To mój drugi wpis dzisiaj. Ponieważ wszystkie moje pomysły względem odchudzania biorą w łeb, postanowiłam przez tydzień, może dwa zapisywać co jem, a właściwie robić zdjęcia. Taka dokumentacja, ale bez żadnej diety. Jedno mnie ujęło z filmu z YouTubea z Healtyomniomniom- kiedy ja właściwie czuję głód, a kiedy jestem syta. No niby taka podstawa, a nie wiem. Nie wiem bo....i tu mogę wpisać litanię
Tych kanapek było dwie. Po suplach mam zgagę. Nawet nie wiem czy działają, ale jem: kwasy omega 3, żelazo, aśwagnada, palma sabałowa, berberyna, skrzypowita. Po tej kaffe tak mnie pogoniło...
Pora obiadowa, suszi domowe połowa z tego.
Potem przegryzki w różnych odstępach czasowych, botwinka.z dwoma jajkami. Chlebki naan z masłem. Kawa z mlekiem.
adoptowaliśmy jednego króliczka, Bunia. Nie sądziłam, że króliki to takie cudne stworzonka, jest kochany, przychodzi na kolana tak jak kot nie chce i lubi głaskanie. Załatwia się do kuwety, siusiu a bobki robi w korytarzu w jednym miejscu tak, że ładnie da się posprzątać. Nie ma klatki. Kupiliśmy ale bez sensu stała, królik i tak biega po całym domu. Na noc śpi w kuchni, lub jak zostają sami w domu. Bunio kocha kota, a kot toleruje go, ale trzeba mieć na nich oko, bo zdarza się, że się gonią. Jeszcze urośnie, to srokacz olbrzymi jak się okazuje.
Napiszę tylko, że nie ogarniam tego co się wydarzyło i wydarza i nie chcę o tym pisać tutaj...
Schudnięcie 30 kg wydaje się z tego wszystkiego najprostszą rzeczą. Wracam do pracy nad "poprawą "mojego życia. Ogarnianie budżetu i posiłków tutaj to była jakaś namiastka stabilności. To taki uchwytny i racjonalny cel, który może coś zmienić. W końcu jak będzie mi dane, to jeszcze z 30/40 lat trza się jakoś samemu ogarniać w miarę sprawnie.
śniadanie, obiad, kolacja bez podjadania i 10 tys kroków to taka baza.
śniadanie + capuczino
To zdobyczne warzywa darmowe, z tego zapiekanka, barszcz ukraiński i surówka z pekinki.
Na razie są u nas, małe królicze słoneczka bez mamy.
Za nadgodziny kupiłam sobie lampkę studyjna d-light. Ciemność mi niestraszna i jadę z koksem, do końca roku zamierzam zapełnić blok ćwiczeniówkami. Nie ważne jak idzie, byle do przodu. Ja zawsze za dużo rozkminiałam zamiast po prostu robić i nie poddawać się.
Jedzeniowo- mój mąż postanowił się też odchudzać, a córka prosiła o powrót na dietę 😱. Wrzesień- listopad wyglądał u mnie mniej więcej tak: bułka z biedry przekąskowa,baton, bułka śniadaniowa godzinę później z czymś co jest, potem zupa, obiad w domu, potem pół paki czipsów, baton, capuczino, jabłko. Kiepsko, ale tak było w fazie nagradzania się za przeżycie w nowym miejscu pracy. Paczka czipsów "lekiem" na cale zło, przy czym sama jest złem i zło generuje. Pewnie mam znów kiepskie trójglicerydy. Po dwóch miesiącach jedzenia czipsów. Czipsy i browar 0% to mój zestaw relaksacyjny 🙈Ważę 86 kg mąż 114kg.
Śniadanie i obiad już bardziej zdrowotne.
Survivalu nie było, bo napłynęły niespodziewanie pieniądze z zaległego zusu. Ale mąż na urlopie więc darmowego jedzonka też nie było. Teraz 100 w spożywczaku to norma...
Różne działania na stole kuchennym. Tylko to mam do dyspozycji jako studio. Pośród tarcia i smażenia placków, w towarzystwie dyni i cebuli próbuje rozgryźć tempery, wcześniej tylko na olejach pracowałam. Ponieważ oleje śmierdzą, a metraż mały chcę się nauczyć farb wodnych.Trudne są o dziwo. Od kiedy zobaczyłam na YouTube dziewczynę z vana które tam maluje duże płótna, przestałam mieć wymówki. Ołówek idzie mi lepiej. I warsztat mojej córki, pracownia smoków przestrzennych. Lubi też robić makiety domków z pudeł i mój iPad🥴 z procreatem.
Opuszczam zagmatwany świat ludzkich mentalnych śmieci i wkraczam w spokojna bezczasową przestrzeń. Ta przestrzeń pulsuje radosną obecnością. I ja tu jestem. Z tego poziomu dbam o ciało. I ono się samoodnawia. Bo przepływa przez nie z ducha niezakłócona energia.
Kiedy porywa mnie wir zewnętrznych wydarzeń, a raczej moich mentalnych reakcji na nie, mój świat się pozornie wali, ciało ogrania stres i moje zakodowane w dzieciństwie automatyczne reakcje samouspokajajace biorą górę. Reakcje te powodują dużo szkód znów dla ciała (m.in. emocjonalne jedzenie) pętla się zaciska, bo chore ciało znów wpływa na nienajlepszy mental. I tak w kółko...
Teraz znów wracam do równowagi po ostatnich wydarzeniach w nowej pracy.
Dziś zupka z batatów z mlekiem kokosowym i soczewicą.Mąż ma urlop więc nici z darmowych produktów, teraz się przekonam ile co kosztuje. Więc wchodzę w wyzwanie 300 zł do 27 listopada, bo tyle mam na koncie🥴