Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

No to znów dobiłam do 76 kg. To już 20 kilogramów, które chcę zrzucić z początkowych kilku, które chciałam zrzucić zakładając konto dekadę temu. Jem emocjonalnie, jem z nudów, jem by regulować emocje. Myślę, że jak to opanuję, reszta przyjdzie sama. Uprawiam sport, lubię być na świeżym powietrzu. Lubię jeść warzywa, nabiał i białe pieczywo. Moim problemem jest przede wszystkim ilość, a nie to, co jem.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 111901
Komentarzy: 4799
Założony: 26 marca 2022
Ostatni wpis: 20 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Babok.Kukurydz!anka

kobieta, 38 lat, Piernikowo

172 cm, 79.20 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

2 stycznia 2023 , Komentarze (8)


 Holendrzy mówią jaarwisseling, czyli zmiana roku. Wymiana. My mówimy sylwester, bo w tradycji kościoła katolickiego dni zwykło nazywać się od imienia świętego wspominanego w modlitwach tego dnia. 31 grudnia to dzień świętego sylwestra. Do dziś mówi się w Polsce o zimnej zośce, jako granicy między przymrozkami a ciepłą pora roku, świętej Ance gdy kończą się ciepłe noce i świętym Janie, po którym można kąpać się w jeziorach. Kraje protestanckie tej tradycji nie mają po prostu zmienia się rok. 


W sylwestra byłam pobiegać. Zrobiłam ostatni trening 5 tygodnia planu dla początkujących z TrwningBiegacza.pl Wiało nieludzko. Wieś zrezygnowała z pokazu fajerwerków. Niestety prywatne osoby nie, co skończyło się w kilku miejscach pożarem. Wiatr zniósł ogień ludziom na samochody. Na szczęście u nas we wsi nic się nie wydarzyło. 


 Po bieganiu był trening. Trzeci w danym tygodniu. Zadanie po nagrodę wykonane.

 Mój amaryllis rośnie jak na drożdżach. Długo było nic a teraz widać zmianę codzień. Nawet jak to pisze, to wiem, że ma on dłuższe "uszy" niż kiedy zrobiłam to zdjęcie.

Znów w nowy rok dałam się skusić promocja w sklepie z ulubionymi ciuchami do biegania. 3 lata odmawiam sobie nowych rękawiczek do biegania i w końcu je kupiłam. I bluzkę termoaktywną. Na próbę, bo nie kupowałam jeszcze od niech, a ta wygląda ciekawie, jakby miała bardziej przewiewny tył. Zobaczę, czy to jest funkcjonalne. 

 Moja przyjaciółka wybrała trasę rowerową. Linia wody ta czerwona. Zaczniemy w Bergen Op Zoom, dokąd dojedziemy pociągiem, a potem udamy się na północ. Po 10 dniach będziemy w domu. Po drodze mamy kilkanaście przepraw promem - czasem są takie małe, gdzie się ciągnie line lub łańcuch, by przedostać się na drugi brzeg - oraz kilkanaście fortów i chyba dwa zamki. W Utrechcie zostaniemy dwa dni, aby zwiedzić miasto i dać pupsku odpocząć. 

 Przyjaciółka zdecydowała się spróbować namiotowaania. Noclegi plasowały się po około 100 euro za noc, także za pokój prywatny a nie całe domki jak to spałyśmy poprzednim razem. Camping zaś liczy od 15 do 25 euro za miejsce namiotowe z przyłączem prądu i dostępem do prysznicu, WC i zaplecza kuchennego. 

Namiot kupiony. Wygrał klamot. Około środy powinien przyjść, wtedy ocenie czy będziemy potrafiły go przewieźć bez kupowania używanej przyczepki. Konsultowałam się też z naszymi znajomymi, którzy rowerami objeżdżają świat. Mark i Majlits  Ich strona www. Obecnie jadą rowerami do Turcji, wczoraj dostałam zdjęcie z Serbii. Wspaniali ludzie!

