Bardzo, bardzo Wam dziękuję za wszystkie komentarze, komplementy i słowa wsparcia pod poprzednim wpisem. Daliście mi kopa do dalszej walki. Czytam je sobie czasami dla poprawy humoru i dla lepszej motywacji ;)
W tym tygodniu spadek o 1,3 kg, co daje razem 19,2 kg mniej. Jeszcze 0,8 kg i będzie równa dwudziestka. Ten spadek bardzo mnie ucieszył, zważywszy na to, że przez ostatnie dni praktycznie wcale nie ćwiczyłam. Siłownia zamknięta, pogoda nie pozwalała na marszobiegi plus mam strasznie dużo roboty z nauczaniem zdalnym. Wciąż ślęczę przy kompie i przygotowuję lekcje, zadania, prezentacje... Oczy mi wypływają. Dlaczego pogoda nie może być ładna, gdybym szarpnęła moją zwyczajową dychę po lesie, od razu byłoby lepiej...
Do wszystkich, którzy wciąż się męczą z odchudzaniem, zaczynają i przestają, łamią się non stop - dacie radę! Przede wszystkim, dopasujcie dietę do siebie. Jeśli uwielbiacie kanapki, nie rezygnujcie z chleba, bo ktoś powiedział, że nie można go jeść na diecie. Po co Wam wyzwania "100 dni bez słodyczy"? 90% z Was i tak nie da rady, a te, które dadzą radę, rzucą się potem na słodkie z podwójną mocą. Nie lepiej zjeść mniej i nie czuć tego braku? Wiecie, ile słodyczy zjadłam w trakcie tych 4 miesięcy? Dużo. Kocham czipsy solone i też je jadłam. Nie codziennie i nie w takich ilościach jak kiedyś, ale jadłam. Bilans kaloryczny, ludzie! Jeśli pod koniec tygodnia wychodzi Wam deficyt, to waga spadnie. I mówi to Wam osoba, która ma prawie cztery dychy na karku i mnóstwo diet za sobą. Dacie radę! I ja też dam radę. Wierzę w Was tak samo mocno, jak w siebie:) Pozdrawiam wszystkich!