Pamiętnik odchudzania użytkownika:
wojtekewa

kobieta, 53 lat, Kolorowe Wyspy

164 cm, 92.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

23 stycznia 2018 , Komentarze (26)

Witajcie 

od samego rana zastanawiałam się co mi powie moja Pani dietetyk, po tym jak wejdę na wagę i zobaczy, ze się nic nie zmieniło. To, że waga stoi w miejscu od miesiąca to jest fakt, o którym już wiecie. Pani nadzwyczaj była spokojna, nie pytała co się stało, ani też nie wydawała żadnych "ochów" i "achów", że nic nie poszło w górę. No ale ja nie byłabym sobą, gdybym nie zaczęła jęczeć, że waga nie chce się zmienić dla mnie na lepsze i owszem zdaje sobie sprawę, że skoro pracowałam na to jak wyglądam ileś miesięcy czy lat to w ciągu miesiąca czy dwóch tego nie zrzucę. Usłyszałam, że muszę być cierpliwa, że to normalne i zapytała mnie czy z ręką na sercu mogę powiedzieć, że przestrzegam naszych ustaleń? A ja oczywiście, że tak!! Na to Pani Ola czy piję wodę, a ja, że z tą wodą to tak różnie, bo pierwszy tydzień piłam bardzo uczciwie 2 litry dziennie, ale mam wrażenie, że jest mi od niej zimno ... I że ja tak naprawdę nie potrzebuję takiej ilości płynów. Kobieta spojrzała na mnie i powiedziała, że skoro piję zimną wodę to się ochładzam od środka i o tej porze roku powinnam pić ciepłą (ble) lub chociaż letnią (no dobrze, ta jeszcze może być), a dla smaku przecież mogę dodać pomarańczę czy mandarynkę (na to nie wpadłam), nie wspominając już o cytrynie i mięcie (to już wiadomo oczywista oczywistość). No a jak z dietą - czy jej przestrzegam - czy np. zmieniam sobie posiłki z różnych dni bo tak mi się podoba, albo nie daj dokładam coś od siebie. Na to ja, że przestrzegam i o bardzo, i nawet te śniadania zaczęłam jeść. A Pani Ola uśmiechnęła się, przechyliła głowę lekko na ramię, popatrzyła na mnie dużymi oczyma (aż Jej się czoło podniosło do góry) i mówi: nic, a nic ponad to co jest w jadłospisie? Żadnego ciasteczka? No oczywiście, że nie bo o czym tu mówić, o czym wspominać, o tym małym kawałeczku szarlotki (no dobra może był większy niż kawałeczek - powiedzmy kawał i nie raz tylko kilka), ale to na pewno nie ma wpływu na mój zastój wagowy. No i jeszcze przeprosiłam  się z bieżną. Oczy Pani Oli figlarnie na mnie spojrzały i wówczas padło pytanie a jak rozmiarowo? A ja, że jest ok, że te wałki z pleców zeszły i te boczki jakby mniejsze ... A ile razy w tygodniu chodzę czy biegam na tej bieżni? No a ja  - takim cienkim pytającym bardziej, niż stwierdzającym głosikiem, że zaczęłam po świętach i tak do 8 stycznia to chyba codziennie. I wtedy usłyszałam: Pani Ewo to dlaczego się Pani dziwi? Bieżnia trzy, cztery razy w tygodniu i woda! No dobra cytryna i pomarańcza na jutro do pracy naszykowane, a jedzenie zaraz ogarnę...  Człowiek to jednak istota, która zawsze znajdzie usprawiedliwienie dla swoim małych i większych oszustw. Zobaczymy, jak będzie na następnym razem… A Wam jak mija walka ze słabościami?  Pozdrawiam wieczorową porą , a może już nocną?