 Oni używają sakiew również na przednie koło. Ja również chce takie zamontować. Pod gumami na bagażniku będzie namiot, więc część ladujku musi iść na przednie koło. Karimata, śpiwór, jeśli się zmieści... Przyjaciółka chce podzielić koszty namiotu na nas dwie, sakwy jednak kupię ja na oba rowery, bo to moja zabawka a nie męża i nasze rowery a nie przyjaciółki. Więc byłoby nie fair wołać tutaj o pieniądze. Muszę więc przygotować się na dodatkowe 300e. Noclegi zamknęły się w 200 euro. 

 Mamy jeden fajny przystanek po drodze. Huizen. Nocowaliśmy tam podczas Zuiderzee route. U Gerarda i Renate. Tym razem jadąc przez narden, postanowiliśmy szukać noclegu również u Gerarda i Renate. I tu widać spora różnicę, camping koło utrechtu to 22 euro, a noc w pokoju prywatnym to 85 euro. 

 Przyjaciółka została poinformowana o możliwości zwijania namiotu w deszczu i nie widzi przeszkód. Powiedziała "taki smaczek". Oby nam los oszczędził takich smaczków. Ale fakt, byłoby co wspominać. 

 Dziś mam wolne. Pojadę do rowerowego omówić montaż uchwytu na sakwy oraz przegląd techniczny rowerów. Mąż ma do swojego sklepu tak samo jak ja - 18 km. Więc skorzystamy w sklepie 5km od nas. Wtedy można też umówić montaż uchwytu i zobaczyć ceny sakw. W internecie te polecane przez Marka i Majlits są od 89 do 115 za parę. Jeśli w sklepie cena będzie podobna, bierę.


Poza rowerem do sklepu, w planie dziś bieg i ćwiczenia siłowe. I obym dokończyła dziś albo serial albo książkę Grishama, bo nie lubię jak mi coś długo zalega. Ale najpierw rozbiorę choinkę i zrobię pranie. Chleb się piecze. 


 Będzie git.

31 grudnia 2022 , Komentarze (8)

W czwartek wykonałam trening siłowy. miałam w planie jeszcze pobiegać, ale postanowiłam sobie odpuścić. Trening wystarczył. Za to spędziłam wieczór z winem i deską serów. 

Na piątek nie -planowałam nic. Po pracy miałam spotkanie z psychologiem, a wieczorem rezerwację w restauracji. Nie było sensu kłaść nacisku na ćwiczenia czy biegi, bo czasu i tak by nie starczyło. Poza tym jeden dzień luzu świata nie rozwalił. 

Chcieliśmy iść do innej restauracji. W miasteczku nieopodal zmienia się właściciel restauracji, w której byliśmy na walentynki. Chcieliśmy iść więc te tam i na rocznicę związku. Niestety do końca roku rezerwacje były pełne i byliśmy tylko na liście rezerwowej. Lubię takie właśnie rezerwacje, gdzie przewidziana jest tylko konkretna liczba gości na wieczór. Nie ma kolejek ani czekania aż ktoś zje, po prostu jak bookujesz stolik to wolno ci zostać aż do zamknięcia lokalu, bo chodzi o atmosferę a nie tylko jedzenie. A jedzenie było tam niesamowite! Do tego nie ma menu, tylko szef kuchni gotuje to, co akurat trafiło na rynek rano. Zawsze świeże produkty, ciekawe aranżacje. 

Niestety restauracja był oblężona kilka tygodni do przodu i nie udało się wejść z listy rezerwowej. Poszliśmy więc do cafe restauracji - co z reguły sugeruje gorsze jedzenie, z której mąż brał kiedyś cathering w czasie pandemii - na moje urodziny. Lokal był pusty gdy przyszliśmy, ale my jadamy wcześnie, a Holendrzy późno. Sala była przystrojona obrazami z kolekcji Happy Cows, więc bardzo mi się podobało. 

