Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Zmiany, zmiany, zmiany.. jak się zaczynały miałam 15 kg mniej. Zmiana faceta, pracy, miejsca do życia.. wszystko się poukładało i pora na powrót do właściwych nawyków

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 31882
Komentarzy: 630
Założony: 9 kwietnia 2019
Ostatni wpis: 28 stycznia 2021

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Nelawa

kobieta, 54 lat, Miasteczko

170 cm, 71.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

19 kwietnia 2019 , Komentarze (3)

to znaczy byłam lekko zawiedziona (a może nawet nie tak lekko), reakcją wagi na mój ciężar.. -0,8 kg.. tydzień.. liczyłam na nieco więcej.. powiedzmy jakiś okrąglutki kilogram.. ale teraz, jak juz sobie przemyślałam, przetrawiłam, przeliczyłam.. jest OK.. spadek masy ok. 11,5% do upływu czasu ok 9%, znaczy nie jest tak źle, jak myślałam, że będzie dobrze (nie ma jak stara dobra matematyka :) zdaję sobie jednak sprawę, że początki są najłatwiejsze i najszybsze, a potem pojawiają się zastoje wagi, a nawet wzrosty związane z drobnym wyskokiem, zwątpieniem, czy chociażby fazą babskiego cyklu. Podsumowując - przekonałam sama siebie, że jestem jednak zadowolona :D W końcu jestem dużą i kształcona dziewczynką i wiem, jak już wcześniej pisałam, w odniesieniu do złamanej ręki, że zepsuć można szybko.. a naprawić.. jak widać ;)

czyli:

- buty jeszcze nie teraz.. trudno :(

- Święta z ciastem biszkoptowym na erytrytolu ;)

a w temacie świąt, nieco się sytuacja skomplikowała.. mój K. jednak nie jedzie do mamusi (ja wiedziałam, że tak będzie..) i w związku z tym może być różnie.. znaczy należy się spodziewać bogatszego koszyczka wielkanocnego.. znowu nie będzie butów ;) 

Jakbym się już nie pojawiła (znaczy do Świąt), to spokojnego, wesołego i umiarkowanego w jedzeniu i piciu świętowania, Wam życzę

PS. ale pewnie się pojawię, bo mnie to motywuje :)

18 kwietnia 2019 , Komentarze (9)

- po pierwsze nie kupiłam butów :) (ale i tak kupię ;)

- po drugie powstrzymałam wczoraj K. przed zakupem wina.. że niby na zapas, ale ja wiem, jak się to kończy, zwłaszcza jak wieczorem ma być mecz (i to jaki!! :)) fan ta sty czny! kto widział ten wie

- nie weszłam rano na wagę.. a tak się na mnie rano patrzyła i obiecywała cuda na kiju ;) mam nadzieję, że sie nie obraziła.. jutro się okaże :|

pogoda piękna i coraz piękniejsza.. można by rzec idealnie rowerowa.. no i tutaj mam problem.. moje rumaki stoją i rdzewieją.. bo ja jestem taki ciapok, że w lutym złamałam rękę.. a dokładnie dwie kości obejmujące staw w nadgarstku. od trzech tygodni nie mam już gipsu, ale ręka się nie nadaje.. do wielu rzeczy ;) a już na pewno do opierania na kierownicy.. jak normalnie dłoń zginamy pod kątem ok. 90 stopni, to moja daje radę co najwyżej 10.. no może 12 ;) ćwiczenia i dużo, dużo czasu.. cóż.. tylko zepsuć można szybko.. ale tak to jest, jak stara baba zakłada łyżwy.. i do tego wchodzi w nich na lodowisko.. okazało się, że lód był nie dość, że śliski (kto by pomyślał) to jeszcze twardy.. i to jak? jak lód normalnie.. wyobrażacie sobie?? na szczęście to lewa ręka.. czyli w moim przypadku, ta nieco mniej potrzebna.. chociaż okazało się, że faktycznie tylko NIECO mniej.. ogólnie daję radę, ale rower odpada.. i łyżwy też ;)

17 kwietnia 2019 , Komentarze (5)

kupić? nie kupić? niby sobie obiecałam, że dopiero po 2 kg. a ważenie dopiero w piątek. do Świąt nie dojdą. a jak zabraknie mojego numeru? na majówkowy wyjazd by się przydały. same widzicie, jaka jestem konsekwentna. z takim podejściem, to ja nie mogę być własnym "pacjentem" dietetycznym. wiecie co? nie kupię. poczekam jednak do tego piątku. może nie wykupią. wrzucę sobie tylko do koszyka i co jakiś czas spojrzę. to mnie jeszcze bardziej zmotywuje, żeby dociągnąć do tych - 2 kg. O rany, jaka ja jestem rozsądna. aż mnie zemdliło ;) albo nie. to jednak Wasza wina. motywujecie mnie do deptania właściwej ścieżki. Dziękuję :*

wczoraj kolejny dobry dzień:

