No to znów dobiłam do 76 kg. To już 20 kilogramów, które chcę zrzucić z początkowych kilku, które chciałam zrzucić zakładając konto dekadę temu.
Jem emocjonalnie, jem z nudów, jem by regulować emocje. Myślę, że jak to opanuję, reszta przyjdzie sama. Uprawiam sport, lubię być na świeżym powietrzu. Lubię jeść warzywa, nabiał i białe pieczywo. Moim problemem jest przede wszystkim ilość, a nie to, co jem.
Nie wykonałam ostatniego treningu planowanego na miniony tydzień. W weekend miałam montaż okien i jedynie wychodziłam na łyżwy i bieganie. O treningu przypomniałam sobie o 22 w łóżku.
No trudno. Realizacja celu przesunie się więc o jeden tydzień.
Ma zza to nowe czerwone drzwi i okno. Zostały mi jeszcze okna dachowe. Szkoda, że nie robią ich czerwonych. Będzie do wyboru antracyt, biel lub drewno.
Mieszkam w holenderskiej wiosce w obszarze, który nazywa się Kop van Noord Holland. Kilka km za moją wsią jest już tylko morze północne, a dalej biegun północny. Niewiele rzeczy się tu dzieje i większość czasu mamy ciszę i spokój. Raj na ziemi.
Mimo, że liczbą mieszkańców moja wioska przypomina wioskę, w której się wychowałam - a nawet jest mniejsza - dzieje się tu trochę więcej ciekawych rzeczy. Dwa razy w tygodniu seniorzy grają w bule pod moim domem, mamy sklep z łodziami i sklep komputerowy, a także dwa budynki kościołów - w jednym mieszkają ludzie - siostra naszej znajomej Anne z rodziną - a w drugim odbywają się koncerty i wystawy sztuki - nawet nazwa została przemianowana z kościoła adwentystów dnia siódmego na kultuurkerkje - kościółek kulturalny. Recitale zamiast macania ministrantów.
Mamy boisko sportowe z trybunami i drużyna wiejska rozg5rywa turnieje z innymi wioskami. Mamy basen, który wolontariusze czyszczą latem i dbają o czystość w sezonie. kantynę sportową przy kortach tenisowych i basenie też ktoś prowadzi bezpłatnie i ludzie spotykają się na piwku po grach. No i korty tenisowe. Chcemy z mężem się zapiać do związku tenisowego i brać udział w turniejach wiejskich i między związkowych.
No i mamy lodowisko. Jest to kawałek trawy dookoła basenu, który zalewa się wodą z kanału i później czyści i wygładza maszyną zamboni. Wszystko w ramach wolontariatu. Chcąc iść na lód, trzeba zrobić przelew na rzecz klubu - opłacenie działania kantyny i maszyn, i można cały dzień jeździć. Jak dla mnie bomba. Nie ma biletów, kasy, sprawdzania. Robisz przelew i wszyscy wierzą,, że zrobiłeś przelew. W Holandii nie ma osób sprawdzających bilety parkingowe w miastach, a mimo to przy wyrywkowych kontrolach wychodzi, że za parking płaci ponad 86% ludzi nawet jak nikt nie patrzy. Holendrzy potrafią grać zespołowo. Podziwiam ich za to.
Więc zapłaciłam 2x po 5 euro i poszliśmy na lód.
We wsi postawiono nawet znak, którędy na lodowisko. Później wita kierunkowskaz do kantyny, gdzie można pożyczyć łyżwy, zjeść ciacho i się napić.
Było niewiele ludzi - dzieci już pewnie się najeździły, więc tylko młodzież grała w hokeja na środku, a my z Ukochanym robiliśmy kółeczka dookoła. Nie wyłożyłam się ani razu, więc sukces. Uwielbiam łyżwy. jestem bardzo amatorskim łyżwiarzem, ale jak zrobię kilka kółeczek to jestem szczęśliwa na cały rok.
