół litra wody. Potem zjadłam sałatkę, wypiłam kawkę i znowu woda... Przyjechałam do domu z bólem głowy, zjadłam obiadek chwilkę odpoczęłam i pojechałam na godzinę na działkę. Oplewilam grządkę przyjechałam do domu i się zaczęło: najpierw kawałek pachnącej suszonej kiełbaski, potem chlebek z czekoladą - masło czekoladowe  (ja nie jem ani białego pieczywa ani masła czekoladowego). Jakby w to było dobre!!! Widocznie człowiek musi zaszaleć! Dzisiaj jest pierwszy dzień mojego wyzwania (to taki mały wstęp do czerwcowej walki) za oknem pada więc może się uda... Miłego dnia 

27 maja 2019 , Komentarze (8)

W piątek była piękna pogoda i myślałam tylko, że zaczynam weekend, że odpocznę i będę robiła to na co będę miała ochotę. Przyjechałam po pracy mąż obiadek na stół, zjadłam i pytam męża co robimy, a on przecież chciałaś iść na spacer. No tak mówię, ale może pojechalibyśmy na działkę, chociaż zobaczyć, a poza tym to chciałam obejrzeć festiwal... Więc mąż mówi ubieraj się i idziemy. Chodziliśmy po parku, zbieraliśmy konwalie, gadaliśmy o głupotach, potem chwila na działce i do domu. Plan na sobotę? ODPOCZYNEK!!! Wstałam rano kilka minut po 7 i myślę co tu robić... Spać??? Szkoda słońca więc idę na kije. Mam taką trasę do której muszę troszkę podjechać autem. Jestem na około 2-2,5 km o tej porze niewielu rowerzystów, biegaczy, kijkarzy, cisza, spokój i nagle myślę czy ja zamknęłam auto??? No tak przecież zawsze robię!!! Ale coś mi nie daje spokoju, patrzę do saszetki, a tam nie ma kluczy... Panika, kurcze gdzie one są?????? Więc wracam się do auta, najpierw szybkim krokiem, a potem już biegiem. Ja rusałka ponad 80 kg, :) biegnę, ciśnienie mi się podnosi, bolą mnie kolana i mięśnie, o których istnieniu nie wiedziałam, zadyszka, że dramat. Oczami wyobraźni już widzę, że nie ma mojego autka. Ta odległość dla nie to jak maraton, jak zdobywanie najwyższych górskich szczytów. Już go widzę więc jest: stoi i czeka na mnie grzecznie, tam gdzie go postawiłam. Ale gdzie kluczyki? Dobiegam do niego, zawał murowany, rozglądam się dookoła ale kluczyków nie widze, patrzę przez szybę do środka kluczyków też nie widzę , otwieram drzwi nie ma! Zaraz, zaraz, przecież chowałam bluzę do bagażnika, jak wyciągałam kije. Otwieram bagażnik, a one leżą pod bluzą i czekają na mnie!!! Wróciłam na trasę i zrobiłam kółeczko, potem na zakupy i do domu na śniadanie. Siedzę na tarasie pije kawkę i myślę co dalej: męża i młodszego synka nie ma, starszy śpi , a potem pewni gdzieś pójdzie więc myślę pojadę na działkę i cos tam zrobię, ale nie dużo. Więc najpierw oplewulam czosnek, potem cebule, potem drugą grządkę cebuli, wyplewilam koło kwiatków na przyjechał mój mąż przywiózł mi wodę bo przecież który pomysłami , że jak jest gorąco to może chce się pić? Przecież nie ja!! Posadziłam w szklarni ogórki i po 17 pojechałam do domu. Mąż nastawił grila, zjedliśmy poszłam się wykąpać i była 20. Byłam zmęczona, wszystko mnie bali i nie mogłam wstać z fotela. Rozpłakałam się z bezsilności i wtedy mąż na mnie nakrzyczał, za ja się zacharowywuje inni mają to gdzieś (tata i brat). Wiem, że ma rację!! Ale nie miałam nawet siły, aby mu odpowiedzieć. Ale pomagał mi wstawać z fotela, jak chciałam itp.... czy pomógł mi iść do sypialni. Niedziela z jednej strony spokojna, ale Dzień Matki nie jest dla mnie zbyt wesołym dniem: z jednej stronie fajnie bo wiadomo dzieci pamiętają, ale nie ma już mojej Mamy więc jest mi smutno. Wiecie pojechałam wczoraj do kościoła z dziećmi i po raz pierwszy miałam taką sytuację, ksiądz na kazaniu mówił właśnie o mamach o trudach macierzyństwa i naszej wdzięczności ito. Na koniec przeczytał wiersz i patrze na ludzi, a tam lecą im łzy po policzkach, dyskretnie ocierają łzy... Po zakończeniu kazania nikt nie wstał, była cisza absolutna.... Reszta niedzieli spokojną, a od dzisiaj znowu się zaczyna walka ze zbędnym balastem, kołem ratunkowym, oponką itp. czyli moimi zbędnymi kilogramami. A jak Wam minął weekend? Pozdrawiam i życzę miłego tygodnia.