- dieta ok (zmieniłam dietę na 5 posiłków - z realizacją od jutra - jednak cztery się nie sprawdziły)

- trening zaliczyłam (ależ ja mam słaba kondycję :(

- padał deszcz - mógł mocniej zmoczyć, ale dobre i to

16 kwietnia 2019 , Komentarze (13)

obiecałam napisać skąd taka nagła i niespodziewana decyzja z terminem realizacji już i natychmiast. żadna sensacja - zwykła, bezinteresowna babska zazdrość ;) a mianowicie.. koleżanka, z którą siedzimy razem sobie w biurze, zawzięła się pierwsza.. a, że ona jest z tych co to do garów się absolutnie i konsekwentnie nie dotykają, a wręcz brzydzą, zamówiła sobie dostarczanie tzw, diety pudełkowej.. czyli rano otwiera drzwi i znajduje torbę z posiłkami na cały dzień zapakowanymi w plastikowe pojemniczki.. przychodzi z torbą do pracy i rozgłasza wszem i wobec, jaki ma dzisiaj jadłospis i w ogóle jaka jest super i jaka będzie laska.. no to ja nie wytrzymałam.. oto cała tajemnica.. zapukało z tyłu czaski.. co?? ja mam być gorsza?? gruba i paskudna??.. o nie.. no i jestem..

oczywiście NIE zdecydowałam się na pudełka.. bo:

- w przeciwieństwie do koleżanki nie mieszkam sama i trzeba wykarmić dodatkowe 2 gęby

- za takie pieniądze, to nie takie frykasy mogę przygotować

- uwielbiam gary i mieszać w nich

- parę lat temu skończyłam podyplomowe z zakresu dietetyki i żywienia człowieka.. i niby w teorii mogłabym sama się sobą zająć.. ale potrzebuję bata i towarzystwa.. a pozytek ze studiów i wiedzy jest taki, że rozumiem co i jak, co dodatkowo ułatwia

- lubię tu być.. znaczy na Vitalii.. dobrze mi się kojarzy.. grupa, wsparcie, podobne problemy.. i nawet jak nikomu nie chce się komentować, to i tak widzę, że tu bywacie i czytacie.. przynajmniej tyle

- i jeszcze jeden ważny argument - jak zobaczyłam ile ona codziennie wyrzuca plastikowych pojemników..:(

Bym zapomniała. Dla dodatkowej motywacji ubrałam dzisiaj ciasne spodnie. Czarne, sztywne levisy. Będę się katować cały dzień, żeby dotarło i się utrwaliło jakie męczące jest być takim grubasem ;)

15 kwietnia 2019 , Komentarze (1)

ruszamy z kolejnym tygodniem. nie wiem z jaką wagą. trochę rano kusiła, zwłaszcza, że weekend udany - dietowo treningowy, wszystko zgodnie z planem :) ale jak ważenie w piątek, to w piątek. wytrzymam.

w sobotę zakupiłam zamiennik cukru. Uwaga! nazywa się koszmarnie: erytrytol. ale poszukałam, poczytałam i okazało się, że ta podejrzana substancja jest całkiem naturalna i nie ma przeciwskazań zdrowotnych. do tego nie ma dziwnych posmaków, jest zwyczajnie słodki, tyle, że o 1/3 mniej niż zwykły cukier. czyli zamiast jednej łyżeczki, musimy użyć 1,5.  Minusy? tradycyjnie - cena. kilogram kosztuje ok 20zł. No, ale przecież, jakoś bardzo dużo go nie używamy, w końcu odzwyczajamy się od słodyczy.

dodatkowy plus. przetestowałam pieczenie biszkoptu na tej słodkości bez kalorii. wynik jak najbardziej pozytywny. POLECAM. upiekłam biszkopt z dwóch jajek, wyłozyłam na niego krem z jogurtów naturalnych + łyżeczka żelatyny + szklanka czarnej porzeczki (Hortex ;) wyszło, że ciasto na tortownicy 24 cm miało w całości ok. 800 kcal - czyli spory kawałek (1/8) ma tylko 100 kcal. szkoda tylko, że nie zrobiłam zdjęcia :( na Święta jak znalazł. zwłaszcza, że przeczytałam, że kawałek babki piaskowej, to ok. 280 kcal. Wiem, wiem.. święta to świeta.. można sobie odpuścić.. no niby tak.. ale.. ja dopiero zaczęłam, jestem zmotywowana i zawzięta.. jakoś nie chcę odpuszczać.. jeszcze nie teraz.. albo raczej, juz nie teraz.. odpuszczałam sobie przez ostatnie cztery lata i efekty widać na wadze.. biszkopt na erytrytolu tez jest pyszny (serio :) do tego znalazłam galaretki bez cukru (które też można dosłodzić tym samym na e. i tyle ile lubimy, a nie tak jak gotowe zbyt słodkie) i całkiem dobre ciasto zrobimy. ja w każdym razie mam taki chytry plan :)