22 stycznia 2018 , Komentarze (8)

Z takim wezwaniem rozpoczynam tydzień. Za oknem SŁOŃCE!!! Więc po cichutku liczę, że moje nastawienie się zmieni... W pracy nieciekawie, ale nie poddaje się! Rano szklanka wody, na śniadanko serek wiejski, w pracy kawka, teraz herbatka owocowa i jabłuszko, a co jeszcze pochłonę to napiszę! Życzę miłego tygodnia i duuuuzo słońca 

P.s. dzisiaj jeszcze przytuliłam zupę grzybowa z garścią makaronu, dwie kanapki z wędlina i papryką, ale zamiast chleba pieczywo chrupkie. I masakra kawałek szarlotki, była pppppyyyysssszzzznnnnaaaa. Ale szczerze jest mi niedobrze - czuje się przesłodzona.no nic jutro wizyta u dietetyczki i jestem przekonana, żadna z nas nie będzie zadowolona. Cóż życie.

21 stycznia 2018 , Komentarze (9)

Tylko zastanawiam się nad przeciwnikiem na dzisiaj. Bo walczę ze sobą - aby pić wodę, nie jeść słodyczy, ruszać się czyli walczę o lepszą siebie i realizację moich postanowień. Ale walczę też ze swoim smutkiem i przygnębieniemem. Wczoraj było troszkę lepiej: dyżur w pracy minął w miarę spokojnie, troszkę się pośmialiśmy i czas w pracy w miarę szybko minął. Moi chłopcy w liczbie trzech (mąż i synowie) zaskoczyli mnie porządkiem: poodkurzane,  podłogi umyte, aż miło bylo popatrzeć! Chcialam zrobić coś dla siebie pobiegłam na bieżnię pół godzinki minęło. Wczoraj oglądałam "Pomiędzy nami góry" i jestem rozczarowana filmem, książka mnie wciągnęła niesamowicie, a film? Gdybym najpierw go obejrzała nie sięgnęłaby ma po książke. Dzisiejszy dzień mija spokojnie, nie podjadam, ale waga też nie spada i to mnie trochę martwi. Jeszcze dzisiaj bieżnia, pomalowanie paznokci, balsam i jestem gotowa na wieczor :). Chciałam Wam podziękować za miłe slowa, za wsparcie w ostatnich smutnych dla mnie dniach. Dziękuję.

19 stycznia 2018 , Komentarze (8)

Witajcie moje Kochane 

Dzisiaj rozpoczyna się weekend ale nie dla wszystkich, ja go będę miała za 8 godzin roboczych (jutro niestety mam dyżur w pracy do 16). Smutek jakoś mnie nie opuszcza, przygnębienie towarzyszy mi od kilku dni, ale pocieszam się, że będzie lepiej. Dzisiaj po pracy poszłam na lodowisko zobaczyć jak moje młodsze sobie radzi i jestem zaskoczona jak dobrze mu idzie, był dzisiaj  drugi raz w tym sezonie (po trzech latach przerwy). Moje dzisiejsze menu nie było jakieś specjalne:

Śniadanie: dwie kromki pieczywa chrupkiego z zieloną salatą i wędliną z indyka

II śniadanie jogurt naturalny i trzy kawałki rolady szpinakowej nadziewanej białym serem, papryką i chrzanem

Obiad: zupa jarzynowa , dwa naleśniki cieniuko posmarowane dżemem

Podwieczorek: dwie łyżki spaghetti

Kolacja: brukselka z wody

Z wodą na bakier, a we wtorek kolejna wizyta u dietetyczki i nowu będzie: "co się dzieje Pani Ewo"? Zastanawiam się czy nie zależny mi już na realizacji moich postanowień noworocznych? Czy już przeszło? Czy to chwilowe..