Na przystawkę w restauracji wzięłam pieczony kozi ser z jabłkiem. Podano je w appelflapie. Polane miodem z orzechami. Bardzo lubię tą kombinację.

Na główne wzięliśmy sarninę. Rzadko można trafić dziczyznę w Holandii, bo polowania są tu mniej popularne niż w Polsce. Tym bardziej, że zalesienie jest niewielkie. Sos grzybowy, puree z pasternaku, pieczone ciasto ziemniaczane i gruszka gotowana w winie. Plus czerwona kapusta pieczona w cieście.

Zaczynam się napalać na wyprawę rowerową. Cośtam wstępnie bawiłam się z planowaniem. Jednak póki przyjaciółka nie wybierze trasy to mogę sobie jeździć palcem po mapie. 

Kusi mnie Maasroute - trasa od Maastrichtu do Rotterdamu. Ciekawymi punktami będzie niewątpliwie sam Maastricht gdzie są katakumby, które można zwiedzać, poza tym Maastricht ponoć jest bardzo różny od miasteczek w Noord Holland. i ponoć większości Holandii. Hoek van Holland chcę też odwiedzić, bo tam są wrota morskie, które odwiedziliśmy z Ukochanym rok temu. Myślę, że się one Reni spodobają. Generalnie szlak prowadzi wzdłuż rzeki Mozy, więc będzie ładnie. Kilka przepraw promami - a to już robiliśmy podczas Zuidezee route. 480km jest do zrobienia. Tym razem jednak w kilku miejscach bym się chciała zatrzymać na dwie noce. Aby pozwiedzać i aby siodełko odpoczęło. 

Poniżej filmik z ciekawszymi miejscami trasy. 

Poniżej podobny filmik z trasy, którą już zjechałam. 

29 grudnia 2022 , Komentarze (18)

Wkrótce przyjdzie nam planować wyprawę rowerową numer 2 z moją przyjaciółką. W tym roku zjechałyśmy trasę wokół dawnego Morza Południowego - 500km, a w przyszłym jeszcze nie wiemy. Oczy świecą mi się na Maasroute - czyli z Limburgii do Zelandii. Zelandia jest piękna. Byłam tam rok temu z Ukochanym na piesze wędrówki. O Limburgii każdy kogo znam mówi, ze to piękne miejsce. Inne od reszty Holandii. I ponoć ma wzniesienia! 

I teraz mam dwie opcje - nocujemy z Airbnb jak ostatnio - czekające na nas czyste pościele, łazienki, pokoje, domki, campingi. Albo... kupię większy namiot i zatrzymamy się na polach namiotowych. Dostępne oczywiście łazienki, prysznice, mini zaplecze kuchenne, czasem pralka, często internet. Tylko śpi się "u siebie". Mam namiot 3 osobowy ale typu pop-up, czyli po złożeniu jest to koło o średnicy 80cm. Słaba opcja na rower. Więc musiałabym kupić nowy. I oczy świecą mi się na dwa modele - cena bardzo zbliżona. 

Model 1 - klamot. Waga 12 kg, dwie sypialnie po 2 osoby, więc sporo prywatności i możliwość trzymania toreb przy pupie. Do tego przedsionek po środku szeroki na 2m czyli wejdą oba rowery i powinno dać się wyślizgnąć na spacer do wc. 

plusy - dużo przestrzeni, schowane rowery, więcej prywatności. Ma warstwę fresh&black czyli nie nagrzewa się na słońcu, a dzięki czaerni od środka można spać także kiedy jest jasno na zewnątrz. W NL słońce potrafi świecić do 22 a być widno nadal o 23.

minusy - 12 kg władować i utrzymać na bagażniku to jak jazda z kratą piwa... da się, ale zajmie dużo miejsca i swoje waży - bagażniki mamy do 25kg. 

