Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Jestem aktywną, szczęśliwą osobą. Jedyne, co mi przeszkadza w życiu, to moja waga, która wymknęła się spod kontroli. Start: 08.05.2023, waga 122 kg. Cel nr 1: 115 kg OSIĄGNIĘTE:

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 29230
Komentarzy: 617
Założony: 18 czerwca 2020
Ostatni wpis: 20 maja 2023

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Kate110

kobieta, 42 lat, Zielona Góra

173 cm, 116.50 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

17 września 2021 , Komentarze (3)

Powrót do pracy po urlopie dla większości jest trudny, ale jeśli - jak ja - lubi się swoją pracę, to jest trochę łatwiej. Jasne, dużo rzeczy mnie wkurza - to, że ludzie non stop psy wieszają na nauczycielach, to, że rodzice traktują nas jak wrogów zamiast z nami współpracować, to, że część nauczycieli ma w dupie wszystko... Ale kiedy mam fajną lekcję, kiedy dzieciaki na przerwie łażą za mną, żeby pogadać, kiedy widzę, jak coraz więcej wiedzą i rozumieją... Jak nie kochać tej roboty? ;)

Poza tym, im więcej mam do roboty, tym lepiej się ogarniam. Wstaję rano, robię swoje 3-4 km (już niedługo, bo rano będzie ciemno, a moja ścieżka to same krzaczory i boję się trochę), prychol, herbatka i do roboty. Młody już w czwartej klasie, super się sam ogarnia. Życie jest fajne:)

Po rzuceniu palenia odzyskałam prawie wszystkie kilogramy, ale teraz znów chudnę. Mam 5 kg za sobą. Trzymam dietę, staram się znaleźć czas na siłownię, dużo chodzę. Waga powoli spada. Nie spieszy mi się. Mam cel, żeby ważyć 75 kg do końca 2022 roku, więc mam czas, żeby chudnąć powoli i zdrowo. I na zawsze 😇

21 czerwca 2021 , Komentarze (3)

Dawno nie pisałam, ale życie na razie jest na serio zwariowane :) Wciąż nie palę. Nie ważę się, więc nie wiem jak tam z kilogramami. Ale to nie oznacza, że się nie staram. Wróciłam na siłownię, kiedy tylko je otworzyli, chodzę 3-4 razy w tygodniu. Jem zdrowo i staram się liczyć kalorie. Dieta Vitalii mi się skończyła, nie wiem jeszcze, czy będę przedłużać abonament. Jeżdżę nad jezioro i pływam. Staram się być dużo w ruchu, chociaż przyznaję, że ostatnie parę dni było ciężkie przez te upały... Nie poddaję się i mam nadzieję, że Wy też tego nie robicie. Jeszcze będzie pięknie! Jeszcze ubiorę sukienunię przed kolano :)

7 maja 2021 , Komentarze (14)

I'm back, baby! Powoli, małymi kroczkami do celu! Dziś o 6 rano 4 kilometry w porannej ciszy i spokoju, nawet auta jeszcze nie jeździły. Specjalnie kupiłam filtr spf 50 do twarzy, żeby się nie starzeć za szybko ;) Moje poranki teraz wyglądają następująco:

1. 5.00 - dzwoni budzik. Wstaję, łazienka i od razu myję zęby i twarz (to mnie odświeża). Przebieram się w ciuchy do ćwiczeń.

2. Nastawiam wodę na kawę. Piję pół litra wody gazowanej z cytryną lub limonką, żeby się nawodnić po nocy. Ścielę łóżko, ogarniam kuchnię. Zalewam kawę - czarna, bez cukru - moja ulubiona!

3. Siadam na kanapie z kawką i wyciągam czytnik / gazetę / magazyn, który zaplanowałam poczytać. Rano to zazwyczaj Świat Nauki, Polityka, ewentualnie Charaktery lub Wyborcza. Czytam i rozkoszuję się kawą, ciszą i spokojem.

4. 6.00 - budzę syna i wychodzę na maszerowanie, zazwyczaj na 30-40 minut.