Pozdrawiam na wieczór 

18 stycznia 2018 , Komentarze (11)

Witajcie moje Kochane

Za oknem wiatr taki, że strach, mam wrażenie że zaraz wyrwie jakieś drzewo, dzisiejsza pogoda to cztery pory roku: było słońce, padał śnieg, łał deszcz i ten wiatr. Może to pogoda, a może jakoś ogólnie mam dola i jest mi smutno. Bo mnie glowa, najchętniej położyłbym się spać ( z reguły śpię 6 godzin snu to chyba za mało...), nie mam nawet ochoty pocwiczyć. Dzisiaj na śniadanie zjadłam dwie kromki chleba razowego z sałatą i pomidorem, na drugie śniadanie kawałek rolady szpinakowej nadziewanej białym serem wymieszanym z chrzanem i papryką, na obiad zupa jarzynowa i jedna kiełbaską z indyka i jak narazie to wszystko. Niecały litr wody wypity, jeszcze pewnie coś wypije, ale będzie bez szału. Czytam Wasze pamiętniki i cieszę się razem z Wami, że dobrze Wam idzie, że chudniecie, u mnie jakoś waga zatrzymała się i nie chce się ruszyć.

A tak bym chciała...

Pozdrawiam i czytam Was dalej

17 stycznia 2018 , Komentarze (2)

Witajcie moje Kochane

Za oknem pada śnieg:) śliczne, duże płatki i jakoś tak mi wywołały uśmiech na twarzy. A tego potrzebowałam: przyszłam do pracy po wczorajszym wolnym dniu i się zaczęło - ileś maili i za każdym razem: dlaczego, jak, wyjaśnij itp. kocham moją przełożoną za to, że kiedy jestem na miejscu takich zapytań nie ma, a jak tylko znikam z pola widzenia to się zaczyna. Śniadanie zjedzone (płatki owsiane na mleku), drugie także (dwie kromki chleba razowego szpunakoqego z sałatą zielona i indykiem), pół litra wypite (oczywiście herbaty owocowej). Odliczam kiedy będę mogła wyjść na powietrze, obiad mam, po południu stomatolog i może uda wskoczyć się na bieżnie? Pozdrawiam i dużo uśmiechu życzę 

16 stycznia 2018 , Skomentuj

Witajcie o tak późnej porze

Wczoraj zaczął się nowy tydzień, a u mnie zmian nie widac- tych oczywiście na lepsze. Wczoraj dieta na tak, słodyczy brak i to chyba wszystko. Ćwiczeń nie było, wody też jakoś skąpo, ale popołudnie leniwe tylko ja i książka. Czytałam "Pomiędzy nami góry"; zobaczyłam zwiastun filmu i spodobał mi się. A że mam tak, że najpierw książka a potem film więc w trzy dni książka przeczytana. Teraz tylko znaleźć czas aby obejrzeć film. Dzisiaj miałam dzień wolny, ale jak to mówią moje dzieci "w dzień wolny masz roboty więcej niż jak chodzisz do pracy:)" i coś w tym jest. Wczoraj postanowienie przede wszystkim wyspać się! I co? Przed ósmą byłam już na zakupach w markecie, potem drugi, ryneczek przyjazd do domu i zabrać się za obiad, bo obiecałam młodszemu, że pojedziemy na łyżwy. Przez łyzwami jeszcze pojechalam do taty, do ubezpieczyciela załatwić odszkodowanie za zerwany staw skokowy starszego syna i w końcu na lodowisko. Byłam w domu około 17 i miałam już dosyć. Kręgosłup odmówił mi posłuszeństwa kilka dni temu i niestety nie chce odpuscic. Ale wierzę, że będzie lepiej, że jakoś wszystko ogarnę i poukładam i wrócę na swoje tory noworocznych postanowień. 

Pozdrawiam i miłego wieczoru

14 stycznia 2018 , Komentarze (2)

Tak właśnie myślę, zamiast się ogarnąć, tydzień przeleciał mi przez palce i nawet nie wiem jak i kiedy. Fakt przyjeżdżałam do domu około 18 każdego dnia i się zastanawiałam czy odpocząć, zrobić obiad na następny dzień czy zobaczyć do lekcji. Od jutra moi chłopcy mają ferie, ale my z mężem niestety w pracy więc będą sami organizować sobie czas. Miniony tydzień pod względem diety był ok: śniadania, pięć posiłków, bez słodyczy - za wyjątkiem kilku krakersów wczoraj. Tydzień zaczęłam od 2 litrów wody, około środy ta ilość się zmniejszała, ale mam wrażenie, że jest mi od niej zimno wewnętrznie. Z ćwiczeniami totalna porażka - trochę z lenistwa, ale też od czwartku boli mnie kręgosłup i od niego głowa. A może poleciłybyście jakieś ćwiczenia na kręgosłup? Część szyjna boli mnie tak, że mam problem, aby sprzeć przez ramię do tyłu. Jutro będę przyjeżdżała do domu troszkę wcześniej więc myślę, że wrócę na ćwiczebne tory - może nie codziennie, ale co drugi dzień też będzie dobrze. Czy Wy też tak macie, że jak się weekend to zjadłybyście wszystko co jest w zasięgu wzroku i ręki?

