Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Obecna Obecna sylwetka

O mnie

Odchudzam się "od zawsze" (pewnie wielu z Was jest to znajome) ;) Wprawdzie nigdy nie miałam poważnych problemów z nadwagą, ale moja figura miewała gorsze i lepsze okresy ;) teraz nadszedł ten gorszy okres, zatem czas podjąć tę nierówną walkę ze zbędnymi kilogramami ;)

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 34731
Komentarzy: 145
Założony: 8 listopada 2006
Ostatni wpis: 26 grudnia 2018

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
agusia23wawa

kobieta, 41 lat, Legionowo

175 cm, 92.60 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: osiągnąć cel do świąt 2019

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Historia wagi

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

31 marca 2012 , Skomentuj

miałam dziś ambitny plan, żeby rozpocząć dzień od biegania... a tymczasem najpierw nie mogłam otworzyć oczu... potem wyjrzałam przez okno i zobaczyłam strugi deszczu...jakiś czas później przestało padać, ale mi przeszła ochota na bieganie... a teraz za oknem mam czarną chmurę, więc potencjalne wyjście może zakończyć się wielkim zmoknięciem... ehh... może później się trochę przejaśni...

29 marca 2012 , Komentarze (2)

aktualne zdjęcia mojej sylwetki... nie chcę dłużej tak wyglądać :(




zdjęcia nie są może najlepszej jakości, ponieważ robiłam je telefonem... ale to co ma być widać, to widać doskonale ;-))) ku przestrodze... nigdy więcej takiego wyglądu!

29 marca 2012 , Skomentuj

Zrobiłam wczoraj przegląd mojej wiosennej garderoby i... o zgrozo... z przerażeniem odkryłam, że nie mieszczę się w żadne moje spodnie i właściwie jedyną rzeczą, w jakiej mogę chodzić, są legginsy... choć ich rozciągliwość również kiedyś się skończy... i co potem??? ;-)

Na moim pasku wagi od kilku miesięcy uparcie widniała waga 75 kg, choć już od dawna była ona nieaktualna... ale tak sobie ciągle wmawiałam, że może to woda się nagromadziła, że może to wina @... i że za kilka dni waga spadnie... i tak sobie tyłam spokojnie... aż do wczoraj...

Od dziś biorę się za siebie... nie lubię stosować żadnych diet, ponieważ nie zawsze mam możliwość stosować się do nich i przygotowywać posiłki, które akurat danego dnia są wymagane... dlatego postaram się po prostu jeść mniej i zredukować do minimum słodycze - główną przyczynę moich nadprogramowych kilogramów... to moja zmora i słaby punkt, więc pewnie całkiem nie uda mi się z nich zrezygnować... ale postaram się je znacznie ograniczyć... postaram się też regularnie biegać, co akurat nie powinno być problemem, ponieważ uwielbiam to robić :) dołączę do tego basen przynajmniej raz, a najlepiej dwa razy w tygodniu...

Wieczorem wgram zdjęcia swojego cielska, żebym mogła na nie patrzeć i widzieć, jak nie chcę już więcej wyglądać...

miłego dnia Dziewczyny 

18 marca 2012 , Skomentuj

codziennie szukam jakiegoś dogodnego terminu do rozpoczęcia diety... może "od jutra" albo "od poniedziałku"... a najlepiej "od nowego miesiąca", bo to dalej, to jeszcze sobie pojem wcześniej jakieś smaczne rzeczy... może zatem  tym razem "OD TERAZ"!!!

17 marca 2012 , Skomentuj

nie mogę zmobilizować się do rozpoczęcia diety... może nadchodząca wiosna podziała na mnie jakoś motywująco... ehh...

14 lutego 2012 , Komentarze (2)

złamałam rękę... a dokładnie dłoń... prawą... nie potrafię sama się ubrać, umyć, na szczęście jedzenie również sprawia mi trudność ;) nie wiem jak wytrzymam czas w gipsie bez biegania, basenu... i jak to zrobić, żeby przez ten czas siedzenia w domu nie przytyć...