Opcja 2: nie klamot. Waga - 2,5 kg. 10 kilo mniej niż poprzedni. Do zakupu na stronie dla ludzi lubiących wędrówki. Sypialnia jedna, na 3 osoby. Przedsionek niewielki i na zdjęciach nie widać, by był z podłogą, więc ewentualne torby mogą podmoknąć od spodu, chyba, że się je podłoży. Namiot jest miękki, torba po spakowaniu - średnia. 

Plusy - waga!

Minusy - dzielenie sypialni, rowery na zewnątrz, torby trzeba będzie pewnie podłożyć

Dodatkowym zakupem będzie przejściówka kontaktu campingowego na domowy, bo ładowarki do rowerów mamy na dwa bolce a campingowe kable mają chyba 5 bolców. Ewentualnie ładowanie przez noc w łazience. Ale pewniej bym się czuła ładując w namiocie - więc potrzebny byłby także przedłużacz - listwa. Można wziąć z domu. Muszę też sprawdzić, czy te ładowarki pójdą na prądzie na campingu - jest tam chyba mniej amperów - nie pamiętam.

Który namiot Waszym zdaniem wypada korzystniej? 

28 grudnia 2022 , Komentarze (3)


Moja latarka na pierś do biegania dziś rozmasowała mi się podczas biegu i odmawia ładowania. Zachodzi jakieś spięcie wewnątrz. Możliwe, że musi wyschnac bo dziś używałam jej w deszczu.  Ciężko będzie ja zastąpić, bo pisałam już kiedyś,, e nawet jak są identyczne na amazonie to przysyłają inne gówno, a za zwrot trzeba zapłacić. Większość kamizelek z ledami jak na zdjęciu powyżej, nie ma latarek. A te z latarkami nie mają tych LEDów. Jutro spróbuję znów podłączyć do ładownia. 


 Ogólnie wieje tak paskudnie, że biegłam pochylona noy Jackson.

28 grudnia 2022 , Komentarze (3)


Zrobiłam sobie dwa pierwsze treningi biegowe. W poniedziałek jeszcze było wolne od pracy, więc chociaż trochę słońca uświadczyłam. W zasadzie to deszczu, ale i tak było fajnie. Na te interwały muszę się cieplej ubierać, bo samego szybkiego biegu jest mało, a więcej intensywnego marszu. 

 Drugi bieg w ciemnościach. Gdy wracam z pracy to słońce zachodzi. Rozwiało się mocno. Nie wiem, czy to już sztorm, ale wiać ma do przyszłego tygodnia. Dzięki nowym drzwiom , nie wieje już w domu. Teraz tylko w wentylacji słyszymy wiatr. W zasadzie to tak w linii prostej, mój dom może być najwyższym budynkiem patrząc od samego wału morskiego. Jak w naszej okolicy wiatr się rozhula, to zawsze mocniej niż w reszcie kraju. 


Poniżej zdjęcie z biegu. 

27 grudnia 2022 , Komentarze (4)


Zrobiłam zaplanowany na piątek trening [w niedzielę] i nawet jestem z siebie podwójnie zadowolona, bo zwiększyłam obciążenie przy deadliftach do 28 kilogramów. No – było ciężej. 3x po 10 powtórzeń.

Nie wiem czy na stałe zamontować na sztangę te 5kg więcej, bo przy unoszeniu bioder z ławką mogę mieć problem, by się spod takiej sztangi wykaraskać. Nie jest problemem uniesienie bioder, ale przerwy między setami – wtedy muszę zejść biodrami do podłogi, nie spadając przy tym z ławeczki – sztanga lubi wtedy mi wpadać na części ud czy bioder, wywołując bolesne dociskanie. Aż się dziwię że nie mam siniaków.

Zważyłam się – niby ważę się codziennie, ale zważyłam się z pomiarem tłuszczu. Oj niedobrze. 9 procent za dużo. 16 kilo za dużo. Nie wiem, jak się z tym czuć. Wyglądam nadal dobrze, ale to nadal to już ma cienką granicę. Na selfiakach często mam już drugi podbródek – na zdjęciach wykonanych przez innych ludzi – tym bardziej. Nie podoba mi się to.

