Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mam w sobie lwa, który prowadzi tłumy Mam w sobie wroga, który nie potrafi ziarna unieść Jeden i drugi to ja Sama nie wiem, który jest który Jeden ciągnie mnie w dół, A drugi do góry...

Archiwum

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 2492
Komentarzy: 16
Założony: 18 lutego 2019
Ostatni wpis: 11 czerwca 2019

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
In.The.Shallow

kobieta, 36 lat, Kalinka

165 cm, 75.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

11 czerwca 2019 , Komentarze (7)

Byłam dzisiaj w McDonaldsie... 

Kupiłam jedzenia za 180zł...

15 porcji frytek, nuggetsy, hamburgery... Shake razy dwa, coca-cola...

Jeszcze nigdy mi się to nie zdarzyło...

Po prostu nie było innego wyjścia... 

Czasami na pewne rzeczy nie mamy wpływu...

Są takie miejsca i sytuacje, których nie jesteśmy w stanie przeskoczyć...

...

...

...

...

P.S. Całe to jedzenie pochłonęli pierwszoklasiści na wycieczce szkolnej. Ja wypiłam darmową kawę dla opiekuna grupy. A darmowe ciastko przywiozłam mężowi do domu.

And WHO IS THE BEST???

9 czerwca 2019 , Komentarze (2)

24 dni bez słodyczy, bez podjadania. Bez sentymentów.

Tradycyjny, przedokresowy wszystkopożeracz został ujarzmiony bezboleśnie. Chyba sam wymiękł na widok efektów, jakie się pojawiły. Waga współpracuje, a lustro rozdziawia paszczę na mój widok. 

Pewnie zastanawiasz się, jakie efekty można uzyskać po 24 dniach. Oczywiście nadal jestem gruba, mam nadwagę i rozstępy. Nadal tłuszczyk wylewa się tu i tam. Z czego więc się tak cieszę?

Z wytrwałości. Ze zmian w mojej głowie. Z tego, że pozbyłam się krótkich spodenek w rozmiarze 44 i kupiłam dwie nowe pary w rozmiarze 42. I wyglądam w nich naprawdę dobrze. Z tego, że już się nie wstydzę zakładać koszulki na ramiączkach, bo tłuszczyk z ramion zmniejszył swoją objętość. Z tego, że przymierzyłam swój strój dwuczęściowy i stwierdziłam, że tak, mogę się w nim pokazać na plaży, tym bardziej, że do wakacji pozostał jeszcze miesiąc, więc kolejne 3-4 kg powinny odejść w niepamięć.


Ale ja się nie odchudzam do wakacji. Będą kolejne za rok. Nie odchudzam się do stroju kąpielowego, czy do konkretnej sukienki. Będzie następy strój i następna sukienka. Ja się w ogóle nie odchudzam...

Zmieniłam o 180 stopni swoje podejście do jedzenia. Nie potrafię tego ubrać w słowa. To jest taka zmiana w mózgu, której nie da się opisać. Zmiana, która nastąpiła w ciągu kilku minut patrzenia na siebie w lustrze w centrum handlowym. Patrzyłam na siebie miliony razy, miliony razy z takim samym obrzydzeniem, I pierwszy raz z takim efektem. Nie było planowania, rozpisywania, roztaczania przed własną naiwnością wizji, jak będę wyglądać za 3 miesiące. Było działanie. I jest efekt. Efekt, który jest jednocześnie moją motywacją. Motywacją, której nie potrzebuję. Tu nie potrzeba motywacji. Motywacja jest ulotna. Motywacji miałam już dziesiątki. To nie zdaje egzaminu, nie w moim przypadku. Bo kiedy się już wciśniesz w wymarzoną sukienkę, pojedziesz na wymarzone wakacje, kiedy już osiągniesz ten cel, który Cię motywował... Co będzie trzymało Cię dalej przy życiu w tej nierównej walce? Bo skoro już osiągnęłam cel, to po co się męczyć dalej, prawda? 