5. 6.40 - wracam i szybko przygotowuję śniadanie dla młodegoo i dla siebie. Jemy. Wskakuję do wanny, potem makijaż i jestem prawie gotowa.

6. 7.25 - wychodzimy. Młody do szkoły, ja do pracy.

Polecam Wam te wczesne poranki, dla mnie to był prawdziwy game changer! Jeśli ktoś spróbuje i nie podpasuje mu, to spoko, ale szkoda nawet nie spróbować. A nuż to sprawi, że cały dzień będzie o wiele fajniejszy, jak u mnie? Dodatkowy plus - wstajesz wcześniej, więc wcześniej idziesz spać - a to znaczy, że nie podjadasz wieczorem 😁 Pozdrawiam wszystkich walczących!

29 kwietnia 2021 , Komentarze (26)

Niestety... Rzucenie palenia przełożyło się na utycie. Wczorajsza poranna waga 109.5 kg - tyle odzyskałam w 3 miesiące. Nie stawałam na wagę, nie pilnowałam tego, co jem i oto skutek. Ale widocznie tak miało być, trudno. Nie palę i to jest najważniejsze. A teraz wracam do diety i zdrowego trybu życia. Pomogła mi w tym bardzo książka, którą ostatnio przeczytałam : "Fenomen poranka" Hala Elroda. Od dwóch tygodni praktykuję Miracle Morning - wstaję o 5 rano, piję kawę, rozkoszuję się ciszą i spokojem, czytam, a o 6 rano wychodzę na marszobieg (30-40 min). Jestem pełna energii, zadowolona, zmotywowana i - o dziwo - wyspana, bo wcześniej chodzę spać. Polecam wszystkim tę książkę - ja też sądziłam, że jestem raczej nocnym markiem, a okazało się, że skowronkuję i cieszę się tym!

Jestem pełna nowego zapału i nowej motywacji. Wiem, przytyłam 15 kg, powinnam usiąść w kącie i płakać, ale mówię sobie, że to tylko wybój po drodze. Muszę go przeskoczyć, przejść, przebiec albo przepełznąć - i będę na prostej :)

A Wam jak idzie?

Świat o poranku ;)

21 lutego 2021 , Komentarze (12)

Jestem dumna. We wtorek miną trzy tygodnie mojego niepalenia. Owszem, odrobinę przytyłam, ale liczyłam się z tym. Mam już zresztą plan  naprawczy, który wprowadziłam w życie. Zmieniłam swój plan diety na Vitalii z 4 posiłków na 5 (nie dopuszczać do głodu i podjadania) i zwiększyłam ilość kalorii do 1900 dziennie. Wynikło to też z tego, że ostatnio martwi mnie perspektywa wiszącej skóry po schudnięciu, zaczęłam o tym czytać i podobno im wolniejsze chudnięcie, tym lepiej skóra sobie radzi z "wchłonięciem się". Zobaczymy, ale na prędkim chudnięciu mi nie zależy, więc spoko. Do tego przepisy przy 1900 kcal są SUPER! Oto niektóre rzeczy, które jadłam przez ostatnie parę dni:

Jeśli jest wśród Was ktoś, kto nie bardzo wie, jak wyjść z grona 10 produktów, które je w kółko (ja tak miałam...), albo zastanawia się nad spróbowaniem diety Vitalii, ja polecam bardzo. Dodam, że należę do wybrednych, nie wszystko mi smakuje, ale tu zawsze można coś wymienić albo pokombinować (nawet jak np. zostanie 100g jogurtu, to na bieżąco wymieniam na taki przepis, w którym dam radę to wykorzystać). 