Ostatnio Garmin znów mi pokazał bezproduktywny stan treningu. To znaczy, że rzuciłam się z motyką na słońce i przeciążyłam organizm, który się źle regeneruje i nie rokuje poprawy w wynikach sportowych. To oznacza, że trzeba zwolnić. Wiem, że zdjęcie poniżej nie wygląda jak zwolnienie, ale nim jest.

Biegi 1 typu – After Burn. After Burnt o specyficzne interwały, które bazują na biegach na 90proc możliwości przekładanych marszami. Od 100sek marszu w fazie 1 do 70 sek marszu w fazie 3. Bieg zaś wydłuża się z 30 do 45 sekund. Kilka powtórzeń plus treningi co 4 dni. Robiłam je kiedyś – świetne są te interwały, naprawdę można się spocić. Od fazy 2 lub 3 odpoczywa się w truchcie – ja wybieram marsz. Może w drugim cyklu dam radę truchtać, ale aby obniżyć tętno [a ja podejrzewam, że z moim układem krwionośnym jest coś nie tego, bo mi tętno nie spada jak powinno] muszę przejść do marszu, a nie truchtu.


Biegi 2 typu – TB. Plan treningowy dla początkujących z książki trening Biegacza – Jak zacząć biegać. Polecam książkę – kompendium wiedzy dla amatorów. Pomijam w planie pierwsze 4 tygodnie, które są marszami. Nie jestem aż takim kanapowcem. Tydzień 5 to treningi po 1 minucie truchtu na 5 minut marszu. Bardzo back to the basics. Ten typ treningów pomógł mi pozbierać się po coronie w 2020. Pułap tlenowy wzrastał, mięśnie miały czas odpocząć…


Założenie jest takie, aby biegać AB co 4 dni, a TB w wtorki, czwartki, soboty – jak miałam kiedyś zwyczaj biegać. Jeśli wypadnie tego dnia AB to TB przechodzi na kolejny wtorek, czwartek lub sobotę.


Wydaje mi się że z tą intensywnością treningów szanse zajechania się są minimalne – chyba, że położy mnie grypa, która obecnie tutaj panuje. No i trening siłowy jeszcze rozpisałam – poniedziałek, środa, piątek – czyli tak, jak ćwiczę [przynajmniej teoretycznie] obecnie. Wiem, ze planować jest łatwo i pewnie będzie do pupy, jak będę styrana po całym dniu w pracy, ale dziś mam nadzieję, dziś wierzę, że się uda. 

26 grudnia 2022 , Komentarze (16)


Wykonałam ostatni trening tygodnia do systemu nagród. Do torebki. Jeszcze 7 tygodni. 


Zwiększyłam sobie ciężar w deadlifcie do 28kg. Myślę by zamienić hollow hold na coś innego. Ciężko zrobić mi poprawnie to ćwiczenie z uwagi na kręgosłup. Zwłaszcza ostatnio bardzo często bolą mnie plecy. Leżenie w łóżku czy jazda samochodem potrafi boleć. Coś jest nie tak. Spróbuję na razie leczyć się jogą. 

 Mam już dość długów włosy, by przeszkadzały i we wszystkim, a za krótkie by coś z nimi zrobić. Mam ochotę wpleść wełnę i zrobić sobie warkoczyki. Ale to chyba dziecinne, co? Z jednej strony nikt nie ma prawa narzucać mi swoich opinii, a z drugiej mam prawie 37 lat i chyba już mniej wypada. Czy wypada to myślenie polskie we mnie? Mało miasteczkowe. Kusi mnie by coś pokombinować z włosami. Na razie sobie mówię se przed urlopem, na urlop zrobię sobie coś dziwnego z włosami. 