Po jakimś czasie skróciliśmy trasę na małe kółko, bo lód pękał i pan z konewką chodził i łatał dziury. Dziś rano powinno być lepiej. Myślę, że zaraz ubiorę grube skarpetki i idę sobie pojeździć. No i oczywiście 5 euro na klub wpłacę. Bo uwielbiam fakt, że oni to lodowisko robią za każdym razem jak tylko na kilka dni spadnie temperatura. A zima w Holandii to żonkile kwitnące na rondach w grudniu!
Dla przykładu - zdjęcie sprzed tygodnia. Wszystko zielone - gdyby nie drzewa, trudno odróżnić porę roku.
Patałach od okien wysłał ekipę i mam drzwi i okno zamontowane, ale.... fabryka nie zrobiła gwintów na klamkę i uchwyt zewnętrzny, więc nie mam ani klamki ani uchwytu od zewnątrz. Zatem dziś przyjedzie ekipa z gwintownikiem i to dokończy. Wewnątrz mam obrobione dwa okna zamontowane w czerwcu - tak, od czerwca nie miałam parapetów ani obrobionej ramy okiennej - ale nadal mam nie obrobione okno w kuchni, które też czeka od czerwca. Okino w salonie wygląda bosko i trzeba je wykończyć. Niestety okazało się że budowniczowie domu wpieprzyli tynkowanie cegieł i brakuje jakiejś warstwy i tynk teraz odpada grubymi płatami. Panowie będą musieli to też ogarnąć. Holenderskie domy są bardzo ładne, ale robione na pałę. Mieszkałam wcześniej w nowym domu i też wszystko było na odpieprz. Teraz mam swój dom, więc wszystko stopniowo poprawiamy.
Mąż czekał na ten montaż, bo chce zacząć robić remont w korytarzu. Ma zamiar przebudować szafę na liczniki i zaadoptować puste przestrzenie na schowki na buty. Nie będę się przyznawać, czyje buty do biegania nie mieszczą się w dressoirze....
Treningu siłowego nie było, bo chwilowo drugie piętro domu mam zagracone. Dziś ściągnę trochę prania i złożę suszarki, może jedna wróci do biura, gdzie jest duży kaloryfer, i zrobi się więcej miejsca. Tyle, co by mata i sztanga się zmieściły.
Pogoda w Holandii jest od kilku dni naprawdę zimowa. Nie ma śniegu, a szkoda, ale jest poniżej zera. Na drogach gołoledź, z którą skutecznie walczą służby gminne, a na samochodach szron. Zdarzał się marznący deszcz, ale wczoraj i dziś jest wyjątkowo czyste niebo.
Od rana byłam zajęta porządkowaniem skosów w domu - mąż usunął ścianki działowe i całość odkurzyłam i odpajęczynowałam. Pomieszczenie zyskało trochę przestrzeni, a ja mogę zreorganizować zawartość
Przy okazji okazało się, że przewód odprowadzający powietrze spod okapu w kuchni jest uszkodzony. Dlatego dwa piętra nad kuchnią można było wywąchać wszystkie pyszności, które Ukochany przygotowywał, a piętro nad kuchnią już nie.
Przeniosłam tyle rzeczy, na ile pozwoliła mi ilość kupionych dużych kartonów i pewnie na dniach polecę dalej z robotą. Po pbu stronach domu mam takie schowanka do rozebrania. Przy kolejnym remoncie sypialni usuniemy pewnie też schowanko na pierwszym piętrze.
Wczoraj zaś korzystałam z ładnej pogody podczas biegu. Porobiłam sobie interwały, a na koniec traciłam dużo czasu na robienie zdjęć. Ale przecież było tak pięknie!
We wsi stoi już choinka. Jedna z naszych sąsiadek ubierała ją z wnukami.
Moja wioska z 2 km odległości wygląda dość magicznie. Boiska sportowe są mocno oświetlone, do tego dużo osób ma już lampki na elewacjach domów.
Niektórzy, tak jak sąsiad mieszkający na obrzeżach wsi, ma projektor skierowany na dom.