Co do ćwiczeń, jest gorzej, mój syn ma kwarantannę (cała jego klasa), więc jestem uziemiona. Ale dziś poćwiczyłam trochę z ciężarkami, jutro postaram się wyszarpać choć godzinę marszu. Damy radę :)

3 lutego 2021 , Komentarze (15)

Cisnę dalej! W zeszłym tygodniu spadek o pół kilo, czyli idealny. Ale przecież samo odchudzanie to za łatwe;), więc postanowiłam jeszcze dodatkowo rzucić palenie. Zaczęłam palić kiedy byłam durnowatą szesnastolatką i uwielbiałam to. Miałam trzyletnią przerwę (rzuciłam przed ciążą i wróciłam jak alkoholik, po jednej zapalonej fajce), ale przez większość życia paliłam około paczkę dziennie. Dziś mój drugi dzień bez fajek, wiem, wiem, nie ma się jeszcze czym chwalić, ale dla mnie to już coś. Czuję się beznadziejnie, głowa mnie boli, spać nie mogłam, ale to podobno normalne. Myślę o tej kasie, którą zaoszczędzę i będę mogła włożyć w nowy dom :)

Podzielę się z Wami moim przepisem na dietetyczną pizzę,, dodatkowo jest super prosta do wykonania. Bierzemy jedną tortillę (ja używam pełnoziarnistych najczęściej) i wrzucamy suchą do rozgrzanego piekarnika na kilka minut. Wyciągamy, smarujemy wybranym sosem (kupiłam w lidlu pomidorowy bez cukru itp, ale na dobrą sprawę nawet zmiksowane pomidory stykną), dorzucamy chudej szynki, wybranych warzyw, posypujemy serem (sprawdzajcie kaloryczność sera, tarta mozzarella ma o wiele mniej kalorii niż np. cheddar). Ser zważcie, żeby wiedzieć, ile dokładnie kalorii dokładacie. Wrzucamy do piekarnika na trochę (ser ma się roztopić, a boki lekko zbrązowieć). I gotowe. Ta na zdjęciu ma 450 kcal, więc na obiad idealna i możecie wsunąć całą:) Mój syn też ją uwielbia, tylko u niego jest wersja z salami i większą ilością sera, bo on nie musi kalorii liczyć;) Smacznego!

6 stycznia 2021 , Komentarze (20)

Skoro 2020 był praktycznie najgorszym rokiem w moim życiu, teraz może być tylko lepiej! Musi być lepiej, postanowiłam, że będzie lepiej, więc będzie. Jest kilka rzeczy, które w tym roku zamierzam zrobić:

1. Osiągnąć wagę 75 kilogramów. 20 kilo w rok to nie jest bardzo dużo, powolna utrata wagi jest zdrowa i łatwiejsza do utrzymania później. Jeśli schudnę więcej, to ok, ale to mój cel na ten rok.

2. Kupić większe mieszkanie / mały domek. Gnieździmy się z synem na 50 metrach kwadratowych, przemyślałam swoje finanse i stwierdziłam, że czas na zmiany. Znalazłam kilka ciekawych ofert, w tym mały, 90-metrowy domek (marzenie!). W tym roku się przeprowadzam, jeszcze zobaczymy, dokąd ;)

3. Zrobić 15 pompek. Takich prawdziwych, z całowaniem podłogi!

4. Utrzymać mój ćwiczeniowy reżim. W grudniu przemarszowałam 130 kilometrów i chcę to robić dalej. Kiedy otworzą siłownie, oczywiście wracam do wyciskania na ostro!

5. Nie zaniedbywać rzeczy, które uwielbiam! Nie pozwalać sobie na zdziadzienie.

6. Dbać o siebie, ubierać się dobrze.

7. Nie wydawać kasy na tony tanich ciuchów, zamiast tego kupować rzeczy lepszej jakości w sposób przemyślany.

8. Walczyć ze swoim uzależnieniem od kupowania książek. Używać Legimi i kupić czytnik (na razie używam Legimi na telefonie, też daje radę).

9. Nie pozwolić, żeby gorsze dni i rzeczy niezależne ode mnie wpływały na moje samopoczucie i poziom motywacji. Upadki się zdarzają - otrzep się i idź dalej. Bo - parafrazując "Władcę Pierścieni" - musimy przetrwać, a kiedy nas powalą, zostaną nam jeszcze kolana.

Wciąż trzymam kciuki za Was wszystkich, mam nadzieję, że rok 2021 zaczął się dla Was pomyślnie i taki właśnie będzie! Najlepszego!