A co wy zrobiłyście najbardziej radykalnego z włosami? Ja właśnie tak kiedyś zaplatalm czarna wełnę we włosy i robiłam sobie warkoczyki do pasa. Tak koło 180 na raz. Nosiłam aż mi się znudziło. I potem znów zaplatalm.


25 grudnia 2022 , Komentarze (8)

Nie obchodzimy świąt. Co roku porzucamy kolejne tradycje. Ja w boga nie wierzę, mąż z roku na rok też coraz mniej zainteresowany. Więc zrobiliśmy sobie sobotnią randkę, jak co sobotę. Był dorsz na kolację i wino do tego. 

Choina stoi bo ładna, a tak to nie było nic. Jak włączyłam rmf classic by choć kolęda zagrała, to speaker opowiadał o imigranckim chłopcy, co leżał martwy na plaży na wybrzeżu morza śródziemnego - więc już wolę bez kolędowania.

Od rana trochę pogoniłam za praniem, zrobiłam sobie hybrydy i popołudniu usiedliśmy razem do randki. Prezentów też nie było. Kupimy sobie po nowym roku materac. Stary mamy już 6 lat, więc jego czas przeminął. Wybraliśmy teraz model z 10 letnią gwarancją - stroną letnią i zimową - znając życie tylko letniej będziemy używać, bo i tak nam w nocy jest zawsze za gorąco. Patrząc na jego cenę to może to też być mój prezent urodzinowy od razu. Nie zależy mi.

Dziś w planach trening, może bieg. Póki co mam lenia i sierdzę z kotem i herbatką. Fajnie było by się przebiec póki nie pada.

22 grudnia 2022 , Komentarze (8)


W końcu zrobiłam zdjęcie drzwi z klamką. Dziś wpadł umówiony stolarz zmierzyć kolejne okna do wymiany. Holender. Wczoraj dostał wiadomość. Dziś pomierzył, do soboty złoży ofertę. Są się? Da się. Nigdy więcej polskiej ekipy. BTW. Monter tej polskiej ekipy miał nam poczta wysłać uszczelki, których zapomniał zamontować w czerwcu... Nadal ich nie ma. Nawet powiadomienia z aplikacji poczty, że idzie list... Fachowcy... 


Ja zaś zrobiłam poniedziałkowy trening na klatkę, ABS i pośladki. 

Zwiększyłam liczbę powtórzeń w niektórych ćwiczeniach. Możliwe, że zwiększę ciężar. Dziś próbuje się zebrać do biegania. Póki co, drugi dzień bólu głowy. Boję się że będzie bolało mocniej. Od rana biorę miks tabletek i w większości bez rezultatu. Póki co przygasł, ale pewnie wróci. 

21 grudnia 2022 , Komentarze (5)

W minionym tygodniu przez obecność monterów i porządkach na drugi piętrze domu, gdzie mam siłownię i pralnie, nie zrobiłam ostatniego treningu siłowego. Zaczynam więc wyzwanie o torebkę. Na nowo.

 Okno I drzwi na miejscu. Pozostałe okna w końcu obrobione. Na zdjęciu nie ma wciąż uchwytu drzwi, bo nie byłam w domu za jasnego od dnia jego montażu. 

W poniedziałek miałam dwa spotkania po pracy, więc w domu byłam po 20tej w sam raz by trochę jeszcze posprzątać w salonie i iść spać. 

We wtorek zaś udekorowalismy okno i ubrałam choinkę. 

Naokno wróciła nalepka dającą trochę prywatności. Koło 21 jeszcze wieszałam zasłony. Firan nie używamy. Nie lubię. Podoba mi się holenderski styl. Transparentność. Plus ozdoby. 

  Kot ma swoją lezanke na parapecie. Na kaloryferze kolejną. Skubana ma więcej miejsc od leniuchowania w tym domu niż my. 


 Dekorowanie zakończyłam przed 22. Więc biegu nie było. Czuję się, jakby przejechał mnie pociąg. Dziś chce zrobić i trening i bieg.