Biegam zawsze z lampką na piersi, która daje ogromną ilość światła. Do tego uprząż ze światełkiem ma też świecącą bazę na plecach i wężyki silikonowe dookoła ciała, które świecą się na kolor diod led wbudowanych w bazę na plecach. Mogę zablokować na danym kolorze, robić delikatne przejścia lub robić strobo. W zależności od pogody można wybierać różnie. Ja lubię jedak łagodne przejścia między kolorami.
Kamizelka wygląda mniej więcej tak, jak na zdjęciu poniżej. Ukochany kupił mi na aliexpress i później, jak próbował kupić sobie, to już nie było.
Dziś przyjechali - 2,5h spóźnieni - ludzie od montażu drzwi i okien. Na szczęście właściciel firmy nie przyjechał na montaż. Patałach. Panowie mówią, że spróbują zrobić całość dzisiaj. To by znaczyło, że moglibyśmy założyć jutro ekran od rzutnika - zdjęliśmy, aby się nie uszkodził przy wymianie okna - i obejrzeć finałowy mecz Francji w Katarze. Nie wiem, jak się ten dzień ułoży - poza tym, że chcę dziś jeszcze poćwiczyć, ale mam nadzieję, że panowie zrobią wszystko zgodnie z założeniami.
W środę byliśmy w kinie na nowym avatarze. Trening więc przeniosam na czwartek. Nie zebrałam się jednak do biegania. Dziś mam nadzieję, że mi plecy w robocie nie pękną, to pobiegam.
Tymczasem był trening na plecy i ramiona.
W nowej wersji aplikacji na android, nie da się dodać obrazków. Okno po wyborze grafiki wraca na moduł dodawania obrazka... Pętla.
Jutro ma przyjechać ekipa z oknami i drzwiami. Mam nadzieję, bo wkurwienie sięga już zenitu. Właściciel firmy to kłamca i bajkopisarz. Co chwilę wymówki i mydlenie oczu. Nigdy więcej nie zatrudnię polaka tutaj Holandii do roboty. Co za patałach. Pół roku opóźnienia i wiecznie tylko wymówki. Holender weźmie 2x więcej ale przyjdzie I zrobi.
Dzien 1 z 24 systemu nagród z bieganiem. Pobiegłam.
Wróciliśmy że szczepienia u weterynarza i miałam się zebrać, aby biegać. Ale tak jakoś... Jak tu się ubrać. - 3 stopnie a odczuwalna - 6. Więc kilka warstw. Czapka czy opaska. Rękawice wełniane czy sportowe... I mąż mi przypomniał, że przecież stoi jak krowa na rowie, bieżnia w domu. Ja wciąż o niej zapominam.
Odpaliłam i pobiegałam przez 30 minut. Okno na oścież otwarte. Kaloryfer na 1. Szybko minęło. Te nowe okna są super. Żeby przed weekendem koleś je wreszcie wykończył i założył moskitiery...
Poniedziałek minął, więc trening na klatkę, ABS i pośladki był. Ostatnio z treningami nie mam problemu. Znajduje czas i siły.
Zrobiłam sobie jednak motywujący system nagród. 8 tygodni po 3 treningi to kupię sobie torebkę na którą mi się oczy zaświeciły. Już mam dwie torebki od tej pani, kilka też moich znajomych zamówiło. Pani Kamila pięknie szyję,nogosc materiałów i personalizacji jest też sporym atutem.
Ustawiłam system nagród za torebkę na bieganie, bo trudniej mi ono ostatnio przychodzi. Zaś na treningi to kupię sobie doczepy dredów. Chcę zrobić sobie loki ale mam za krótkie włosy, więc zapuszczam. Tymczasem zbieram na ogród i nie będę kupować nic polo, nie będzie skończony. Gdy jednak opłacę ekipę i wszystko będzie stało jak trzeba, to zrealizuje nagrody. O ile będę tak wytrwała...