jutro napiszę co tak naprawdę pchnęło mnie do poważnej decyzji zrzutu masy..

12 kwietnia 2019 , Komentarze (2)

-0,9 kg

to się nazywa ruszyć z miejsca. widocznie dni przygotowania do startu nie poszły na marne i waga ruszyła. nie powiem, zadziałało motywacyjnie :)

mimo, że wczoraj wieczorem była ostatnia przeddietetyczna kolacja z winem (dwa kieliszki). tak, tego będzie mi trochę brakować. tych naszych wieczornych pogaduchów z kieliszkiem wina. no, ale coś za coś. od czasu do czasu sie skuszę na dwa łyczki, ale nie częściej niż raz w tygodniu. uroczyście obiecuję. nic nie poradzę, że jestem smakoszem tego boskiego trunku (chciałam napisać miłośnikiem, wielbicielką.. ale to by chyba źle zabrzmiało ;) pogaduchy przy wodzie mogą się u nas nie przyjąć, jak w Gruzji przepisy ruchu drogowego ;) nie ten klimat.. trudno, będziemy milczeć.. to też może się nie przyjąć.. ale, nie takie kłody się pokonywało :)

wczoraj wydrukowałam sobie jadłospisy aż do przyszłego poniedziałku. bardzo lubię gotować i myślę, że przygotowywanie tych posiłków będzie mi sprawiało przyjemność. wierzę, że mojemu K. też trochę spadnie ozdoba nad paskiem. dzisiejsza mina nad miska owsianki na wodzie - bezcenna. a była naprawdę pyszna - z dużą ilością owoców (chwała Hortexowi ;) i ziaren.. On niestety nie jest zbytnio zdeterminowany. grunt, że ja jestem. czego i Wam życzę, bo wiem, że weekendy są trudne. ale z drugiej strony więcej czasu na spalanie boczków

11 kwietnia 2019 , Komentarze (1)

to znaczy, tak trochę już od kilku dni staram się ustawiać, ale od jutra mam ułożoną dietę. Trochę ją sobie dostosowałam, żeby nie była zbyt uciążliwa. Znam siebie, jak będzie za dużo problemów, to zacznę powoli odpuszczać.

Za tydzień Święta, ale w tym roku los mi sprzyja, bo zostaję sama w domu. Córka jedzie do ojca, Konkubent* do mamusi, a ja zostaję na posterunku. Nie muszę dodawać, że paradoksalnie, bardzo mi to odpowiada. Będę sobie spokojnie przygotowywać dania z jadłospisu i ćwiczyć w zaciszu lub, jeśli pogoda pozwoli, na łonie. Niestety, odpada mój ulubiony rower - dwa tygodnie temu zrzuciłam gips po złamaniu ręki w nadgarstku i trochę wody w Wiśle upłynie, zanim będę mogła obciążać tę rękę. Cóż.. pozostaje ćwiczyć i nie tracić nadziei.. czego i Wam życzę.. i mam nadzieję, że Wy mi również :)

*Synonimy: utrzymanek, kochanek, przyjaciel, nieślubny, konkubin - wiem, wiem, kojarzy się z kronikami policyjnymi, ale nic nie poradzę, nie ja wymyśliłam to słowo, aby określić ukochanego mężczyznę, z którym nie mamy ochoty ślubować przed poważną osobą w USC, bo do niczego nie jest nam to potrzebne.

9 kwietnia 2019 , Komentarze (1)

wracam na łono Vitalii. co prawda nick inny, ale cel podobny.. mam ok. 12 kg do oddania.. skoro raz się udało, to może znów się uda. 10 lat temu odparowało ponad 20 kilogramów. jakiś czas sie trzymało, ale w trakcie życiowych zawirowań wróciło jakieś 15. podejmowałam próby. kilka razy. jak widać bez skutku. teraz się zawzięłam (mam nadzieję, że wystarczy mi tej zawziętości :)

wykupiłam program MisJa na lato.. 3 miesiące do sukcesu.. MUSZĘ

Zaczynam od piątku..