12 grudnia 2020 , Komentarze (9)

Waga pokazała 0.9 kg na plusie. Zaktualizowałam pasek, bo co się będę oszukiwać. Ostatnie dwa tygodnie popuściłam pasa. Jasne, jest nauczanie zdalne i po pół dnia spędzam przy kompie (wymówka 1), szybciej robi się ciemno i trudniej ruszyć dupsko (wymówka 2), jakaś chandra jesienno-zimowa mnie dopadła (wymówka 3, najgłupsza). Dość tego! Od kilku dni znów jestem na dobrej drodze i trzymam się założeń:

1. Ruch! Nie lubię ćwiczyć w domu, siłownie zamknięte, więc maszeruję. Kiedy tylko mam czas, idę przed siebie, włączam apkę Nike, żeby liczyła dystans i maszeruję. Postanowiłam nie schodzić poniżej 15000 kroków dziennie i od kilku dni udaje mi się to. Jednego dnia jak wyszłam, to wróciłam 15 kilometrów później :)

2. Liczenie kalorii, jedzenie mniejszych porcji i ograniczanie niezdrowego jedzenia. Ostatnio niestety popłynęłam ze słodyczami (okres - wymówka 4!) i kalorycznymi serami, które uwielbiam i na które wciąż oczywiście sobie od czasu do czasu pozwalam, ale tym razem przesadzałam z ilością. 

3. Dbanie o skórę. Patrząc na siebie, myślę, że wiszące "pelikany" na ramionach i tak mi zostaną, ale trudno, skoro się zapuściło do wagi 115 kg, to nie można oczekiwać, że po schudnięciu ciało będzie wyglądało jak u nastolatki. Ale brzuch mi się pięknie schodzi, rozstępów nie widać, więc jest nienajgorzej. Codziennie rano szoruję się suchą szczotką, dwa razy w tygodniu peeling ciała i zawsze balsam. Jeśli nic nie pomoże, to przynajmniej skóra jest gładka i ładna;)

A jak Wam idzie? Z przyjemniejszych rzeczy, nastał oto okres na grzane wino. Punkty dla mnie, że pozwalam sobie na nie tylko raz w tygodniu i nie robię (jak kiedyś) z całej butli, tylko na kubeczek:) 

20 listopada 2020 , Komentarze (53)

Dziś na wadze równo 95 kg, a to oznacza, że zgubiłam 20 kilo w 5 miesięcy. Waga spada teraz wolniej, ale spada. Za 5 kilo kupuję sobie nagrodę - wymarzony smartwatch 😁 Dajemy dalej, ludzie! 💪💥🏆

12 listopada 2020 , Komentarze (2)

Cholera jasna! Dziś był idealny dzień na marszobiegi i owszem, gdy tylko skończyłam lekcje i odwiozłam syna do byłego, znalazłam się w lesie. Robię sobie teraz drugi tydzień planu, który znalazłam w necie, tzn. 2 minuty truchtam (moim ślimaczym tempem), potem minutę idę i tak pięć razy. Ponieważ kilometraż nie wychodzi tu zbyt imponujący, resztę założonej trasy maszeruję z delikatnymi podbiegami. Dziś w planie miałam 10 km i owszem, plan wykonałam z naddatkiem, bo zrobiłam ponad 11km. Ale oto gdzie moja ambicja sprowadziła mnie na manowce. Otóż pod koniec pierwszego kilometra truchtając nastąpiłam na jakąś cholerną gałąź, ukrytą pod liśćmi i wykręciłam kostkę. Zabolało, ale nie chrupnęło, więc stwierdziłam, że koniec biegania, ale chodzić przecież mogę. I poszłam. Kostki po chwili wcale już nie czułam, za to CZUJĘ JĄ TERAZ. Boli. Nie kiedy siedzę bez ruchu, ale kiedy chodzę, to pobolewa. Nie jest spuchnięta ani nic, więc mam nadzieję, że ostatecznie nie zrobiłam głupoty i nie łaziłam jedenastu kilometrów ze skręconą kostką.... W każdym razie, jutro odpuszczam, bo weekend ma być ładny i chcę kontynuować plan. Trzymajcie kciuki, żeby jutro było lepiej! 

Tak na marginesie, ktoś wie jak obrócić zdjęcie we wpisie?! Takie ładne, a do góry nogami...