Ja nie mam celu, do którego "muszę". Nie mam daty, do której "muszę". Nie mam sukienki, do której "muszę". Ja nic nie muszę. Nie muszę jeść regularnie 4-5 posiłków. Nie muszę rozsądnie dobierać produktów. Nie muszę odstawić tych wszystkich słonych przekąsek, słodyczy. Nie muszę się ograniczać i jeść z głową. Nie muszę dokonywać rozsądnych jedzeniowych wyborów. Ty też nie musisz. Ja po prostu chcę. A Ty? 

29 maja 2019 , Komentarze (2)

Dwa tygodnie minęły bezproblemowo. Urodziny bez tortu, rodzinny obiad w restauracji z pieczonym łososiem, surówką i wodą. Ani jednego cukierka, kostki czekolady, chipsa, paluszka, coca-coli... czy czegokolwiek, co nie powinno znaleźć się w moich ustach. Dwa tygodnie bez sentymentów, bez żalu i bez pokus. 

A dzisiaj jest źle. Dzisiaj jest dzień, w którym jadłabym wszystko. Chodzą za mną słodycze, chodzi za mną obżarstwo, chodzi za mną cokolwiek, byle zjeść, byle żuć, gryźć, smakować...

Skręca mnie w środku.

Ale nie dam się. Nie dam się bez walki. Nie dam się w ogóle. To nie jest głód. To jest ta część mnie, której muszę się pozbyć. Ta tłuściutka klucha, która z łakomstwa zjadłaby samą siebie. Nie dam jej wygrać.

Waga pokazała dzisiaj 77 kg. Dawno nie miałam takiego wyniku. Wygląd brzucha się poprawia, ramiona jakby wyszczuplały. No i cycki nie wiszą do kolan, tylko do ud.

Gra jest warta świeczki. Mam swój jasno określony cel. I nie dam go sobie odebrać.

23 maja 2019 , Komentarze (3)

Minęło 7 dni. 

Bez słodyczy. 

Bez podjadania.

Bez obsesyjnego myślenia o jedzeniu. 

Bez słodkiego picia. 

Bez masła, żółtego sera, białego pieczywa. 

35 przemyślanych posiłków. 

Ja sobie tego nie zaplanowałam. Ja po prostu do tego dojrzałam. Tyle razy widziałam się w lustrze, tyle razy myślałam, że nie mogę dłużej tak wyglądać. Co się stało, że akurat w tamtą środę po powrocie z centrum handlowego nie sięgnęłam po typową dla mnie kolację, tylko wzięłam jogurt naturalny? Co takiego było w tych lustrach, przecież widziałam ich setki. Od 30 lat patrzę na siebie taką, jaką jestem i nie mam motywacji do zmian. Próbowałam wiele razy, ale zawsze próbowałam "od poniedziałku". No bo przecież trzeba zaplanować, rozpisać. A w międzyczasie nażreć się na zapas. 

To przyszło samo od kolacji w tamtą środę. I trwa. I nie boli. I nie kusi. To nie jest dieta, odchudzanie. To jest zmiana, która zaszła w mojej głowie. Teraz jestem gotowa na zmiany mojego ciała. To będzie długi proces, wiem o tym. 30 lat byłam tłuścioszkiem to co, nie wytrzymam jeszcze kilku miesięcy? Wytrzymam, spokojnie. Nigdzie mi się nie spieszy...

18 lutego 2019 , Komentarze (2)

No ileż można!

Jestem żarcoholikiem. Przekąskoholikiem. Jedzenioholikiem. Grubasoholikiem. 

Ale waga się przebrała. Nie chodzi o cyferki. Mam w duszy cyfry i miary. Chodzi wyłącznie o to, co widzę w lustrze, a czego widzieć nie chcę. 

Nie będę się bawić w żadne "dam radę", "potrafię to zrobić", "mam moc". Nie mam mocy. Mam same słabości. Nie będę biec do celu. Będę się czołgać i błagać o litość. Będę gryźć palce, rwać włosy z głowy, przełykać ślinę i walczyć ze sobą minuta po minucie.

"Jednego wroga mam, jestem nim dla siebie sam, dobrze go znam bez dwóch zdań, na pojednanie nie ma szans..."