pozdrawiam i miłego końca weekendu

11 stycznia 2018 , Komentarze (2)

... ale jeszcze nie teraz, bo pomimo moich WIELKICH planów życie pokazuje mi moje miejsce w szeregu. Wracam z pracy około 8 i zastanawiam się od czego zacząć, aby ogarnąć tę kuwetę :) I słyszę: mama, mamuś itp. A Ja gdzie w tym wszystkim jestem Ja i moje postanowienie, że będę sexi? Woda - piję ją w liczbie około 2 litrów, choć wczoraj było jej mniej, ale nadrobiłam herbatkami owocowymi. Ja nie odczuwam pragnienia, nie chce mi się pić więc tak naprawdę zmuszam się do takiej ilości płynów. Słodycze: wczoraj i przedwczoraj zgrzeszyłam, ale to nie moja wina i nie ja zaczęłam mąż podał mi cukierka i dalej już poszło. On jest temu winny :), ćwiczenia (ruch) przecież nie mogę rzucić się na bieżnię czy trening codziennie na godzinę, bo jeszcze kręgosłup pogrozi mi palcem to pomyślałam "no dobra nie codziennie tylko co dwa dni podejdźmy racjonalnie", ale jak nie chciało mi się w poniedziałek, to we wtorek też nie  i tak do dzisiaj. Normalnie na wszystko znajdę usprawiedliwienie! Wszyscy winni tylko nie ja! No dobra dosyć narzekania! Trzeba wziąć się do roboty! We wtorek byłam w mojej pani dietetyczki, a Ona całą uchachana :), że przez święta nie przytyłam, patrzę na Nią moim oczyma, które rozumu szukają i się zastanawiają z czego Ona się cieszy. A Ona mówi, że ja jestem takim dobrym człowiekiem i przywracam Jej wiarę w ludzi. Ech życie :)

ps. tak dla rozluźnienia :) moje młodsze dziecko mówi, że miał dzisiaj sprawdzian z polskiego ze znajomości zasad pisowni ż i rz (pani podała 30 wyrazów i trzeba wyjaśnić dlaczego jest ż lub rz) i dodaje, że kolega dostał jedynkę. Na to ja: a Pani już sprawdziła? Nie tylko jemu słyszę, więc pytam dlaczego tylko jemu, a dziecko odpowiada" bo on przy każdym przykładzie napisał ble ble ble...

pozdrawiam

7 stycznia 2018 , Skomentuj

witajcie 

po wczorajszych chipsach ani śladu doła, smutku, nerwów i zrzędzenia, że je zjadłam :) Stało się i trudno nie będę z tego powodu rozpaczać. Ale dzisiaj cały dzień jestem głodna: na śniadanie wciągnęłam płatki owsiane z mlekiem, obiad domowa zupa i jednego gołąbka, na kolację trochę spaghetti. Wypiłam kawę, trzy kubki herbaty (w tym jedna owocowa), dwie szklanki świeżo wyciśniętego soku z pomarańczy i dwa litry wody. Ale żołądek krzyczał, że jest pusty więc przytuliłam dwie kromki chlebka razowego. I wiecie co? nadal jestem godna. Na bieżni zaliczyłam 50 minut, ale na wodę dzisiaj już nie mogę patrzeć. I mimo tego wszystkiego... 

https://www.youtube.com/watch?v=OwABO_wB2fw&list=RDOwABO_wB2fw