29 stycznia 2012 , Komentarze (1)

dopadł mnie jakiś koszmarny nastrój... obudziłam się rano i uświadomiłam sobie, że czeka mnie kolejna samotna niedziela... po kolejnej samotnej sobocie... i tu zupełnie nie chodzi o brak przyjaznych osób wokół... wczoraj spędziłam przyjemny rodzinny i aktywny dzień, dziś mam w planach wypad do kina... tylko jakoś zupełnie nie o to mi chodzi... życie bez miłości jest jakieś takie puste... można sobie organizować wolny czas na tysiąc sposobów, nie trzeba nikogo brać pod uwagę w swoich planach... ma to zatem swoje zalety... ale jednak to nie tak chciałam... :(

22 stycznia 2012 , Skomentuj

nie było mnie tu cały miesiąc... musiałam jakoś znieść ten ból po niespełnionej miłości i wreszcie wziąć się w garść... trochę śmieszne z perspektywy czasu wydają mi się moje ostatnie wpisy... a to przecież dopiero miesiąc... zatem każdy następny dzień będzie lepszy... to dobrze, bo ten ból był nie do zniesienia i myślałam, że nigdy nie minie... a jednak prawdą jest, że czas leczy rany... potrzeba tylko odrobiny cierpliwości... teraz już nie boli, choć czasem przykro...

ale poczułam nową energię i chęć do życia i chętnie zaśpiewałabym słowa Jonasza Kofty:
"Najpiękniejsze są miłości niewiadome -
nie wiadomo: kiedy , gdzie , dlaczego, jak
Niewiadome może wyjść zza rogu domu,
więc się nie zdziw, kiedy ciebie porwie wiatr !"

21 grudnia 2011 , Komentarze (1)

tonę w morzu łez, alkoholu, papierosów i dodatkowych kilogramów... i najłatwiej jest mi napisać, że to przez faceta... nie, to dzieje się tylko przeze mnie, bo zabrakło mi woli walki o lepszą siebie... możecie mi pojechać równo, wyszydzić, powiedzieć że jestem totalną kretynką... bo jestem... dajcie mi Dziewczyny porządnego kopa w mój coraz większy tyłek...

17 października 2011 , Skomentuj

zupełnie nie wiem jak to się stało, że się w Nim zakochałam... właściwie to nie był nawet w moim typie, choć niesamowicie przystojny, to zdecydowanie typ podrywacza, zdobywcy kobiecych serc... nie lubię takich mężczyzn... a jednak stało się, "zakochałam się... zapomniałam o całym świecie..." jak to mówią słowa jednej piosenki...

traktował mnie przedmiotowo i wcale nie udawał, że jest inaczej... choć przyznaję, że cała otoczka tych naszych spotkań była bardzo miła... potrafił być dżentelmenem... a wszystko to po to, by osiągnąć swój cel... choć seks to przecież normalna rzecz i ja tak samo jak On miałam na niego ochotę... i starałam się nie zauważać, że nie spotykamy się w innych miejscach poza łóżkiem... nie było spacerów, kina, teatru, tylko kolacyjki śniadanka...

nigdy nie mówił, że kocha... nic nie obiecywał, więc nie mogę mieć do Niego pretensji... ale dla mnie naturalne było to, że jeśli zaczynam się z kimś spotykać, to z czasem zaczynają pojawiać się pewne emocje, uczucia, że obie strony zaczynają się angażować... jednak to było tylko moje zdanie...

poróżniła nas jedna istotna kwestia, ja szukałam miłości, On seksu... łudziłam się, że z czasem się zakocha, że przyzwyczai do mnie i nie będzie mógł beze mnie oddychać... głupota nie zna jednak granic...

przejrzałam na oczy jakieś dwa tygodnie temu... i od tamtego czasu moje życie to była ciągła impreza, wieczorne wyjścia, morze alkoholu i podpalanie jednego papierosa od drugiego... dziś pierwszy raz od dwóch tygodni założyłam dres i wyszłam biegać... żałuję, że nie zrobiłam tego wcześniej, bo czuje się świetnie...

to smutna historia... ale ma pozytywny finał... to, że o tym wszystkim napisałam, pozwala mi jakoś bardziej przejrzeć na oczy i powiedzieć sobie, że zupełnie nic dla tego faceta nie znaczyłam... zatem czas się otrząsnąć i zająć się sobą... w końcu każda kobieta powinna mieć takiego mężczyznę, przy którym rozkwita, a nie przeżywa emocjonalne rozterki i się dołuje...