Jest tu taka firma, która nie dość sprzedaje doczepy to jeszcze szydełkuje dredy. Więc na doczepach zobaczę czy mi pasują, a potem najwyżej zakręcę jak będzie okej. Całe życie chciałam mieć dredy i jeśli mogę spełnić to małe marzenie to czemu nie. Jak nie będzie pasować to zawsze można rozczesać. Ta firma też zajmuje się rozczesywaniem dredów. To już nie te czasy, że dredy robiło się zjadliwa chemia i trzeba było ciąć.
W sobotę zrobiłam popołudniu trening czekając na przyjazd choinki. Tym razem zeszłam z treningami niżej. Deadlifty, hollow holdy i takie tam. Brzuchy i pośladki.
Choinka w końcu dotarła. Kupiliśmy 2m drzewko w tym roku. Mi się podobało 1.8m rok temu. Mąż chce by stała w jadalni tak jak na zdjęciu. Ja musze jeszcze przemyśleć. Wolałam postawić ją w miejsce stołu, a stół przestawić, bo tak wygląda moim zdaniem nie na miejscu. Ale z drugiej strony mniej miejsca jest jak się stół przestawi, no i wpadamy wtedy na żarówki, które normalnie wiszą nad stołem...
Przez noc się wyprostowała, więc dziś będę ubierać. Jeśli wierzyć firmie od okien to w weekend będę miała ostatnie okno w salonie wymienione i nowe drzwi frontowe. Nie będziemy korzystać dalej z usług tej firmy. Drzwi miały być zainstalowane w maju, a okno miesiąc temu. Wiecznie tylko wymówki. Tak czy inaczej czekam na tych bumelantów ze strojeniem domu i choinki przed domem, ale z tą w środku nie będę czekać. Najwyżej będzie okurzona po pracach montażowych.
Btw. Pół roku opóźnienia w montażu, a nadal nie mają dla nas zamówionych parapetów...
W czwartek odpuściłam bieganie. Myślałam czy ny nie zrobić piątkowego treningu, ale czułam się zmęczona.
W piątek pracowaliśmy krócej bo mieliśmy spotkanie firmowe. Najpierw godzinka kiedy szefowie omawiają sytuację w firmie. Ilu jest pracowników, ile chorobowego było, ile godzin w roku robiło się jakie zadania plus w ttm roku ile kosztuje energia i gaz i jak sobie firma z tym radzi. Zbudowana zostaje przestrzeń o niskiej wilgotności powietrza do przechowywania nasion, które ja i mój kolega produkujemy. Ciekawe, że dowiedziałam się o tym dopiero że spotkania, a panele ścienne leżą już przygotowane... No ale nie czepiajmy się szczegółów. Później było podsumowanie wyników finansowych firmy i rozdanie kopert z premiami. Dostaliśmy z mężem ponad 11 tys euro brutto. Nie sfinansuje to mojego ogrodu ale odkładam dalej.
Po spotkaniu zostaliśmy chwilę na imprezie. Dałam propozycje nazw nowych odmian szefowi, bo każdy dostał takie zadanie i jestem ciekawa czy się przydadzą. Później zakupy, urodziny koleżanki, gdzie wpadliśmy ttlko dać kwiaty i do domu. Na mecz. Wpadł się pożegnać kolega z Ukrainy, który wyprowadza się z Holandii. To miłe że wpadł na kawę ten ostatni raz.
Taki zalatany dzień to był.
Gdy poszedł, były już karne Holandii i w zasadzie nie było już ani chęci ani czasu na trening. Prosto do łóżka. Dziś dzień będzie długi, bo wstałam przed 5 rano... Siła nawyku. Jednak nie czuje się wypoczęta. W planach mamy odwiedziny u koleżanki i choinkę mają mi dostarczyć do domu. Póki co książeczka i kocyk. Może się prześpię podczas czytania.
Jakoś wczoraj nie zebrałam się na bieganie. Czułam, że mam zmęczone i spuchnięte nogi po pracy. Zajęłam się przygotowaniem zdjęcia na spotkanie klubu fotograficznego. Zeszło mi na to trochę czasu.
Dziś w planach trening. Nie wiem, czy będę biegać. Nogi dziś również zmęczone.